sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział IX

Z dołu było słuchać już głosy, od razu domyśliłam się jest w salonie jest Lewy, Kuba, Łukasz, Mario i Marco. Bo kto inny byłby w stanie tak krzyczeć. Zeszłam powoli na dół i poszłam do salonu.
- Już jesteście ? - zdziwiłam się
- Jesteśmy - krzyknął chyba już pod wpływem procentów Lewandowski
- A ty już się napiłeś widzę ? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Niee - zaprzeczył - Chcesz też ? - wyskoczył
- Nie dziękuję, nie piję - pokazałam mu język i poszłam do kuchni po wodę. Wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie mojej ulubionej wody truskawkowej. Po chwili przyszedł do mnie Gotze
- Na prawdę masz zamiar nie pić ? - zapytał opierając się obok mnie o blat szafki
- Tak na prawdę. Nie piję alkoholu - odparłam biorąc łyka wody
- Czemu ? - drążył temat, ale ja nie chciałam o tym rozmawiać. Bo jak miałabym to zrobić ? Cześć Mario, nie piję alkoholu bo mój ojciec jest alkoholikiem. Przecież on by mnie wyśmiał. Czemu to ja zawsze muszę mieć tak trudne życie ? A może w przyszłości będzie o wiele lepiej. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela. - Żyjesz .? Laura
- Tak przepraszam - złapałam się za czoło
- Nawet drinka nie wypijesz ?
- Nie wypije nawet piwa - powiedziałam stanowczo
- Ale dlaczego ? - zdziwił się
- Bo tak, a po drugie to nie twój zakichany interes - podniosłam głos zła i po chwili pobiegłam do pokoju. Z komody z ubraniami wyjęłam paczkę papierosów miętowych i zapalniczkę po czym zeszłam znów na dół. Spojrzałam na chłopaków, którzy siedzieli w salonie a ja wyszłam przez drzwi tarasowe na dwór. Usiadłam na stopniu od tarasu i wyjęłam jednego papierosa po czym go odpaliłam. Nim się obejrzałam obok mnie siedział Gotze
- Palisz ? - zdziwił się
- Nie - odpowiedziałam i wypuściłam z ust dym - Tylko gdy się bardzo wkurzę
- Nie pal, to szkodzi zdrowiu. - uśmiechnął się w moją stronę
- Pijesz ? - zapytałam
- Tylko na imprezach - odparł
- Nie pij, to szkodzi zdrowiu - zaśmiałam się pod nosem
- Przepraszam głupku - dodał i mocno mnie przytulił
- Ja też, źle zareagowałam, ale... - zaczęłam lecz bałam się dokończyć
- Ale ? - spojrzał w moje oczy
- Mogę ci ufać prawda ?
- Jasne, zawsze - potwierdził
- I obiecujesz że mnie nie wyśmiejesz ? - chwycił mnie delikatnie za rękę
- Obiecuję - dodał
- Nie piję i nigdy nie będę pić alkoholu, bo..- zaczęłam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Bałam się prawdy, ale ona taka była ~ Mój ojciec to alkoholik i tyran. Bałam się mężczyzn, przez niego. ~ Lecz z drugiej strony to nie moja wina. On tylko siebie tym niszczył, a mnie przy okazji. - Bo mój ojciec z polski, on jest alkoholikiem - w końcu wydusiłam to z siebie i poczułam ulgę w środku
- Jak mogłaś pomyśleć że będę się z ciebie śmiać ? - spojrzał na mnie groźnie chłopak
- Nie wiem - podniosłam delikatni kąciki moich ust ku górze
- Chodź do mnie - podniósł się i wyciągnął do mnie ręce. Od razu podniosłam się i wtuliłam w jego umięśnione ciało - Nie mówisz wszystkiego prawda ? - odciągnął mnie delikatnie od swojego ciała i spojrzał w oczy
- Niee - jęknęłam cicho
- Czy on ci coś robił ? - zapytał
- Nie potrafię jeszcze o tym rozmawiać. Ale kiedyś na pewno opowiem ci wszystko - wydukałam ocierając łzy
- Nie płacz bo się rozmażesz - dodał z uśmiechem
- Dziękuję, za wszystko - uśmiechnęłaś się lekko i wytarłaś łzy
- Już lepiej ?
- Tak o wiele... - puściłam mu oczko i powoli poszłam w stronę domu - Mario - odwróciłam się na moment
- Nie powiem nikomu - pocałował mnie w czoło i oboje poszliśmy do salonu. Moim oczom ukazały się Żona Łukasza Ewa, żona Kuby Agata, Erik, Roman, Milos, Neven, Mats, Jonas, Manuel, Auba, Nuri, Marcel i jeszcze kilku. Były też kobiety, których nikt nie znał. Mario lekko mnie szturchnął i spojrzał na moją dłoń w której nadal trzymałam papierosy. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam na górę odłożyć je na miejsce. Gdy wyszłam ze swojego pokoju zamknęłam drzwi od sypialni mamy i Jurgena, na wypadek gdyby Reus chciał kogoś wyrwać. Wróciłam do znajomych, gdzie wszyscy pili. Mówiąc wszyscy mówię dosłownie. Nawet Agata czy Ewa piły alkohol, co na prawdę mnie zdziwiło. Usiadłam na kanapie obok pijanego już Lewego i Erika.
- Laura dalej pij z nami - krzyknął Marco
- Nie dzięki - odpowiedziałam i wzięłam łyk zimnej Coli
- Nie gadaj głupot - zaśmiał się
- Nie będę piła nie rozumiesz ? - podniosłam głos
- Dobra, nie spinaj się już tak - poruszył tymi swoim brwiami i zaśmiał się głupio. Wkurzył mnie i to strasznie, ale postanowiłam nie zwracać na niego uwagi...


__________________________________________________________

Proszę i jest. 
Jakoś go napisałam... 
Jak dla mnie nie jest za ciekawy.. taki nijaki. :C 
Za dwa rozdziały będzie to " przejście w czasie " i dopiero wtedy
zacznie się prawdziwe pisanie. 
Mam nadzieję że wam się spodoba. <3 
No i co mamy wakacje <3
Jej, jak u was po zakończeniu roku szkolnego.? :)
U mnie jak najbardziej ok oprócz tego, że od połowy płakałam.
Pożegnanie z moją ukochaną klasą :c
No ale co poradzić, takie życie :) <3 





A tu Marco, jak mu gips zdejmują <3 <3 
Życzymy szybkiego powrotu na boisko ;***

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział VIII

Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam do Krainy Morfeusza...


