wtorek, 28 października 2014

Rozdział XXII

~*~

Blondyn odprowadził ją pod samo dom. Całą drogę nie odzywali się do siebie, lecz szczerze uśmiechali. Szli obok siebie i cieszyli się nawzajem swoją obecnością. Byli szczęśliwi, że są obok siebie, oboje odczuwali stado motyli w brzuchu i ciepło płynące z serca.  Gdy doszli pod jej dom, piłkarz chciał poczuć ostatni raz już dzisiaj smak jej cudownych, malinowych i jak że słodkich ust. Ale wiedział jedno, że nie może czekać, aż ktoś zwinie mu ją z przed nosa.
- Dziękuję za dzisiaj - powiedziała stojąc na przeciwko chłopaka
- To ja dziękuję - uśmiechnął się i nie bardzo wiedział co zrobić. Patrzył w jej wyjątkowe oczy, które akurat teraz miały kolor niebiesko-zielony i były pełne życia. Jasny księżyc oświetlał delikatnie jej twarz z profilu.
- To ja już pójdę - wyszeptała, tak jakby lekko rozczarowana, zawiedziona.
- Dobranoc - powiedział zły zam na siebie i patrzył jak dziewczyna idzie w stronę drzwi. Coś go tchnęło i pobiegł za nią.
- Co się stało ? - zapytała zaskoczona, ale pełna nadziei
- Nic, po prostu się z Tobą odpowiednio nie pożegnałem - odpowiedział po czym spojrzał głęboko w jej piękne oczy. Świat w tym momencie się dla nich nie liczył, ważne było to co się działo tu i teraz. Przyciągnął ją do siebie swoimi, umięśnionymi rękoma i objął w pasie. - Zależy mi na Tobie wiesz ? - wyszeptał
- Mi na Tobie też Marco - powiedziała również bardzo cicho, tak jakby bała się, że ktoś usłyszy to co mówią. Marco po tych słowach był już pewien, co chce teraz zrobić. Zbliżył się jeszcze bardziej do jej ust i namiętnie ją pocałował. Gdy czuł smak jej ust, nic więcej nie potrzebował. Mógłby tak już do końca świata stać i ją całować. Na początku bał się jak zareaguje, ale nie potrzebnie. Dziewczyna była zachwycona i nie chciała przestawać.W końcu z wielką niechęcią oderwał się od niej i spojrzał na jej uśmiech.
- Dobranoc - wyszeptał tuż przy jej uchu i poszedł w stronę swojego domu z ogromnym, praktycznie jak nigdy dotąd uśmiechem. Gdy tylko doszedł na miejsce, zdjął z siebie ubrania i w samych bokserkach położył się do swojego łóżka. Cały czas, bez przerwy uśmiechał się i nie mógł zmrużyć chodź na chwilę oczu. Sięgnął po swój telefon, który leżał tuż obok na szafce nocnej. Wybrał numer do Laury i zadzwonił.
- Halo - usłyszał jej ciepły głosik
- No cześć - odpowiedział
- Coś się stało ? - zapytała zaniepokojona
- Nie, po prostu chciałem usłyszeć twój głos - zaśmiał się cicho
- Marco, jesteś niemożliwy - odparła, śmiejąc się głośno
- I za to mnie uwielbiasz - dodał pewny siebie
- Dokładnie - rzekła cicho, ale za to bardzo szczerze
- Ostatni raz na dzisiaj, dobranoc Laura - powiedział
- Dobranoc Marco - odpowiedziała i się rozłączyła. A blondyn, który leżał wygodnie na łóżku i patrzył w sufit znów się uśmiechnął. Pytanie : Dlaczego ? Bo wyobraża sobie ją i tylko ją ! Nie chce widzieć nikogo innego. Chce ją przytulać, całować i po prostu być w jej życiu kimś ważnym... ona i tylko ona była jego życiem, jego słońcem, tlenem. Wszystko co było konieczne do życia przypomniało mu o niej. Bo to właśnie ta zwykła, młoda polka nadała jego życiu sens...


