poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział XIII

Rano, a właściwie po południu obudziły mnie donośne głosy z pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Otworzyłam niepewnie oczy i podniosłam się ostrożnie z kanapy, na której spałam.
- Śpiąca królewna się obudziła - usłyszałam donośny głos Marco
- Reus, do jasnej cholery cicho - powiedziałam szeptem, łapiąc się za głowę.
- Już się tak nie denerwuj - odparł
- Dasz mi jakieś leki ? - jęknęłam z bólu idąc do kuchni
- No już już - zaśmiał się pod nosem i podał mi leki wraz z wodą
- Dzięki - rzuciłam i zażyłam lekarstwa
- Pamiętasz coś z wczoraj ? - zapytał blondyn podając mi kanapki na talerzu
- A powinnam ? - powiedziałam ze strachem w głosie
- Może... - powiedział tajemniczo
- Marco powiedz - podeszłam do niego i spojrzałam w oczy
- Nie powiem - pokazał mi język
- To spadaj - uderzyłam do lekko w ramie i wzięłam się za moje śniadanie. Myślałam że mi przejdzie z tym co mówił blondyn, ale się myliłam. Bałam się, że zrobiłam coś głupiego a on mi nie chce powiedzieć. - Marco proszę powiedz - zrobiłam słodką minkę
- A co z tego będę miał ? - poruszył seksownie brwiami
- Wiesz co spadaj - powiedziałam oburzona - Nie odzywaj się już do mnie, a ja do ciebie - stwierdziłam
- Zakład, że nie wytrzymasz 2 godzin bez odzywania się ? - zaproponował i wyciągnął do mnie rękę
- Dobra, ale o co ? - chwyciłam za jego dłoń z cwaniackim uśmiechem na twarzy
- Jeżeli ty wygrasz to powiem ci, a jeżeli ja to będziesz zdana na mnie przez 24 godziny ? - uśmiechnął się lekko
- No dobra - westchnęłam i puściłam jego rękę - No to mamy 12.30. Pomogę Ci sprzątać i czas start - uśmiechnęłam się lekko i dokończyłam posiłek. Dziwnie się czułam, mając nie odzywać się aż przez 2 godziny. Przecież to jest nie ludzkie. Mi się usta nigdy nie zamykają.
- Chcesz coś do picia  ? - zapytał wesoły blondyn
- N...- zaczęłam lecz szybko ugryzłam się w język. Już w pierwszych minutach chciałam mówić, a co dopiero 120 minut ? Po co ja się zakładałam. Ale musiałam wygrać i dowiedzieć się o co chodziło.. Wstałam ze stołka, a w dłoń wzięłam talerz i podeszłam do zlewu. Zmyłam po sobie naczynia i usiadłam na kanapie. Nie było mi za wygodnie w tej sukience, ale musiałam wytrzymać i to bo przecież nie pójdę do Marco i nie poproszę o koszulkę. Głośno westchnęłam i chciałam chwycić za pilota, lecz blondyn mnie wyprzedził.