Odwróciłam się na drugi bok i uderzyłam w coś ręką. Nie w coś, ale w kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak blondyn słodko śpi obok mnie. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona, jak bym ujrzała co najmniej ducha. Złapałam się za głowę a po chwili zaczęłam się śmiać. Jak jestem głupia - pomyślałam i poszłam do łazienki. Dzisiaj już czułam się o niebo lepiej, to pewnie dzięki chłopakom. Co ja bym bez nich zrobiła..? Pewnie nic. Zdjęłam z siebie piżamę i wskoczyłam pod prysznic. Uwielbiam gdy po moim ciele spływał strumień ciepłej wody. Tylko wtedy czuję się taka wolna. Po mojej kąpieli owinęłam ciało ręcznikiem i z cichą nadzieją że Reus jeszcze śpi wyszłam z łazienki. Spojrzałam na łóżko, gdzie blondyn spał... podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania. Podeszłam do komody i wyjęłam bielizną, gdy miałam już wchodzić do toalety zerknęłam na łóżko.
- Udawałeś - spojrzałam na niego zła, widząc jak chłopak bacznie mi się przygląda
- Niee - zająknął się a ja tylko pokręciłam głową i weszłam do pomieszczenia. Po chwili wyszłam z łazienki ubranauczesana i pomalowana. Ku mojemu zdziwieniu w moim pokoju nikogo nie było. Zeszłam po schodach na dół i udałam się do kuchni, gdzie grasował Marco.
- I co zboczeńcu - dźgnęłam go palcem w bok
- Ja ? Zboczeniec ? - zdziwił się
- I kogo ty próbujesz oszukać ? - pokiwałam głową
- Nie gadaj tyle, tylko jedz - zmienił temat i postawił na stole jajecznicę
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje - pogroziłam mu palcem i wzięłam się za spożywanie posiłku. Po śniadaniu Reus pomógł mi posprzątać i poszedł do siebie. A ja poszłam po potrzebne rzeczy do pokoju. Do torebki spakowałam telefon, słuchawki, zeszyt i książkę. Tak spakowana wyszłam z domu i udałam się w stronę budynku, w którym uczę się języka niemieckiego. Muszę przyznać że robię postępy, a to wszystko dzięki Danielowi. Po 10 minutach byłam na miejscu, podeszłam do drzwi i tak jak zawsze delikatnie zapukałam.
- Zapraszam - usłyszałam głos mojego nauczyciela jak i kolegi
- Cześć - powitałam go lekko zachrypniętym głosem. Tym razem pomęczyłam się trochę dłużej na nauce, bo dopiero po 3 godzinach wyszłam z pokoju. Głowa lekko mnie zaczęła boleć, no bo 3 godziny na tej samej lekcji to jednak trochę długo. Bez chwili zastanowienia wyszłam na świeże powietrze i poszłam do parku. Doszłam po chwili i usiadłam na wolnej huśtawce. Z torebki wyjęłam telefon, bo wczesniej mialam 2 telefony i wybrałam numer do mamy.
- Halo
- Cześć mamo - przywitałam ją ciepłym głosem
- Jak choroba ?
- Już jestem praktycznie zdrowa, to dzięki chłopakom
- To dobrze
- A jak tam u was ?
- Powinniśmy wrócić za kilka dni
- Dobrze, to jak będziecie wracać to dzwońcie - zaśmiałam się
- Dobrze, ja kończę bo muszę obiad robić
- Ok, pozdrów Pana Kloppa. Paa - dodałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i poszłam w stronę domu. Po 15 minutach doszłam pod mieszkanie, a przed drzwiami stał Mario, Marco, Lewy i Piszczek.
- No w końcu jesteś - odetchnął Gotze
- Przecież byłam z Danielem, na lekcji niemieckiego - powiedziałam po czym się zaśmiałam
- Mamy do ciebie prośbę - wyskoczył Robert
- Może wejdziemy co ? - spojrzała na nich a ci zaczęli się śmiać. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka, rzuciłam torbę na komodę w korytarzu i powędrowałam za chłopakami do salonu.
- No więc - zaczął Łukasz
- Mówcie prosto z mostu - przewróciłam teatralnie oczami
- No bo chcieliśmy zrobić imprezę, a nie mamy gdzie - zaśmiał się Marco
- I mam rozumieć że ona ma być tutaj ?
- Noo - Lewy z Piszczkiem zaczęli klękać przede mną
- Po pierwsze to nie mój dom, a po drugie wstawać. Ale poczekajcie, zobaczę co się da zrobić - zaczęłam się z nich śmiać. Poszłam po telefon, który był w torebce i wyszłam na dwór. Wykręciłam numer partnera mojej mamy i czekałam aż odbierze.
- Halo - usłyszałam
- Przepraszam że przeszkadzam ale mam do Pana dyskretną sprawę
- Mów śmiało
- Bo chłopcy przyszli i proszą mnie o zrobienie imprezy w pana domu. Co pan na to ?
- W moim domu nie - powiedział stanowczo a mi się nogi ugięły - Ale w naszym domu owszem - zaśmiał się po chwili
- Na prawdę - pisnęłam - Dziękuje tato - palnęłam - Yyy... Przepraszam, dziękuje Panu
- Jeśli tylko chcesz to możesz tak mówić. Mi się podoba - dodał
- Dobrze... tato - zaczęłam się cicho śmiać - A może tak mama by nic nie wiedziała ?
- Ale o czym ? - i on zaczął się śmiać do telefonu
- Dobrze mieć takiego tatę jak ty - i znów palnęłam głupotę, a po chwili się rozłączyłam. Spokojnie włożyłam telefon do tylnej kieszeni i wróciłam do domu.
- I co ? - wyskoczył widać spragniony Robert
- Niestety... - zaczęłam, a oni spuścili głowy. Tak strasznie chciało mi się śmiać. Usiadłam na kanapie i zaciskałam zęby. Po chwili już nie wytrzymałam i wybuchał bardzo głośnym śmiechem.
- Wkręcałaś - krzyknął Mario
- No nie pozwoliliście mi dokończyć - tłumaczyłam się, a przy okazji trzymałam się za obolały brzuch
- No dobra, czyli możemy - podskoczył radosny Łukasz
- Tak możecie - odparłam z uśmiechem
- Dobra, kto jedzie ze mną po wódkę ? - krzyknął Robert. My spojrzeliśmy na niego krzywo, a ten od razu się poprawił - Znaczy się tylko po napoje i jedzenie
- Ja jadę - uśmiechnął się Piszczek i zrobił minę kota z " Shereka "
- No dobra, chodź - wyszedł Lewy a za nim Łukasz.
- No to co, wy organizujecie ludzi, a ja trochę posprzątam - zaproponowałam
- A może najpierw dzwonimy, a później sprzątamy - puścił mi oczko Reus
- I tak nie rozumiem niemieckiego, znaczy tylko trochę. Więc ja mogę sprzątać - dodałam i wzięłam się za pracę. Nim się obejrzałam cały dół był w miarę ogarnięty, a chłopacy nadal siedzieli na kanapie i wydzwaniali po znajomych.
- Skończyłaś ? - zdziwił się Mario
- Nie coś ty - powiedziałam ironicznie - Jak wy gracie w piłkę, gdy macie takie tempo ? - spojrzałam na nich ze zdziwieniem
- Odezwała się - powiedział Reus
- Dobra, więc którą mamy godzinę ? - zapytałam chłopców
- Jest 18 - stwierdził Gotze
- A ja chce jeść - westchnęłam i poszłam do kuchni - Chcecie coś ? - krzyknęłam
- A co robisz ? - zapytali
- Naleśniki ? - zaproponowałam
- Peffnie - krzyknęli równo i zaraz stali za mną
- O ludzie, skąd wy się wzięliście na tej ziemi ? - powiedziałam po polsku pod nosem
- Co powiedziałaś ? - zapytał Mario
- Ja ? Powiedziałam że was lubię - zaśmiałam się lekko, mieszając ciasto do naszego dania
- Kłamczuch - krzyknął Marco - Robert nas nauczył jak się mówi po polsku Lubię cię -pogroził mi palcem
- Więc jak się mówi ? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Lu-bim ciii - powiedział dumny blondyn a ja parsknęłam śmiechem
- Nawet dobrze - dodałam
- Wiem, wiem - poruszył seksownie brwiami chłopak, a ja znów zaczęłam się śmiać
- Nakryjcie do stołu - powiedziałam ocierając łzy od śmiechu i wzięłam się za smażenie naleśników
- Tak jest - zasalutowali i wzięli się do pracy. Po kilku minutach przyszłam do nich z wielkim talerzem naleśników, owocami i bitą śmietaną.
- Proszę bardzo - postawiłam wszystko na stole i usiadłam obok chłopaków. Każdy z nas nałożył sobie posiłek i zaczęliśmy się zajadać. Po naszym daniu posprzątałam, a chłopacy pojechali do swoich domów. Nim się obejrzałam na zegarku wybiła godzina 19, co oznaczało że pora się wziąć za siebie. Pobiegłam na górę i wskoczyłam pod prysznic. Po 15 minutach wyszłam i wytarłam swoje ciało miękkim, białym ręcznikiem. Następnie wybrałam ubrania na dzisiejszy wieczór i się w nie przebrałam. Chciałam dobrze wyglądać, przy tak znanych piłkarzach. Gdyby nie to, nigdy bym nie założyła szpilek. Nie nadaję się do noszenia tego typu obuwia, ale jak mus to mus. Do tego delikatny makijaż, co graniczyło u mnie z cudem. Nie maluję się, bo nie potrafię i nie lubię. Wolę siebie naturalną, a nie wytapetowaną. Na koniec wzięłam się za moje blond włosy. Po zrobieniu banalnej fryzury, nałożyłam na usta błyszczyk i przejrzałam się w lusterku ostatni raz...