~*~


Obudziły ją promienie słońca, które wpadały przez rolety, których zapomniała wczoraj wieczorem, właściwie w nocy zasłonić. Od samego rana była wesoła, rozpromieniona jak nigdy dotąd a to wszystko tylko dla tego, że pewien Blondyn ją pocałował wczorajszej nocy. Zerknęła na zegarek i doznała szoku, jak to możliwe że spała tylko kilka godzina a tak się wyspała ? To właśnie on tak na nią działał, on i nikt więcej. Zeszłą powolnie po schodach i usiadła przy stole, gdzie już siedzieli pozostali domownicy.
- Jak się spało ? - zapytał Klopp, czytający gazetę
- Bardzo dobrze - odpowiedziała uśmiechnięta i wzięła jedną z kanapek, przygotowaną przez jej mamę
- W czym pójdziesz na bal ? - zapytała jej rodzicielka
- No nie. - jęknęła - To dziś ?
- Tak - odpowiedział uśmiechnięty trener Borussi
- Nie wiem - odparła
- Może wybierzemy się na jakieś małe zakupy ? - zaproponowała polska
- Wychodzi na to że i tak nie mam wyjścia - rzekła lekko zawiedziona, na co jej rodzice zaczęli się śmiać
- Za godzinę jedziemy - dodała jej mama
- Dobrze - powiedziała po zjedzeniu swojej porcji śniadanie i poszła do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic, wysuszyła dokładnie swoje włosy i przebrała się w najzwyklejsze ubrania. Zbiegła z powrotem na dół, gdzie czekała na nią już Ewa przytulająca się do Kloppa.
- Już jesteś ? - zapytała
- Tak - odpowiedziała - Na razie - uśmiechnęła się do partnera mamy i wyszła prosto do garażu. Widok mamy i Jurgena przypominał jej widok, jak ona wtulała się jeszcze wczoraj w ciepłe ciało Reusa. Nie widziała go kilka godzin, a już cholernie za nim tęskniła. Siedziała z przodu, zapięta pasami, grzecznie czekając na swoją mamę, która po chwili do niej doszła i obie ruszyły w stronę galerii handlowej. Nie lubiła zakupów, ale wiedziała że musi. Nie chciała wyjść na biedną czy Bóg wie jaką dziewczynę przy tych wszystkich gwiazdach, które z pewnością będą na tym balu. Po bardzo męczących zakupach polki wróciły do domu. Gdy dotarła do swojego pokoju obładowana torbami, rzuciła je szybko na podłogę a sama rzuciła się na łóżku. Zajrzała na wyświetlacz telefonu, który przypadkiem zostawiła w domu. Miała jedną nieodebraną wiadomość, była od Mario.

Jak z Reusem ? Bo mam dziwne przeczucie że lepiej :D

Samoczynnie się uśmiechnęła. Wiedziała że dwójka przyjaciół jest tak bardzo zżyta ze sobą, że Marco już wszystko powiedział Mario.

