niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział XVII

~*~
Gdy rano się obudziłam, o dziwo było w swojej sypialni. Otarłam zaspane oczy i podeszłam do okna, odsłoniłam rolety i wyjrzałam za okno. Na dworze świeciło piękne słońce, czyli to co lubię najbardziej. Na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Podreptałam na dół, żeby poszukać Mario, ale oczywiście jego już nigdzie nie było. Musiałam dziś skorzystać z tej cudownej pogody i postanowiłam że się poopalam. Poszłam z powrotem na górę i wygrzebałam swoje bikini. Najpierw wzięłam krótki prysznic, a następnie ubrałam się w strój kąpielowy i wyszłam na taras. Rozłożyłam sobie duży leżak i zaraz się na nim wygodnie ułożyłam. Do uszu włożyłam małe słuchawki, z których wydobywała się muzyka. Słońce tak dawało o sobie znać, że zmorzył mnie sen i odpłynęłam na leżaku. Długo nie dane było mi spać, bo poczułam na sobie coś strasznie zimnego. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą całą ekipę : Marco, Mario, Łukasz, Kuba, Erik, Auba i Milos.
- Reus zabije Cię ! - wrzasnęłam ile miałam sił
- Skąd wiesz że to ja ? - zapytał z lekkim uśmiechem
- Bo ty nadal trzymasz to wiadro - wskazałam palcem i podeszłam do niego, na co on zaczął się cofać do tyłu. Na jego nieszczęście stał tuż przed basenem.
- Przepraszam - powiedział niepewnie
- Ależ proszę - odparłam zła i z całą siłą wepchnęłam go do basenu - Który kolejny ? - uniosłam jedną brew ku górze
- Mario chce - krzyknął Łukasz
- Marianek - krzyknęłam i pobiegłam za nim. Ganialiśmy się po ogrodzie, aż w końcu " zapędziłam do w kozi róg " - Nie wepchnę Cię, jeżeli pomożesz mi z nimi - szepnęłam, na co on puścił mi oczko. - Erika - dodałam i odliczyłam do trzech, po czym wepchnęliśmy Durma do basenu. Tak wygłupialiśmy się do momentu, gdy nie weszli wszyscy do basenu. Stanęłam przy krawędzi basenu i śmiałam się z wszystkich chłopaków, który chlapią się w basenie.
- Chodź - wrzasnął Auba
- Ej, a gdzie Łukasz ? - zrobiłam zdziwioną minę i odwróciłam się za siebie
- Suprise - krzyknął Piszczek i wepchnął mnie do basenu. Mam tak cholerne szczęście, że poleciałam na Marco i uderzyłam głową w jego ramie.
- Nic ci nie jest ? - wystraszył się blondyn
- W porządku - uśmiechnęłam się do niego
- Krew z nosa Ci leci - odparł i w mgnieniu oka chwycił mnie na ręce, a następnie ostrożnie wyniósł z basenu.
- Nic mi nie jest, to tylko krew - odparłam z uśmiechem
- Jasne jasne - dodał i posadził mnie na leżaku a sam pobiegł bo chusteczki, którymi po chwili tamowałam krwotok
- To od zmęczenia, nie wyspałam się i mam teraz nauczkę. A po za tym mam słabe naczynka. - uspokajałam Reusa
- Na pewno ? Może jedźmy do szpitala - prosił mnie tymi swoimi oczkami
- Nie trzeba - dodałam - Widzisz i już - powiedziałam gdy krew przestała lecieć
- Co powiecie, na mały seans filmowy - zaproponował Łukasz
- Ty się już lepiej nie odzywaj - powiedziałam " zła "
- Prysznic wzięłaś - dodał i zaczęliśmy się śmiać
- Właściwie to ja chętnie - powiedział Kuba
- My też - dodali Mario i Marco
- No to u kogo ? - zapytał Auba
- I o której ? - dopomniał Erik
- Może być u mnie - powiedział blondyn
- O 18 - dodał Goetze
- Czy wy musicie być zawsze tacy zgrani ? - spojrzałam na nich ze zdziwieniem
- Tak - powiedzieli równo i zaczęli się śmiać
- Dobra idźcie mi już stąd i do zobaczenia o 18 - uśmiechnęłam się do nich
- Trzymaj się - krzyknęli wszyscy i wyszli z mojego domu. Chociaż chwila spokoju, ucieszyłam się na samą myśl że spędzimy trochę czasu z Marco, ale i też z innymi. Chciałabym być z nim sam na sam i powiedzieć wszystko co mi leży na sercu. Ale jak ? Jak mam to zrobić ? Nie mam pojęcia co mam zrobić, ale wiem jedno. Prędzej czy później cała prawda wyjdzie na jaw, a Reus się wścieknie jak nie dowie się ode mnie. Baa! Na pewno się wścieknie, nawet gdy to ja mu wszystko opowiem. A co by było gdyby on się dowiedział od " osób trzecich " - szczerze mówiąc nawet boję się o tym myśleć. Co chwilę dopadają mnie cholerne wyrzuty sumienia, a ja nic na to nie mogę poradzić. Jedyne rozwiązanie to wyjawić prawdę. Byłam już na tyle zdeterminowana, że pobiegłam na górę zarzuciłam jakieś ubrania i wybiegłam z domu. Kierowałam się do domu Blondyna. Między czasie zerknęłam na zegarek w telefonie, który wskazywał już godzinę 15.30. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał. Nim się obejrzałam byłam już przed ciemno-brązowymi drzwiami. Bałam się, cholernie się bałam, ale musiałam. Podeszłam przestraszona do drzwi i chciałam nacisnąć na dzwonek, ale nie dałam rady. Stałam przed tymi drzwiami jakieś 10 minut, aż w końcu nacisnęłam przycisk, a dookoła mnie rozległ się dźwięk dzwonka. Odwróciłam i chciałam odejść, ale usłyszałam za sobą głos Marco.
- Laura, coś się stało ? - zapytał lekko przestraszony
- Nie, tak, nie wiem, chyba - plątałam się w tym co mówiłam
- Uspokój się - zaśmiał się widząc, jaka jestem zdenerwowana
- Marco... - usłyszałam głos... jakiejś kobiety - kto to ?
- Mela, to przyjaciółka - odkrzyknął wesoły
- Nie będę przeszkadzać - uśmiechnęłam się delikatnie
- Nie przeszkadzasz, siostra mam od rana, ale za godzinę już jedzie - dodał
- Pogadamy innym razem
- Możemy teraz
- To nic poważnego, może zaczekać. A odwiedziny siostry to raczej sprawa priorytetowa - przekonywałam blondyna, przynajmniej się starałam robić to realistycznie. Bo prawdę mówiąc nie jestem jeszcze gotowa na " tą " rozmowę.
- Niech Ci będzie - posłał w moją stronę swój cudowny uśmiech