______________________________________________________________

Prosze Bardzo rozdzial nr 8. :D
Przepraszam za jakiekolwiek bledy, ale nie mam klawiatury polskiej.
Bo jestem na krotkich wakacjach za granica.
No a tu nie ma laptopa z " normalna " klawiatura. :D
Wiec zostawiam was z tym rozdzialem, a ja ide odpoczywac.
Hahaha. <3 Ps. Holandia jest piekna. <3 <3 ;****
Wasze rozdzialy nadrobie po powrocie do domu. :)


Buzioleee ;**


/ Marta

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział VII

- Teraz mogę spać ? - zapytałam niewinna Marco
- Możesz - uśmiechnął się i okrył mnie dokładnie kołdrą, po chwili już słodko spałam...


Przekręciłam się na prawy bok i czułam że już nie zasnę. Przetarłam zaspane oczy i zerknęłam na zegarek. No tak, 11.23 a Laura dalej śpi - zaśmiałam się pod nosem. Uwielbiałam długo spać, ale bez przesady. Wstałam z cieplutkiego łóżka i owinęłam się kocykiem. Powoli zeszłam po schodach na dół. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni siedział Mario.
- Hej - powiedziałam cicho
- No hej - przywitał mnie słodkim buziakiem w policzek - Proszę śniadanie - postawił mi przed nos kanapki
- Dziękuje - odparłam uśmiechem i zaczęłam konsumować posiłek. Jadłam wszystkie oprócz tych z serem bo go nie cierpię. Nie znoszę żadnego sera. Dziwne ? Ale prawdziwe :)
- Czemu nie jesz z serem ? - zdziwił się chłopak
- Nie lubię - zaśmiałam się
- Ale wszyscy lubią ser - powiedział zdziwiony i zaczął wcinać te których ja nie lubiłam
- Widocznie jestem wyjątkiem - pokazałam mu język
- Widzę, że lepiej ci już - uśmiechnął się do mnie i wziął łyk ciepłej jeszcze herbaty
- Tak - i ja napiłam się ciepłego napoju
- Czego jeszcze nie lubisz ? - spojrzał na mnie i zaczął się śmiać
- Nie lubię Kawy, sera, cytryn, chłopaków którzy każdą dziewczynę chcą zaciągnąć do łóżka - odparłam - A jest Marco ?
- Nie, musiał coś załatwić.
- Powiedz szczerze. Czy on przypadkiem nie przeleciał by wszystkiego co się rusza, ma cycki i tyłek ? - spojrzałam w jego oczy on tylko się zaśmiał
- Rozgryzłaś go - odparł - Ale ja go lubię. Wiem że nie powinien tak się zachowywać, ale to jego życie.
- Masz racje, o dziwo go polubiłam. - oboje zaczęliśmy się śmiać - A teraz zmykaj do domy.
- Coo ? - zdziwił się
- Idź do siebie, odpocznij. A później wpadnij - odparłam uśmiechem
- Nie zostawię Cię samej - powiedział stanowczo
- No dalej idź. Przecież masz swoje życie tak ? Jak będzie się coś ze mną działo to pierwsze co zrobię to będę po ciebie dzwonić - zapewniałam go
- Na pewno ?
- Jasne - odparłam uśmiechem i mocno go przytuliłam - Pa - dodałam gdy wychodził z domu. - No to chwila spokoju - pomyślałam w duchu i wzięłam się za sprzątanie po posiłku. Zmyłam szybko naczynia i poszłam do góry. Weszłam do pokoju, delikatnie uchyliłam okno i chwyciłam moją pościel. Za ładnie nie pachniała, więc szybciutko zniosłam ją do pralni na dole. Po chwili wróciłam znów do siebie, aby wymienić na świeżą i pachnącą pościel. Tak też się stało, na łóżku leżała czysta pościel. Biegałam po domu bez celu, zatrzymałam się dopiero w salonie. Ułożyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Raz było mi gorąco, a raz zimno i powoli zaczynało mnie to irytować. Włączyłam sobie komedię romantyczną, jedną z moich ulubionych czyli " Wciąż ją kocham ". Między czasie zaparzyłam sobie herbatki z miodem i cytryną ( bleee :D ) i z powrotem zajęłam miejsce na jakże wygodnej kanapie. Byłam tak zajęta filmem że nie zwracałam uwagi na to co się dzieje dookoła. Łzy same leciały mi po policzkach, a ja grzałam ręce gorącym kubkiem. Film po 2 godzinach i 23 minutach się skończył. Gdy w końcu mój sens podbiegł końca spojrzałam w bok.
- Co wy tu robicie ? - zapytałam zdziwiona widząc obok mnie Kubę, Roberta, Łukasza, Mario, Marco, Milosa, Erika, Romana, Anię, Ewę i Agatę.
- Jesteśmy - odparł prze szczęśliwy Robert
- A jemu co ? - wskazałam palcem na niego i zaczęłam się śmiać
- Nie wiem, chyba uderzył się w głowę - odpowiedziała Ania a wszyscy wybuchliśmy śmiechem
- Proszę siadajcie - uśmiechnęłam się do nich zbierając z okolicy moje chusteczki. W szybkim tempie ogarnęłam salon. Poszłam odnieść jeszcze kubek do kuchni i wróciłam do salonu. Kuba leżał pod moim kocem obejmując Łukasza a Lewy na nich. Nie mogłam się powstrzymać ze śmiechu.
- Serio ? - dodałam w przerwie między śmianiem się a ocieraniem łez
- No zimno nam - dodał smutny Robercik i położył się z powrotem
- Tak ? Fajnie, ale to nie wy jesteście chorzy - powiedziałam oburzona i usiadłam na wolnym miejscu koło Erika a Mario
- Oddajcie jej ten koc - powiedziała stanowczo Aga
- Niee, bo nam tez zimno mamusiu - pisnął Kuba, a my jak zwykle parsknęliśmy śmiechem
- Oddajecie jej koc, albo zaraz wam pokaże karate - wstała z kanapy Anna
- Masz - krzyknęli równo i zrzucili koc. Już nie mogłam wytrzymać, nie przestawałam się śmiać. Złapałam się za brzuch i szybko okryłam kocem.
- Koniec proszę - spojrzałam na chłopaków, którzy dalej się wygłupiali
- To dopiero początek - uśmiechnął się cwaniacko Piszczek
- Dobra, chyba będę musiała się wyprowadzić z tego wariatkowa.
- Oglądamy film ? - zaproponowała Ewa
- Jasne - krzyknęli chłopcy
- Jaki ?- zapytał Marco
- Horror - uśmiechnął się Milos
- O nie, nie i jeszcze raz nie - powiedziałyśmy równo z dziewczynami
- Komedia ? - zaproponował Durm
- O może być - powiedzieli równo, tylko ja się nie odzywałam bo ja to ja i nie lubię komedii. Jeszcze żadna mnie nie rozśmieszyła i pewnie nie rozśmieszy. Polskie trio od razu wpadło w szał bo wybuchła kłótnia, rozdzielił ich Erik i przy okazji zmienił miejsce. Od tamtego momentu siedziałam obok Mario i Marco. Wybrali film " Kac Vegas 2 ", a ja otulona kocem wpatrywałam się tępo w jasny ekran telewizora. Po filmie zamówiliśmy pizze i chodź Ani się to nie spodobała jadła ze smakiem.
- A ty nie jesz ? - zapytał zdziwiony Erik
- Nie - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Dlaczego ? - spojrzał na mnie Reus
- Nie lubię sera - odpowiedziałam a wszyscy się na mnie spojrzeli, co najmniej tak jakbym była kosmitą
- Wszyscy go lubią - powiedział szczęśliwy Lewy
- Ja nie jestem wszyscy... i - zaczęłam
- I nie nazywam się każdy - dokończył Piszczek
- O właśnie tak - zaśmiałam się przybiłam z nim piątkę
- A jadłaś coś od śniadania ? - spojrzał na mnie zły Gotze
- No nie miałam tak jakoś czasu - zająknęłam się
- Raz do kuchni - powiedział głośno i wskazał palcem na pomieszczenie
- Serio ? - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Nie gadaj tylko idź - mówił z pełną buzią
- Po pierwsze z pełną buźką się nie mówi, po 2 jedz a ja dam radę sobie sama - westchnęłam głośno i poszłam do kuchni
- Marco idź, bo ona nie będzie jadła - powiedział brunet
- Słyszałam - krzyknęłam z kuchni, a po chwili stał przy mnie blondyn z pięknymi oczami - Zjadłabym na prawdę. Idź
- To na co masz ochotę ? - uśmiechnął się Marco
- Na kanapkę z szynką i sałatą - powiedziałam,a chłopak zaczął szykować dla mnie jedzenie - Nie wiem czy wiesz, ale ja mam ręce o patrz - pomachałam przed jego oczami
- Jedź i nie gadaj tyle - odparł i zaczęliśmy się śmiać. Zjadłam na stojąco trzy kanapki i wróciliśmy do wszystkich.
- No to teraz " Kac Vegas 3 " - powiedział szczęśliwy Kuba i włączyły kolejny film
- Jak ja to przeżyję to będzie cudownie - pomyślałam i otuliłam się miękkim kocem. Za oknem robiło się ciemno, a mi znów było gorąco. Powieki były ciężkie, więc oparłam głowę o ramie blondyna i zasnęłam...
- Laura obudź się - budził mnie Mario
- Co się dzieje ? - zapytałam zaspana
- Gorączka znowu się dzieje - odparł poirytowany
- Idź do domy, wezmę kąpiel i pójdę spać - odpowiedziałam i oparłam głowę na ramieniu blondyna
- Już to widzę, Reus dupa do góry - krzyknął do ucha chłopaka
- Aa co jest ? - podniósł się Marco
- No Laura znowu ma gorączkę - stwierdził
- Przynieś jej leki do góry - odparł blondyn i wziął mnie na ręce, ja zaczęłam znów majaczyć.
- Ciii - szepnął Marco i położył mnie na łóżku, okrył kołdrą i usiadł obok.
- Masz - przyszedł Mario, niechętnie wzięłam leki i z powrotem położyłam się na łóżko. Chłopcy wyszli, a ja nie mogłam zasnąć, leżałam sobie z zamkniętymi oczami na łóżku i zastanawiałam się czy nie zadzwonić po mamę. Ale nie chciałam jej martwić, mam przyjaciół którzy przy mnie są. Zaraz wszedł do środka Reus.
- Idź do domu - usiadłam i uśmiechnęłam się w jego stroną
- Nie mam mowy - odparł siadając obok
- Uparciuch - zaśmiałam się i położyłam z powrotem na łóżku - Jak długo masz zamiar tu być ?
- Do rana - uśmiechnął się uroczo
- I masz zamiar spać gdzie ?
- Kanapa czeka - powiedział a ja zaczęłam się śmiać
- Jeżeli chcesz możesz spać ze mną, jako przyjaciel - odpowiedziałam
- A jak Cię zgwałcę ? - poruszył seksownie brwiami
- Oj spróbował być - pogroziłam palcem i ułożyłam się na prawym boku, plecami do blondyna.Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam do Krainy Morfeusza...