A to przeczucie to nie Marco ? :D W porządku, a na pewno o wiele lepiej. :P 

Odłożyła telefon na swoje miejsce i poszła na dół, żeby jeszcze coś przekąsić. Nigdzie nie było widać jej rodziców, na co blondynka cicho się zaśmiała. Otworzyła lodówkę i znalazła jogurt o smaku waniliowym, do tego pokruszyła kilka zbożowych ciastek i zjadła ze smakiem. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę już po 16 co lekko ją przeraziło. Razem z domownikami miała wyjeżdżać na bal przed osiemnastą. Powędrowała szybkim krokiem do łazienki i wzięła krótki, za to bardzo odprężający prysznic. Owinięta ręcznikiem weszła do pokoju i spojrzała na nową sukienkę, która leżała na łóżku i czekała, aż ją założy. Nie chciała tam iść, bo po co miałaby to robić. Mnóstwo gwiazd, modelki, dziennikarze, trenerzy, ich rodziny i ona. Czuła się jakby była jakimś kopciuszkiem. Ale z drugiej strony, widok przystojnego Marco, do tego w garniturze, o wiele bardziej ją przekonywała. Założyła na siebie bieliznę, a następnie chwyciła za sukienkę. Założyła ją i zapięła suwak z tyłu sukienki. Znów wróciła do łazienki, zrobiła makijaż, z którego sama była zadowolona, a na koniec zakręciła swoje włosy. Paznokcie miała pomalowane za popielaty i idealnie pasowały do jej stroju. Wyszła z toalety i stanęła obok łóżka, gdzie czekały na nią wysokie szpilki - czyli rzecz, których szczerze nienawidziła. Chwyciła za torebkę, w kształcie kopertówki i wrzuciła do niej najważniejsze rzeczy min. telefon, kosmetyki, perfumy. Podeszła do wielkiego lustra w swoim pokoju i przejrzała się w całości. Sama nie wierzyła własnym oczom. Teraz dosłownie wyglądała jak Kopciuszek. Powolnie zeszła po schodach na dół, gdzie czekała na nią dwójka zakochanych...


~*~

Oddaję w Wasze ręce ten króciutki rozdział.
Dokończyłam go zaraz po powrocie ze szpitala do domu.
Mam nadzieję że wam się spodoba. A Marco i Laura już są tak blisko.
Przyszła pora na sielankę, ale nie na długo :)
Miłego czytania i mam nadzieję że liczba komentarzy wzrośnie.
Bo jest ich coraz mniej. ;c 

czwartek, 16 października 2014

Rozdział XXI

~*~

Za dużo nie pamiętałem z tego wypadku, ale cieszę się że już wszystko jest w porządku. Przez to całe zamieszanie spałem na prawdę bardzo długo. Obudziłem się dopiero następnego dnia i odczytałem karteczkę od Laury. Od razu uśmiechnąłem się pod nosem. Postanowiłem, że w końcu powiem jej co tak na prawdę czuję do niej. Nie umiem dalej czekać i patrzeć jaka jest cudowna. Chcę, żeby była moja, żebym mógł ją przytulać, pocieszać, rozśmieszać, całować i opiekować się nią w każdej chwili.
- Dzień dobry - do mojej sali przyszedł doktor Hoffman
- Dzień dobry - powiedziałem z uśmiechem chowając karteczkę
- Jak się pan czuje ? - zapytał
- Bardzo dobrze - odparłem
- Wyniki badań też są dobre, więc myślę że może się Pan pakować do domu - podał mi małą kartkę, na której był pewnie wypis ze szpitala
- Dziękuję - wziąłem karteczkę i odprowadziłem lekarza wzrokiem do drzwi. Schowałem ją do torby i sam zwlokłem się z łóżka. Zacząłem pakować do wszystkie mojrze rzeczy do torby, gdy w całej sali rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Odpowiedziałem krótkie proszę i zająłem się swoim poprzednim zajęciem,
- Siemanko - krzyknął Mario
- Cześć Paróweczko - odpowiedziałem rozbawiony
- A ty gdzie się wybierasz co ? - dodał
- Do domu, a jutro na bal - odparłem szczęśliwy
- A też bardzo się cieszę
- Idziemy ? - zapytałem
- Jasne - uśmiechnął się i wziął moją torbę
- Ej grubasku, ja muszę nosić swoją torbę - zacząłem się śmiać
- Ty mój głupiutki, Rudy przyjacielu troszczę się o Ciebie - odparł z pełną powagą na co ja zaczął się śmiać bez opamiętania
- Boże, czemu ja się jeszcze z tobą kumpluję ? - zapytałem pod nosem
- Bo nie umiesz beze mnie żyć kochanie
- Bądź już cicho bo ludzie się na nas patrzą - dodałem i wsiedliśmy do samochodu. Mój przyjaciel odwiózł mnie pod same drzwi mojego domu z troską odprowadził mnie pod nie, aż w końcu mogłem mieć chwilę wytchnienia rzucając się na kanapie. Wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem pisać sms'a do młodej polski

