czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział XLIV

- I co ? - zapytał widząc jej minę - No powiedz coś... - zawołał po chwili.


~*~

- Dwie kreski - odpowiedziała siadając powolnie na kanapie
- Dwie kreski, dwie kreski przecież ja nie wiem co to znaczy - odparł. Czuł straszne zdenerwowanie, co oznacza dwie kreski. Miał pewne przeczucia, ale wolał usłyszeć to od niej.
- To znaczy, że noszę pod serduszkiem dziecko Marco - powiedziała zgodnie z prawdą, łapiąc się przy tym za brzuch i delikatnie go głaskając.
- O Matko - Erik wziął głęboki wdech i usiadł obok. - Powiesz mu ? - zapytał po chwili
- Nie wiem - usłyszał
- Ale jak to ?
- Muszę to przemyśleć.
- Moim zdaniem o musi wiedzieć i to jak najszybciej
- Nie wiem - jęknęła
- Doskonale wiesz, że mam racje - powiedział z delikatnym uśmiechem - Kiedy pójdziesz do lekarza ? - zapytał po chwili
- Dobrze, że mi przypomniałeś, zaraz zadzwonię. Mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę ? - zapytała nie pewnie spoglądając kątem oka na chłopaka, który siedział obok.
- Wal śmiało - chwycił jej dłoń i delikatnie uścisnął w geście dodanie otuchy. Była mu bardzo wdzięczna, pewnie gdy nie on teraz robiłaby jakąś głupotę. A teraz to maluszek jest najważniejszy.
- Czy mogłabym tu zostać do momentu, gdy nie wyjedziecie na obóz ? Przyjeżdża do mnie Mario, chociaż jeszcze nic nie wie na ten temat. Gdy wybiegłam od Marco zadzwoniłam do niego, prosiłam, żeby przyjechał. Mówił, że może będzie jeszcze dzisiaj. Wiesz, on ma kontuzje i nie jedzie na obóz. Dzięki niemu nie będę czuła się samotnie. - mówiła spokojnie i pewnie. Czuła ogromne wsparcie ze strony przyjaciół i rodziny, tylko najbardziej żałowała, że nie ma teraz przy niej Marco.
- Jeszcze się głupio pytasz. Oczywiście, że możesz tu zostać. Tak samo Goetze. Miejsca wam powinno wystarczyć. - uśmiechnął się delikatnie. Za to dziewczyna przytuliła się do niego. Rozmawiali dalej oglądając film pt. "Szybcy i Wściekli 5 ". Oboje uwielbiali ten film, przy okazji wcinali pyszne lody truskawkowe. - Laura, Marco dzwoni - zawołał gdy zauważył zdjęcie blondyna na ekranie swojego telefonu.
- Odbierz śmiało - odparło, próbując ukryć zaniepokojenie na swojej twarzy

- Marco ?
- ...
- Uspokój się. Powiedz co się stało.
- ...
- Tak. Gdzie teraz jesteś ?
- ...
- Zaraz tam będę, a ty się nie ruszaj
- ...
- Okej. 

- Erik co się stało ? - zapytała wyraźnie przestraszona, z tego co usłyszała z ich rozmowy
- Marco jest kompletnie zalany. Pójdziesz tam ze mną ? - spojrzał na nią. Zauważył, że dziewczyna się waha, ale czego nie robi się dla ludzi, których się kocha ? - Proszę. Tylko ty jesteś w stanie przemówić mu do rozsądku.
- Gdzie on jest ?
- W domu - odpowiedział zakładając bluzę na plecy
- Chodźmy - wydusiła ze swoich ust Polka.
- Ubierz się, teraz musisz nie tylko dbać o Siebie, ale i o młodego piłkarza - rzekł i uśmiechnął się na dodanie sił dziewczynie. Sama uśmiechnęła się na słowa przyjaciela i przewróciła teatralnie oczami. Ubrała swoją, a właściwie bluzę Marco i oboje wybiegli z mieszkania Durma. Laura biegnąc do domu, który by oddalony maksymalnie 300m od domu Erika czuła, że serce zaraz wskoczy jej z piersi. Bała się co zobaczy u Reusa w mieszkaniu. A co jeśli tam nadal jest Caro ? Tego chyba by nie zniosła. serce pękłoby jej w pół. Pierwszy wszedł lewy obrońca żółto-czarnych, a zaraz za nim dziewczyna. Odetchnęła z ulgą widząc pijanego Marco z butelką w dłoni, który siedział samotnie na kanapie. - Co ty najlepszego wyprawiasz ? - zapytał głośno Erik
- Laura, ona mnie zostawiła wiesz ? Chyba mi nigdy tego nie wybaczy. Bo wiesz spała tu cholera jasna, aż mi to przez gardło nie chce przejść - urwał na chwilę i wziął łyk jakiegoś alkoholu - Caro, usiadła mi na kolanach, a ja nie zdążyłem jej powiedzieć, że ma się odczepić. Weszła najpiękniejsza, najwspanialsza osoba tej Ziemi i zobaczyła to. Jestem na siebie tak wściekły.
- A co z Caro ? - wtrącił Durm siedząc obok na kanapie, Laura stała za nimi i bacznie się mu przysłuchiwała
- Wybiegłem za Laurą, ale uciekła mi. Jak tylko wróciłem wyrzuciłem ją z domu. Nigdy więcej nie chce oglądać jej twarzy. Widzisz, nawet teraz czuję jej perfumy. - zaśmiał się przez chwilę
- Bo tu jestem - wyszeptała
- Co ? - zapytał zdziwiony
- Jestem tu Marco - powtórzyła głośniej
- Laura - wrzasnął podskakując z kanapy - Co ty tutaj robisz ? - zapytał stając przed nią. Nie dał nawet odpowiedzieć jej na pytanie. - Proszę wybacz mi. Jestem taki naiwny, nie mogę Cię stracisz słyszysz, nie mogę - powiedział przerażony padając na kolana przed dziewczyną
- Wstań i idź się położyć, porozmawiamy jutro albo jak wrócisz z obozu. - chwyciła go za ręce i patrzała prosto w oczy. Miała ochotę powiedzieć mu o tym, że za 9 miesięcy będzie ojcem, ale stwierdziła, że zrobi to dopiero po obozie. Teraz musi skupić się na piłce.
- Jutro, proszę. Spotkajmy się jutro. - wydukał, - Błagam
- Dobrze, spotkajmy się jutro.
- Obiecujesz ? - zapytaj chcąc się upewnić
- Obiecuję, a teraz chodź się położyć - chwyciła jego dłoń i ruszyła na górę. Położyła go ostrożnie na łóżku i zdjęła najpierw skarpetki, co nie było dużym problem. Później wzięła się za koszulkę z którą było już gorzej, a żeby zdjąć mu spodnie musiała pójść po Durma. Sama nigdy w życiu by się z tym nie uporała. Erik zszedł na dół, żeby trochę posprzątać dom.
- Kocham Cię Laura - usłyszała głos Marco, mówił przez sen. Uśmiechnęła się na te słowa.
- Ja Ciebie też. Zwłaszcza, że będziesz tatą naszego dziecka - wyszeptała mu przy uchu, tak żeby go nie zbudzić. Delikatnie ucałowała w czoło, dokładnie okryła kołdrą i wyszła z pomieszczenia. - Idź do domu, ja zaraz przyjdę. Trochę posprzątać tu trochę, bo jest straszny Syf - uśmiechnęła się widząc prawie śpiącego Durma na kanapie.
- Dobrze - ziewnął i wyszedł z mieszkania.

~*~

- Mario - zawoła zaspana widząc ukochanego przyjaciela nad głową. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się dookoła. Spała na kanapie w salonie u Marco. - Cieszę się że jesteś - powiedziała a po policzku spłynęła jej łza. Przyjaciel mocno ją mocno przytulił.
- Chodźmy gdzieś porozmawiać w ciche miejsce - uśmiechnął się
- Nie boisz się, że Cię ktoś spotka i zwyzywa - zapytała z uśmiechem, nalewając w kuchni do szklani wodę.
- Przywykłem - uśmiechnął się krzywo. Oboje poszli do góry zajrzeć do Marco. Spał na łóżku rozwalony. Dziewczyna położyła na szafce wodę i leki na ból głowy i wyszli. Laura pojechała szybko do domu się wykąpać i przebrać. Wspólnie z Mario usiedli w małej kawiarence, zamówili kawę i zaczęli długą rozmowę. Młoda Polka opowiedziała dokładnie to co zdarzyło się przez ostatnie dni, pomijając fakt dziecka.
- Nie wierzę w to co usłyszałam - powiedział zawodnik Bayernu
- A jednak, ciężko mi wiesz ? Nie wiem czy jestem wstanie dziś porozmawiać z Marco, ale mu obiecałam więc muszę dotrzymać słowa.
- Masz rację, musisz.
- Jeszcze jest jedna bardzo, ale to bardzo ważna sprawa.
- Co może mi jeszcze powiesz, że Reus zmajstrował dziecko - zaśmiał się sarkastycznie chłopak, a dziewczynie zrobiło się gorąco. Nic nie odpowiedziała, cały czas patrzała na chłopaka, który się śmiał. Czekała, aż się zorientuje, że to prawda. W pewnym momencie przestał się śmiać i spojrzał przestraszoną miną na blondynkę siedzącą przed nim - Nie mów mi, że to prawda - wydukał
- Idę dziś do lekarza. Od tygodnia wymiotuję, Durmi pacnął wczoraj, żebym zrobiła test. No i zrobiłam. Wyszedł pozytywnie. - odpowiedziała spokojnie. Nadal nie dochodziło do niej to, że będzie matką. Ale z każdą chwilą coraz bardziej oswajała się z tą myślą.
- O matko nie wierzę - wziął głęboki wdech, a po chwili głośno wypuścił powietrze z płuc.
- Uwierz, Marco będzie miał potomka - uśmiechnęła się delikatnie, wyobrażając sobie jak blondyn uczy ich dziecko grać w piłkę w ogrodzie za domem, a ona leży na leżaku i przygląda się im.
- O Matko - powtórzył - Gratuluję - wyszczerzył się szeroko i mocno uściskał ją. - Na prawdę nadal do mnie to nie dociera.
- Do mnie chyba też nie, zwłaszcza, że noszę je pod swoim sercem. To na prawdę wspaniałe uczucie. - znów się uśmiechnęła - I proszę nic nikomu ani słowa, chcę powiedzieć Marco jak wróci z obozu.
- Dlaczego nie dziś ? - zapytał zaskoczony
- Teraz powinien skupić się na treningu, a poza tym muszę to wszystko przemyśleć.
- A rodzice wiedzą ?
- Nie, chcę im powiedzieć wspólnie z Marco. O ile on będzie chciał to dziecko.
- Żartujesz prawda ? - uśmiechnął się, a Laura zdziwiona spojrzała na niego - Odkąd jesteście razem co chwilę mówi mi, jak bardzo chce mieć z Tobą dziecko. Chciałbym zobaczyć jego minę
- Spokojnie nagram go - odpowiedziała po czym oboje głośno się zaśmiali - Na ile zostajesz ?
- Myślę, że jakiś tydzień
- Odwieziesz mnie ? - zapytała - Mam wizytę u lekarza za półtorej godziny i muszę się spotkać z Marco, co będzie pewnie niemałym wyzwaniem - wyjaśniła
- Pewnie

~*~

Większość wolnego czasu spędziła w domu na zabawie z Leonkiem, któremu przez ostatni tydzień mało poświęcała swojego czasu i rozmowie z rodzicami. Dokładnie im wszystko wyjaśniła, lecz nie wspomniała, że za kilka miesięcy i ona będzie matką.
- A co z Marco ? - zapytała mama karmiąc synka
- Wczoraj był kompletnie pijany, płakał, że go zostawiłam. A dziś mamy się spotkać. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - A właśnie muszę uciekać - dodała po chwili patrząc na zegarek
- Powodzenia kochanie - usłyszała od mamy
- Nie dziękuję - krzyknęła i wyszła z domu. Pierw pojechała do lekarza, który potwierdził jej przypuszczenia.
- Gratuluję Pani, to pierwszy tydzień - usłyszała od starszej Pani doktor, która była bardzo sympatyczną osobą
- Dziękuję, Pani Doktor - odpowiedziała z ogromny, szczerym uśmiechem.
- Tatuś już wie ?
- Jeszcze nie, chciałam się upewnić.
- Rozumiem. Więc do zobaczenia za miesiąc
- Do zobaczenia.
Był to dopiero pierwszy tydzień, ale dla niej to nie jakaś Fasolka. To małe dzieciątko, które już jest dla niej najważniejsze. Po wizycie w klinice ruszyła do domu Marco, bo tam byli umówieni. Zapukała delikatnie w ciemnobrązowe drzwi, z których wyłonił się mocno skacowany blondyn.
- Dziękuję, że chciałaś się ze mną spotkać - usłyszała siedząc na przeciwko niego - Chcesz coś do picia ? - zapytał po chwili
- Sok - odpowiedziała. Czuła się jakby była na pierwszej randze. Ręce jej drżały, a serce mocno biło.
- Laura, wiem, że to co widziałaś - przerwał na chwilę i złapał się za głowę - To nie było tak jak myślisz, przysięgam. Ona usiadła mi na kolanach chciałem jej powiedzieć, że ma zejść, a Ty akurat weszłaś. Nic mnie z nią nie łączy, na prawdę. Nie zraniłbym Cię. - mówił drżącym głosem. Był tak cholernie zdenerwowany, że nawet się jąkał co nigdy mu się nie zdarza. Zawsze był pewny siebie i wiedział co chce powiedzieć. Tym razem było inaczej. - Powiedz coś - dodał po chwili. Wstał i podszedł do dziewczyny klękając na mnie.
- Bardzo mnie to zraniło, poczułam się jak szmata, którą chcesz się tylko pobawić - wydusiła z siebie. Wczorajszego wieczoru na prawdę tak się czuła. I pewnie gdyby nie Erik, upiłaby się jak Marco. A to poważnie mogło zagroził zdrowiu ich dziecka.
- Błagam nie mów tak. - rzekł biorąc w swoje silne dłonie, jej małe ręce - Proszę wybacz mi - spojrzał w jej oczy i zrozumiał, że to kobieta z którą chce spędzić resztę życia...