__________________________________________________________________


Proszę bardzo, to już rozdział 7 a nic się nie dzieję.
Za kilka rozdziałów mam zamiar przenieść czas gdy Laura skończy liceum czyli za 2 lata, bo łatwiej będzie się pisało. Co wy na to ?
Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba. <3
A ja wam bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo dziękuję za to 8 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Nie mogę nadal w to uwierzyć, że aż tyle ludzi chce czytać moje opowiadanie. Gdy zaczynałam to nigdy bym nie pomyślała ze coś takiego może się stać. Dziękuję, dziękuję :* Kocham was. <33

/ Marta ;*****

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział VI

Cicho - powiedział i wrzucił mnie do lodowatej wody 


Wyskoczyłam jak poparzona z fontanny i stanęłam przed nią. Złapałam się za kieszenie i wyjęłam zalany telefon
- Cholera jasna. Co za debil - krzyknęłam po polsku
- Co ? - zapytał blondyn
- Gówno - dodałam po polsku - Przekażcie swojemu koledze że jest nienormalny a ten telefon może sobie wsadzić w dupę - krzyknęłam do Lewego, Piszczka i Kuby, po czym rzuciłam urządzenia na ziemię. Wycisnęłam wodę z moich blond włosów i wsiadłam na mój pojazd. Szybko rozpędziłam się i po chwili byłam już pod domem. Modliłam się żeby mama mnie nie zobaczyła. Nie dawno miałam zapalenie płuc w Polsce i cholernie bałam się że wróci. Wiedziałam że jak moja rodzicielka spojrzy na mnie to mnie chyba zabije. Po woli odprowadziłam rower do garażu i przez tylne drzwi weszłam do domu. Mam tak cudowne szczęście że mama i Klopp siedzieli na tarasie.
- Co ci się stało ?! - krzyknęła mama
- Yyy wpadłam do wody - powiedziałam cicho zdejmując buty
- Na prawdę nie widać - krzyknęła ironicznie - No słucham
- Bo w parku... - zaczęłam, nie chciałam wydać Rudzielca więc musiałam ruszyć swój mózg i coś wymyślić - No bo w parku potknęłam się o korzeń od drzewa i wpadłam do fontanny - palnęłam co mi na myśl przyszło
- Za twoje potknięcie, masz szlaban na tydzień - dodała i spojrzała na Jurgena. Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do siebie. Zdjęłam swoje mokre ubrania i weszłam pod prysznic. Nie miałam ochoty już na nic więc po ciepłym prysznicu przebrałam się w piżamę. Założyłam nawet ciepłe skarpetki na moje wychłodzone nóżki. Położyłam się do łóżka i owinęłam kołdrą pod samą szyję. Nie chciało mi się nic, a była dopiero 18. Byłam wyczerpana tym wszystkim i nawet nie zauważyłam gdy zasnęłam...