- Do zobaczenia później - dodałam i odeszłam
- Paa - usłyszałam za sobą i powędrowałam z powrotem do domu. Między czasie wyjęłam telefon i wybrałam numer do Mario
- Helo - usłyszałam jego ciepły głos
- Hej - powiedziałam bez entuzjazmu
- Oho, coś się stało - jęczał, na co ja się zaśmiałam
- Chyba musimy w końcu pogadać o tym co się stało na namiotach
- Przydałoby się
- Możesz przyjść do mnie ?
- Jasne , zaraz będę - powiedział po czym się rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni i weszłam do domu. Podreptałam do kuchni i zrobiłam sobie mocną kawę, którą po chwili niosłam w stroną salonu. Nie zdążyłam nawet wygodnie usiąść, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam że to Mario, więc tylko krzyknęłam, żeby wszedł i usiadłam na kanapie. - Siemka - wpadł uśmiechnięty Goetze
- A Tobie co się stało ? - zrobiłam zdziwioną minę i zaczęłam się śmiać
- Nic, dzisiaj znów będziemy pić u Reusa - krzyknął i usiadł obok mnie
- Ja dzisiaj nie pije - powiedziałam stanowczo
- A to dlaczego ? - przewrócił teatralnie oczami i napił się mojej kawy
- Po pierwsze kazałam Ci ? A po drugie, bo znowu zrobię coś głupiego. Zresztą sam już się przekonałeś, co mogę zrobić gdy wypije - westchnęłam
- Laura, stało się i się nie odstanie. Nic na to nie poradzimy, chwila słabości, byliśmy pijani. Ale ja nie żałuje, mi się podobało
- Goetze, ale ty głupi jesteś - zaśmiałam się głośno i walnęłam go poduszką w głowę
- No co, jestem szczery - wzruszył ramionami
- Chyba aż za bardzo - dodałam pod nosem
- Słyszałem - odparł i walnął mnie miękką poduszką
- Ty znasz lepiej Marco, jak on na to zareaguje ? - wypaliłam bez namysłu
- Wiedząc, że oboje coś do siebie czujecie, to nie mam pojęcia - jęknął
- To mnie pocieszyłeś - westchnęłam - Ale powiem mu dzisiaj. Bez względu na konsekwencje, które i tak poniosę. I Mario przepraszam, jeżeli przez to po miedzy wami coś się zmieni. - dodałam ze spuszczoną głową.
- Przestań gadać głupoty ! - krzyknął, pierwszy raz słyszałam jak mój przyjaciel krzyczy - Ja też to zrobiłem. I zobaczysz że wszystko będzie dobrze - przytulił mnie lekko
- Idziemy do Reusa ? - zapytałam
- Ale będziesz pić ? - podniósł jedną brew do góry
- Zobaczymy - puściłam mu oczko i podniosłam się z kanapy, a zaraz za mną mój przyjaciel. Ubraliśmy buty i we dwoje ruszyliśmy w kierunku domu blondyna. Po niespełna 15 minutach byliśmy na miejscu. Mario bez pukanie wszedł do środka, a ja zaraz za nim.
- Grubasie siedź cicho - odparł zbiegając ze schodów. Na sam jego widok, na moje usta wtargnął szczery uśmiech. Dziś wyglądał inaczej, wyjątkowo... miał na sobie ciemne jeansy, do tego niebieską koszulkę i skarpetki - jedną czarną, a drugą białą.
- Marco, jak szybko się ubierałeś ? - zapytałam powstrzymując śmiech
- Dość szybko, a dlaczego pytasz ? - odparł z uśmiechem, a zarazem zdziwieniem
- Bo bardzo podobają mi się twoje skarpetki - dodałam i usiadłam na oparciu od kanapy, łapiąc się za brzuch
- Cholera - krzyknął i pobiegł na górę, a my z Mario pokładaliśmy się ze śmiechu
- Nie śmiej się już - walnęłam przyjaciela w ramie i usiadłam wygodnie na kanapie. Nim się obejrzałam wszyscy siedzieli obok i pili piwo, lub zajadali przekąski. Chciałam się dziś dobrze bawić, a dopiero na koniec wyznać całą prawdę. Obok mnie siedział Marco i Łukasz. W dłoni trzymałam chłodną butelkę z piwem i siedziałam cicho.
- Ja chce horror - wrzeszczał lekko podchmielony Piszczek
- A ja chce bajkę - odparł Auba, na co zaczęłam się cicho śmiać
- Na poważnie może być horror - dodał Erik
- No a wam pasuje ? - spojrzeli na mnie i Marco
- Mi tak - odparł blondyn, ja tylko westchnęłam głośno i dodałam
- No włączajcie to cholerstwo, im szybciej się zacznie tym szybciej się skończy - oparłam się wygodnie i kanapę i podkuliłam nogi. Każda para miała swój koc, ja akurat miałam z Reusem. Okryłam się pod samą szyję i przysunęłam trochę bliżej blondyna. Nasz seans się zaczął, a ja już miałam dosyć. Od samego początku było zabijanie itp, czego ja z całego serca nie znoszę. Oparłam głowę o ramię Marco i co chwilę piszczałam. Po pewnym czasie, on objął mnie ręką, a ja schowałam się w jego ciepłych ramionach. Chłopacy włączyli kolejny film, a we mnie nagle coś pękło, gdy zobaczyłam jak kobieta współżyje z mężczyzną. Odkryłam się kocem i wybiegłam przed dom, nie zwracając uwagi na to co oni sobie o mnie pomyślą. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza, dlatego usiadłam na schodach, a po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Schowałam swoją głowę w kolanach i cichutko płakałam.
- Laura - usłyszałam cichy głos Marco - Co się stało ? - dodał i mocno mnie do siebie przytulił
- Nie umiem Ci spojrzeć w oczy i powiedzieć że nic się nie stało. Chciałabym cofnąć czas, ale nie mogę. - odparłam płacząc
- Powiedz o co chodzi to rozwiążemy ten problem razem - próbował mnie pocieszać, ale nic z tego.
- Obiecaj, że po tym co Ci zaraz powiem, będziesz dalej przyjaźnił się z Mario - stanęłam przed nim i spoglądałam niepewnie w oczy
- Ja zawsze będę się z nim przyjaźnił
- Obiecaj ! - podniosłam lekko głos
- Obiecuje - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, spojrzałam jeszcze raz na niego, gdy jest uśmiechnięty.
- Na tych namiotach, ja się przespałam z Mario - wydusiłam i spuściłam głowę w dół
- Coo ? - zapytał Marco. Jego głos był wystraszony, zły, smutny, zawiedziony i nie mam pojęcia co jeszcze...
- Przepraszam - dodałam cicho i pobiegłam, pobiegłam przed siebie...