- Chcesz pilota ? - zaśmiał się pod nosem a ja krzywo spojrzałam na chłopaka. Podniosłam się z kanapy i zaczęłam sprzątać po imprezie. Bałagan był niesamowity po tej imprezie, z której nic nie pamiętam ! Byłam na siebie strasznie zła, bo czułam że coś się wydarzyło. Znając moje możliwości mogłam się posunąć do wszystkiego po tym alkoholu. Niepewność rozbrajała mnie od środka. Przynajmniej przy sprzątaniu nie myślałam o tym co ma mi do powiedzenia Marco. Po upływie godziny, którą spędziłam na sprzątaniu usłyszałam huk. Pobiegłam szybko na górę. Blondyna nie było nigdzie więc wbiegłam do łazienki. Na płytkach leżał chłopak z rozciętym łukiem brwiowym, z którego leciała krew. Spojrzałam na nos, które też intensywnie krwawił. Nie obchodziło mnie już to czy wygram, czy przegram ten zakład. W tej chwili liczył się on.
- Marco - pisnęłam i podbiegłam do niego kucając - Marco odezwij się - mówiłam, a ten bez ruchu leżał na podłodze. Chwyciłam jego głowę w swoje dłonie i oparłam na kolanach.
- Przegrałaś zakład - powiedział z uśmiechem na twarzy, mrużąc jedno oko
- To że tu leżysz to jest głupi żart ? - spojrzałam na niego wściekła, podnosząc się z podłogi
- Niee - odparł i powolnie podniósł się z podłogi
- No to słucham co się stało ? - skrzyżowałam ręce na piersiach i stanęłam w drzwiach
- Było ślisko i się poślizgnąłem. Straciłem chwilowo przytomność, ale jest spoko - dodał
- To zaraz nie będzie tak spoko jak ci tyłek skopie - pogroziłam mu palcem - Chodź opatrzę Cię - chwyciłam za apteczkę i zeszłam na dół. Na kanapie leżał poobijany Marco, nachyliłam się nad nim i opatrzyłam dokładnie rany.
- Czyli od teraz jesteś moja na 24 godziny - uśmiechnął się serdecznie
- Wychodzi na to że nie mam innego wyjścia - westchnęłam głośno
- Mamy godzinę 13.30 - spojrzał na zegarek blondyn - odwiozę Cię teraz do domu i przyjadę o 16 zgoda ? - zaproponował
- Niech Ci będzie - pokazałam mu język i założyłam swoje buty na stopy. Gdy jechaliśmy do mojego domu dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nie brakowało nam tematów, lecz czasu, bo po 10 minutach byliśmy już na miejscu
- To do 16 ? - uśmiechnął się uroczo Marco
- Do 16 - zaśmiałam się pod nosem i wysiadłam z samochodu. Blondyn nie odjechał, czekał aż wejdę do swojego domu i dopiero w tedy pojechał. - Bartek - krzyknęłam lecz odpowiedzi nie usłyszałam. Zdjęłam z moich obolałych stóp te niewygodne szpili i rzuciłam w kąt. Zajrzałam do kuchni i salonu, ale tam go nie było więc powędrowałam do góry. Tak jak myślałam, zastałam go śpiącego w swoim pokoju. Było czuć alkohol, więc zostawiłam go tam, a sama udałam się do swojego pokoju. Od razu pobiegłam pod prysznic. Ciepła woda rozluźniła moje mięśnie, skleiła moje myśli w jedną całość. Później poszłam poszukać jakiś ubrań, sama nie wiedziałam co my będziemy robić, więc starałam się szukać najnormalniejszych ciuchów. Postawiłam na brzoskwiniową bluzką, zwykłe szorty i do tego moje ukochane trampki. Z włosów ułożyłam byle jakiego koka  i właściwie byłam już gotowa. Jeszcze do torebki włożyłam piżamę i ubrania na jutro, bo wiedziałam że Marco mi nie odpuści i będę musiała u niego spać. Zeszłam na dół, a zegarek wskazywał 15.30. Myślałam że mi się przewidziało, czy to możliwe że przez 2 godziny się szykowałam na zwykłe spotkanie ? A jednak, nie przewidziałam się, mój telefon wskazywał tę samą godzinę. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę, miałam nadzieję że chodź trochę kofeiny postawi mnie na nogi. Siedziałam na stołku, gdy na dół zszedł Bartek.
- Siem - powiedział zaspany i skacowany
- Dzień dobry - zaśmiałam się pod nosem i poszłam do szafki z lekami. Wybrałam kilka i podałam mojemu przyjacielowi - to cię postawi na nogi
- Dzięki - on sam zaczął się śmiać. Nalałam do kubka kawy i rozkoszowałam się jej zapachem. - Idziesz gdzieś ? - zapytał ciekawy
- Nie będziesz zły, jeżeli pójdę do Marco. Przegrałam zakład i teraz muszę być z nim przez 24 godziny - odparłam i wzięłam kolejny łyk kawy
- Jasne że nie. Baw się dobrze - powiedział dziwnie obojętny i poszedł na górę. Mój przyjaciel nigdy taki nie było, coś musiało być nie tak. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos dzwonka, odłożyłam kubek po czarnym płynie do zlewu i poszłam do drzwi. Oczywiście za nimi stał wesoły blondyn
- Gotowa ? - zapytał
- Jasne, tylko pójdę po torebkę - puściłam mu oczko i pobiegłam na górę. Z pokoju wzięłam torebkę i poszłam jeszcze do pokoju obok - Bartek ja idę - krzyknęłam przez drzwi
- Spoko - usłyszałam i zbiegłam po schodach na dół.
- Idziemy ? - zapytałam zamyślonego Marco
- No jasne - odparł i poszliśmy oboje do samochodu.
- Gdzie mnie ciągniesz? - zapytałam ciekawa
- Niespodzianka - odparł wesoły
- Nie lubię niespodzianek - dodałam
- Tę musisz przeżyć - powiedział i włączył radio. Akurat leciała fajna piosenka : Magic in the Air.
- Nie wyj - śmiałam się, słysząc jak mój kolega śpiewa tak ładną piosenkę
- Nie wyje, a ty byś mi pomogła - odpowiedział smutny, a zaraz oboje śpiewaliśmy, albo kaleczyliśmy ten kawałek. Jechaliśmy już dość długo, a ja nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Ufałam Marco i wolałam nie pytać, pewnie i tak nic by mi nie powiedział. Dużo rozmawialiśmy, poznawaliśmy się na nowo. Nie znałam z tej strony Reusa. Wydawał mi się zwykłym zboczeńcem. Ale prawdę mówiąc jest taki tylko z " zewnątrz ". Na prawdę jest zupełnie inny. Wesoły, zwariowany, często irytujący, ale też wrażliwy, słodki i taki kochany.
- Długo jeszcze? - zapytałam zaspana
- Nie, a co ? - odparł skupiony na drodze
- Mam chorobę lokomocyjną i długo nie wytrzymam
- Prześpij się to ci pomoże - powiedział z taką czułością w głosie. Oparłam głowę o jego ramie i lekko się przytuliłam. Było mi na prawdę nie dobrze, ale Marco miał racje i od razu zasnęłam...