- Coś z nią nie tak - usłyszałam czyjś głos. Przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam Mario i Mario, którzy stali w moim pokoju
- Cześć - przywitał mnie Gotze na co ja kichnęłam
- Chciałem... - zaczął Reus
- Tak fajnie. Też bym wiele chciała, a teraz Mario weź go - przerwałam Niemcowi i spojrzałam na przyjaciela
- Laura daj mu szansę - powiedział brunet
- I ty też. Wiesz dzięki - spojrzałam na nich chamsko i poszłam na dół. Po drodze założyłam łapcie na nogi i zbiegłam wkurzona po schodach na dół.
- Cześć - rzuciłam zachrypniętym głosem na odczepne do zakochanych i poszłam do kuchni
- O nie moja droga - przyszła do mnie mama - Bierz leki - dodała wyciągając małe kapsułki z szafki
- No przecież nic mi nie jest - powiedziałam po czym kichnęłam
- Widać - uśmiechnęła się - Proszę
- No dobra - westchnęłam głośno i połknęłam kilka kapsułek - Idę do siebie - dodał i poszłam po schodach do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zastałam tam leżących chłopaków na łóżku.
- Nie rozumiecie co się do was mówi ? - powiedziałam przekraczają próg
- Nie poczekaj. Nie złość się - powiedział Mario
- Dobra nie to nie - powiedziałam stanowczo i wyszłam na balkon. Usiadłam na zimnych płytkach, a moje nie uczesane włosy rozwiewał zimny podmuch wiatru.
- Chodź bo się przeziębisz - przyszedł Marco
- Ciekawe czemu - powiedziałam ironicznie i poszłam do łazienki. Rozczesałam swoje włosy i uczesałam koka. Na siebie zarzuciłam ciepłą bluzę i długie dresy. Wyjęłam jeszcze opakowanie chusteczek z łazienki i wróciłam do siebie. Nie zwracając uwagi na siedzących chłopaków położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Było mi strasznie zimno, czułam że mam gorączkę i co chwile musiałam dmuchać nos. - Proszę was idźcie, proszę - jęczałam z pod kołdry
- Trzymaj się malutka - powiedział Gotze i pocałował mnie w czoło
- Paa - pomachałam mu
- Przepraszam - szepnął Reus, pocałował delikatnie moje rozgrzane czoło i wyszedł. Marzyłam żeby ta choroba się skończyła. Dopiero pierwszy dzień a ja już mam dosyć. Wzięłam moją cieplutką kołdrę i zeszłam z nią na dół.
- Jak się czujesz ? - zapytał smutny Klopp
- Bywało lepiej, a czemu pan taki smutny jest.? - zapytałam siadając na kanapie
- Moja mama jest w szpitalu i nie ma się nią kto opiekować.
- To dlaczego Pan do niej nie pojedzie ?
- Nie chcemy z Mamą zostawiać Cię samej
- Mamo - krzyknęłam, a po chwili dołączyła do nas moja rodzicielka - Jedziecie do mamy Pana Kloppa
- Nie zostawię cię samej tutaj - odparła
- Ja jestem przeziębiona. A tamta pani leży w szpitalu. I to jest rzecz jasna że powinniście przy niej być.
- Nie - wtrącił się Jurgen - To miłe z twojej strony, ale nie zostawimy Cię
- Dalej, jedźcie. Szkoda czasu, a po 2 znając życie chłopacy będą cały czas przy mnie. No dalej, ruszać się. - pogoniłam ich i lekko uśmiechnęłam
- Dziękuje kochanie - przytuliła mnie mama i pobiegła na górę pakować swoje i trenera rzeczy
- Dziękuje - uśmiechnął się Klopp
- Nie ma za co - puściłam mu oczko i poszłam do kuchni. Do miseczki nalałam mleka i włożyłam je do mikrofali, po 30 sekundach usłyszałam dźwięk, który oznaczał ze moje mleko do śniadania jest już podgrzane. Ostrożnie wyjęłam miseczkę i wsypałam do niej płatki czekoladowe. Położyłam moje śniadanie na stole i zaczęłam konsumować, gdy z góry zeszła mama.
- To co jedziemy ? - zapytała mama swojego partnera
- Jedziemy. - odparł trener pszczółek i poszedł ubrać buty
- Kochanie trzymaj się dobrze.? Jak by się coś działo to od razu dzwoń. Nie wiem ile tam będziemy. Ale przed powrotem dam ci znać - podeszła do mnie wysoka blond włosa polka i mocno przytuliła
- No jasne. Trzymajcie się paa - odparłam przytulając ją, po chwili już byłam sama w tym wielkim domu. Odłożyłam miskę do zmywarki i podeszłam do wielkiego okna tarasowego. Za nim świeciło piękne słońce, a ja musiałam siedzieć w domu. Wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Włączyłam TV, ale co ja mogłam tam oglądać jak mówili po niemiecku. Już dostawałam do głowy a była dopiero godzina 12.05. Poszłam do swojego pokoju i rozejrzałam się dookoła.
- Gdzie jest ten telefon ? - powiedziałam sama do siebie szukając w łóżku urządzenia. Po 15 minutach przypomniał mi się wczorajszy incydent. Usiadłam na podłodze i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Znów zeszłam na dół i chwyciłam za telefon stacjonarny, wykręciłam numer Gotze i czekałam aż ktoś się odezwie.
- Słucham - powiedział ktoś
- Nie mów słucham bo cię wyrucham - odparłam śmiechem
- Takie młode, a jakie zboczono - odparł
- Do Ciebie nie mówiłam Reus - warknęłam - Daj mi Mario
- A ja nie mogę być ? - zaśmiał się
- Nie. Dobra nie będę się was prosić. Żegnam - krzyknęłam i rzuciłam telefon na kanapę. - Co za ludzie - powiedziałam pod nosem i odłożyłam urządzenie na odpowiednie miejsce. Weszłam powoli do góry i udałam się do łazienki. Musiałam się jakoś ogarnąć, bo wyglądam tragicznie. Pierwsze co zrobiłam to nalałam gorącej wody do wanny. Do tego odrobina brzoskwiniowego płynu do kąpieli i już po chwili w niej leżałam. Moje mięśnie się rozluźniły a ja myślałam o wszystkim. To jest nie możliwe, może tydzień temu marzyłam żeby poznać całą Borussię. A teraz to wszystko mam na co dzień. Od małego dziecka chciałam mieć normalnego ojca, który by nie pił i szanował moją najukochańszą mamę, a nie ją bił. To właśnie przez niego moje życie straciło sens. Ale jestem mu wdzięczna za jedną rzecz, dziękuje mu za to że mnie stworzył. Gdy sobie o nim pomyślę chce mi się płać, nigdy nie miałam szczęścia. W szkole mnie wytykali palcami, ale jedynie Bartek