~*~



Przepraszam Was bardzo za tą dłuższą przerwę. 
Ale jak już mówiłam moja wena uciekła... ;/ 
A ten rozdział jest nieco dłuższy, żeby wam wynagrodzić moją nieobecność. 
Boję się co będzie w roku szkolnym, bo teraz idę od technikum i nie wiem jak to będzie z moim czasem. 
Ale obiecuje Wam, że postaram się być tu najczęściej jak się da. 
Na koniec tego rozdziału dostałam jakiegoś " kopa " i o wiele łatwiej pisało mi się tą część. :) 
Mam nadzieje, ze przypadnie wam do gustu. Buziaki. ;****





Borussia wygrała 3-2 z Augsburgiem :)
A co najlepsze Marco wbił jednego gola.
Jestem z nich bardzo dumna... <3

Pozdrawiam i miłego zakończenie wakacji Wam życzę. :*

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział XVI

~*~

- Laura - usłyszałam cichy głos
- Hmm ? - zamruczałam i przewróciłam się na bok. To był mój błąd bo spałam na wąskiej ławce. Efekt był taki że leżałam na ziemi. Dookoła słyszałam śmiech chłopaków - Śmieszne - powiedziałam zła i powolnie podniosłam się z ziemi i usiadłam na ławce
- Nic ci nie jest ? - zapytał Marco, powstrzymując śmiech
- No śmiej się dalej, bo zaraz się posikasz - powiedziałam i poszłam poszukać czegoś do picia. To prawda, że kac morderca nie ma serca. Przeszukiwałam kolejny namiot, ale nigdy picia nie było. Dopiero w namiocie Marco znalazłam wodę gazowaną. Usiadłam na środku i zastanawiałam się co ja mam teraz zrobić. Nie potrafię spojrzeć w oczy Reusowi chodź tak bardzo mi na nim zależy. Na Mario też mi zależy tylko inaczej. Jest dla mnie jak brat, przyjaciel, bratnia dusza ale nie jak chłopak, którego mogłabym pokochać z całego serca. Popijając wodę zastanawiałam się po co mi to było ?! Czy ja zawsze muszę coś zepsuć ? Najpierw całuję się z Marco, a chwilę później spędzam noc z jego, a także moim przyjacielem. Odłożyłam napój i wzięłam się za sprzątanie. Najpierw poskładałam koce, śpiwór i wszystko co było możliwe, a na końcu chwyciłam za bluzę blondyna, którą musiałam wczoraj zdjąć, chodź tego nie pamiętam. Ją również poskładałam i ułożyłam na kocach. Obejrzałam się czy wszystko jest już posprzątane, lecz w rogu namiotu leżał portfel Reusa. Podniosłam go i chciałam włożyć do bluzy, lecz z jego środka wypadło zdjęcie. Chwyciłam za nie i chciałam włożyć je na swoje miejsce, lecz moja ciekawość wzięła górę i zerknęłam na tą osobę. To byłam ja, Marco nosił moje zdjęcie w portfelu. Z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy, a na sercu zrobiło mi się cieplej. Gdyby dowiedział się co zrobiłam, chyba by mnie znienawidził. Odłożyłam fotografię na miejsce, a następnie włożyłam portfel do bluzy i wyszłam z namiotu. Chłopacy tak jak i ja wzięli się za sprzątanie. Oparłam się o drzewo, popijając wodę obserwowałam ich ruchy.
- Nie martw się, Marco się nie dowie - powiedział cicho Goetze
- Porozmawiamy o tym jak wrócimy do Dortmundu zgoda ? - spojrzałam w jego oczy z leciutkim uśmiechem
- Zgoda - odparł a ja się w niego delikatnie wtuliłam