~*~

Witam  !
Specjalnie dla Was dziś pojawia się rozdział.
Bardzo chciałam złożyć Wam życzenia w Wigilię.
Znalazłam chwilę czasu między sprzątaniem i gotowaniem, żeby wpaść do Was.
Z całego serca życzę Wam spokojnych, szczęśliwych, spędzonych z najbliższymi osobami Świąt Bożego Narodzenia. Żeby spełniły się Wasze marzenia, życzę Wam, żeby Mikołaj przyniósł to czego sobie zażyczyliście i oczywiście udanego sylwestra ! :) A w Nowym Nadchodzącym Roku mnóstwo uśmiechu na twarzy, spełnienia marzeń i żebyście przeżyli go tak jak Sobie zapragniecie.
Z całego serducha dziękuję, że jesteście ze mną.!
Bez Was nie byłoby NAS ! <3
Wesołych Świąt.
I do usłyszenia już niedługo.

Buziaki. :* 

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział XLIII

~*~

- Możesz tu zamieszkać, ale za tydzień Cię tu nie ma i nigdy więcej się nie zjawisz - odpowiedział, a dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowanym wzrokiem - Nie mam zamiaru narażać mojego związku z Laurą - dodał szybko, rozjaśniając wszelkie pytania w głowie blondynki
- W porządku - znów zrobiła tą minę, której nie znosił Marco. Wiedział, że gdy ją robi sprawia jej tym samym ból. Ale teraz to nie ona jest najważniejsza, to młoda Polka jest jego całym światem
- Zaprowadzę Cię do pokoju - chwycił w dłonie jej walizki i powędrował na górę. Uchylił ciemne drzwi i wprowadził dziewczynę do pięknego pokoju. - Rozgość się - dodał i wyszedł z pomieszczenia. Powędrował na dół do swojej ukochanej, ponieważ byli umówieni. - Co robisz ? - zapytał widząc naburmuszoną minę Laury. Opał się o ścianę i założył ręce na klatkę piersiową, bacznie przyglądając się jej minie
- Marco, coś mi tu nie gra - westchnęła, spojrzał na nią pytającym wzrokiem, nie przerywając jej - Powiedziała Ci że nie ma pieniędzy tak ? - zapytałam, na co on bez słowa pokiwał głową - Ma świeżo pofarbowane włosy, pomalowane paznokcie - zaczęła - mało tego, zapomniała chyba oderwać metkę od sukienki. Wiesz ile kosztowała ? - Tym razem nie czekała na jego odpowiedź, kontynuowała swoją wypowiedź wstając przy tym z kanapy - 1100 Euro. Ta sukienka jest od jakiegoś Giorgio Armaniego czy Bóg wie od kogo. Kłamała jestem tego pewna - dodała na koniec
- Mi się wydaje, że najzwyczajniej w świecie jesteś zazdrosna - odparł podchodząc powoli do niej i mocno ją obejmując. Słysząc te słowa dziewczyna głośno się zaśmiała
- Żartujesz prawda ? - zapytała, czując jak się rumieni na policzkach
- Skarbie rumienisz się, to znaczy, że jesteś o mnie zazdrosna - poruszał brwiami i zaczął się śmiać
- Wcale nie jestem
- Jesteś, nie oszukasz mnie
- Nie jestem zazdrosna o kogoś takiego
- Ja na prawdę Ci się nie dziwę, na Twoim miejscu też bym był - śmiał się głośno. Wziął dziewczynę na ręce i rzucił delikatnie na kanapę, przylegając do niej swoim ciałem
- Jesteś głupi wiesz ? - mówiła, głośno się śmiejąc
- Jak mnie nazwałaś ? - zapytał "oburzony". Zaczął na początku delikatnie, a z każdą chwilą mocniej łaskotać dziewczynę po brzuchu. Czuł jak mocno wije się pod jego ciałem.
- Żartowałam - mówiła głośno dysząc i śmiejąc się jednocześnie - Błagam przestań - jęczała
- Przeproś i powiedz jak bardzo mnie kochasz - spojrzał na nią i sam zaczął się głośno śmiać
- Przepraszam
- I?
- Tak jestem o Ciebie zazdrosna, bo cholernie Cię kocham - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Marco przestał. Usiadł na kanapie i wziął dziewczynę na swoje kolana.
- Po prostu mi zaufaj. Nie mógłbym Cię skrzywdzić. - delikatnie muskał dłonią, jeszcze delikatnie zaczerwieniony policzek dziewczyny. - A po za tym tak cholernie Cię kocham, że nie wiem jak bez Ciebie wytrzymam na tym obozie przygotowawczym - westchnął głośno, wyraźnie zasmucony tym faktem. Nie chciał jej opuszczać, a zwłaszcza, że to aż 3 tygodnie rozłąki.
- Za ile wyjeżdżasz ? - zapytała smutna, widać było, że i ona jest zasmucona tym faktem.
- Za 8 dni
- To znaczy, że mam Cię tylko na wyłączność przez jeden dzień - przeczesała włosy na jego głowie dłonią. Na chwile przymknął oczy, czując jej dotyk. Uwielbiał gdy to robiła. Bardzo pomagało mu się to rozluźnić.
- Masz mnie na wyłączność przez te 8 dni, przecież jestem Twój - wyszeptał przed jej ustami a po chwili złączył je ze swoimi.
~*~

- Macie może płatki bezglutenowe ? - zapytała wchodząc do salonu. Na dźwięk jej głosu Laurze zrobiło się gorąco, jak ma ją polubić, skoro jest tak natrętna i bezwstydna ? To chyba nie jest możliwe - Przepraszam, nie chciałam Wam przeszkadzać - zasłoniła dłonią usta
- W porządku - odparła dziewczyna - Płatki znajdziesz w pierwszej szafce przy lodówce, a mleko migdałowe w lodówce - dodała szybko, żeby jak najszybciej spławić dziewczynę z salonu
- Dziękuję - odpowiedziała i grzecznie wyszła.
- Zbierajmy się, bo za 30 minut mamy być w szpitalu - usłyszała głos ukochanego
- A było tak fajnie - jęknęła wstając z kolan chłopaka i kierując się na górę. Przebrała się w lepsze ubrania, rozczesała włosy, na usta nałożyła odrobinę błyszczyku i była gotowa do wyjścia. Zeszła na dół, gdzie w kuchni czekał już na nią Marco, niestety nie sam. Stał na przeciwko " Pani Jędzy ", która siedziała na blacie kuchennym w króciutkiej sukience, z rozłożonymi nogami jakby była facetem, tak że bieliznę było jej widać. Znów poczuła ogromny napływ złości. - Już możemy iść kochanie - przerwała ich rozmowę opierając się o ścianę i zarzucając gniewnie ręce na klatkę piersiową
- To chodźmy - odwrócił się zaskoczony i spojrzał na niewesołą minę dziewczyny - Cześć Caroline - dodał i biorąc dziewczynę za rękę wyszli z pomieszczenia.
- Nie wytrzymam chyba tego tygodnia - powiedziała sama do siebie
- Coś mówiłaś ? - zapytał Marco zakładając buty
- Nie - uśmiechnęła się delikatnie, a po chwili pocałowała namiętnie Marco w usta i odwróciła się w stronę blondynki, patrząc triumfalnie na nią.

~*~

- Chłopacy już są na oddziale, chodźmy do nich - powiedział chłopak wysiadając z samochodu. Dziewczyna poszła w jego ślady i również opuściła pojazd. Stanęła i spojrzała na swoje buty. - Co się stało ? - zapytał zaniepokojony podchodząc do swojej ukochanej
- Boję się tam wejść, nie wiem czego mam się spodziewać. Chyba nie dam rady tam wejść - odpowiedziała cicho, a po policzku spłynęła jej samotna, słona łza
- Spokojnie - odpowiedział i wytarł delikatnie łzę z policzka - Będę cały czas przy Tobie, jeśli będziesz chciała wyjść do po prostu wyjdziemy - dodał po chwili i przytulił ją do siebie. Nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową i ruszyli do szpitala. Już po chwili weszli na oddział onkologii. Gdy tylko do jej nosa dotarł ten typowy "Szpitalny" zapach, zrobiło jej się słabo, ale nie chciała pokazać tego blondynowi. Dookoła było mnóstwo żółto-czarnych barw, Witali się z każdym zawodnikiem Borussi. Dzieciaki były szczęśliwe, na prawdę szczęśliwe. Z ich twarzy nawet na chwilę nie znikał uśmiech, wręcz przeciwnie, promienieli, zachowywali się jakby kompletnie nic im nie było. Marco z jednej strony trzymał dłoń ukochanej, a w drugiej trzymał ogromną siatkę z prezentami dla Tima, były to głównie zabawki od Laury, ale też koszulka od Reusa. Weszli do sali i od razu poznali dziewczynkę, która siedziała przy łóżku swojego braciszka, a obok stali rodzice. Oboje poczuli jak zakuło ich serce.
- Laura ! - krzyknęła głośno i przybiegła do dziewczyny rzucając się jej na ręce
- Cześć Mia - zaśmiała się wesoło i przytuliła ją do siebie
- Ale się cieszę, że przyszliście - dodała stojąc już na swoich nogach - Tam leży Tim - wskazała dyskretnie paluszkiem, na chłopca bez włosów na głowie, bez brwi i rzęs, ale za to z ogromnym i pięknym uśmiechem
- Cześć Tim - zawołał Marco podchodząc do łóżka - To prawda, że jesteś fanem Borussi ? - zapytał z uśmiechem witając się z chłopcem
- Tak, uwielbiam was - odpowiedział dumnie chory chłopiec
- Jestem Marco
- Tak wiem, jesteś moim ulubionym piłkarzem razem z Aubameyangiem, Piszczkiem i Kubą. - znów to zrobił. Był szczęśliwy, a zarazem dumny z tego komu kibicuje.
- Proszę to dla Ciebie, mam nadzieję że Ci się spodoba - dodał blondyn podając prezent
- Dziękuję, nie musiał Pan - usłyszał z ust chłopca. Jeszcze nikt w szpitalu nie powiedział do niego takich słów. Zrobiła mu się ciepło na sercu
- Cześć Timi, jak się masz ? - zapytała tym razem Laura stojąc obok Marco
- Cześć, bardzo dobrze, dziękuję - usłyszała
- Opowiedz nam coś o sobie, bo jestem bardzo ciekawa - rzekła Polka siadając na krzesełku obok szpitalnego łóżka

~*~

- Marco ten chłopiec jest wspaniały. Raz mało nie odszedł z tego świata, jest taki skromny, pełen nadziei i radości. Widziałeś jak na Ciebie patrzał ? Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam - mówiła blondynka wysiadając z samochodu, przed domem chłopaka. To co zastała w szpitalu przeszło jej oczekiwania. Te dzieci, które tak bardzo skrzywdziło życie wcale tego nie pokazywały. Był prze szczęśliwe widząc piłkarzy Borussi Dortmund, a nawet na jej widok. Między czasie Laura młodszym dzieciom czytała książki i opowiadała jak to jest na Meczu.
- Widziałem, a wiesz co Ci powiem ? Miałaś taką samą minę jak mnie pierwszy raz ujrzałaś - odpowiedział jej i zaczął się głośno śmiać
- Głupek - sama zaśmiała się na tą myśl i uderzyła go delikatnie w ramie
- Byłem pewny, że Ci się spodoba - dodał po chwili - Jestem z Ciebie dumny - wypowiadając te słowa, sprawił, że wielki uśmiech wkradł się na jej usta.
- Kocham Cię wiesz ? - uśmiechnęła się delikatnie i przeczesała mu włosy dłonią.
- Wiem, a ja Ciebie - odpowiedział jej zgodnie z prawdę i namiętnie pocałował.
- Chodźmy, bo jestem głodna jak wilk - wypowiedziała z uśmiechem, który znikł po otworzeniu drzwi do domu. - Do jasnej cholery ! - krzyknęła głośno widząc co się dzieje w środku
~*~