mi pomógł. Rozumiał mnie i wspierał, był przy mnie o każdej porze dnia i nocy. On namówił mnie do tego bym spróbowała z nim chodzić na siłownię itp. I to sprawiało mi najwięcej frajdy, mogłam się wyżyć, wyładować z siebie wszystkie najgorsze emocja. I nie powiem bo przydało mi się to. Gdy ojciec podnosił na mnie rękę ja byłam silniejsza przede wszystkim psychicznie, chodź siły w rękach też trochę miałam. Uwielbiam spędzać z Bartkiem czas, a teraz nie mogę. Leżałam w wannie z moimi przemyśleniami dobre 2 godziny. Woda była już zimna, więc raz dwa z niej wyszłam. Otarłam swoje ciało cieplutkim ręcznikiem i owinęłam się nim dookoła. Otworzyłam białe drzwi i weszłam do pokoju. Od razu udałam się do garderoby nie patrząc na nic. Weszłam i coś kazało mi z niej wyjść. Dziwne uczucie prowadziło mnie do pokoju. Przekroczyłam próg i zobaczyłam na łóżku dwójkę przyjaciół. - Znowu ? - zapytałam zła
- Tak - odpowiedzieli równo. Na ich twarzach malowały się uśmiechy i w dodatku dziwnie na mnie patrzyli
- Coś ze mną nie tak ? - zapytałam zdziwiona i spojrzałam na siebie. Pomyślałam : Boże na prawdę. Laura ale z Ciebie debil, zawsze musisz coś odwalić. Chciało mi się śmiać wówczas z samej siebie, ale nie mogłam dać satysfakcji chłopakom - Nie komentujcie - pogroziłam palcem i wróciłam do garderoby. Zamknęłam drzwi na klucz i szybko przebrałam się w wygodne dla mnie ubranka, a w dodatku jakie ciepłe. Weszłam z powrotem do pokoju i usiadłam na podłodze, ocierając nos chusteczkami.
- Jak się czujesz ? - zapytał Mario
- A nie widać ?
- Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się Marco
- Dzięki, ale tanie podrywy nie na mnie - dodałam i zaczęłam się podśmiewać pod nosem. 1-0 dla mnie - pomyślałam i jeszcze bardziej mnie to rozbawiło.
- Chciałem być tylko miły, ale chyba nie potrzebnie - odparł dumnie, co lekko podniosło mi ciśnienie
- To nie było śmieszne - pokazałam mu język na co Gotze zaczął się śmiać
- On się śmieje - dodał poruszając brwiami
- Ale ja nie - dodałam oburzona i wstałam z podłogi - dobra jak już jesteście to idziemy obejrzeć jakiś film ? - zaproponowałam
- No jasne - odpowiedział Mario i ruszyli za mną na dół. Usiadłam na kanapie i czekałam aż coś w końcu wybiorą. Po długich kłótniach, nie wiem nawet co włączyli. Miałam tylko nadzieję że nie horror, bo strasznie się go bałam. Usiedli obok mnie i okryliśmy się kocami. Film się zaczął, a ja ze strachu podkurczyłam nogi i zaciskałam pięści.
- Boisz się ? - zapytał blondyn
- Nie mam czego - odparła z uśmiechem i spojrzałam w jego oczy. To była jego mocna strona. Oczy zielone, żywe, pełne energii która przechodziła na każdego. Miał ten błysk w oku, na który pewnie lecą wszystkie laski. Szybko skierowałam wzrok na telewizor i dalej wpatrywałam się w film, w którym zabijali się czym popadnie. Sama nie wiem czy bardziej boję się horrorów czy może brzydzę się tej krwi.
- Możesz się już nie trząść ? - zapytał Gotze
- Spadaj, trzęsę się bo mi zimno - odparłam szybko co mi tylko ślina na język przyniosła
- Pokaż się - spojrzał na mnie i dotknął czoła - Ej kurde jesteś cała gorąca. Gdzie masz jakiś tremometr ? - podniósł się chłopak z kanapy
- Na górze w łazience, ale mi nic nie jest - odparłam
- Mhm. Kładź się - wskazał Marco, a ja posłusznie się położyłam. - Leż, a ja zrobię Ci gorącej herbaty - dodał i szybko ruszył do kuchni. Nim się obejrzałam przyszli oboje. Włożyłam do ust termometr i czekaliśmy.
- Macie - położyłam termometr i odwróciłam głowę w drugą stronę. Chłopcy tylko na siebie spojrzeli i oboje podeszli do termometru jak były to co najmniej test ciążowy.
- Masz 39,5 stopni gorączki - powiedział przestraszony Marco
- Jest dobrze - zaśmiałam się - Robimy imprezę - dodałam i podniosłam się z kanapy
- Dobra Marco bierz ją na górę, ja zapierdzielam do apteki. Błagam pilnuj jej ona już majaczy - powiedział przestraszony Gotze
- Spoko - odpowiedział blondyn i chwycił mnie za rękę - Chodź
- Po co i gdzie ? - spojrzałam na niego zdziwiona, lecz cały czas się uśmiechałam
- Do sypialni - odparł i wziął mnie na ręce
- Nawet sobie nie myśl że mnie przelecisz - powiedziałam szybko a później oparłam głowę o jego ramie. Nie wiedziałam w tamtej chwili co mówię. Reus delikatnie położył mnie na łóżku i przykrył dokładnie pościelom. - Spać - jęknęłam
- Ej jeszcze nie zasypiaj proszę - szepnął mi do ucha Marco
- A czy możesz się odwrócić, gorąco mi i chcę się przebrać - powiedziałam cicho. Nie myślałam racjonalnie, plotłam same głupoty. Nic nie powiedział tylko poszedł do okna. Ja podniosłam się z łóżka i zdjęłam z siebie ubrania. Powolnymi ruchami wciągałam na siebie krótką piżamę, stojąc tyłem do Marco. - Już - powiedziałam cicho i znów położyłam się do łóżka. Oparłam głowę o poduszkę i zamknęłam ozy.
- Nie śpij, wytrzymaj jeszcze chwilę - usiadł obok mnie farbowany blondyn
- Ale tak strasznie chce mi się spać - stwierdziłam podnosząc się na łokciach
- Wiem, ale zaraz będzie Mario damy Ci leki i możesz iść spać - uśmiechnął się do mnie
- Marco ?
- Tak ?
- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam - powiedziałam smutna
- Nic się nie stało. I to ja powinienem przeprosić - uśmiechnął się uroczo
- Chodź tu - wyciągnęłam do niego ręce i mocno przytuliłam. Po chwili położyłam się na miękkie łóżka,a do pokoju wparował Mario.
- No to tak Aptekarka kazała żebyś to wzięła - powiedział i podał mi butelkę z wodą oraz kilka kapsułek. Bez gadanie wzięłam leki i oparłam głowę na poduszce.
- Teraz mogę spać ? - zapytałam niewinna Marco
- Możesz - uśmiechnął się i okrył mnie dokładnie kołdrą, po chwili już słodko spałam...