_______________________________________________________________
No jakoś w końcu napisałam :) 
Jest już 13. Mam nadzieję że się wam spodoba. 
A ten rozdział dedykuje Klaudii Mrau. <3 
Kocham Cię, debilu :) ;*** 
Kolejny rozdział powinien pojawić się dopiero w przyszłym tygodniu. 
Bo jutro świętuje imieniny, a później mój brat wraca. :D 
Więc ten tydzień będzie należał do ciekawych... <3 
Udanych wakacji, kochani. ;****


A słyszałyście o tym jak Bastian Schweinsteiger, śpiewał o naszych : Borussia skur...  To był na prawdę bardzo chamskie, a później przepraszał. Nie wiem jak wy, ale ja go kiedyś lubiłam. A teraz, nie mogę na niego patrzeć. Nasz Kevinek z wielkim sercem przebaczył Basianowi. :) Haha. Cudowny człowiek. Pozdrawiam, Marta ;****








środa, 23 lipca 2014

Rozdział XII

Położyłam się na łóżku i patrzyłam tępo w sufit. Zerknęłam na zegarek, który stał tuż obok na szafce nocnej i wskazywał godzinę 18.30. Poderwałam się błyskawicznie z łóżka i pobiegłam do łazienki. Na dłuższą kąpiel już nie miałam czasu, więc zdjęłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepły strumień wody trochę mnie orzeźwił, namydliłam dokładnie każdy centymetr mojego ciała, a następnie dokładnie spłukałam. Wytarłam się ciepłym ręcznikiem, a następnie się w niego owinęłam. Z łazienki poszłam do garderoby, aby stanąć przed najgorszą rzeczą - wybór ubrań. Stanęłam na środku pomieszczenia i zastanawiałam się w co ja mam się ubrać. Po 15 minutach doszłam do wniosku, że mogę zaszaleć i założyć sukienkę. Najpierw ubrałam się tą nieszczęsną sukienkę. Później znów pobiegłam do łazienki, włosy lekko pofalowałam i na twarz nałożyłam makijaż. Do torebki włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. A tam cisza i spokój.
- Bartek - krzyknęłam ile miałam sił
- Już idę - okrzyknął, poszłam do kuchni gdzie były wszystkie klucze. Schowałam do torebki klucze od domu a do ręki wzięłam te od samochodu. - Jestem - powiedział, gdy stał tuż obok mnie
- To chodź, kierujesz ty nie ? - zaśmiałam się pod nosem
- Tak ja - odparł i wziął mi kluczyki. Droga minęła nam bardzo szybko, bo cały czas rozmawialiśmy. Po 15 minutach, Bartek zaparkował na podjeździe i oboje poszliśmy w stronę drzwi. Nacisnęłam lekko na dzwonek, a po chwili w drzwiach ujrzałam Mario.
- Hej... Mario? - przywitałam go zdziwiona
- Hej - uśmiechnął się i wpuścił nas do środka. Muzyka grała na prawdę głośno, a ludzie świetnie się bawili. Razem z moim przyjacielem poszliśmy się przywitać ze znajomymi, a później zajęłam miejsce na kanapie obok Piszczka i Mario.
- Macie zamiar tak siedzieć przez cały wieczór ? - zapytałam zdziwiona brakiem alkoholu na stoliku
- Co masz na myśli ? - zapytał Gotze
- No może byśmy coś wypili ? - przewróciłam oczami
- I to mi się podoba - krzyknął szczęśliwy Łukasz i pobiegł po alkohol.
- Ty masz zamiar pić ? - zapytał cicho Mario
- Tak, a ty mnie pilnuj - zaśmiałam się pod nosem
- Nie wierzę - odparł i sam zaczął się śmiać. Zaraz dołączył do nas polak z alkoholem. Nalał każdemu do kieliszka i przyszła pora na to w co się sama wkopałam. Spojrzałam niepewnie na Gotze'go który siedział obok. Ten tylko się zaśmiał, puścił mi oczko i wypił całą zawartość swojego kieliszka. Westchnęłam cicho i zrobiłam to samo co mój przyjaciel. Chwilę później wypiłam cały kubek napoju. - I jak wrażenia ? - szepnął mi do ucha
- Jak wy to możecie pić ? - spojrzałam na niego i po chwili zaczęliśmy się śmiać. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i co najważniejsze piliśmy alkohol. Po jakimś czasie zaczęło mi nieźle szumieć w głowie. Właściwie to byłam pijana, że ledwo na nogach się trzymałam. Po tylu litach napojów co dziś wypiłam musiałam iść do toalety. Podeszłam powolnym, chwiejnym krokiem po schodach na górę.