- Dziękuje Mario - dodałam i poszłam pomóc Marco z namiotem. Nie odzywaliśmy się do siebie i w ciszy składaliśmy namiot. Postanowiłam że w drodze powrotnej porozmawiam z blondynem, przecież nie możemy zachowywać się jak dzieci. Podeszłam do brzegu jeziora, gdy Reus pakował nasze ładunki do bagażnika. Spojrzałam na jeziora i zastanawiałam się co mam zrobi. Gdy Marco się dowie co zrobiłam znienawidzi mnie, a dobrze wie że cholernie mi na nim zależy. Jeżeli nie powiem będzie chyba jeszcze gorzej, bo co by było gdyby dowiedział się od kogoś innego. Tylko czy powinnam się przejmować tylko sobą ? Boję się że Marco jeszcze bardziej ode mnie znienawidzi Mario. A tego już bym sobie nie mogła wybaczyć. Przecież jest dla mnie jak starszy brat, ale nie chłopak. Nie umiem na niego w ten sposób patrzeć. A kim jest dla mnie blondyn z cudownymi, zielonymi oczami ? Jest chłopakiem moich marzeń, moim autorytetem, przyjacielem. Ale czuję do niego wiele więcej niż mogłabym się spodziewać. Jedna noc może zepsuć wszystkie moje plany co do Marco. Ale nie poddam się, będę o niego walczyć chodź by nie wiem co miało się stać.
- Jedziesz ? - usłyszałam jego głos
- Jasne - powiedziałam cicho i jeszcze raz zerknęłam na jezioro. Powolnym i niechcianym krokiem powędrowałam do samochodu. Usiadłam z przodu i zapięłam pasy, a obok mnie siedział już Reus.
- Przepraszam że się śmiałem - powiedział kierowca
- Nic się nie stało. Sama bym się pewnie z tego śmiała. A ja źle zareagowałam więc też przepraszam - odparłam z lekkim uśmiechem
- No czyli rozejm ? - podał mi dłoń, a nasze spojrzenia się spotkały. Nie chciałam tego, ale stało się wpatrywałam się w jego cudowne tęczówki i nie potrafiłam nic z siebie wydusić.
- Rozejm - uścisnęłam delikatnie jego rękę i szybko odwróciłam wzrok na szybę.
- A tak przy okazji, to czemu spałaś na ławce ?
- A czemu ty w nocy chrapiesz że nie można spać ? - odparłam i oboje wybuchliśmy śmiechem
- No tak, zapomniałem
- Na ławce nie było tak źle, tylko ciężko jest z podbudką - dodałam. Całą drogę żartowaliśmy, śmialiśmy się jak gdyby nigdy nic. Ciałem byłam w samochodzie a duchem zupełnie nieobecna. Po ponad godzinie dojechaliśmy pod mój dom. Westchnęłam głośno i spojrzałam na blondyna - dziękuję za ten dzień, było świetnie - było świetnie bez jednego szczegółu ( pomyślałam )
- Ja też dziękuje - odparł a ja go pocałowałam delikatnie w policzek i wyszłam z pojazdu. Blondyn poczekał aż nie wejdę do domu i dopiero odjechał. Byłam bardzo nie wyspana, ale postanowiłam że przygotuję sobie coś do jedzenia. Rzuciłam torbę na komodę i powędrowałam do kuchni. Wyjęłam potrzebne produkty i przygotowałam sobie kanapki z sałatą i szynką. Szybko zjadłam popiłam wodą i pobiegłam do siebie do pokoju. Po ciepłym prysznicu ubrałam spodenki i luźną koszulkę i usiadłam na łóżku. Na samym środku leżała kartka papieru, a na niej list.


Kochana Lauro, 
Przepraszam jeśli Cię zawiodłem, ale nie potrafię inaczej. 
Pewnie teraz siedzisz i zastanawiasz o co mi chodzi. 
A chodzi o to, że tak po prostu Cię Kocham. 
Wiem, że nie powinienem bo jesteśmy przyjaciółmi,
ale moje serce należy do Ciebie i tylko do Ciebie. 
Kocham Cię chyba od zawsze, ale dopiero teraz, 
gdy zobaczyłem co czujesz do Marco uświadomiłem to sobie. 
Nie umiem patrzeć, jak jesteś w nim zakochana. 
I dla tego wyjadę do Polski. Tak będzie lepiej dla nas obojgu. 
Nie miej mi za złe że mówię to przez list, 
ale twarzą w twarz nie potrafiłbym Ci tego wyznać. 
Musimy oboje odpocząć, ale obawiam się to co było już nie wróci. 
Nie potrafię patrzeć na Ciebie jak na przyjaciółkę. 
Chodź tak bardzo chciałbym być dla Ciebie przyjacielem,
to teraz na pewno nim bym nie był. Proszę nie dzwoń do mnie. 
Kocham Cię i zawsze będę przy Tobie. 
Jeżeli nie ciałem, to zawsze duchem i myślami. 

Twój Bartek ! 