- Caroline co ty robisz ? - zapytał równie zirytowany Marco widząc mnóstwo osób w jego domu i słysząc głośną muzykę.
- Przepraszam Kocurku - śmiała się wesoło dziewczyna podbiegając do chłopaka i zarzucając mu ręce na szyję - Nie sądziłam, że tak szybko wrócisz - na chwilę urwała słowo - Z nią - dodała po chwili patrząc gniewnie na blondynkę
- Kochaniutka ! - wrzasnęła głośno Laura - Czego nie rozumiesz, że masz trzymać się od Marco z daleka ? - zapytała wściekła odsuwając ją równocześnie od chłopaka
- Bo co mi zrobisz ? - zaśmiała się znów podchodząc do chłopaka
- Caroline uspokój się - tym razem zabrał głos pan domu - Tego już za wiele. Nie dość, że przyjmujemy Cię pod dach, to organizujesz imprezy bez naszej wiedzy, a co najważniejsze obrażasz Laurę. Opanuj się trochę
- Masz rację - odpowiedziała smutna. Młoda Polka zorientowała się, że Niemka tylko dobrze gra, nic po za tym. - Przepraszam, zaraz to posprzątam - dodała i poszła. Marco spojrzał na minę swojej ukochanej i razem poszli na górę.
- Marco nie minął jeden dzień, a ja już nie mam siły - powiedziała zrezygnowana siadając na łóżku
- Wiem, Ale zostało już tylko 6 dni - zaśmiał się lekko i podszedł do dziewczyny - Mi też nie jest łatwo, ale musimy spróbować w porządku ? - chwycił jej ręce i delikatnie ucałował. Pokiwała głową, a chłopak pocałował ją delikatnie w usta.
- Przepraszam na chwilę - powiedziała zdenerwowana wybiegając do toalety. Naglę zaczęło ją mdlić, gdyby nie fakt, że byli bardzo blisko toalety pewnie by nie zdążyła.
- Laura otwórz - powiedział pukając w drzwi - Kochanie co się stało ? - zapytał, nie słysząc głosu ukochanej
- Chyba się czymś zatrułam - odpowiedziała uchylając drzwi
- Chodź położysz się do łóżka, a ja zrobię Ci ciepłej herbaty - chwycił jej dłoń i zaprowadził prosto do łóżka, przykrył dokładnie pościelą i wyszedł po napój.
~*~

O dziwo zatrucie nie przechodziło. Dziś był ostatni dzień pobytu Caro w domu Marco. Laura przez ten czas leżała w łóżku i na całe szczęście nie musiała jej za często oglądać. Oglądała właśnie telewizje, bolały już ją plecy od leżenia w łóżku. Postanowiła zejść na dół spędzić jak najwięcej czasu z ukochanym. Zarzuciła na swoje plecy bluzę i zeszła po schodach do salonu.
- Marco może obejrzymy jakiś film ? - zapytała bezinteresownie przekraczając próg pomieszczenia. - Marco - jęknęła widząc byłą dziewczynę na jego kolanach. Po policzku spłynęła jej samotna łza. Założyła buty na swoje stopy i wybiegła czym prędzej z domu. Wyjęła telefon ze swojej kieszeni i wybrała numer do Mario. Zdążyła dobiec do domu Erika, doskonale wiedziała, że blondyn zaraz za nią wybiegnie, ale w tym momencie nie miała zamiaru oglądać jego twarzy. I tylko tu znalazła swoje schronienie.
- Mario - wydukała zapłakana siadając na schodku przed domem zawodnika Żółto-czarnych.
- Boże Laura co się stało ? - zapytał przestraszony
- Proszę, przyjedź do mnie. Potrzebuję Cię - mówiła co chwilę wciągając powietrze do płuc i ocierając słone łzy z policzków.
- Dobrze, postaram się przyjechać jak najszybciej. Ale co się stało ? - zapytał zaniepokojony. Doskonale wiedziała, że Mario ma kontuzję i raczej nie pojedzie na obóz przygotowawczy. Tylko on mógł jej pomóc w tej chwili.
- Przyjedź do Erika, nie mów nic Marco. Proszę - dodała i szybko wyłączyła telefon. Nacisnęła na dzwonek przy drzwiach Durma i modliła się żeby był w domu.
- Laura ? - zapytał zaskoczony jej wizytą - Co się stało ? - tym razem widać było zaniepokojenie w jego oczach.
- Mogę wejść ? - zapytała zapłakana i cała roztrzęsiona
- Pewnie - usłyszała i weszła do środka. Postanowiła wszystko odpowiedzieć swojemu przyjacielowi. Usiedli na kanapie z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni, a Laura dokładanie odpowiedziała co jest powodem jej przybycie w takim stanie. - A to suka - powiedział pod nosem
- Jak tylko zobaczyłam ją wiedziałam, czułam, że coś się wydarzy - szlochała wtulona w ramie lewego pomocnika Borussi
- Ale nic po za tym nie robili ? - zapytał
- Nie, ale jak on mógł. Gdy ja się przytulam z jakimś chłopakiem nawet z Borussi to już jest wściekły. A ta dziwka siedziała mu na kolanach rozumiesz ? - wypowiedziała te słowa i wybiegła do toalety. Znów wymiotowała, miała już dosyć tego. Nie wiedziała co się dzieje.
- Co się dzieje ?
- Nie wiem, od kilku dni wymiotuję. Już mam tego dosyć. - wypowiedziała biorąc łyk herbaty
- Laura ?
- Tak ?
- Robiłaś test ? - zapytał, a dziewczyna zakrztusiła się napojem
- Żartujesz ? - zapytała przerażona
- Nie jestem lekarzem, ale to jedyne co mi przyszło do głowy
- To nie możliwe - wypowiedziała zastanawiając się nad słowami. Okres jej się spóźniał od tygodnia, a z Marco kochali się praktycznie co noc.
- Zrób dla pewności ten test. Nic Ci się przecież nie stanie.
- Ale to Ty po niego pojedziesz - odpowiedziała, a on zrobił oczy jak 5 zł
- Teraz to Ty chyba żartujesz ? Jak to będzie wyglądać, jak wejdę do apteki i co powiem ?
- Że chcesz test ciążowy - odparła i zaczęła się śmiać na tą myśl, pierwszy raz od momentu gdy zobaczyła Marco z Caroline
- Nie ma takiej opcji - protestował
- Erik błagam. Nie mogę teraz stąd wyjść, jeśli tam będzie Marco to co ja mam mu powiedzieć ? Nie chce patrzeć na niego teraz. Proszę zrób to dla mnie. - marudziła mu nad uchem, jednocześnie tuląc się do niego
- Zabiję Cię kiedyś - sam zaczął się śmiać, chwycił klucze i telefon i wyszedł z domu. Laura zamknęła drzwi i zajrzała na swój telefon. Tysiące nieodebranych połączeń od Marco i sms-ów. Nawet nie miała ochoty ich odczytywać. Ale postanowiła zadzwonić do Taty, żeby o wszystkim mu powiedzieć i wysłuchać jego rady. Ostatnio to on był tym, którego najczęściej słuchała,
- Tato - zawołała smutnym głosem
- Co się stało kochanie ? - zapytał zaniepokojony głosem swojej ukochanej córeczki. Przeraził go ten smutny głos, gdzie ona zawsze była radosna i wesoła
- Widziałam, jak była dziewczyna siedziała Marco na kolanach. Boję się, że on mnie zdradził - powiedziała dokładnie tak jak było. Nie zamierzała ukrywać prawdy, przed ojcem, a zarazem przyjaciela.
- A czy robili coś więcej ?
- Nie, widziałam jak tylko siedzi mu na kolanach. Jak pomyślę o tym, to robi mi się nie dobrze. Nie mogę na niego patrzeć.
- Mam rozumieć, że nie rozmawiałaś z nim o tym ?
- Nie rozmawiałam
- Gdzie teraz jesteś ?
- U Erika. On wyjeżdża na obóz więc chciałabym się tu na chwilę zatrzymać. Jeszcze go nie pytałam o to. Potrzebuję chwili spokoju i odpoczynku. A jak już wyjedziecie na obóz wrócę do domu. - odpowiedziała.
- Więc przed wyjazdem na obóz przyjadę się z Tobą pożegnać. A i powinnaś dać szansę Marco, sama znasz go najlepiej. Jestem pewien, że jakoś Ci to wytłumaczy.
- Kocham Cię tato
- Ja Ciebie też skarbie. Do jutra
- Pa - pożegnała się z trenerem , a do domu wszedł Erik. - Masz ? - zapytała przerażona
- Tak, proszę - odpowiedział i podał jej to co przed chwilą zakupił w aptece.
- Nie wiem co ja bym zrobiła, gdyby nie ty. Dziękuję Erik - odpowiedziała i mocno go uścisnęła. Pobiegła do toalety, przeczytała dokładnie instrukcję, a następnie zrobiła to co kazano. Siedziała na wannie i czekała 5 minut. To było najdłuższe 5 minut jej życia. Zaczęła chodzić w kółko i zastanawiać się co jeśli Durm miał rację. Co ma zrobić ? Powiedzieć Marco i z nim na spokojnie porozmawiać ? Teraz na pewno tego nie zrobi, może dopiero gdy wróci z obozu. - Erik - powiedziała schodząc po schodach
- I co ? - zapytał widząc dziewczynę. Nie potrafił nic odczytać z wyrazu jej twarzy, chociaż bardzo dobrze zdążył ją poznać. Kiedy tylko poznał tą dziewczynę zakochał się w niej po same uszy, ale teraz jest jej najlepszym przyjacielem. Nie jest mu łatwo widząc ją z Marco. Oboje są jego przyjaciółmi i nie mógłby ich skrzywdzić, więc wolał trzymać to w sobie. Cały czas łudził się, że Laura może jeszcze kiedyś z nim będzie, a teraz nareszcie zrozumiał, że nie warto. Chociaż to wspaniała osoba, to kocha kogoś innego. Ona zawsze będzie częścią jego serca i na zawsze pozostanie tylko przyjaciółką - Powiedz coś - zawołał po chwili...

~*~

Witam !
Dziś dłuższy rozdział. Napisałam go na prawdę bardzo szybko.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Dziękuję z całego serca za wspaniałe komentarza,
które tak bardzo motywują.
Na prawdę, gdyby nie wy mnie tu by nie było.
Jeszcze nie składam Wam życzeń,
 bo bardzo chcę to zrobić przed samymi świętami.
Do następnego.
Buziaki ! :* 

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział XLII

~*~

- Marco pojedziemy jutro do tego chłopca ? - zapytała leżąc wtulona w chłopaka. Czuła jak spokojnie oddycha i jak regularnie bije jego serce. Najbardziej cieszyła ją myśl, że to serce bije tylko dla niej. Chłopak głaskał delikatnie jej blond włosy.
- Jeśli tylko chcesz - odpowiedział zerkając na jej zamyśloną twarz
- Bardzo chciałabym go poznać
- Mam pomysł - uśmiechnął się delikatnie i chwycił za swój telefon, który leżał obok łóżka.
- Jaki ? - spojrzała na niego zaciekawiona, podnosząc głowę z jego klatki piersiowej
- Napisałem do chłopaków, może pójdziemy wszyscy razem - zaproponował.
- Świetny pomysł, ale czy oni się zgodzą ? - najpierw bardzo ucieszyła się z pomysłu Marco, ale bała się, że nikt z nimi nie będzie chciał iść.
- Często odwiedzamy szpital, jestem pewien, że i teraz pójdą chętnie razem z nami. - ucałował ją delikatnie w czoło - A teraz idźmy spać, bo przed nami ważny dzień - dodał
- Masz rację - uśmiechnęła się na jego słowa - Kocham Cię - podniosła się i namiętnie pocałowała go w usta. Oboje byli zmęczeni dzisiejszym dniem i oboje mieli iść spać, lecz pocałunek zaczął się pogłębiać, a noc przemieniła się w jedną z upojniejszych nocy.