- Mario - krzyknęłam
- Co tam ? - zapytał odprowadzając wzrokiem pijanego Marco do pomieszczenia
- Gdzie jest Marco ? - palnęłam
- Marco ? - zdziwił się
- Ja powiedziałam Marco ? Jezu - złapałam się za głowę - Gdzie jest łazienka ? - poprawiłam się
- Tam - wskazał palcem
- Dzięki - dodałam i poszłam do toalety. Przemyłam twarz zimną wodą i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Po chwili wyszłam z pomieszczenia i zeszłam na dół. Co prawda już żadnych napoi nie piłam, ale poszłam się pobawić. Dołączyłam do grona znajomych gdzie większość tańczyła w kółku. Dołączyłam do nich i powoli bujałam się w rytm muzyki. Cały czas miałam w głowie to dlaczego ja zapytałam gdzie jest Marco zamiast łazienki. Może dla tego że go zobaczyłam. Sama nie wiem to było dziwne uczucie, które rozpierało mnie od środka.
- Zatańczysz ? - zapytał mnie Bartek, którego nie widziałam przez cały wieczór
- Pewnie - uśmiechnęłam się lekko i poszłam z moim przyjacielem. Lekko kołysaliśmy się w rytm cudownej muzyki.
- I jak ci idzie picie alkoholu ? - zaśmiał się lekko
- Zajebiście - powiedziałam bez uśmiechu - Jestem pijana i to bardzo - dodałam już całkiem wesoła
- Może idź się położyć co ? - zapytał troskliwie
- Chyba tak zrobię - pocałowałam go delikatnie w policzek i powędrowałam w tłum ludzi. Przeszłam przez mnóstwo osób i weszłam po schodach do góry. Nie znałam tego domu więc powędrowałam prosto przed siebie i weszłam do jakiego pomieszczenia. Nie zauważałam niczego co mnie otacza, bo alkohol mnie rozbierał całkowicie. Zamknęłam za sobą białe drzwi i powolnie się o nich osunęłam na podłogę.
- Co ty tu robisz ? - usłyszałam czyjś głos
- A ty ? - spojrzałam na blondyna, który męczy się z małymi guzikami od koszuli
- Próbuje się rozebrać. A ty ? - wyjaśnił
- Chcę się gdzieś położyć, a to łóżka wygląda na całkiem wygodne - dodałam i lekko się zaśmiałam.
- Ono jest moje - pokazał mi język i dalej męczył się z koszulą
- Coś ci nie idzie to rozbieranie - znów lekko się zaśmiałam
- To mogłabyś mi pomóc - odparł zrezygnowany
- Nie wstanę chyba - odpowiedziałam, a ten wstał z łóżka i pomógł mi wstać
- I już stoisz - uśmiechnął się, a ja usiadłam na krawędzi miękkiego łóżka
- Co to za łóżko ? - zapytałam przestraszona czując jak się kołysze
- Wodne - odparł dumny - Pomożesz mi z tymi cholernymi guzikami czy mam to rozerwać ? - powtórzył lecz nieco głośniej
- Chodź tu - westchnęłam głośno i podniosłam się z łóżka. Zaraz przyszedł do mnie Marco i czekał aż mu rozepnę koszulę. Wbrew pozorom szło mi to nieco lepiej niż Reusowi, ale nie wiele. Po 15 minutach rozpięłam te nieszczęsne guziki.
- No w końcu - powiedział wysoki blondyn
- Nie marudź, pomogłam ci - walnęłam go delikatnie w ramie
- Już się nie denerwuj - odparł uśmiechnięty
- Daj mi jakąś koszulkę - oparłam się o ścianę i zdjęłam moje buty
- A może jakieś miłe słówko
- A może nie ? - chciałam się z nim podroczyć
- To dobranoc - dodał i położył się na łóżku
- Marco
-...
- Marco
-...
- Proszę odezwij się - nie reagował na moje słowa więc weszłam na łóżko i usiadłam na jego brzuchu - Blondasie - powiedziałam cicho
- Buziak - odparł i objął mnie rękoma w pasie
- I co jeszcze ? Może frytki do tego ? - parsknęłam śmiechem
- Jak zwykle jesteś dla mnie nie miła - przewrócił się an bok, dzięki czemu ja zleciałam na podłogę
- Dzięki wielkie - powiedziałam cicho
- Buziak ? - zapytał Marco siadając na krawędzi łóżka. Poczułam ukłucie w sercu i nie zważając na żadne konsekwencje podeszłam do niego. Popatrzałam prosto w te jego piękne, zielone tęczówki i objęłam jego chłodne już policzki swoimi, ciepłymi dłońmi. Pocałowałam go delikatnie, ale z uczuciem.