Czytałam ten list a z moich oczu płynęły łzy, słone łzy. Przecież teraz straciłam przyjaciela, był przy mnie od dziecka. A teraz ? A teraz co mam ? Nic... spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej i wybiegłam jak strzała z domu, po drodze chwytając za portfel i kluczyki od samochodu. Wsiadłam do czarnego BMW i w mgnieniu oka byłam na lotnisku. Pobiegłam do bramki
- Czy samolot do Gdańska już odleciał ? - zapytałam zdyszana
- Przykro mi, ale poleciał jakieś 10 minut temu - odparł starszy pan
- Cholera - zaklęłam po polsku - Dziękuje - dodałam i rozczarowana poszłam do samochodu. Łzy spływały mi po policzkach a ja powolnie je ocierałam. Po 15 minutach drogi dotarłam bezpiecznie pod dom, samochód odstawiłam do garażu, a sama weszłam do domu. Buty i torebkę rzuciłam w kąt i cała zapłakana pobiegłam do siebie do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dałam upust swoim wszelkim emocją. Od momentu gdy się zaczął, ten dzień jest jednym z najgorszych. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Bartka i wsłuchiwałam się w krótkie sygnały - Proszę odbierz - szeptałam do telefonu, po chwili przerwałam połączenie i położyłam telefon na szafce. Zaraz usłyszałam dźwięk dzwonka, nie miałam ochoty nikomu otwierać, więc je zignorowałam. Ale ktoś nie dawał za wygraną i natarczywie dobijał się do drzwi. Otarłam łzy, powolnie zeszłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi. A w nich pojawił się nie kto inny jak uśmiechnięty Mario.
- Co się stało ? - na mój widok z jego twarzy zniknął uśmiech
- Wszystko w porządku - odparłam ze sztucznym uśmiechem
- Widać - przewrócił oczami - Mam lody - wskazała na siatki z zakupami które trzymał w ręce
- Truskawkowe ? - zaśmiałam się
- Oczywiście - odparł
- No to właź - dodał i znów zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy naszą ulubioną komedię " American Pie " i zajadaliśmy się pysznymi lodami.
- Więc co się stało ? - spojrzał na mnie przyjaciel
- Mój przyjaciel z Polski zostawił mi list, że mnie kocha i nie może patrzeć na to jak ciągnie mnie do Marco - powiedziałam na jednym wydechu
- Przemyśli wszystko i wróci, zobaczysz - przytulił mnie do siebie Goetze
- Dzięki - uśmiechnęłam się lekko - A co do rozmowy, którą musimy przeprowadzić to może kiedyś indziej. Bo dzisiaj nie jestem w stanie - dodałam
- Nie martw się mamy czas - powiedział. Nie chciało mi się oglądać tego filmu, nie miałam na nic ochoty. Oparłam głowę o ramie Mario i po chwili odpłynęłam do Krainy Morfeusza...

~*~


________________________________________________________

Proszę nowy rozdział :)
Rozdział, albo to coś...
Chyba mi wena ucieka.
A kolejny będzie dopiero pod koniec następnego tygodnia. :/
Cały weekend mam zabiegany, a to wtedy najwięcej pisze.
Ps. Wiele z was pod którymś z rozdziałów pytało czy przyjaciel Laury coś namiesza... :)
Powiem wam tylko tyle, że on jest tu na pewno wróci.


Nie miałam okazji wcześniej, więc piszę to teraz.
Borussia wygrała Superpuchar Niemiec i Pierwszą Rundę Pucharu Niemiec.
Ale jestem z nich dumna. <3


środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział XV


~*~

- To masz - stwierdził Auba i podał mi cały kubek alkoholu
- Nie lej jej tak dużo, ona tego nie wypije - powiedział lekko zły Marco
- No to patrz - powiedziałam pewna i przechyliłam całą zawartość kubka
- Widzisz Marco, to jest Polka - zaśmiał się Kuba
- Dobrze gada, polać mu - krzyknęłam wesoła, w podobnym stylu spędziliśmy resztę wieczoru. Jak się okazało nie tylko ja byłam tak pijana że nie mogłam ustać na własnych nogach.
- Idziemy spać. - podszedł do mnie Marco
- A gdy ty chcesz spać na ziemi ? - przeraziłam się
- Nie, w namiocie - odparł i pociągnął mnie za rękę.
- Nie mam siły - westchnęłam
- Za to ja mam z tobą trzy światy - powiedział i wziął mnie na ręce
- Aż taka straszna jestem ? - zapytałam patrząc w jego zielone tęczówki
- Straszna to może nie
- Więc jaka jestem ?
- Pogadamy jutro dobrze ? - zaproponował, gdy doszliśmy do namiotu
- Nie - powiedziałam stanowczo i powoli wdrapałam się do naszego lokum
- Idę - powiedział cicho
- Gdzie ? - powiedziałam i wyskoczyłam przed blondynem
- Spać do chłopaków - odparł niepewnie
- A ja mam sama spać tutaj ? - przeraziłam się - Nie żartuj sobie, śpisz tu ze mną - wskazałam palcem na namiot
- Dobrze, już się tak nie denerwuj. Myślałem że nie chcesz ze mną spać - uśmiechnął się uroczo
- Ty już lepiej nie myśl - westchnęłam głośno i weszłam z powrotem. Wślizgnęłam się w cieplutki śpiwór i do tego przykryłam kocem, zaraz obok znalazł się Marco.
- Ej, to mój śpiwór - zaśmiał się widząc jak w nim leże
- A ja w czym będę spała, spadaj - pokazałam mu język i zasłoniłam twarz miękkim kocem
- Nie ma tak dobrze - odparł i wślizgnął się do mojego śpiwora
- A ty co tu ? - spojrzałam w jego oczy i to był mój błąd. Nie mogłam się od nich oderwać. Były takie szczere, prawdziwe, miały w sobie taki błysk.
- A ja też muszę gdzieś spać - odparł i odsunął kosmyk włosów z mojej twarzy. Do moich nozdrzy dotarł piękny zapach jego perfum. Miałam ochotę poczuć smak jego ust na moich wargach, ale bałam się. Bałam się jego reakcji. Bałam się odrzucenia, chodź tak bardzo chciałam go pocałować...
- Ze mną, ale nie koniecznie tak bli... - zaczęłam, lecz nie dane było mi skończyć. Poczułam na swoich ustach jego, delikatne, malinowe wargi. W pierwszej chwili nie widziałam co mam zrobić, lecz gdy tylko spojrzałam w jego oczy odwzajemniłam pocałunek. Wiedziałam że jest on prawdziwy, a co najważniejsze z uczuciem. Oboje trwaliśmy w nim dłuższą chwilę, ale musiałam go przerwać.