- Jeszcze pięć minut mamo - jęknęła czując, jak ktoś ją budzi
- Nie córeczko, wstawaj teraz - odpowiedział Marco delikatnym głosem, a już po chwili zaczął się głośno śmiać.
- Bardzo śmieszne - chwyciła poduszką, na której przed chwilą leżała jej głowa i zaczęła uderzać nią w chłopaka
- Cześć kochanie - znów się zaśmiał, pokazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby
- Hej - odpowiedziała przyciągając go do siebie namiętnie całując - Przez Ciebie się nie wyspałam - dodała podnosząc się z łóżka i kierując się do toalety
- Czyli Ci się nie podobało ? - od razu powędrował za dziewczyną stając w drzwiach i bacznie się jej przyglądając
- Tego nie powiedziałam
- Ale ja tak zrozumiałem
- To najwyraźniej źle zrozumiałeś
- Śniadanie czeka na stole, ja idę tylko po kawę bo się skończyła
- Dobrze kochanie - przelotnie pocałowała go w usta i poszła wziąć szybki prysznic. Później wysuszyła włosy i delikatnie przejechała swoje rzęsy tuszem, żeby aż tak bardzo nie straszyć ludzi. Marco powinien mieć o wiele ładniejszą kobietę, a nie taką szarą myszkę. Mógłby mieć każdą modelkę, aktorkę czy piosenkarkę. Sam jest gwiazdą i jest to dość nie zrozumiałe dla Laury, dlaczego właśnie ona. Usłyszała głos zamykających się drzwi, od razu pomyślała, że Marco już wrócił. Zeszła na dół idąc prosto do kuchni, ale tam nikogo nie było. - Marco gdzie jesteś ? - zawołała idąc do salonu. - Przepraszam, kim jesteś ?
- Przyszłam do mojego kocurka - usłyszała wysoki głos blondynki, która siedziała na kanapie. Była bardzo ładnie ubrana i zadbana. Jej paznokcie u dłoni, jak i u stóp ozdabiał czerwony lakier.
- Słucham ? - na samą myśl, że ktoś mógł tak nazwać Marco zrobiło jej się nie dobrze.
- Ty pewnie jesteś sprzątaczką - westchnęła - W końcu się postarał, bo wiecznie to ja musiałam tu sprzątać.
- W czymś mogę pomóc ? - zapytała wręcz już wściekła, czuła jak ręce jej drżą, a jej twarz przybrała odcień paznokci blondynki.
- Możesz zrobić mi herbatę, ale zieloną innej nie piję - odpowiedziała, na co Laura mało nie padła na podłogę ze złości.
- Wiesz co Ci powiem ? - Polka u szczytu wściekłości podeszła do niej i powiedziała głośno - Nie, nie jestem sprzątaczką, służącą czy jak Ty mnie tam nazwałaś. Jestem dziewczyną Marco. I nie radzę Ci się do niego zbliżać, bo najpierw wyrwę Ci te farbowane, blond włosy, a później połamie te paznokietki. I dobrze Ci radzę odpuść sobie, bo nic Ci z tego nie wyjdzie. Nie wiem co Ty sobie wyobrażałaś przychodząc tu, ale lepiej będzie jak stąd wyjdziesz, bo może się to dla Ciebie źle skończyć. - mówiła bardzo podniesionym głosem, lecz bardzo powoli, tak jakby chciała, żeby była dziewczyna jego ukochanego dobrze zrozumiała. Usłyszała bardzo głośny i donośny głos. - Co Cię tak rozśmieszyło ?
- Ty dziewczynko, Ty mnie rozśmieszyłaś. Myślisz, że długo z Tobą będzie i jeszcze może dzieci Ci zrobi ? - znów zaczęła się śmiać - Jeśli rzucił kogoś takiego jak ja, to Ty myślisz, że Ciebie w końcu nie rzuci. Mi też było z nim bardzo dobrze, ale się skończyło. Teraz ja Ci coś doradzę, uciekaj puki możesz i puki nie jesteś w nim jeszcze tak mocno zakochana.
- Przepraszam Bardzo - powiedziała delikatnym głosem, a blondyna zdziwiona na nią spojrzała - Czy Ty myślisz, że jesteś lepsza ode mnie ? - tym razem to ona zaczęła się głośno śmiać - Ja przynajmniej nie mam krzywych zębów, nie muszę sobie powiększać ust, a tym bardziej nie muszę powiększać sobie piersi czy pośladków bo mam wszystko na sowim miejscu. Ty musiałaś się pocieszyć tym co potrafię chirurdzy. - Caroline, bo tak miała na imię, tym razem to ona zrobiła się czerwona jak pomidor. Chciała coś powiedzieć, ale nie pozwolono jej na to
- Masz rację kochanie - usłyszała za swoimi plecami - Caroline powinnaś już wyjść - uśmiechnął się delikatnie i mocno przyciągnął swoją ukochaną do siebie, a po chwili ucałował w szyję.
- Chciałam tylko z Tobą porozmawiać - odpowiedziała
- To mów - odparł
- W cztery oczy - dodała zerkając na Laurę, która wtuliła się w umięśnione ciało chłopaka. Marco chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna go wyprzedziła
- W porządku kochanie, pójdę zaparzyć kawę - uśmiechnęła się smutno, pocałowała delikatnie i wyszła z pomieszczenia.

~*~

- Marco co u Ciebie słychać ? - zapytała Caroline siedząc na kanapie
- Powiedz po co tu przyszłaś, nie mam za wiele czasu - odpowiedział jej Blondyn
- Nie mam gdzie mieszkać, nie mam pieniędzy, nie mam nic. Ciężko mi, nie chciałam Cię prosić o pomoc, ale czy mogłabym na chwilę u Ciebie pomieszkać do momentu gdy nie znajdę mieszkania - mówiła zakłopotana
- Żartujesz ? - zapytał zaskoczony - Przesyłałem Ci mnóstwo pieniędzy co miesiąc przez równy rok, a Ty mówisz mi takie rzeczy
- Tak wiem, ale nie mam już tych pieniędzy. To tylko kilka dni, proszę - jęknęła. Doskonale wiedziała, jak ma przekonać chłopaka. Czuła, że ma nad nim władze.
- Nie ma mowy. Laura się do mnie przeprowadza, nie sądzę, żeby była zadowolona z tego. - odpowiedział blondyn, na co dziewczyna spojrzała na niego jakby zobaczyła Pana Boga
- Rozumiem - powiedziała smutna - Dziękuję, że mnie wysłuchałeś - spuściła głowę w dół i kierowała się do drzwi.
- Na ile dni, chcesz tu się wprowadzić ? - zapytał na moment przed jej wyjściem
- Nie długo, maksymalnie tydzień - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach
- Pójdę porozmawiać z Laurą, poczekaj tutaj - usłyszała od Marco który poszedł do kuchni

~*~

- Ty sobie ze mnie żartujesz, prawda ? - powiedziała wściekła trzymając się za głowę, patrząc na blondyna, który stał nad nią
- To tylko tydzień, nie mogę jej wyrzucić. Mimo, że nie jesteśmy razem, jest dla mnie ważną osobą - odpowiedział, na co dziewczyna zakrztusiła się kawą
- Boże, trzymaj mnie bo zaraz nie wytrzymam - jęknęła
- Skarbie, proszę Cie, Daj jej szansę, nie jest taka straszna, jak Ci się wydaje.
- Może będzie jeszcze spała z Tobą w łóżku ? - zapytała z irytacją w głosie
- Nie, oczywiście, że nie. Ze mną w łóżku przez ten tydzień, gdy będzie Caroline, będziesz spała tylko Ty. - rzekł widząc, jak uśmiech wkradł się na twarz dziewczyny. Podszedł do niej, a ona podniosła się z krzesełka i stanęła przed nim. Zarzucił ręce na jej biodra i mocno dosunął do swojego ciała. Przysunął swoje usta do jej ucha i cicho powiedział - Ona nie będzie nam przeszkadzać, w takich sprawach, jak miały miejsce dzisiejszej nocy - szepnął i delikatnie przygryzł ucho dziewczyny
- Uspokój się, bo zaraz nie wytrzymam - zaśmiała się głośno - Obiecujesz, że tylko tydzień ? - zapytała patrząc w jego oczy
- Obiecuję - odpowiedział i namiętnie pocałował jej usta - A po za tym, od kiedy Ty jesteś taka ostra ? - dodał, nie mogąc powstrzymać śmiechu
- Czyli słyszałeś ? - zapytała, na co on delikatnie pokiwał głową - Od dzisiaj - odpowiedział - I to może się dla niej źle skończyć - wskazała palcem na salon i sama zaczęła się śmiać.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił 
- Ciekawe, jak Ty mi się odwdzięczysz - zamruczała i poszła odnieś kubek po kawie do zlewu
- Zobaczysz jeszcze dziś - tym razem to on zaczął się śmiać i wyszedł z kuchni, idąc do salony bo powiedzieć byłej narzeczonej o całej sytuacji.

~*~

Przepraszam !
Przepraszam za spóźnienie.
Rozdział miał się pojawić wczoraj, niestety nie udało mi się.
Ale jest dziś. Oglądam właśnie mecz i pisałam rozdział.
Obecnie jest 1-1. Mam nadzieję, że nasi chłopcy to wygrają.
A tym czasem pojawiła się nowa osoba w opowiadaniu.
Jak myślicie, namiesza w życiu naszych Bohaterów ?
Jestem ciekawa Waszych przewidywań.
Piszcie w komentarzach, bo to one dają mi największego kopa i przypływu weny.
Do następnej soboty (miejmy nadzieję, że się wyrobię)

Buziaki  ! <3 

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział XLI

~*~

Po telefonie do chłopaka, dziewczyna od razu poszła wziąć relaksującą kąpiel. Gdy tylko weszła do gorącej wody, poczuła jak jej mięśnie się rozluźniają. Czułą stres przed tym wyjściem do kina. Niby zwykła randka, ale z tym chłopakiem, żadna chwila nie jest zwyczajna. Po kąpieli od razu czuła się lepiej i poszła się szykować. Postawiła na najzwyklejszy strój i do tego najprostszy makijaż, włosy zostawiła rozpuszczone. Marco uwielbiał jej długie, blond włosy, lubił się nimi bawić i ich dotykać. 
Punktualnie o 20 blondyn zadzwonił do drzwi, które otworzył Klopp. Schodząc na dół słyszała, jak jej ojczym przepytywał chłopaka, jak to tata. Chociaż doskonale znał Marco, wolał się upewnić co będą robić i czy aby na pewno dziewczyna pozostanie w dobrych rękach.
- Miłej zabawy - powiedział trener żółto-czarnych
- Dzięki tato - odpowiedziała dziewczyna całując go w policzek i wychodząc zamknęła za sobą drzwi.
- Ze mną już się nie przywitasz - spojrzał na dziewczynę tymi swoimi zielonymi oczami, ze smutną miną, idąc obok.
- Cześć Marco - odpowiedziała próbując powstrzymać śmiech. Chciała się z nim troszeczkę podroczyć.
- Miło - burknął przed nosem. Stanęła przed samochodem, a on poszedł obrażony i stanął tuż obok.
- Bardzo się za Tobą stęskniłam - wypowiedziała cicho zarzucając ręce na jego szyję. Blondyn przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Oboje byli siebie bardzo spragnieni.
- Ja też - powiedział między pocałunkami, trzymają mocno dziewczynę w pasie.
- Chodźmy do kina bo się spóźnimy na seans - wtrąciła, na co nie chętnie się zgodził. Jadąc do kina bardzo dużo rozmawiali, a jeszcze więcej się śmiali, jak dawniej.

Film był na prawdę bardzo ciekawy. To typowe kino akcji, bo takowe uwielbiał Marco, chociaż dziewczyna też lubiła takie projekty. Oboje oglądali film w dużym skupieniu. chrupiąc cicho popcorn i pijąc Cole. Bardzo nie zdrowe, jak dla piłkarza, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić na chwilę słabości.
- Świetny film - stwierdził, idąc z dziewczyną za rękę przez zatłoczoną Galerię
- Przepraszam - odezwał się cichy, dziecięcy głos. Przed nimi, jak by wyrosła z ziemi malutka dziewczynka. - Bo ja bardzo - zaczęła - nie ważne - zaraz przerwała i westchnęła głośno, zaczęła się kierować w przeciwną stronę. Oboje spojrzeli na siebie zdezorientowani. Marco chyba za dużo się nie domyślił, za to dziewczyna od razu poznała się na dziewczynce. Coś ją dręczyło, coś martwiła i bardzo chciała jej pomóc. Poderwała się z miejsca i pobiegła za malutką, słodką blondynką.
- Hej- zawołała stając za nią - Co się stało kruszynko ? - zapytała
- Mój braciszek, bardzo chciał autograf piłkarza Borussi, a tam chyba stoi Marco Reus - wskazała malutkim paluszkiem
- Masz rację tam stoi Marco Reus, a gdzie jest Twój braciszek ? - zadała kolejne pytania, biorąc blondyneczkę na swoje kolana
- Leży w szpitalu i wiesz co, nie ma włosków na głowie - powiedziała smutna. Młoda Polka od razu zrozumiała, dlaczego jej brat jest w szpitalu. Przeraziła ją ta myśli, domyśliła się że mogą być w podobnym wieku co jeszcze bardziej nią wstrząsnęło.
- To dlaczego nie poprosiłaś o Autograf ? - uśmiechnęła się delikatnie - Tak w ogóle jestem Laura,    a ty ? - znów posłała jej subtelny uśmiech, wyciągają dłoń w jej stronę
- Ja jestem Mia - uścisnęła delikatnie jej dłoń - Bo się zawstydziłam, a ty go znasz ? - zapytała wprost, co spowodowało śmiech ze strony Laury
- Pewnie, że znam. - odpowiedziała - I wiesz co ? - spojrzała w jej oczka, który momentalnie zabłysnęły jak gwiazda Polarna na granatowym niebie - To mój chłopak. - dodała po chwili - A jak ma na imię Twój braciszek ? 
- Tim - odparła krótko - Wiesz on jest chyba bardzo chory, bo cały czas leży w tym szpitalu, nawet na święta tam jest - od razu z jej twarzy znikł piękny uśmiech, który zamienił się w smutek w jej błękitnych oczkach
- Chodź - podniosły się z kanapy i ruszyły w stronę blondyna, który stał i bacznie się im przyglądał . - jestem pewna że Marco da Ci autograf, jeśli ładnie poprosisz - chwyciła jej dłoń
- Czy mógłby Pan dać mi autograf ? - zapytała wręcz ze stoickim spokojem. Blondyn spojrzał to na Laurę, to na dziewczynkę.
- Pewnie, jak masz na imię ? - zapytał kucając przed nią.
- Dla Tima poproszę - odpowiedziała bez zastanowienia. Młoda Polka, aż uśmiechnęła się na te słowa. Jak tak mała dziewczyna potrafi robić takie rzeczy dla innych zupełnie bezinteresownie. Bardzo mało jest ludzi na tym świecie, którzy robią coś dla drugiej osoby za nic. A ona ile może mieć lat 8 ? A już ją tak bardzo dotknęło życie, że potrafi nie myśleć o sobie, tylko o innych.
- Masz na imię Tim ? - zapytał zaskoczony
- To nie dla mnie, to dla mojego Braciszka. On teraz nie może wychodzić, bo leży w szpitalu. Ale jak już będzie zdrowy, to na pewno pójdzie na Wasz mecz - znów to zrobiła. Mówiła jak taka katarynka, bez zająknięcia. To wręcz niesamowite. Laura była zachwycona postawą, tak młodej dziewczyny. Chłopak zrobić, to o co poprosiła go Mia i uśmiechnął się delikatnie powolnie wstając. Młoda Polka między czasie pobiegła po lody, które blondyneczka na pewno z przyjemnością zje. - To dla mnie ? - zapytała zachwycona gdy dostała słodkości.
- No pewnie - odpowiedziała natychmiast dziewczyna stojąc obok Reusa. - Powiedz mi, gdzie masz rodziców ? - zapytała zaniepokojona. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ta malutka, ale jakże mądra istota musiała uciec swoim rodzicom, którzy teraz na pewno się bardzo martwią i jej szukają.
- Tam biegną - wskazała palcem na dwójkę dorosłych osób, która w szybkim tempie zbliżała się do ich trójki.  Widać było z daleka, że są zmęczeni wszystkim co ich otacza. I znów Laura poczuła ukłucie w sercu.
- Mia ! - wrzasnęła pewnie jej mama - Dlaczego uciekłaś ? - zapytała przytulając córeczkę do swojej piersi.
- Mamusiu dostałam autograf dla Tima, od Pana - wskazała paluszkiem, a jej buzia była cała wysmarowana w czekoladowych lodach.
- Przepraszamy bardzo - wtrącił się tata, który miał na prawdę bardzo ładny uśmiech. Od razu można było na niego zwrócić uwagę.
- Ale niech Pan przestanie - uśmiechnęła się wesoło Laura - Mają Państwo wspaniałą córkę, muszą być Państwo na prawdę z niej dumni. - dodała szybko. Czuła, że musi to powiedzieć.
- Przepraszamy za kłopot jeszcze raz i dziękujemy - podniosła się kobieta w średnim wieku i uścisnęła im dłonie.
- Żaden problem - uśmiechnął się tym razem Marco
- Gdzie leży Twój braciszek ? - schyliła się Polka i spojrzała w oczy dziewczynki
- W tutejszym szpitalu, na oddziale 7, a w pokoju numer 17 - uśmiechnęła się dalej zajadając się lodami. Małżeństwo dziękowało jeszcze kilkukrotnie i ruszyło ze sowim dzieckiem w drugą stronę.