_________________________________________________________________


No to proszę bardzo. :D
Kolejny rozdział, jakoś mi nie przypadł do gustu... 
Ale tak długo mnie tu nie było że muszę go wstawić. 
Ostatnie ciężko u mnie i z czasem i z wenę. 
Ale postaram się w końcu ogarnąć sytuację. ;D




A tu kontuzjowany Marco. ;CC
Boziu nawet nie wyobrażacie sobie jak ja się poryczałam. 
Dosłownie jak duży dzieciak <3 


I nie zapomnijcie wpaść na mojego drugiego bloga
~ http://miloscjestwnaszychsercach.blogspot.com 

/ Marta ;**

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział V

Otworzyłam lekko zaspane oczy i zerknęłam na szafkę nocną, na której stał dzwoniący budzik. Wybiła godzina 9, więc musiałam się powoli podnosić z łóżka. Bardzo mi się nie chciało wstawać, ale na myśl że mam iść uczyć się niemieckiego od razu podniosłam swoje cztery litery. Na nogi założyłam kapcie i zdążyłam chwycić gumkę do włosów. Powolnym krokiem udałam się na dół, między czasie wiążąc moje włosy.
- Cześć - uśmiechnęłam się do domowników
- Hej, siadaj - przywitała mnie mama śniadaniem. Usiadłam przy stole i spojrzałam na jedzenie.
- Nie chce mi się chyba jeść - stwierdziłam podpierając głowę ręką
- Nie żartuj sobie. - podniosła głos moje rodzicielka - wczoraj cały dzień żyłaś na marnym śniadaniu. Więc pora wziąć się za Ciebie - pogroziła mi palcem i nałożyła jajecznicy na talerz
- Twoja mama ma rację - wtrącił się Klopp - Każdy sportowiec musi jeść w odpowiednich ilościach i czasie - odparł konsumując kanapkę
- Tak wiem. Ale ja po porostu jak na to patrzę to nie chce mi się jeść - stwierdziłam jedząc posiłek
- Przełamiesz się kilka dni i będziesz jadała normalnie - powiedział trener pszczółek
- No dobra - zaśmiałam się i o dziwo z wielkim apetytem zjadłam posiłek. Spędziłam jeszcze chwilę czasu z zakochanymi na dole i gdy na zegarku pojawiła się godzina dziesiąta poszłam do siebie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam pod prysznic, który postawił mnie na nogi. Wytarłam ciało białym ręcznikiem, a następnie się w niego owinęłam i weszłam do garderoby. Rozejrzałam się w " swojej kolekcji " ubrań i wybrałam strój odpowiedni do dzisiejszej pogody. Zdążyłam zobaczyć że o 9.30 rano już na dworze było 25 stopni. Wróciłam z powrotem to toalety. Ubrałam przygotowane ciuchy i umyłam dokładnie zęby. Na koniec przeciągnęłam delikatnie moje rzęsy czarnym tuszem i weszłam do swojego pokoju. Podłączyłam słuchawki do telefonu i na czoło założyłam okulary. Do torby spakowałam zeszyt, który był konieczny na kursie. Tak przygotowana zeszłam na dół.
- Mam ja lecę na kurs - powiedziałam zakładając buty
- Dobrze, masz butelkę wody bo jest strasznie gorąco - podała mi 0.5 l schłodzonej wody i ucałowała w czoło
- Dzięki pa - krzyknęłam i powoli wyszłam z domu. Muzyka, która leciała w moich słuchawkach bardzo mnie rozluźniła. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i powolnym krokiem kierowałam się do wyznaczonego miejsca. Podziwiałam wszystko co dookoła mnie się ruszało. Ludzi biegających i jeżdżących na rowerze po parku, zakochanych na spacerze i tłumy ludzi, którzy spieszyli się do pracy po lanchu. Po 15 minutach stałam przed jasnym budynkiem. Schowałam do torebki telefon, słuchawki, okulary i weszłam do środka. Przywitałam się z miłą pani na recepcji i udałam się pod odpowiednie drzwi. Lekko zapukałam i usłyszałam miły głos polaka
- Proszę
- Cześć - przywitałam się za Danielem
- Cześć - odpowiedział uśmiechem - Mam pomysł na dzisiejszą lekcję - zaśmiał się i wstał od biurka
- Jaki ? - zapytałam zaskoczona
- Co powiedz na lekcje w terenie ?
- Świetny pomysł - uśmiechnęłam się wyszliśmy z budynku. Oboje mieliśmy okulary przeciw słoneczne i kierowaliśmy się do pobliskiego parku.
- Siadamy tu ? - wskazał palcem na wolną ławkę
- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam. Coraz więcej umiem z niemieckiego, lecz Daniel dał mi książkę z której mam się uczyć. Nie mam wyjścia, przecież zawsze chciałam mówić w tym języku.
- No to na dziś koniec - powiedział podnosząc się z brązowej ławki
- Dokładnie - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Może dasz się zaprosić na lody dziś koło 17 - zaproponował na odchodne
- Mam bardzo napięty grafik, ale może znajdę dzisiaj czas dla Ciebie - powiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać
- To o 17 w parku - pocałował mnie w policzek i odszedł. Wyjęłam telefon, na ekranie widniała wiadomość do Mario