~ Co powiesz na długi spacer wieczorem ? :)

~ Ale bardzo długi ? Bo mnie bardzo szybko nogi zaczynają boleć. ;) haha

~ Wezmę Cię na barana, nie bój się damy radę. ;*

~ Jeżeli tak mówisz to mogę się zgodzić. ;p :*

~ To o 19 jestem po Ciebie. ;**

I tak zakończyłem naszą krótką, ale jak że ważną konwersację. Cieszyłem się na to spotkanie, miałem nadzieję że miło spędzimy czas. Najpierw pobiegłem pod prysznic, bo cały przesiąknąłem " szpitalnymi " zapachami. Później ubrałem szare dresy i zbiegłem na dół. Mój brzuch dawał o sobie znać, więc musiał przyrządzić sobie coś do jedzenia. Postawiłem na naleśniki z owocami. Po 30 minutach leżałem prze telewizorem zajadając mój posiłek. Oglądałem mecz Barcelony, który tak mnie wciągnął że nawet nie zorientowałem się gdy na zegarku wybiła godzina 18.30. W błyskawicznym tempie założyłem na siebie jeansy, szarą koszulkę, poprawiłem fryzurę i poszedłem pod dom Laury. Gdy dochodziłem, zobaczyłem jak śliczna, drobna blondynka wychodzi ze swojego domu.
- Dzień dobry ! - krzyknąłem z uśmiechem
- Chyba Dobry wieczór - poprawiła mnie
- Niech ci będzie - zaśmiałem się po czym mocno ją przytuliłem
- Aż tak się stęskniłeś ? - zapytała patrząc w moje oczy
- Nawet jeszcze bardziej - odpowiedziałem
- No to gdzie idziemy ?
- Co powiesz na kawiarnię - zaproponowałem
- Pewnie - odpowiedziała i ruszyliśmy. Dużo rozmawialiśmy, o tym co się działo podczas naszej bezsensownej kłótni. Dopiero po tej rozmowie zrozumiałem, jak bardzo ją zraniłem. A teraz ? Nie potrafię normalnie funkcjonować, gdy mnie ma jej przy mnie. Po dość długim marszu doszliśmy na miejsce. Byłem pewny, że to miejsce było spodoba się mojej blondynce,..

~*~


Tuż przed samą kawiarnią miałam dosyć. Nie miałam już sił i ledwo szłam. A wydawała mi się, że końca nie widać.
- Zaraz będziemy - uprzedził moje pytanie Marco
- Mam nadzieje - powiedziałam wykończona
- Uwierz mi, że Ci się spodoba - dodał
- Nie wątpię, teraz to każde miejsce mi spodoba gdzie dają mi picie - odparłam na co blondyn zlał się łzami ze śmiechu.
- I już - odparł ukazując mi to przepiękne miejsce.
- O Matko - westchnęłam