Oderwałam się od jego miękkich ust i spojrzałam niepewnie w oczy.
- Przepraszam - wydusił z siebie jako pierwszy
- Nic się nie stało - odparłam ze sztucznym uśmiechem i odwróciłam się do niego plecami. Delikatnie przejechałam opuszkami palców po moich, jeszcze ciepłych ustach. Nadal czułam na nich cudowny smak jego warg.
- Nie jesteś zła? - blondyn przerwał ciszę, która panowałam między nami. Odwróciłam się do niego twarzą i zerknęłam na jego skwaszoną minę
- Nie. To był impuls, oboje jesteśmy pod wpływem alkoholu i stało się. Nie mam ci za złe, bo sama odwzajemniłam ten pocałunek - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- To dobrze - uśmiechnął się - Śpij dobrze - dodał, ucałował mnie w czoło i odwrócił się na bok. Patrzyłam na niego i sama nie wiem co czułam. Byłam szczęśliwa, że mam tak wspaniałą osobę obok siebie. Ale czułam się zawiedziona że nie jest on mój, tylko mój. Brzmi to bardzo egoistycznie, ale chciałabym być z nim. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny dźwięk chrapania Marco.
- Marco - powiedziałam pod nosem i wyszłam ostrożnie z namiotu. Chciałam odetchnąć i przemyśleć wszystkie sprawy. Poszłam na pomost, szłam powoli nad brzegiem jeziora a w oddali widziałam sylwetkę siedzącą na drewnianym pomoście. Od razu rozpoznałam tego człowieka, to Mario. Poszłam do niego i usiadłam obok. - Co tu robisz ?
- Siedzę i myślę - odparł
- O czym tak myślisz ? - uśmiechnęłam się do niego
- O wszystkim - powiedział obojętny
- To już tyle nie myśli - odparłam i wyciągnęłam butelkę alkoholu z pod bluzy
- A ty skąd to masz ? Myślałem że wszystko wypiliśmy - dodał bardziej wesoły
- Ja sobie schowałam jedną - zaśmiałam się i wypiłam kilka łyków z butelki
- Spryciula - puścił mi oczko i zrobił to samo co ja. Po 15 minutach gadania a przy okazji picia, opróżniliśmy całą zawartość butelki.
- Ale mi się w głowie kręci - jęczałam
- Chodź pomogę Ci, pójdziesz spać - odpowiedział i delikatnie podniósł mnie z pomostu.
- Mario, mogę mieć do Ciebie prośbę - spojrzałam w jego oczy
- Pewnie
- Czy mogę spać u Ciebie, bo Marco strasznie chrapie - odparłam a po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem
- Jasne - pocałował mnie delikatnie w policzek i zaprowadził do namiotu. Jak się okazało Goetze spał sam, co było dużym plusem. Bo jeżeliby ktoś zobaczył mnie w takim stanie to jestem pewna że by się przeraził. Powolnie wdrapałam się na kolanach do namiotu i od razu walnęłam się do śpiwora. - Mój śpiwór - wrzasnął Mario
- Nie krzycz tak bo wszystkich obudzisz - odparłam i zaczęłam się śmiać - chodź tu - przesunęłam się lekko i zrobiłam miejsce dla mojego przyjaciela, który zaraz leżał obok mnie. Na nasze nieszczęście, śpiwór był na tyle mały że musieliśmy leżeć wtuleni w siebie.
- Podoba mi się to - powiedział szczęśliwy Goetze
- Mi też, bo jesteś misiowaty - odparłam i znów zaczęłam się śmiać
- Wcale nie - odpowiedział i zaczął mnie łaskotać, a ja tarzałam się po całym namiocie. W pewnym momencie Mario leżał na mnie i patrzył głęboko w moje oczy. Bez względu na konsekwencje oboje zbliżyliśmy swoje twarze i zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Lecz na pocałunku się nie skończyło. Wyszliśmy z ciasnego śpiwora i położyliśmy się na miękkim kocu. Ręce Mario krążyło po całym moim ciele. W szybkim tempie pozbyliśmy się wszystkich ubrań i zatraciliśmy się w jednej całości. Było mi tak cholernie dobrze, że z moich ust wydobywały się ciche jęki. Wiedziałam, że jutro będę tego żałować, ale chciałam żyć chwilą. Dlatego w tamtym momencie nie myślałam o Blondynie, w którym się zakochałam tylko o jego przyjacielu, z którym spędzałam noc. Po wszystkim opadliśmy głośno dysząc.
- Mario - powiedziałam niepewnie
- Tak wiem, nikt nie może się o tym dowiedzieć - uprzedził moją wypowiedź
- Przepraszam jeśli Cię zawiodłam - wyszeptałam i wyszłam z jego namiotu. Słońce powoli już wschodziło, więc usiadłam na jednej z ławek i chciałam podziwiać widoki. Lecz byłam tak zmęczona, że zasnęłam na drewnianej ławce...