Blondyna siedząc w samochodzie cały czas była nieobecna myślami z blondynem, który cały czas coś nadawał. Ona przez ten czas myślała, o tym co się właśnie wydarzyło. Poczuła się szczęśliwa, miała kochającą rodzinę, wspaniałego chłopaka i nikt z nich nie był chory. Czego chcieć więcej ? Zrozumiała, że wielka pora przestań myśleć tylko o sobie, należy teraz zaczął martwić się o innych i starać się im pomóc.
- Możemy się przejść na spacer ? - zapytała odwracając głowę w stronę chłopaka
- Teraz ? - zapytał zaskoczony. Na zegarku było po 23, a ona chciała iść na spacer, bardzo go to zdziwiło.
- Tak teraz, proszę - odpowiedziała bez wahania. Marco zatrzymał samochód na poboczu i oboje wysiedli. Ruszyli w stronę parku, który był w pobliżu. Gdy oboje w ciszy usiedli na ławce dziewczyna wzięła głęboki oddech i obróciła się w jego stronę.
- Co się stało Laura, masz taką minę, jakbyś co najmniej kogoś zabiła - był zdezorientowany całą sytuacją. Próbował ją rozgryźć, ale nie potrafił. Główkował się całą drogę, ale nic z tego nie wyszło.
- Nic - uśmiechnęła się delikatnie
- Zachowujesz się na prawdę dziwnie - dodał
- Przepraszam, ale ja chciałam Ci tylko powiedzieć - i tu na chwilę zrobiła przerwę, by znów zaczerpnąć świeżego powietrza, a już po chwili kontynuować swoją wypowiedź - Że jesteś moim największym szczęściem. Wiem, że tak bardzo rzadko Ci to mówię, ale ja po prostu się bałam. Dziś, gdy spotkaliśmy tą dziewczynkę zrozumiałam, co oznacza słowo szczęście. Nie doceniałam tego co mam, a mam przecież tak dużo. Mam mamę, tatę, Leosia, Mario, wszystkich chłopaków z Borussi, a co najważniejsze mam Ciebie. Marco ja po prostu chciałam Ci powiedzieć, że tak bardzo Cię kocham że nie potrafię bez Ciebie żyć. Zawróciłeś mi w głowie, nawet nie wiem kiedy zakochałam się w Tobie bez opamiętania. - wypowiedziała z lekkim poddenerwowaniem w głosie, oddychając głęboko. To co właśnie usłyszał, były to najpiękniejsze słowa.
- Cieszę się, że mi to powiedziałaś. I wiesz co ? - spojrzał,a ona patrzała na niego zaciekawionym wzrokiem - Że i ja bez Ciebie nie przeżyłbym. Tak cholernie Cię kocham - powiedział w przeciwieństwie do dziewczyny spokojnie. A już po chwili ich usta były złączone w namiętnym pocałunku...

~*~

Cześć moje kochane !
Dziś taki krótki rozdział napisany szybko.
I sama nie mam pojęcia, jak on w ogóle powstał.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
A ja zaraz uciekam trzymać kciuki za nasze pszczółki. <3
Za to, Bayern Monachium przegrał z Borussią Monschengladbach. 
Zobaczymy co na to Nasza Borussia.
Do soboty.

Pa ! :*

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział XL

~*~
Siedziała na ciemnej, wygodnej kanapie w pięknym domu, w którym kiedyś była częstym gościem. Siedziała na przeciwko Mario, trzymając w zziębniętych, cały czas trzęsących się  dłoniach ciepły kubek melisy. Marco pojechał po Leona do swojej siostry, zostawiając dwójkę przyjaciół samych. Doskonale wiedział, że oboje nie mogą bez siebie wytrzymać. Musieli się tylko spotkać, stało się, spotkali się tylko szkoda, że w takich okolicznościach.
- Powiedz coś - jęknął Goetze patrząc na przerażoną minę swojej ukochanej przyjaciółki.
- Nie wiem co mam powiedzieć - powiedziała bardzo cichym głosem, z bezsilności i wycieńczenia dzisiejszymi zdarzeniami.
- Przepraszam, wybaczysz mi to kiedykolwiek ? - zapytał wstając powolnie i idąc w jej stroną. Już po chwili siedział obok i patrzał na reakcję dziewczyny.
- Ty głuptasie, już dawno Ci wybaczyłam. Jesteś moim przyjacielem i chociaż tak bardzo mnie razem z Marco zraniliście, nie potrafię bez was żyć. Jesteście całym moim światem. - odparła patrząc kątem oka, na wielki uśmiech, który momentalnie wkradł się na opaloną twarz Mario. Od razu mocno ją do siebie przytulił. Czekał na tą chwilę bardzo długo, doskonale wiedział, że popełnił ogromny błąd. Ale też doskonale wiedział, że Laura to wspaniała osoba.
- Tak cholernie za Tobą tęskniłem wiesz ? - rzekł patrząc jak Polka delikatnie się uśmiecha odsłaniając przy tym swoje białe zęby - Ten czas bez Ciebie był dla mnie bezsensowny. - dodał po chwili.
- A co z Ann ? - zapytała odrywając się od ciepłego ciała Niemca
- To nie miało sensu, nie mogłem być z kimś kto nie akceptuje moim przyjaciół - powiedział. Dziewczyna od razu spostrzegła smutek na jego twarzy. Wiedziała, że cierpi, ale też doskonale wiedziała, że ma racje. Ta dziewczyna nie była dla niego, nie zasługiwał na taką "miłość".
- Jestem z Ciebie dumna. - uśmiechnęła się znowu - I wiesz co Ci powiem ? - zapytała, a on zaskoczony na nią spojrzał - Od początku jej nie lubiłam, wiedziałam, że z nią jest coś nie tak - dodała szybko, na co chłopak zaczął się głośno śmiać.
- Dzięki Laura - ucałował ją w policzek. Dziewczyna odłożyła kubek z napojem na stolik i oparła się o klatkę piersiową Mario. Słyszała jak jego serce spokojnie bije. Miała dość dzisiejszego dnia, chociaż z jednej strony był on na prawdę dobry. W końcu odzyskała najważniejsze osoby w jej życiu. Powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Nawet się nie spostrzegła, kiedy odpłynęła do krainy Morfeusza.

- Proszę odejdź ode mnie - mówiła przez sen - Nie chcę Cię znać, nie jestem moim ojcem, nie zasługujesz na mnie, a tym bardziej na mamę - podniosła głowę i dopiero po chwili spostrzegła się, że nie leży w sowim łóżku. Była bardzo roztrzęsiona i przerażona. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła chłopaka.
- To tylko zły sen - powiedział Marco, który siedział na fotelu i bacznie się jej przyglądał - Już jesteś bezpieczna - dodał po chwili
- Proszę przytul mnie - powiedziała cicho ocierając pot ze swojego czoła. Chłopak od razu się podniósł i usiadł obok, na łóżku. Objął ją mocno swoimi, silnymi rękoma, jakby się bał, że ją znów straci.
- Przepraszam - wyszeptał tuż przy jej uchu - Jestem głupcem, nie zasługuję na kogoś takiego jak Ty - dodał po chwili
- Tak, masz rację jesteś głupi - odparła patrząc w jego oczy, a on zaskoczony patrzył na nią - Bo w tym momencie wygadujesz bzdury - dodała, na co on się od razu uśmiechnął - Jesteś dla mnie wszystkim i dobrze o tym wiesz - dopowiedziała i zbliżyła swoją twarz do jego ust. Musnęła jego wargi, bardzo tęskniła za tym smakiem. Marco od razu odwzajemnił pocałunek, jakby czekał na to całe życie. W ich pocałunku było wszystko : Miłość, radość, smutek, pożądanie i tęsknota.
- Kocham Cię, zawsze będziesz częścią mojego serca. Ono bije dla Ciebie - wypowiedział te słowa, niczym poeta. Chwycił jej małą, delikatną dłoń i położył na swojej piersi. W końcu poczuła się na prawdę kochana. Oparła głowę o jego klatkę piersiową, a on jeszcze mocniej ją do siebie przytulił.
- Gdzie jest Leonek, chcę go zobaczyć - powiedziała po chwili odrywając się od jego ciała. Nic nie powiedział, wstał trzymając jej dłoń i zaprowadził do pokoju obok. Jej braciszek spał, jego klatka piersiowa spokojnie się poruszała, co wskazywało, że równomiernie i spokojnie oddycha. Nie bała się o nikogo tak bardzo jak o niego. Uklęknęła przed łóżkiem i chwyciła jego malutką rączkę. Był tak piękny i tak bardzo przypominał jej Kloppa. Uspokoiła się widząc, że malec słodko śpi, wraz z jej ukochanym poszli do sypialni obok, zostawiając uchylona drzwi. Była tak zmęczona, że od razu zasnęła i spała, aż do samego rana.

Rano gdy dziewczyna tylko się obudziła popędziła bo Leona, który był już na pewno bardzo głodny. Marco odwiózł ich do domu i obiecał, że niedługo przyjedzie. Chłopczyk całą drogę płakał, lecz kiedy tylko poczuł smak mleka od razu się uspokoił. Laura w końcu mogła usiąść i spokojnie pomyśleć. Usiadła na huśtawce w ogrodzie, nogi podciągnęła pod samą brodę, jej brat leżał w wózku tuż obok. Cały czas myślała, dlaczego jej ojciec tu przyjechał ? Chciał narobić im kolejnych problemów, czy może się zmienić ? Ale czy ogóle taki człowiek mógł się zmienić ? Od małego dziecka jej marzeniem była normalna rodzina. Teraz po woli tworzą tą rodzinę, chociaż trener Borussi nie jest jej biologicznym ojcem, doskonale wiedziała, że może mu o wszystkim powiedzieć.
- Co wy tu robicie ? - zapytała widząc mamę i Kloppa w drzwiach
- Twoja mama miała przeczucie, że coś się stało i bardzo chciała wrócić do domu - odparł jej ojczym
- Nic się nie stało - skłamała. Wiedziała, że nie powinna, ale to zupełnie coś innego jeśli kłamiąc myśli się o innych niż o sobie.
- Nie kłam mnie, zrobię kawę i zaraz nam powiesz co tu się stało - powiedziała Polka, trzymając swojego synka na swoich rękach
- Dobrze że już jesteście - odpowiedziała, wypuszczając głośno powietrze ze swoich płuc. Tak jak postanowiła jej matka, we trójkę usiedli przy stoliku na świeżym powietrzu i zaczęli rozmowę. Laura nie zamierzała już ukrywać prawdy, chociaż bardzo nie chciała martwić tym swojej rodzicielki. Klopp siedział i uważnie się przysłuchiwał. Za to Pani Ewa zaczęła płakać i histeryzować.