- A nie mówiłem
- Dziękuje - wyszeptała przytulając go z całych sił. Poczułam się szczęśliwa jak nigdy, nie dość że szczęśliwa to do tego bezpieczna. Jego serce spokojnie biło, a ja nie chciałam się od niego oderwać.
- Nie ma za co - wyszeptał mi tuż przy uchu
- Teraz chce picia - zaśmiałam się odrywając się od jego ciepłego ciała.
- Ja też - odparł i oboje usiedliśmy przy stoliku w samym roku. Zamówiliśmy sobie gorącą czekoladę i ciasto. Rozmawialiśmy na prawdę bardo długo, nie patrzeliśmy na zegarek, po prostu cieszyliśmy się chwilą. Przez cały wieczór się uśmiechałam, dawno nie czułam się tak świetnie jak dziś. Nie chciałam, żeby ta chwila się kończyła. Niestety, w końcu przyszła pora na to by się zbierać.
- Jest już 23.30 - powiedział smutny Marco patrząc na swój złoty zegarek
- Chyba pora się zbierać - westchnęłam z krzywą miną
- Chyba tak - uśmiechnął się do mnie blondyn. Zapłaciliśmy za nasze zamówienie i wszyliśmy.
- Jedziemy autobusem ? - zapytałam patrząc na przystanek
- Jasne - zaśmiał się piłkarz. Chwycił mnie pewnie za rękę i pobiegliśmy w stronę naszego pojazdu, ponieważ w błyskawicznym tempie zbliżał się do przystanku. Ledwo zdążyliśmy i zdyszani weszliśmy do autobusu. Z powodu że jestem za niska, nie dosięgałam do barierki, której mogłabym się złapać. A wszystkie miejsca były już zamknięte więc chwyciłam za jedno z siedzeń na samym końcu pojazdu i spokojnie stałam. Co chwile zerkałam na Marco, który stał obok mnie z wielkim uśmiechem patrzał na mnie z góry. Przez cały czas myślałam o nim, o jego uśmiechu, spojrzeniu o całym nim,.. z moich rozmyśleń wyrwało mnie gwałtowne zahamowanie naszego autobusem. Efektem było to że wleciałam na Reusa, który mocno mnie objął i przytulił do siebie. Objęłam go w pasie i spojrzałam głęboko w oczy. Nasze twarze zbliżały się coraz bardziej do siebie. Byłam lekko zakłopotana, ale wiedziałam że tego chce. Tu i teraz... Stanęłam na palcach, a Marco delikatnie musnął ustami moje wargi. Czułam, że całuje mnie bardzo nie pewnie, tak jak by bał się odrzucenia. Odwzajemniłam pocałunek i włożyłam w niego całe moje serce. Nagle w całym autobusie rozległ się dźwięk głośnych oklasków. Od razu się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na siebie nie pewnie. Uśmiechnęłam się do blondyna i spojrzałam na gromadę ludzi, którzy patrzą się na nas z wielkimi uśmiechami. Zrobiło mi się od razu lżej na sercu. Z powrotem zerknęłam na Marco, musnęłam jeszcze raz jego cudowne usta i mocno się do niego przytuliłam. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...



~*~


Liczba komentarzy maleje. ;c
Co się dzieję. Było tak dobrze a tu coraz gorzej.
Wasze komentarze zawsze dawały mi porządnego, a teraz niestety tak nie jest. ;/
Chociaż bardzo ale to bardzo dziękuje tym co są ze mną przez cały czas.
Że mnie tak wspieracie i dodajcie jeszcze więcej sił.
A tym czasem kolejny rozdział.
Nie miałam pojęcia jak w ogóle to rozegrać i w praniu wyszło tak.
Mam nadzieję że wam się spodoba. :)
Za wszystkie błędy przepraszam ;**
I również chciałam przeprosić, za długość tego rozdziału.:/
Podzieliłam go na dwa i kolejny dodam w poniedziałek.
Bo niestety we wtorek idę do szpitala na jakiś tydzień.
Więc nie mam jak napisać kolejnego.
Po wycinaniu migdałków postaram się do was wrócić jak najszybciej.
 Do poniedziałku ! <3

/ Marta ;)) 

czwartek, 9 października 2014

Rozdział XX


~*~

Zaczęłam płakać, bo kocham fantastycznego chłopaka, którego tak cholernie skrzywdziłam, tylko dlaczego zdaję sobie z tego sprawę dopiero teraz ? Płakałam przez dłuższy czas, aż w końcu zasnęłam... 