~*~
________________________________________________________

Witam .! :)
Przychodzę do was z rozdziałem 15.
Jest chyba trochę inny. A co najważniejsza,
w końcu coś się dzieje nie ? :)
I szczerze mówiąc jestem z niego nawet zadowolona.
A jak wam się podoba ? ;**
Dziś mecz .! Nie mogę się doczekać.
Mam nadzieję że nasza Borussia pokaże Bayernowi kto jest lepszy ! <3 ;) 

A co do waszych blogów to śmiało zostawiajcie linki.
Z wielką przyjemnością wpadnę na wasze blogi.
Tylko nie obiecuje, że będzie to od razu.
Bo ostatnio mam bardzo mało czasu na pisanie i czytanie waszych opowiadań.

Pozdrawiam, Marta <3 ;****

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XIV

- Jesteśmy już na miejscu - usłyszałam ciepły głos Marco
- Po co mnie budziłeś miałam taki piękny sen - zaśmiałam się pod nosem i przetarłam oczy. Prawda była taka że był to sen o Marco. Coraz częściej o nim myślałam, śniłam i po prostu coraz więcej czasu z nim spędzałam.
- Mówisz przez sen, więc słyszałem - odparł i zaczął się śmiać
- Wcale nie mówię przez sen - pokazałam mu język i wysiadłam z samochodu. - Gdzie jesteśmy ? - zapytałam zdziwiona
- Nad jeziorem - odparł wesoły
- I co będziemy tu robić ? - zadałam kolejnego pytanie
- To co nam się podoba - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą - Ładnie prawda ? - zapytał stojąc nad jeziorem.
- Tu jest przepięknie - wydusiłam z siebie podziwiając piękny zachód słońca. Gdy się zorientowałam, że nadal trzymam jego ciepłą dłoń, szybko ją puściłam i usiadłam na drewnianym pomoście. Zaraz obok mnie pojawił się blondyn z pięknym uśmiechem. Cały czas wpatrywałam się w słońce, które znika za drzewami i myślałam. Myślałam o wszystkim, o Marco, o Polsce, Bartku, Mario moich znajomych rodzinie i ojcu... - Skąd znasz to miejsce ? - zapytałam ciekawa
- Moja babcie mieszkała tu niedaleko w małym domku, teraz on należy do mnie. - odparł z lekkim uśmiechem
- Wiesz, zadziwiasz mnie - spojrzałam w jego oczy
- Dlaczego ?
- Przy wszystkich jesteś inny. A teraz taki szczery, wesoły, miły. - spojrzałam na wodę
- Przy tobie mogę być prawdziwy, mogę być po prostu sobą. Nie liczni znają mnie takiego grzecznego - powiedział smutny
- To dlaczego przy wszystkich nie jesteś sobą tak jak przy mnie ?
- Bo ty mnie rozumiesz, a inni nie. Uwielbiam chłopaków z drużyny, wręcz ich kocham jak braci. Ale czasami nie umiem być sobą. I chodź tego nie widać, to staram się bardzo to zmienić. - dodał całkiem zrezygnowany
- Dobra koniec tego. Mieliśmy spędzić miło czas we dwoje, a nie płakać tak ? - podniosłam tyłek z podestu i powiedziałam stanowczo
- Masz racje - zaśmiał się cwaniacko i wstał z drewnianego pomostu.
- Co robimy ? - zapytałam składając ręce na piersiach
- To - krzyknął i wrzucił nas do lodowatej wody
- Reus ! - krzyknęłam wściekła
- Co tam kochanie ? - zaśmiałam się
- Zabije Cię - wrzasnęłam jeszcze raz i podpłynęła do niego. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam na niego skakać, tak że Marco był pod wodą. Długo to nie trwało, bo blondyn ma o wiele więcej siły. Wziął mnie na ręce i zaczął obracać w okół własnej osi.