" Cały czas o Tobie myślę, co ty ze mną robisz ? " 

Zobaczyła na ekranie swojego telefonu wiadomość. Mimowolnie uśmiech wkradł się na jej twarz. Każde słowo napisane czy wypowiedziane przez Marco było dla niej bardzo ważne. To co czuła do tego chłopaka, nie była wstanie nawet opisać. Chciała wielokrotnie powiedzieć mu jak bardzo ważnym jest człowiekiem, ale jakoś nie potrafiła. Od czasu do czasu mówiła mu, że go kocha, ale było to dość rzadko. A on nawet nie zwracał na to uwagi czy mówi te słowa czy nie. Czuł, że jest dla niej bardzo ważny i że go kocha, właśnie to było dla niego najważniejsze 

" To samo co Ty robisz ze mną "

Odpisała szybko i czekała na kolejną wiadomość leżąc na swoim łóżku i patrząc się biały sufit. W końcu chwila spokoju i wytchnienia. Dawno nie czuła się tak dobrze jak właśnie w tym momencie, już od dawna nie mogła poleżeć w ciszy i spokoju. Ponownie usłyszała dźwięk, który oznaczał, że przyszła nowa wiadomość.

" Ja Cię tylko kocham. Z tej okazji chciałbym Cię zaprosić na kolację dziś wieczorem "

- Marco - powiedziała do telefonu
- Laura - odpowiedział, na co dziewczyna zaczęła się śmiać
- Miło mi - dodała po chwili
- Mnie również. - znów dzięki niemu zaczęła się uśmiechać
- A teraz tak na poważnie - opanowała swój śmiech i zaczęła - Wiesz, że nie lubię kolacji, lepiej chodźmy do kina, jak zwykła para. 
- No tak zapomniałem, że nie jesteś taka jak większość kobiet na tym świecie - tym razem to on zaczął się śmiać.
- Tak masz racje - odpowiedziała
- Jeśli nie chcesz iść na kolacje, możemy iść do kina, jak NORMALNA PARA - odparł akcentując dwa ostatnie słowa
- Dziękuję - powiedziała niemal szeptem
- Będę po Ciebie o 20 
- Marco - zapytała, biorąc głęboki wdech
- Tak ? - zapytał przerażony, bał się, że coś się stało.
- Widzimy się za 2 godziny - dodała i zaczęła się głośno śmiać
- Cześć ty małpo - odpowiedział, po czym sam zaczął się śmiać.
- Kocham Cię najbardziej na świecie - dopowiedziała, ale dopiero wtedy gdy chłopak się rozłączył...

~*~

Witam Was moje kochane ! <3
To co zrobiłyście pod postem z informacją jest niewiarygodne.
Szczerze Wam powiem, że spodziewałam się maksymalnie 2 komentarzy.
A komentarzy było aż 5. Nawet nie macie pojęcia jaka jestem Wam wdzięczna.
To wasza zasługa, że ten post właśnie się pojawia. Dałyście mi takiego kopniaka, że nie wiem kiedy ten post się napisał. Miałam wrażenie, jakby on sam się pisał.
Ale to tylko i wyłącznie Wasza zasługa. 
Dziękuję ! Jesteście wspaniałe !

Buziaczki ! :* 

niedziela, 22 listopada 2015

Informacja !


***
Witam ! 
Przychodzę do Was z małym zapytaniem.
Czy ktoś, ktokolwiek miałby ochotę przeczytaj jakiś rozdział napisany prze ze mnie ?
Bo jeśli tak, to z ogromną przyjemnością wrócę tu do was.
Nauki nie mam już tak dużo, nudzi mi się więc bardzo bym chciała wrócić.
Ale zastanawiam się czy jest jeszcze dla kogo tutaj wracać.
To jak ktoś chętny ?

Pozdrawiam / Marta ! <3 


***

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział XXXIX

~*~

- Weźmy Leonka na spacer - zaproponował kolejnego dnia blondyn. Noc spędzili wspólnie, czuła się jak w siódmym niebie. Nigdy nie odczuwała, żeby ktokolwiek darzył ją taką miłością jak blondyn. Nawet od mamy, którą na prawdę bardzo mocno kochała. Ale co z tego ? Przecież ona była w domu dwa razy do roku i to na święta. Chodziła w tych samych spodniach, była wyśmiewana od podstawówki, aż do momentu, gdy sama na siebie zaczęła zarabiać. Nie poddała się, to nie w jej stylu. Matki nigdy nie było, okres dojrzewania musiała przetrwać samotnie. Wszystkie górki, który były postawione na jej drodze, przechodziła sama, lub z pomocą Bartka. A teraz ma jego, ma Marco. Kłócą się i to często, ale nie ma związków idealnych.
- Pewnie, wyprowadź wózek, a ja go ubiorę - odpowiedziała po dłuższej chwili zamyślenie, w której nadal trwała. Co z jej ojcem, o ile on jest na prawdę jej ojcem. Przecież to zwykły dupek ! Ale nigdy tak nie powiedziała, po tym wszystkim co jej zrobił nadal go szanowała. Teraz ma brata, kto by pomyślał, że będzie miała swoje oczko w głowie. 
- O czym ty dzisiaj tak myślisz ? - zapytał chłopak prowadząc " pojazd " po chodnikach Dortmundu. Nie dziwił się jej, że tak mało mówiła. Kto normalny chciałby rozmawiać o swoim życiu po takich przejściach. Cały czas próbował sobie wyobrazić co ona musiała znosić, starał się ją wspierać na każdym kroku, chociaż nie zawsze mu to wychodziło, ale cały nie poddawał się, po prostu przy niej był.
- O moim ojcu, o życiu w Polsce i o Bartku, za którym tak strasznie tęsknie - odpowiedziała całą prawdę. Jak Kuba daje sobie z tym wszystkim rade ? Cały czas próbowała to zrozumieć. Ona z każdym dniem jest coraz słabsza, coraz bardziej krucha i mniej odporna na ból.
- Przestań się tym zamartwiać, teraz masz nowe życie. Masz przyjaciół, rodzinę i masz mnie. Zawsze przy Tobie będę, jeszcze nigdy się tak bardzo nie zakochałem jak w Tobie wiesz ? - próbował ją wspierać, nawet teraz. Uwielbiał, gdy się uśmiechała, a zwłaszcza gdy ten uśmiech jest wywołany przez niego. Prowadził wózek do parku, a ona szła obok trzymając mocno jego dłoń. Patrzała na niego tymi swoimi, niebieskimi oczami. Zakochał się w nich od pierwszego wejrzenia. A jej dotyk sprawiał, że przez jego ciało przechodziły ogromne dreszcze. 
- Wiem, ale nie potrafię zapomnieć. To nigdy nie minie, na zawsze będę pamiętać o nim, o moim poprzednim życiu. Ale masz rację, nie warto się tym już zamartwiać. Kocham Cię i zawszę będę Cię kochała - uśmiechnęła się delikatnie, odsłaniają swoje piękne, białe zęby. Kocha go i to tak mocno, że czasami ją to aż boli. Miłość może boleć ? Dziwne, ale tak bywa. Nie potrafi sobie teraz wyobrazić życia bez niego. Jest jej słońcem, które powoduje, że cały czas się uśmiecha. 
- I właśnie w takiej Laurze się zakochałem. Wesołej i zawsze pełnej energii - również uśmiechnął się szeroko, lecz poczuł jak dziewczyna mocniej ściska jego dłoń. Nie bez powodu to robi, musiało się coś stać. Spojrzał na nią, a ona nerwowo patrzyła przed siebie, cała czerwona ze złości i strachu.
- Weź Leona i idź stąd - powiedziała stanowczo nie patrząc na niego, lecz puszczając jego ciepłą dłoń. Kogo tam zobaczyła ? Dlaczego tak się zachowuje ? Przeraził się, widząc jak zachowuje się dziewczyna, którą kocha.
- Co się stało ? - zapytał lekko poddenerwowanym tonem głosu, chodź tak na prawdę miał ochotę panikować. Nie wiedział co tu się dzieje, a jego dziewczyna stała jak kamień i patrzyła w jednego człowieka, jakby ujrzała ducha. 
- Kochasz mnie ? - spojrzała w jego oczy. Był przerażony, ona nigdy się tak nie zachowywała.
- Kocham Cię bezgranicznie - odparł szczerze, to co mu mówiło jego serce. Zrobiłby dla nie wszystko, a młoda Polka doskonale o tym wiedziała.
- A ja Ciebie, dla tego musisz go stąd zabrać w bezpieczne miejsce. Proszę zrób to dla mnie. - szepnęła wtulając się w jego ciało, jakby bała się, że więcej tego nie zrobi. Kątem oka zerknęła, że mężczyzna się zbliża w ich stronę.
- Nie zostawię Cię tutaj samej, chyba zwariowałaś. Powiedz mi co się dzieje, proszę Cię - odpowiedział jej tak bardzo zdenerwowany. W głębi duszy domyślał się wszystkiego, ale niego chciał tego mówić. Miał nadzieję, że tak nie jest. Wąchał jej włosy, które jak zwykle pięknie pachniały, zresztą jak ona cała. 
- Po prostu mi zaufaj, a ja później Ci wszystko wyjaśnię - mówiła jeszcze ciszej, ale za to o wiele bardziej nerwowo, niż wcześniej - Zawsze będę Cię kochać - dodała szybko po czym się od niego odkleiła. Ucałowała w główkę małego Leona i poszła w stronę faceta. Z każdym krokiem bała się coraz bardziej, ale musiała stawić temu czoło. Nerwowo odwróciła za siebie głowę, chłopak ją posłuchał i zaczął się oddalać na bezpieczną odległość. Od starszego mężczyzny dzieliło ją zaledwie kilka metrów i dopiero teraz zauważyła, że w lewej dłoni trzyma nóż, który sama mu kiedyś podarowała. Był kiedyś normalny i uwielbiał chodzić na grzyby, więc ta sprawiła mu prezent, kupując nóż do grzybów. Później się dopiero zaczęło wieczne picie alkoholu. Przerażona widząc, że Marco już nie widać z jednej strony odetchnęła z ulgą, lecz z drugiej była kłębkiem nerwów. 
- Cześć córeczko - usłyszała lekko zachrypnięty głos swojego ojca.
- Co ty tu robisz ? - zapytała wściekła. Wszystko się już układało, jej życie wkroczyło na właściwy tor, ale musiało się coś popsuć. Czy chodź raz nie może być dobrze.? Zawsze musi się coś popsuć i to w najmniej oczekiwanym momencie.
- Przyjechałem odwiedzić moją ukochaną córeczkę - odparł z ogromną ironią w głosie. Zamieniła z nim zaledwie dwa słowa,a już chciała uciekać. Czuła się strasznie, wszystko wróciło. To jak próbował się do niej dobierać, jak krzyczał i pił, jak nie miała co jeść.
- Przestać chrzanić. Zostaw nas w spokoju ! - wrzasnęła na całe gardło. W końcu mogła mu powiedzieć to co czuje i co myśli. Nie chciała już dłużej dusić tego w sobie. - Bez Ciebie życie jest cudowne wiesz ? Nie muszę się martwić, że nie będę miała co jeść, że jak wrócę do domu to będziesz pijany. Nienawidzę Cię rozumiesz ? Nienawidzę - wrzasnęła po raz kolejny. Ulżyło ? Nie ulżyło, wcale. Wręcz przeciwnie, poczuła się jeszcze gorzej, bo musiała wrócić do tych strasznych chwil.
- Smarkulo, jak ty się odzywasz do ojca ? - wyraźnie się rozzłościł. Czyżby jeszcze miał coś takiego jak uczucia ? Nie możliwe, nie on. A jednak, słowa jedynej córki dotknęły go, jak małe szpilki wbiły się w jego serce. - Jesteś szmatą jak twoja matka - krzyknął, a dziewczynie popłynęły łzy. Poczuła się jakby ktoś strzelił jej w twarz, albo gorzej. Zagotowało się w niej, wściekła się jak nigdy.
- Mnie możesz obrażać, ale nie moją mamę - wykrzyczała mu prosto w twarz zalana łzami. Podeszła bliżej, od razu można było poczuć odór alkoholu. Szybkim ruchem wyrwała mu nóż z dłoni i odeszła na krok to tyłu. - Może pójdę siedzieć, ale mama będzie miała spokój do końca życia - dodała ciszej. Czy tak na prawdę tak krucha dziewczyna mogłaby coś takiego zrobić ? Sama nie wiedziała czy chce to zrobić. To wszystko najzwyczajniej w świecie działo się za szybko, a ona nie dawała sobie rady z takimi rzeczami.
- Laura nie rób tego - usłyszała z boku, to Mario. Przyjaciel ? Czy jeszcze można go tak nazwać ? - Nie jest tego wart dobrze o tym wiesz. - dodał powoli podchodząc do dziewczyny
- Odsuń się, nic nie mam do stracenia. - krzyknęła podchodząc do ojca
- A co ze mną ? Już mnie nie kochasz ? - usłyszała z drugiej strony. To Marco, jej Marco. Zaczęła płakać, widząc ich wszystkich. Rękę z nożem zaczęła opuszczać coraz niżej, aż padła na ziemie i zaczęła wręcz wyć. Nie mogła tego zrobić, za bardzo kocha życie i osoby, które ma przy sobie. Poczuła jak ktoś ją przytula tak mocno, jakby chciał ją udusić. Podniosła wzrok do góry, to nie kto inny jak blondyn. Spojrzała na Mario, który odrzucił nóż daleko od nich i trzyma jej ojca.
- Kocham Cię, zawsze będę Cię kochać. Moje serce należy tylko do Ciebie - wyszeptała wtulając się w niego jeszcze bardziej. Łzy już chyba wszystkie jej wyleciały i teraz już nie miała czym płakać. Po chwili przyjechała policja, zabrała starszego Polaka, a ona cały czas tkwiła w mocnym uścisku klubowej jedenastki. Czy to już koniec? Czy już więcej go nie ujrzy na swoje oczy ? Taką miała nadzieję. Przez jedną osobę, mogła stracić wszystko, mogła zrujnować sobie życie. Spojrzała w jego oczy i od razu zrozumiała co miała zrobić. Podniosła się powolnie z trawnika i podeszła do Mario. - Dziękuję - wyszeptała mocno się do niego przytulając
- Chodźmy do domu, jak na dziś wystarczy tych wrażeń - wtrącił się podchodząc do tulących się przyjaciół. Dziewczyna nadal była bardzo roztrzęsiona, ale z każdą chwilą było lepiej. Kamień spadł jej z serca, lecz nagle przypomniało jej się o Leonku.
- Gdzie jest Leoś ? - zapytała przestraszona trzymając się Marco
- U mojej siostry, spokojnie jest bezpieczny. - odpowiedział jej przyciągając ją mocniej do siebie
- Grubasie chodź tu - uśmiechnęła się delikatnie wyciągając do niego rękę
- To same mięśnie - odkrzyknął, na co wszyscy zaczęli się wesoło śmiać.