Z uczuciem, które dziwnie przepełnia mnie od środka gdy jestem przy tym chłopaku. A po chwili po prostu uciekłam z pokoju. Nadal czułam smak jego malinowych ust na swoich wargach. Ta chwila była jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Ale szkoda że jutro nic nie będę pamiętać. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodach na dół. A tam co ? Pustka - dosłownie żywej duszy. Wszystko mnie bolało, a najbardziej nogi od szpilek i głowa od alkoholu. Walnęłam się na kanapę w salonie Reusa i patrzyłam w sufit. Miałam przed oczami jego uśmiechniętą twarz, jego oczy, całą jego sylwetkę. Odgoniłam od siebie szybko wszelkie myśli i szybko zasnęłam na kanapie...


________________________________________________________

Coś tam napisałam. 
Może nie do końca tak jakbym tego chciała. 
Ale szczerze mówiąc nawet mi się podoba. :) 
Zobaczymy co będzie w kolejnych rozdziałach... :p 
A wam jak się podoba ? 

Dziękuje za wszystkie, cudowne komentarze, które zostawiliście pod ostatnim i przedostatnim rozdziale. Jesteście cudowni wiecie o tym nie ?! <3 

Buziaki ;***


środa, 16 lipca 2014

Rozdział XI

& 2 lata później &

Właśnie skończyła liceum ze średnią 5.11. Jak ? Sama nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, ale dałam radę. Nic się nie zmieniło. Mama była z tatą ( Jurgenem ) A ja nadal przyjaźniłam się z chłopakami. Było miedzy na prawdę ok. Ale najgorszą rzeczą był fakt że przez te dwa lata widziałam się tylko dwa razy z Bartkiem i co gorsza tylko w Polsce. Nie mogłam go przedstawić Borussen, co strasznie bolało. Tak bardzo za nim tęskniłam, że coraz częściej myślałam o tym by na stałe wrócić do Polski. Byłam już pełnoletnie, ale gorzej z utrzymaniem, byłam tylko po liceum sportowym. Po odebraniu świadectwa poszłam do domu. Mamy nie było bo zaczęła pracować, jako prezenterka radiowa. No cóż, jak już tam chciała. Weszłam do domu i od razu poszłam do pokoju. Zdjęłam z siebie sukienkę i przebrałam się w luźne ubrania. Była połowa maja, a na dworze po 25 stopni więc było cudownie. Zjadłam szybko kanapkę i udałam się na trening chłopaków. Gdy znalazłam tylko czas wolny, chodziłam na Idunę. Byłam tylko, ja, piłką i boisko. Nikt nie przeszkadzał, nikt nie krzyczał. Było spokojnie, cicho po prostu cudownie.  Po 10 minutach byłam na miejscu. Jak zwykle pogawędziłam z wielkim, ale bardzo miłym ochroniarzem i poszłam w stronę wyjścia głównego. Weszłam na murawę i przywitałam chłopaków
- Cześć - krzyknęłam
- No siemka - odkrzyknęli - Jaka średnia ?
- 5.11 - odpowiedziałam dumna
- Kujon - dodali i wrócili do ćwiczeń.
- Cześć tato - przywitałam Kloppa i powoli przeszłam na miejsce w którym zawsze siedziałam, czyli ławka rezerwowych. O dziwo ktoś siedział na moim miejscu. Był to chłopak, na nosie miał okulary przeciwsłoneczne a na głowie kaptur. Spojrzałam niepewnie na niego i zastanawiałam się skąd jak go znam. Gdy tylko zdjął kaptur i okulary, zaczęłam piszczeć jak głupia. To był Bartek, mój Bartuś. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc skakałam, piszczałam, krzyczałam i śmiałam się na raz. - Bartek - krzyknęłam ile miałam sił, a wszystkie oczy nagle spojrzały na mnie
- Co myślałaś że Cię nie odwiedzę ? - zaśmiał się i mocno mnie chwycił