~*~

Pobiegłam do szpitala, dowiedziałam się tylko tyle że mój ukochany Reus jest w szpitalu. Nie miałam bladego pojęcia co mu się stało. Leżał podpięty do różnych maszyn, które wydawały okropny głos. Siedziałam przy nim i trzymałam jego dłoń, a on leżał nie przytomny.
- On się chyba budzi - powiedziałam sama do siebie
- Co się stało ? - zapytał nie otwierając oczy
- Samochód Cię potrącił - odparłam
- A gdzie ja jestem ? - pytał dalej nie otwierając swoich oczu
- W szpitalu - znów odpowiedziałam
- A ty kim jesteś ?
- Laura nie pamiętasz ?
- Pamiętam, to ty przespałaś się z moim przyjacielem
- Byłam pijana, na prawdę przepraszam - chciałam ścisnąć jego dłoń lecz szybko wyrwał ją z mojego uścisku
- Pewnie, uważaj bo ci jeszcze uwierzę - dodał a moje policzki zrobiły się wilgotne
- Kocham Cię Marco - szepnęłam
- Ja Ciebie już nie - dodał stanowczo
- Ale jak... to ? - jęknęłam
- Normalnie - powiedział bez skrupułów, tka jak by nigdy mu na mnie nie zależało
- Jesteś dla mnie wszystkim, proszę nie mów tak - odparłam zapłakana
- Ty też byłam dla mnie wszystkim, ale teraz po tym co zrobiliście, nic już się dla mnie nie liczy
- Marco - podniosłam lekko głos
- Powinnaś już iść - dodał pewnie
- Pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie najważniejszy - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi...
~*~