~*~

Dziś kolejny rozdział !
Co wy na to ? Ostatni to była tragedia, więc koniecznie musiałam napisać następny.
Chyba wyszedł całkiem, całkiem ? Co myślicie ?
Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu. <3
Opowiadajcie jak mijają Wam wakacje ?
Czy tylko ja się tak strasznie nudzę w tym domu ?
Opowiadajcie ! <3
Buziaki :* e

czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział XXXVIII

~*~

- Już jestem - zawołała wchodząc do domu
- Cii - podeszła do niej mama - Leoś dopiero zasnął, cały dzień jest taki marudny - dodała
- Zajrzę do niego - uśmiechnęła się lekko po czym poszła prosto do pokoju, w którym był mały chłopczyk. Leżał spokojnie w łóżeczku z otwartymi oczkami patrząc się na dziewczynę. - Już się wyspałeś ? - na jej usta od razu wkradł się ogromny, szczery uśmiech.  Palcem wskazującym smyrała go po ustach, uwielbiał to i zawsze się przy tym uspokajał. Ostrożnie wzięła go na ręce i zeszła na dół.
- Już się obudził ? - zapytał z uśmiechem Klopp widząc dziewczynę
- Tak - odpowiedziała mu tym samym siadając obok na kanapie - Pomyślałam, że cały czas jesteście zapracowani może byście wyjechali na weekend, odpocząć. Mamie też na pewno się to przyda. A Leoś zostanie ze mną. - spojrzała to na chłopca, to na trenera BVB
- Wystarczająco Cię wykorzystujemy, cały czas jesteś z nim. Nie mam mowy - powiedział stanowczo
- Ja odpoczywam, gdy z nim jestem - zerknęła na chłopczyka, który szeroko się uśmiechał - Ostatnio z mamą nie bardzo się dogaduję i też chciałabym odpocząć od was - mówiła szczerze, zawsze wolała bolesną prawdę niż miłe kłamstwo. Taka już była, ale to wielka zaleta.
- Jesteś pewna, że sobie poradzisz ? - zapytał chcąc się upewnić
- Tak, jestem pewna w 100 procentach - zaśmiała się cicho czując jak Leon ściska jej palec, a później wkłada go do buzi - Porozmawiaj z mamą proszę - dodała szybko całując go w czoło i wychodząc z salonu. Małemu brakowała smoczka, który oczywiście był z Borussi. Włożyła mu go do buźki i chwile kołysała, a po chwili chłopiec zamknął oczka i zasnął.

~*~

Leżała na swoim łóżku, a w ręce trzymała biografię Kuby Błaszczykowskiego. Dopiero zaczęła, ale każde kolejne słowa czy zdanie sprawiało, że łzy płynęły po jej policzkach i właśnie uświadomiła sobie, że wcale nie miała strasznego życia. To co przeszedł Jakub to dopiero tragedia, jej problemy w przeciwieństwie były tak na prawdę błahostką. Ale ona nie potrafi być tak twarda jak inni, jest słaba, na każdym kroku to pokazuje. Cała przeszłość odbija się na jej przyszłości, na Marco, na jej rodzinie. Często zastanawia się co by było gdyby nie wyjechała, może Bartek, może on jeszcze by żył, wspierał ją i cały czas był przy niej. Teraz nie ma takiej osoby, bo takiej przyjaźni nie zbuduje się przez 3 lata, na taką bezgraniczną przyjaźń potrzeba całe życie. Zerknęła na ekran telefonu, który się zaświecił - nieodebrane połączenie od Mario. " A jemu co się przyśniło że do mnie zadzwonił ? " - pomyślała wściekła na samą myśl o Goetze. " PRZEPRASZAM.! Wiem że to słowo tak wiele dla Ciebie znaczy, ale pewnie nie w tym przypadku. Jestem skończonym debilem. Mam nadzieję że mi jeszcze kiedyś wybaczysz i zaufasz od nowa. Twój Mario " - przeczytała wiadomość. Zaczęła płakać, no jasne że za nim tęsknie, ale nie miała ochoty z nim rozmawiać.
- Marco, rozmawiałeś dziś z Mario ? - powiedziała do telefonu
- Nie, dlaczego ? - zapytał zaskoczony 
- Bo dziwnym trafem do mnie dzwoni i pisze, przeprasza za wszystko - wyjaśniła 
- To może pora się pogodzić co ? - zaproponowała z nadzieją, ale doskonale wiedział jak młoda Polska jest uparta i zawzięta, nie tak łatwo odpuści 
- Chyba zwariowałeś. - odpowiedziała błyskawicznie - Niech on sobie siedzi w tym cholernym Monachium, a ja go na oczy nie chce widzieć. - dodała szlochając i szybko się rozłączyła. Cały czas myślała, że może wielka pora się z nim pogodzić, Marco ma racje. Ale ona nie potrafi, chociaż tak bardzo tego chce. " Siedź Sobie w tym Monachium i nie wracaj !!! " - odpisała mu wiadomość. Znowu on dzwoni. Tylko po co ? Przeprosił ją, a ona odpisała krótko i na temat. 
- Po co dzwonisz ? - zapytała zdenerwowana, na myśl o rozmowie z nim 
- Nie wierzę - odparł 
- Dobrze się czujesz ? - rzekła zdziwiona jego reakcją 
- Dawno się tak dobrze nie czułem. Tęsknie za tobą - powiedział smutny i przybity całą sytuacją
- Jeszcze za wcześnie. Cześć Mario - dodała

~*~

- Jedzenie masz przygotowane w lodówce, mleko małego wiesz jak zrobić ? - pytała ostatni raz mama Polki i małego chłopca
- Tak wiem mamo - odparła po raz setny
- Pa kochani - ucałowała Leona w główkę i wsiadła do samochodu
- Jestem z Ciebie dumny skarbie - powiedział Klopp tuląc dziewczynę z dzieckiem na rękach
- Kocham Cię tato - odparła na miłe słowa trenera Borussi, powiedziała to w pewni szczerze i świadomie
- A ja Ciebie - uśmiechnął się lekko i ruszył do swojej ukochanej, do samochodu. Chwila spokoju, przynajmniej taką miała nadzieję. Pomachała rodzicom, po czym poszła do domu. Chłopiec był spokojny, aż zadziwiająco spokojny. Marco zaraz miał do nich przyjść. Już nie mogła się doczekać, teraz zamiast skupiać się na ich związku ona przejmuje się domem, bratem i wszystkim co ją otacza. Ten weekend będzie ich.
- Ale on już jest duży - usłyszała od przystojnego blondyna.
- Chcesz go wziąć na ręce ? - zapytała z uśmiechem
- Żebym mu jeszcze coś zrobił ? - powiedział przerażony propozycją dziewczyny. Co prawda opiekował się Nico, ale nie jak  był taki malutki. Sam w duszy się śmiał z sobie, był bardziej wystraszony niż na meczu Ligi Mistrzów.
- Uspokój się. Muszę iść do toalety i co mam z nim zrobić ? - wpadła na sprytny podstęp. Chłopak patrzał na nią jak na wariatkę, a jej się tak strasznie chciało śmiać. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że Marco nie ma doświadczenia, ale wiedziała jak wszystkie dzieci go kochają. - Reus cholera jasna to dosłownie trzy minuty, proszę- powiedziała całkiem poważnie, a on tylko głośno westchnął. Delikatnie położyła na jego umięśnionych rękach chłopczyka po czym wyszła z salonu. Stała za ścianą i się po cichu śmiała. Odczekała chwilę i znów wróciła do chłopaków.
- Weź go już proszę - jęczał po cichu, bo chłopiec zasnął
- Widzisz to ? - zaśmiała się - On już śpi w przeciągu 5 minut - dodała
- Ale weź go - powtórzył, widząc go dziewczyna chwyciła delikatnie Leonka na ręce i zaniosła na górę do łóżeczka. Patrzała na niego jak słodko i spokojnie śpi.
- Twoje dzieci będą miały wspaniałego ojca wiesz ? - uśmiechnęła się lekko patrząc w jego oczy
- To będą nasze dzieci Laura - odparł poważnie, bardzo poważnie.


~*~

Przepraszam !
Moje sprawy osobiste wkroczyły na niewłaściwy tor.
I po prostu musiałam wszystko naprawić.
Ale jestem :)
I zaraz lecę nadrabiać wasze blogi.
Przepraszam za ten rozdział, który w ogóle nie ma sensu. 
Mam nadzieję że mi to wybaczycie. 
Do następnego moje Panie ! <3 
Pa.! 