* Siemka. :) Co dziś robisz ? *

Nacisnęłam na przycisk odpowiedz

* Dziś idę na lody z kolegą. A wieczorem nic ciekawego ;D *

* O 19 jestem koło Ciebie i jedziemy na rowerki.. Paa :) *

Nic już nie odpisałam lecz schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do domu. Było tak gorąco że ledwo szłam. Wyjęłam butelkę wody z torebki i napiłam się trochę. Od razu poczułam się lepiej i czym prędzej pomaszerowałam do domu. Po chwili byłam już na miejscu, weszłam cicho do domu i odłożyłam torbę na szafkę w korytarzu. Do tego zdjęłam buty i weszłam na boska do środka. Nie wiem czemu ale uwielbiam chodzić bez skarpetek.
- Jak kurs ? - zapytał Klopp
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam po niemiecku i się zaśmiałam
- Widzę postępy są - odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać
- No jasne - odparłam - Jemy coś ? - spojrzałam na zakochanych
- Oj ja ty chcesz jeść to już robimy - zaczęła się śmiać mama i powędrowała do kuchni a ja z nią. - Więc na co masz ochotę ?
- Na spaghetti
- No to robimy. Ty makaron a ja resztę - zaśmiała się i obie wzięłyśmy się do pracy. Ugotowałam makaron a moja rodzicielka przygotowała sos. Było przy tym mnóstwo śmiechu, ale obiad zrobiłyśmy. Nałożyłyśmy każdemu porcję i zaniosłyśmy na stół. Sobie i Trenerowi mama starła ser, ale ja niestety nie lubię więc bez.
- Co dziś będziesz robić ? - zapytał Klopp
- Najpierw idę na lody, a później jadę się przejechać rowerem z Mario - odpowiedziałam i dopiero wtedy się zastanowiłam co powiedziałam. Wybuchłam śmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. A zakochani śmiali się ze mnie.
- Co Ci się stało ? - zapytała mama odnosząc naczynia
- Jadę na rowery z Mario, ale bez roweru - odpowiedziałam i znów zaczęłam się śmiać
- Damy Ci jakiś - puścił mi oczko Jurgen
- Na prawdę  ? - od razu się uśmiechnęłam
- No jasne. A kiedyś przy okazji kupimy mamie i tobie - zaśmiał się, a mama usiadła mu na kolanach.
- Dziękuje - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek. Była 16, więc poszłam do góry. Wzięłam błyskawiczny prysznic, nie mocząc włosów. Wyszłam, przebrałam się w świeże ubrania i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam z moim stałym zestawem na dół i założyłam buty na nogi.
- Lece pa - poinformowałam domowników i poszłam w stronę parku. Gdy doszłam na umówione miejsce Daniel już czekał
- Hej - przywitałam się z chłopakiem
- No hej - odparł
- Błagam chodźmy na te lody bo zaraz się spale - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać
- Dokładnie chodźmy - potwierdził i ruszyliśmy w stronę lodziarni. Po chwili rozmowy byliśmy na miejscu. - Na jakie lody masz ochotę ?
- Truskawka - odparłam i spojrzałam na chłopaka
- Dobrze - uśmiechnął się i poszedł kupić. Bacznie wsłuchiwałam się jak płynnie mówi po niemiecku, na prawdę zrobił na mnie wrażenie. Nim się obejrzałam stał już przede mną z lodami
- Dziękuje - powiedziałam i wzięłam swojego loda. - Dobry
- Wiem - zaśmiał się - Może plac zabaw
- No jasne - uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę parku. Nim się obejrzałam była już 18.30 więc powoli musiałam się zbierać. - Przepraszam, ale ja już muszę iść - powiedziałam i wstałam z ławki
- Już ? - zapytał zasmucony
- Niestety - odparłam i pomachałam mu - Paa - dodałam i skierowałam się w stronę domu. Po 20 minutach weszłam do mieszkania i odszukałam Kloppa.
- O już jesteś ? - zapytała mama
- Tak, bo muszę rower wziąć - zaśmiałam się a Jurgen wstał z kanapy i poszedł do garażu, a ja za nim. Wyprowadziłam rower na dwór i powoli na niego wsiadłam. Zaraz podjechał Mario
- Siemka - usłyszałam jego głos
- Cześć - odparłam - Poczekaj chwilę ok ? - zaśmiałam się i wbiegłam do garażu. Rozejrzałam się i znalazłam odpowiedni klucz, żeby opuścić siodełko
- Co robisz ? - zapytał zaskoczony brunet
- Siedzenie opuszczam ? - zaśmiałam się i odkręciłam śrubkę
- Ale ty umiesz obsługiwać się tym ? - wskazał na klucz
- To coś to grzechotka mośku - parsknęłam śmiechem i pobiegłam odłożyć klucz i zaraz wróciłam do roweru
- No ja wiem, ale że ty wiesz ? - nadal nie mógł uwierzyć w to co widzi
- Bardzo dużo o mnie jeszcze nie wiesz - zaśmiałam się i wsiadłam na rower - Jedziemy ?
- Jasne - odparł i ruszyliśmy - Jedziemy jeszcze po chłopaków
- Spoko - uśmiechnęłam się i pojechaliśmy. - Jaki ten rower jest fajny - powiedziałam pod nosem
- Coś mówiłaś ?
- Nie - odparłam
- Są tam - wskazał na grupkę chłopaków
- Nie widzę ich - odpowiedziałam ironicznie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Siemka - przywitali nas Lewy, Kuba, Łukasz, Marco, Milos i Erik
- No hej - pomachałam im zsiadając z roweru
- Chłopaki słuchajcie - krzyknął Mario
- No co tam ? - zapytał Marco i spojrzał kątem oka na mnie
- Ona wie co to grzechotka i umie się nią obsługiwać - dodał a wszyscy wybuchli śmiechem. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Z koszyka przy rowerze wyjęłam chusteczki i otarłam łzy.
- Nie płacz - zaśmiał się blondyn
- On jest niemożliwy - wskazałam placem i próbowałam przestać się śmiać
- Wiemy coś o tym - dodał Lewy
- Dobra jedziemy. Znaczy wy jedziecie pierwsi, a ja z tyłu - powiedziałam wsiadając na rower
- Czemu ? - zapytał Humi
- Bo nie wiem jakim tempem zamierzacie jechać ? - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Tak jak powiedziałam jechałam z tyłu a ze mną Piszczek, Błaszczykowski i Lewy. Myślałam ze chłopacy pojadą szybciej, ku mojemu zdziwieniu jechali na prawdę wolno. W pewnym momencie Robert wyjął swój telefon i włączył piosenkę " Ona tańczy dla mnie "
- Śpiewamy - krzyknął Kuba i zaczęli wyć
-  " Jaa, uwielbiam ją ... " - zaczął Łukasz
- Serio ? - spojrzałam na nich i znowu ocierałam łzy ze śmiechu.
- No dalej - dodał Lewy i zaczął znów śpiewać. Popatrzałam do przodu gdzie wszyscy się z nas śmiali i ja zaczęłam śpiewać. Było przy tym mnóstwo śmiechu.
- Nie śpiewajcie - powiedziałam trzymając się za brzuch
- Nie gadaj - pokazał mi język Jakub i śpiewał dalej. Nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu i pojechałam do przodu. Jako pierwsi jechali Marco i Mats więc i ja do nich dołączyłam.
- Nie za szybko jedziemy ? - zapytał Reus
- Nie, właśnie jakoś tak wolno. Myślałam że szybciej pojedziecie. Ja jakoś nie bardzo lubię tak jeździć - uśmiechnęłam się do nich i włożyłam telefon do koszyka.
- Serio ? - zdziwił się Hummels
- No serio serio.
- To pokaż nam z jaką szybkością ty jeździsz - zaproponował Erik
- Ok, ale ja za tych śpiewaków nie odpowiadam - uśmiechnęłam się i przyspieszyłam niemal dwukrotnie. Właśnie podjeżdżaliśmy pod górę i widziałam że chłopcy jakoś się trzymali więc nie zwalniałam. Od dziecka moim środkiem transportu był rower, uwielbiam jeździć na rowerze i mogę na nim jechać wszędzie. Przez te kilkanaście lat nauczyłam się jak dobrze jeździć rowerem.
- Błagam zwolnij - krzyknął Lewy
- Nie marudź - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. - Co powiecie na park ?
- Takk ! - krzyknęli równo zmęczeni zawodnicy Borussii
- Oj słabo z wami - zaśmiałam się i wjechaliśmy do parku. Jak tylko dotarliśmy pod fontannę, wszyscy prócz mnie i Marco wskoczyli do wody, a ja z Blondynem poszłam na ławkę.
- Gorzej jak dzieci - zaśmiał się
- I mnie to mówisz. Z ciebie też taki dzieciaczek - walnęłam go lekko w bok
- Oj - westchnął - Przeproś
- Za co ? - zdziwiłam się
- Za dziecko - oburzył się
- A co prawda boli ? - zaśmiałam się
- Ale śmieszne - podniósł się Marco z ławki i przerzucił mnie przez ramie
- Co robisz ? - pisnęłam
- A nudzę się - odparł i podszedł do fontanny
- Serio ? Nawet się nie waż - krzyknęłam i objęłam go rękoma w pasie
- Cicho - dodał i wrzucił mnie do lodowatej wody...




_______________________________________________________________________

O i to jest. Kolejny rozdział :)
Dawno mnie tu nie było...
Za co bardzo przepraszam. ;c
Ale miałam malutkie problemy.
Ale co najważniejsze jestem i piszę dalej.
Zastanawiałam się czy nie zawiesić, ale te kilka dni przez które nie pisałam to było coś takiego dziwnego.
I teraz wiem że na pewno nie będę zawieszać. Bo nie umiem bez was wytrzymać ;D
Jutro, albo jeszcze dziś pojawi się rozdział na drugim blogu :
Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym. Największym szczęściem jest kochać.



I najważniejsza rzecz. 31 maj... :D Urodziny obchodził Marco. Więc spóźnione Alles Gute.!! <3




A dziś mamy 3 czerwiec. I swoje 29 urodziny obchodzi nasz cudowny Łukasz Piszczek.! <3 Wszystkiego Najlepszego.! ;** 







I jeszcze jedna rzecz na dziś. Dzisiaj swoje 22 urodzinki obchodzi Mario Gotze. Jemu również chcę życzyć Wszystkiego Najlepszego. :) I życzę mu żeby wrócił do Borussii jak najszybciej. <3 





/ Marta ;**