Zaczęłam krzyczeć, na cały głos aż do mojego pokoju wpadła wystraszona mama.
- Boże kochanie co się stało ? - podbiegła do mnie i mocno do siebie przytuliła
- To był tylko sen - powiedziałam cicho
- Już dobrze - ucałowała mnie delikatnie w głowę
- Tęskniłam - powiedziałam zdyszana
- Ja też - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco
- Która jest godzina ? - zapytałam
-  Po 11, chodźmy coś zjeść - dodała z uśmiechem
- Zaraz zejdę - odparłam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, wystraszona i wpatrywałam się w swoje odbicie. Czułam, że coś jest nie tak, coś musiało się wydarzyć, ale jeszcze nie wiedziałam co. Przemyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół, żeby razem z rodziną zjeść śniadanie przy stole.
- Co robiłaś gdy nas nie było ? - zapytał Klopp
- Nic ciekawego. Najczęściej byłam z chłopakami - odparłam
- Mam nadzieję że dobrze się bawiłaś - uśmiechnęła się mama
- Pewnie, a wam jak minął czas ? - zapytałam
- Bardzo dobrze - odpowiedziała moja rodzicielka
- Za kilka dni, będzie spóźniony bal na zakończenie Bundesligi. Mam nadzieję że pójdziesz razem z nami - spojrzał na mnie Jurgen
- To nie jest chyba najlepszy pomysł - odparłam bez przekonania
- A to czemu ? Proszę, to ważne wydarzenie - uśmiechnął się do mnie przekonująco
- Zastanowię się, ale dlaczego spóźnione ? - zapytałam ciekawa
- Prosiłem o przełożenie bo Marco w nocy wylądował w szpitalu - odpowiedział wtedy gdy ja piłam sok, po czym się zakrztusiłam
- Jak to w szpitalu ?! - mało co nie krzyknęłam
- Nie wiem, nie byłem jeszcze u niego. Zaraz po śniadaniu mam zamiar tam jechać - odparł, pokiwałam głową że rozumiem i natychmiast pobiegłam na górę. Ubrałam luźną bluzkę na krótki rękaw, do tego shorty i zbiegłam niczym strzała na dół. Tam założyłam trampki i wybiegłam z domu krzycząc krótkie : Wychodzę. Wsiadłam w samochód i pojechałam prosto pod szpital. Byłam przerażona, cała roztrzęsiona i nie wiedziałam co mam teraz myśleć. Czy on żyje ? Co mu się stało ? Miałam pełno myśli w głowie, ale żadna nie miała najmniejszego sensu. Nie zważając na fotoradary czy ograniczniki prędkości, jechałam jak najszybciej mogłam. Po chwili byłam już pod wielkim budynkiem, w którym leżał Marco. Podbiegłam do recepcji i zapytałam
- Przepraszam, na którym oddziale leży Marco Reus ?
- A kim Pani dla Pana Reusa jest ?
- Ja.. jestem jego dziewczyną - palnęłam
- Na pewno ? - zapytała starsza pani
- Tak, na pewno - potwierdziłam
- Na piętrze 10, a sala numer 11 - dodała
- Dziękuję Pani bardzo - uśmiechnęłam się i pobiegłam do winy, a po chwili byłam już na miejscu. Podeszłam do sali numer 11 i przez szybę od drzwi zauważyłam, że na łóżku leży Marco, a obok jest prawie cała Borussia. Opadłam na plastikowe krzesło, wzdychając głośno. Po jakich 15 minutach wyszło kilku chłopaków
- Laura - uśmiechnął się Łukasz
- Hej - odparłam zrezygnowana
- Co jest ? - zapytał Kuba
- Szkoda gadać, a co z Marco ? - spojrzałam na nich
- Niech sam ci powie - uśmiechnął się Mario
- Mogę tam wejść ?
- Jasne - pocałował mnie delikatnie w czoło po czym wszyscy opuścili korytarz. Rozejrzałam się dookoła i bardzo wystraszona weszłam do sali numer 11. Marco leżał na łóżku widocznie blady i zmęczony, podeszłam niepewnie do łóżka i usiadłam obok na krześle.
- Laura ? - zapytał zdziwiony
- Chyba od wczoraj aż tak bardzo się nie zmieniłam - spojrzałam na niego ze łzami w oczach
- Dlaczego płaczesz ?
- Bo się o Ciebie boję głupku - walnęłam go w ramie z lekki uśmiechem na twarzy
- Przepraszam - blondyn chwycił mnie delikatnie za dłoń
- Marco, to ja przepraszam - dodałam ściskając jego rękę
- Zależy mi na Tobie
- Mi na Tobie też, ale nie teraz nie będzie tak łatwo odbudować nasze relacje - powiedziałam zrezygnowana
- Wiem, ale jestem pewien że damy radę - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Co ci się tak właściwie stało ? - zapytałam
- Gdy wczoraj poszedłem od Ciebie, wiesz byłem bardzo zdenerwowany i ... - zaciął się lekko
- Potrącił Cię samochód ? - zapytałam nagle
- Skąd wiesz ? - zdziwił się blondyn
- To może głupio zabrzmieć - spojrzałam w podłogę
- No mów - zaśmiał się
- Śniło mi się to - wypaliłam
- Oo, śnisz o mnie - zachichotał głośno
- Idź ty głupku. Dla mnie nie był to taki przyjemny sen - wychyliłam język
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony
- Bo powiedziałeś, że Ci już nie zależy i że mam Sobie wyjść. Ale nie gadajmy już o tym - zaśmiałam się cicho
- Mówisz i masz - dodał na co oboje znów zaczęliśmy się śmiać
- Kiedy stąd wychodzisz ? - spojrzałam na niego
- Jutro lub pojutrze - uśmiechnął się lekko
- To dobrze - odparłam
- No pewnie, bo w końcu musimy się wybawić na balu no nie ? - puścił mi oczko
- Jakoś mi nie bardzo chce się tam iść - jęknęłam
- Dlaczego ? Nie gadaj głupot fajnie będzie
- Jasne - westchnęłam a drzwi od szpitalnej sali się otworzyły. Stał między nimi nie kto inny jak sam Trener.
- Wiedziałem, że Cię tu zastanę - zaśmiał się tato
- Oj tam oj tam - odparłam tym samym - Odwiedzę Cię później, trzymaj się - powiedziałam do Marco po czym złożyłam na jego policzku delikatny lecz bardzo subtelny pocałunek i wyszłam z sali. Udałam się prosto do domu, żeby w końcu coś zjeść. Spojrzałam na zegarek i doznałam szoku, było już po 14 co oznaczało, że siedziałam u Marco ponad dwie godziny. Jadąc do domu, byłam już o wiele spokojniejsza. Blondynowi nic nie grozi, a ja mogę spać spokojnie. Cały czas myślałam o nim. O jego czarującym spojrzeniu, o pięknym i szczerym uśmiechu, o jego czułym dotyku. - Boże, ja jestem zakochana po uszy - zaśmiałam się sama do siebie i zaparkowałam samochód pod domem. Wysiadłam spokojnie i potruchtałam do domu. Było wszędzie czuć, zapachy obiadku, który przygotowywała moja mamusia. Co jak co, ale mamusinego obiadku nic nie pobije, a zwłaszcza te fast-foody których mam już szczerze dosyć.
- Jestem - krzyknęłam zdejmując buty
- Dobrze - odparła mama
- Co robisz ? - zapytałam wchodząc do kuchni
- Zapiekankę makaronową - powiedziała podejrzliwie się do mnie uśmiechając
- Co jest ? - spojrzałam na nią zdziwiona
- Czy ty coś z tym Marco ? - zapytała prosto z mostu, a mi szczęka opadła
- Mamo, jesteśmy tylko przyjaciółmi - westchnęłam głośno, nalewając sobie do szklanki wody
- A z mojej perspektywy wygląda to nieco inaczej - dodała
- Nie przesadzasz ? - oburzyłam się
- Po prostu się martwię
- To szybko zaczęłaś się martwić - powiedziałam wściekła i wyszłam z domu zakładając torebkę na ramię. Słońce pięknie świeciło, a mój brzuszek dawał o sobie znać. Poszłam do pierwszej lepszej knajpki i zamówiłam sobie frytki do tego colę. Zjadłam w pośpiechu i poszłam prosto do szpitala. Może to dziwne, ale już tęskniłam za Marco. Zaszłam pod jego pokój i nie usłyszałam żadnego głosu, więc cicho weszłam do pokoju. Piłkarz spał na szpitalnym łóżku z wielkim uśmiechem na twarzy. Usiadłam obok niego i chwyciłam za jego rękę, na co jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Siedziałam przy nim do samego wieczora, a on wiecznie spał. Wyjęła karteczkę z torebki i długopis.