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział XXXVII

~*~

Po spotkaniu z przyjacielem czuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. Co z tego, że może to trochę głupi pomysł ? Chciała się poczuć lepiej, a nic już jej nie pomagało. Stanęła na rogu chodnika i rozejrzała się dookoła. Zaraz za nią był sklep monopolowy, postanowiła do niego wejść. Nie jest typową dziewczyną co udowodniła już nie raz, w tym przypadku było dokładnie tam samo. Nie znosiła wina, więc kupiła mocniejszy trunek, wódkę o smaku gruszki. Nie dość że miała stosunkowo dość dużo procent, to jeszcze pewnie była lepsza niż czysta. Zaopatrzyła się w kilka piw i paczkę miętowych papierosów. Jak szaleć to szaleć - przeszło jej przez myśl. Wychodząc napisała SMSa do mamy " Dziś będę spać u Marco, musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić " po czym szybko wyłączyła telefon. To nie była prawda, przynajmniej nie do końca. Powinni sobie wyjaśnić jak najszybciej te wszystkie sprawy, które zaszły między nimi, ale wcale nie idzie do niego spać. Jeszcze nie wiem gdzie pójdzie, najpierw chce się napić i to konkretnie. Kilka metrów od miejsca, w którym się właśnie znajdowała leżał przepiękny park. Słońce zachodziło, latarnie się świeciły, ale na dworze panował półmrok. Usiadła na ławce i z torby wyciągnęła papierosy. Włożyła jednego do ust, wzięła głęboki oddech po czym go zapaliła. Wciągnęła dym do płuc i zaczęła mocno kaszleć. Potrafi palić, ale nie robi tego chyba że jest już w skrajnych sytuacjach dokładnie tak jak teraz. Skończyła go szybko rzucając resztę na ziemię i depcząc butem. Następnie wyciągnęła butelkę piwa i wódki. Zrobiła łyk tego pierwszego, a następnie wypiła ile mogła tego drugiego. Wyrzuciła butelkę za siebie i wzięła głęboki wdech. Miała wrażenie że zaraz jej wypali gardło. Szybko przepiła to wszystko piwem i położyła się na ławce. Tego wieczoru niebo było wyjątkowo ładne. Na niebie nie widać było ani jednej chmurki, za to było mnóstwo gwiazd, gdzie jedna świeciła mocniej, druga słabiej. Przy okazji znów zapaliła papierosa, co chwile wypuszczając dym ustami, albo nosem. Czuła, że robi się coraz zimniej. Włączyła telefon, żeby sprawdzić, która jest godzina. Było już po 23, a na wyświetlaczu widniały trzy nieodebrane połączenia od Marco.
- Dzwoniłeś do mnie - powiedziała niepewnie, a zarazem z lekkością, którą czuła po alkoholu.
- Dzwoniłem - odparł czując ulgę
- Po co ? - zapytała
- Bo się o Ciebie martwię 
- Erik ta papla ci wszystko powiedział - powiedziała zła. Dlaczego on to w ogóle zrobił. Teraz czuła, że będzie miała przerąbane u chłopaka, w którym jest zakochana po uszy.
- Nie wiem czy wszystko, ale na pewno sporą część. Gdzie teraz jesteś ? - zapytał zmartwiony postawą dziewczyny
- Tu i tam - zaśmiała się głośno
- Ty jesteś pijana ? - pytał dalej, jeszcze bardziej zaniepokojony.
- Jestem w miejscu, gdzie jest mnóstwo drzew. Widać piękne gwiazdy i czyste niebo. Ptaszki już nie śpiewają, bo pewnie śpią, ale wiesz nareszcie czuję się sobą i nie chcę stąd iść - mówiła nadal po czym szybko się rozłączyła. Śmiała się jak oszalała. Brakowało jej tego, bardzo. Teraz czuła się wolna i szczęśliwa. Znów włożyła papierosa do ust, już się nie dusiła po dymie. Czuła, że robi się coraz bardziej senna, ale nie miała pojęcia gdzie tej nocy przenocuje.
- Tu jesteś ! - krzyknął chłopak z ulgą widząc dziewczynę która leży na ławce i patrzy w gwiazdy 
- Jestem - odpowiedziała wypuszczając dym z ust
- Laura powiedz mi co się dzieje, już dłużej tak nie mogę, nie mam siły rozumiesz - rzekł przykucając przy ławce, na której leżała dziewczyna. Bał się o nią jak o mało kogo. Wcześniej był z Caro, ale nigdy jej tak nie traktował jak młodej polki. Czyżby się zmienił ? Albo to ona go zmieniła. Był innym człowiekiem niż jeszcze 3 lata temu. Przeszedł zadziwiającą metamorfozą, a to wszystko dzięki zwykłej dziewczynie. 
- Połóż się tu ze mną, popatrz ze mną w gwiazdy i mnie przytul - wydukała przez łzy, chłopak bez słowa wstał i położył się obok na ławce, obejmując ją kurczowo. Zrobiłby dla niej wszystko. Patrzyli w gwiazdy i się śmiali. Chłopak czuł się winny bo nie wspierał jej, nie był przy niej, kiedy tego najbardziej potrzebowała. Musiał to wszystko nadrobić i bez względu na wszystko po prostu przy niej być. Dziewczyna po kilku minutach zasnęła, a blondyn wziął ją na ręce i powędrował do swojego domu. Doskonale wiedział, że Laura nie chce teraz iść do domu. Położył ją w swojej sypialni, a sam zszedł na dół i ułożył się na kanapie. Myślał jeszcze przez chwile o całej sytuacji, która zaistniała, po czym odpłynął do krainy morfeusza.


~*~

Otwarłam oczy i nie byłam w swoim pokoju co mnie strasznie zdziwiło. Nie pamiętam kompletnie nic z wczorajszego wieczoru. Rozejrzałam się po pokoju i od razu domyśliłam się gdzie jestem. Spojrzałam w lewą stronę, gdzie na szafce nocnej nadal stało nasze zdjęcie. Z każdą chwilą Marco udowadnia, że na prawdę mu zależy, ale ja się boję. Uśmiechałam się od razu gdy o nim pomyślałam. Zeszłam po schodach na dół, chłopak już nie spał jak zwykle. Usiadłam na kanapie, gdzie leżał jeszcze koc, którym chłopak pewnie okrył się w nocy. Wiedziałam że musimy porozmawiać i nawet już nie czułam się głupio. To on jest miłością mojego życia i wszystko o mnie wie.
- Cześć - powiedziałam z delikatnym uśmiechem i jeszcze lekko zachrypniętym głosem
- Dzień dobry - odparł idąc z moją ulubioną brzoskwiniową herbatą
- Pamiętałeś - rzekłam cicho biorąc pierwszy łyk parującego napoju 
- Nie mógłbym zapomnieć. Jak się czujesz ? - zapytał troskliwie. Spojrzałam w jego oczy i miałam tak wielką ochotę ją pocałować, ale bałam się.
- O dziwo głowa mnie nie boli, bywało gorzej - mówiłam czując jego wzrok na sobie.
- To teraz opowiedz mi, dlaczego wczoraj stało się to co się stało i dlaczego chciałaś brać to cholerstwo - powiedział tak zdenerwowanym tonem, że bałam się odpowiedzieć. Odłożyłam kubek na stolik i spojrzałam w podłogę.
- Nie mam po prostu siły. Po nocach śni mi się Bartek, czuję się strasznie samotna. Mam Erika bo Mario to największy dupek jakiego kiedykolwiek znałam. Moja mama ona mnie traktuję jak służącą. Od rana do nocy sprzątam, gotuję i jeszcze małym Leosiem się opiekuję. Nie mogę dłużej rozumiesz. Od przeszło dwóch tygodni nie widziałam normalnego świata i ludzi, siedziałam w domu. - mówiłam powoli starając się odwzorować każdy szczegół, krople łez spływały mi po policzkach.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś ? - wręcz wrzasnął ze złości
- Nie krzycz na mnie, proszę chociaż ty - rozpłakałam się na dobre, już nie mogłam powstrzymać potoku łez, które leciały mnie po policzkach. Poczułam mocny uścisk i ciepło chłopaka, który mnie do siebie przytula. Pierwszy raz od dawien dawna poczułam się lepiej, poczułam się bezpieczna i potrzebna komukolwiek.
- Nie mogłaś przyjść i ze mną porozmawiać. Doskonale wiesz jak bardzo Cię kocham i zawsze Ci pomogę. Nie ufasz mi ? - tulił moją głowę do swojej piersi i poczułam że i on zaczął płakać razem ze mną.
- Nie wiem co sobie wtedy myślałam. Ufam Ci, ale po tym co zrobił Mario nie jest tak łatwo z kimkolwiek rozmawiać. Przepraszam - odpowiedziałam podnosząc głowę spojrzałam w jego oczy, po czym zbliżyłam swoje usta do jego i namiętnie go pocałowałam. Poczułam się jakbym miała znowu 16 lat i pierwszy raz całowałabym się z chłopakiem.

~*~

Dzień Dobry !
Jak wakacje Wam mijają ?
Bo szczerze ja ich wcale nie czuję. :/ 
I o to rozdział nr 37. Ale ten czas szybko leci.
Co wy na to ? Jak wam się podoba, troszeczkę więcej dziś Marco.
Do następnego moje kochane ! <3

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział XXXVI

~*~

Zasnęła na krześle w szpitalu, to tylko jeszcze bardziej potwierdzało jak bardzo jest osłabiona. Usłyszała czyjś głoś i otworzyła oczy, żeby zorientować się co się dzieje.
- Cześć - usłyszała jak zwykle lekko zachrypnięty głos blondyna
- Co z mamą i z dzieckiem ? - zapytała od razu
- Sama idź zobacz - odparł z lekkim uśmiechem. Podniosła się z krzesła i ruszyła niepewnie do sali, którą wskazał jej chłopak. Wzięła głęboki oddech i weszła do sali. Mama leżała na łóżku i trzymała na swoich rękach małego chłopczyka, a Juergen siedział obok i uśmiechał się na ich widok. Weszła niepewnie do białego pomieszczenia, lekko przestraszona.
- Wejdź - szepnęła pani Ewa tuląc swojego synka, podeszła bliżej do jej łóżka i na widok małego dzieciątka od razu zaczęła się uśmiechać. - Chcesz do potrzymać ? - zapytała
- A nic mu nie zrobię ? - mówiła bardzo cicho po czym chwyciła chłopczyka i ułożyła wygodnie na swoich rękach. Miała wrażenie że się do niej uśmiecha, mocno chwycił jej palec i nie chciał puścić. Od razu go pokochała, był uroczy, a zarazem taki kruchy jak porcelana. Oddała Mamie dzidziusia, nie chciała im przeszkadzać, ulżyło jej, że są cali i zdrowi, mogła już jechać do domu. Potrzebowała odpoczynku, wyszła na korytarz, ku jej zdziwieniu Marco tam siedział, czekał na nią. Był bardzo zamyślony, na jej usta od razu wkradł się delikatny uśmiech.
- O czym myślisz ? - zapytała siadając na krześle obok i podciągając kolana aż pod samą brodę
- O Tobie, o nas - odparł patrząc w dół na swoje buty
- I co wymyśliłeś ? - pytała dalej od razu uśmiechając się na słowa chłopaka
- Że tęsknię za Tobą bardzo, że Cię kocham i że nie potrafię bez Ciebie żyć - rzekł bawiąc się nerwowo palcami. Wymawiając te słowa czuł się jakby robił to pierwszy raz, był zestresowany jak na pierwszej randce. Ale dlaczego ? Może tak bardzo zależało mu na tej dziewczynie, że bał się wszystkich słów jakie wypowiada. Stracił ją już raz, a teraz chce jak najszybciej ją odzyskać, móc się do niej przytulać i całować. Chciał żeby przychodziła na jego mecze i go wspierała w każdych trudnych chwilach.
- Za wcześnie Marco - odparła na jego słowa, które bardzo jej się podobały. Poczuła że ona na prawdę chce wszystko naprawić. Ale ona cały czas pamiętała zachowanie Marco na wakacjach. - Odwieziesz mnie do domu ? - dodała po krótkiej chwili.
- Jasne - odpowiedział krótko, Tak jak prosiła odwiózł ją do domu, a  sam pojechał do swojego. Oboje potrzebowali ciszy i spokoju, odpoczynku.


~*~


Mama z jej braciszkiem byli już od tygodnia w domu. Pokochała go od razu, była malutki, ale taki kochany. Uwielbiała siedzieć nad jego łóżeczkiem i patrzeć jak spokojnie śpi, uwielbiała się nim opiekować chociaż było przy tym mnóstwo pracy. W domu nie czuła się dobrze, rodzice jej nie zauważali liczył się tylko i wyłącznie mały Leoś, bo tak dali mu na imię. Traktowali ją jak powietrze i nie miała tego za złe swojemu bratu, przecież to nie jego wina. Dni mijały coraz szybciej a ona kompletnie nie robiła nic innego jak opieka nad małym Leosiem. Miała dość, nie czuła już chęci do życia jak wcześniej.
- Cześć Erik - powiedziała do słuchawki telefonu
- Cześć, ale się za Tobą stęskniłem - odpowiedział szybko wesołym głosem
- Może się spotkamy ? - zaproponowała
- Pewnie, za godzinę tam gdzie zawsze ? - dopowiedział
- Jasne, do zobaczenie - dodała szybko i się rozłączyła. Od dwóch tygodni nigdzie nie była, chyba że na 10-minutowych spacerkach. - Mamo ja wychodzę - powiedziała schodząc po schodach na dół
- Ale jak to, kto przypilnuje Leonka ? Jurgen wyszedł do klubu, a ja chciałam odpocząć - odparła
- Mamo ! - wrzasnęła na co mały chłopczyk zaczął płakać - Od kilkunastu dni nie wychodzę z domu, nie spotykam się ze znajomymi. Siedzę tylko tu i robię co mogę. Nie mam już sił, ja też chce odpocząć. Sprzątam, gotuję i opiekuję się Leosiem, a to ty chcesz odpoczywać ? - dodała ze łzami w oczach po czym szybko wyszła z domu. Poszła do centrum miasta, chociaż miała prawo jazdy wolała iść pieszo. Zajęło jej to więcej czasu i mogła pooddychać świeżym powietrzem.
- Ale się stęskniłam - wypowiedziała te słowa przytulając przyjaciela
- Ja też - odparł - Opowiadaj - dodał z uśmiechem. Zaczęła mu opowiadać wszystko ze szczegółami. Ufała mu i doskonale wiedziała, że może mu powiedzieć wszystko. A on słuchał dokładnie i starał się zapamiętać się wszystko, żeby po wszystkim móc pomóc i wesprzeć ją.
- Mogłaś przyjść do mnie wcześniej, powiedzieć mi co się dzieje - odpowiedział chwytając ją za rękę, leżącą na sole
- Potrzebuję pomocy - rzekła niepewnie, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem - Załatw mi Marihuanę  - powiedziała bardzo cicho tak żeby nikt nie usłyszał
- Co? - wrzasnął na całą kawiarnie
- Cicho - uciszyła do szybko 
- Czy ty zgłupiałaś ? Rozumiem, że masz problemy, ale nie możesz ich w taki sposób ich rozwiązywać. Całe życie sobie spieprzysz i chcesz tego ?! Laura nie wierzę że chcesz coś takiego. - mówił załamany postawą swojej przyjaciółki. Nie wierzy w to co usłyszał, po prostu nie mieściło mu się to w głowie.
- Nie mam ochoty już żyć nie rozumiesz ? - powiedziała głośno, ale tak żeby ludzie obok nie usłyszeli.


~*~

I znów przybyłam.! :)
Nie było mnie dłuższy czas, bo ponad dwa tygodnie.
Przepraszam !
Ale ten dwa tygodnie były tak zwariowane, że nawet nie wchodziłam na laptopa.
Jak wam się podoba rozdział ?
Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
A ja czekam na linki waszych blogów w komentarzach ! <3
Buziaki moje Kochana :*