Nagle zatrzymał się i trzymając mnie na swoich rękach spojrzał głęboko w oczy. Bałam się tego co właśnie zaraz może się stać, ale chyba sama tego bardzo chciałam. Marco zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, a ja właściwie byłam pewna tego co chce zrobić. I ja zaczęłam zbliżać swoje usta do jego.
- Cześć - usłyszeliśmy krzyki, więc szybko zeszłam z rąk Reusa i stanęłam obok.
- Zabije was - krzyknął wściekły Marco do Mario, Kuby, Roberta, Łukasza i Auby.
- Też Cię kochamy - krzyknął szczęśliwy Mario. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Zaraz razem z blondynem, którego o mało nie pocałowałam wyszliśmy z wody i stanęliśmy obok piłkarzy Borussi.
- Co wy tu robicie ? - zdziwiłam się
- Śpimy z wami namiotach - powiedział wesoły Kubuś
- Jakich namiotach ? - powiedziałam przestraszonym głosem
- No śpimy w namiotach - powtórzył Auba
- Marco - spojrzałam na blondyna
- Ja nie wiem co oni tu robią, serio - tłumaczył się
- Bardziej przeraża mnie fakt, że wy chcecie spać w namiotach - dodałam
- A co boisz się ? - poruszył seksownie brwiami Łukasz
- Tak boję się i nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo - mówiłam zła
- Marco Cię przytuli - dodał rozbawiony Kuba
- Ale sobie grabicie - dodałam
- Już koniec tego. Jak już macie zamiar spać tu to idziecie ognisko rozpalić, a my idziemy się przebrać. - powiedział Marco i razem poszliśmy najpierw do samochodu, a później do domku letniskowego blondyna. Pierwsza poszłam ja do łazienki w kilka chwil przebrałam się w suche, niekoniecznie ciepłe ubrania, następnie udostępniłam toaletę Reusowi. Nim się obejrzałam szliśmy z Marco do naszych znajomych. Na moich, nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. - Zimno ci - powiedział cicho blondyn i okrył mnie swoją bluzą
- Nie musiałeś - odparłam równie cicho
- Nie dość że dałem Ci bluzę to ty jeszcze marudzisz ? - zaśmiał się chłopak
- Nie marudzę, tylko...
- Chodź, bo tamci nie potrafią nawet ogniska rozpalić - dodał blondyn i przyspieszył nasz marsz. Szłam sobie powolnym krokiem do moich przyjaciół zastanawiając się nad zachowaniem Marco. Czy to możliwe że on coś do mnie... ? Nie to nie możliwe. Przecież jestem nikim, mam dopiero 19 lat, skończone liceum i od niedawna normalną rodzinę. Jak można pokochać kogoś takiego jak ja ? Czy zaznasz kiedyś prawdziwej miłości ? Czy ta druga połowa odwzajemni moje uczucia ? Te i wiele innych pytań nurtowało mnie do momentu, gdy doszłam do ogniska, które o dziwo już się paliło.
- Wszystko gra ? - zapytał troskliwie Mario
- Jasne - odparłam ze sztucznym uśmiechem na twarzy - Widzę że namioty rozstawione - powiedziałam żeby zmienić temat i zaśmiałam się pod nosem
- No jasne - powiedział dumny Kuba
- Mam rozumieć że to ty je rozłożyłeś ? - zachichotałam cicho i usiadłam tuż obok ciepłych płomieni
- Jedyna mnie tu zauważa - dodał, na co wszyscy wybuchli śmiechem
- Masz - Robert podał mi kij z nadzianą na jego czubek kiełbasą
- Dzięki - chwyciłam za długi kij i pochyliłam go nad ogniskiem. Chłopacy nadawali cały wieczór spędzony przy ognisku. A ja się odcięłam od świata, od całej rzeczywistości, która mnie otaczała. Często czułam wzrok Marco na sobie i właściwie często patrzałam na niego, lub ognisko. Cały czas myślałam o nim. Doszłam do wniosku, że nie jest on obcy mojemu sercu. Gdy jestem obok niego czuję się bezpieczna, kochana, szczęśliwa. Serce od razu przyspiesza, ręce mi się pocą, a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Nie mogę jeszcze mówić o tym że się w nim zakochałam, bo co do tego pewności nie mam. Ale znaczy on wiele więcej dla mnie niż inni przyjaciele. Gdy zjadłam kiełbasę, postanowiłam trochę ochłonąć więc z napojem w ręku poszłam na drewniany pomost, na którym po chwili usiadłam. Była akurat pełnia księżyca, która pięknie odbijała się w tafli wody.
- Wszystko w porządku ? - zapytał Mario siedzący obok
- Jasne - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Myślisz o nim ? - zapytał patrząc przed siebie
- O kim ? - zapytałam udając zdziwioną
- O księdzu - powiedział ironicznie i oboje zaczęliśmy się śmiać - o tamtym blondynie, który cały czas na Ciebie patrzy - stwierdził
- Mówisz o Marco ? Przecież my się tylko przyjaźnimy
- My też się przyjaźnimy, ale ja się w Ciebie nie wpatruję przez cały wieczór, a ty we mnie - dodał
- Daj już spokój, ubzdurało ci się coś chyba - zaśmiałam się lekko
- Ja już tam swoje wiem, idziemy do reszty ? - zaproponował
- Jasne - odpowiedziałam i powolnym krokiem kierowaliśmy się w stronę ogniska. Żadne z nas już nie śmiał się odezwać. Chciałam ten wieczór spędzić w miłej atmosferze, ale jak na razie nie wychodziło mi to za dobrze. Usiadłam na kocu obok Marco i Łukasza, którzy bawili się w najlepsze. - Co wam tak wesoło ? - zapytałam podejrzliwie
- A no nic - odparł Kuba, który śmiał się sama nie wiedziałam z czego
- Marco ? - spojrzałam na chłopaka
- Co tam ? - odwrócił wzrok na mnie a do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu
- Piliście - powiedziałam zła
- Trochę - zająknął się Auba
- I mnie nie zaprosiliście ? - oburzyłam się
- Ale że ty znowu chcesz pić ? - zdziwił się Robert
- Tak - powiedziałam pewnie...





________________________________________________________

Uff... jakoś się uporałam z tym rozdziałem.
Nie wiem dlaczego tak długo zajęło mi pisanie tego rozdziału.
Chyba dopada mnie brak weny i brak czasu. ;/
Przepraszam za ten rozdział. Postaram się, żeby następny był wiele lepszy. :)
Hmm... ciekawe co się wydarzy jak nasza bohaterka opije się znowu.
Mam już pewien pomysł... :D
A dziś mecz we Wrocławiu. Ja jak zwykle mam takie szczęście i nie pojadę na niego ;cc
Mam nadzieję że chociaż wy na nim będziecie. ;***

Zapomniałabym !!
Dziękuje Wam za to 13 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Matko, nigdy bym się tego nie spodziewała. <3
A jednak udało się. Mam nadzieję, że będzie was jeszcze więcej.
Jesteście cudowni. Kocham was.!! ;***


Pozdrawiam Marta. : ***