Ja Cię odwiedzam a ty cały czas śpisz.
Nie wiem czy mogę Ci to wybaczyć :) 
Nie miałam serca Cię obudzić. 
Przyjdę do Ciebie jutro. 
Dobranoc. ;*** 

Odłożyłam na szafkę obok łóżka, pocałowałam delikatnie jego policzek i wyszłam. Skierowałam się prosto do domu, gdy weszłam do salonu na kanapie siedział tylko Jurgen, a mamy o dziwo nie było.
- A gdzie mama ? - zapytałam z lekkim uśmiechem 
- Źle się poczuła i poszła się położyć - odparł tym samym
- Dobranoc - dodałam i powędrowałam na górę. Miałam wyrzuty sumienia, że tak a nie inaczej potraktowałam mamę. Musiałam ją przeprosić, więc poszłam do jej sypialni, leżała na łóżku i czytała książkę
- Mogę ? - zapytałam cicho
- Jasne - odpowiedziała
- Mamo, przepraszam za to co powiedziałam, ja tak nie myślę.
- Wiem - uśmiechnęła się i mocno mnie do siebie przytulił
- Kocham Cię - wyszeptałam
- Ja Ciebie też - dodała - W końcu co z tym Marco ? - zaśmiała się 
- Na razie nic - pokazałam jej język i obie zaczęłyśmy się śmiać - dobranoc - dodałam i wyszłam. Poszłam do siebie, wzięłam szybko prysznic, a następnie przebrałam się w piżamę. Gdy tylko położyłam się na łóżku, od razu zasnęłam...



~*~

Odzyskałam laptopa i od teraz rozdziały powinny być częściej. :)
No o ile mi wena dopisze, bo to różnie bywa. ;/

Trochę to takie zagmatwane, ale tyle z was mnie prosiło,
żeby w końcu było dobrze. Więc nie miałam serca,
dalej kłócić tej dwójki.
Małymi kroczkami zbliżamy się do tego żeby byli w końcu razem.
Ale nie powiem wam jeszcze kiedy. :)


Pozdrawiam. <3