- Zaraz się popłacze - powiedziałam cicho chowając głowę w jego ramionach
- Nawet się nie waż - pogroził mi palcem
- Dobra już dobra - zaśmiałam się - Ej Łamagi chodźcie tu - krzyknęłam do Borussen, a oni po chwili otaczali nas - To jest mój najlepszy przyjaciel z Polski Bartek - przestawiłam go - A to są chłopacy z Borussi Dortmund - spojrzałam na mojego przyjaciela. Wszyscy zaczęli się przedstawiać Bartkowi a ja się im przyglądałam z uśmiechem na twarzy.
- No to dziś impreza u mnie z okazji przyjazdu nowego kolegi - krzyknął szczęśliwy Marco
- To o 20 jesteśmy u ciebie - krzyknęła reszta
- Oni tak zawsze ? - zapytał Bartek po polsku. Mówił biegle jeszcze po Niemiecku i Angielsku.
- No, a nawet i gorzej - westchnęłam i razem z moim przyjacielem poszliśmy do domu. Na zegarku była godzina 17.15 gdy doszliśmy do domu, czyli mieliśmy sporo czasu. - Mamo - krzyknęłam gdy przekroczyliśmy próg domu
- W kuchni jestem kochanie - odpowiedziała. Oboje powędrowaliśmy za głosem mojej ukochanej mamy
- Jedziecie gdzieś ? - zapytałam, gdy zerknęłam na wielkie walizki
- Tak, na wakacje. Pomyślałam że jeżeli będziesz miała Bartka to nie będziesz się nudzić - uśmiechnęła się, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć
- Czyli Bartek tu jest bo wy chcieliście jechać we dwoje na wakacje ? - spojrzałam na nią zdziwiona
- No tak - odpowiedziała a ja wybuchłam śmiechem.
- To kiedy wyjeżdżacie ? - zapytałam, gdy już opanowałam swój śmiech
- O 20 mamy samolot - odparła - Macie tutaj obiad - dodała
- Dobrze, a my o 20 idziemy do Marco - powiedziałam i chwyciłam Bartka za rękę kierując się do mojego pokoju. Oboje usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać.
- Co u Ciebie ? - zapytał
- Okej, tylko nudzi mnie już to bycie wszędzie grzeczną, cichą dziewczyną, której i tak nikt nie zna - stwierdziłam smutna
- No to zrób coś, zaszalej ! - krzyknął z entuzjazmem
- Tak, tylko co ? - spojrzałam na niego
- No nie wiem, na przykład dzisiaj wypij trochę alkoholu
- A będziesz mnie pilnował ? - zaśmiałam się pod nosem
- Będę - potwierdził z powagą
- Ty nie żartowałeś ? - zrobiłam przestraszoną minę
- Nie, damy radę. Zobaczysz - odparł i mocno mnie przytulił
- A co tam raz można - zaśmiałam się głośno
- No właśnie - puścił mi oczko. Na zewnątrz się śmiałam i cieszyłam. A w środku, strasznie się bałam. Nie wiem nawet jak alkohol smakuje. W co ja się wkopałam ?! Z uśmiechem na twarzy zeszliśmy na dół. Moja ukochana mama zrobiła nam na obiad zapiekankę..Mmm pychota .! Jak to Bartek stwierdził - Jedz dużo, bo na pusty żołądek będziesz bardziej pijana - Jak to usłyszałam myślałam że spadnę z krzesła ze śmiechu. Po obiedzie pożegnaliśmy mamę i Kloppa i poszliśmy na górę. Mój przyjaciel rozgościł się w swoim tymczasowych pokoju, a ja poszłam do swojego...







_______________________________________________________________


Przepraszam że tak długo mnie tu nie było. :c
I że taki krótki ten rozdział.
Ale internetu nie miałam przez cały weekend. ;/
A teraz proszę. Rozdział numer 11. ;D
W następnym będzie coś ciekawszego...
Obiecuje wam. ;***
A dziś wieczorem nadrobię wszystkie wasze rozdziały.
Udanych wakacji. :)


Niemcy, Niemcy !!! <3
I piękny gest Mario... ;****




piątek, 4 lipca 2014

Rozdział X

Zabawa trwała w najlepsze, a ja dobrze się bawiłam bez alkoholu. Po kilku godzinach tańców poszłam przemyć twarz zimną wodą. Udałam się schodami na górę i powoli podeszłam do moich białych drzwi. Nic nie było słychać, bo muzyka była strasznie głośna, więc nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Na moim łóżku, zobaczyłam rozpalonego Rudzielca ( Marco ), który posuwał jakąś panienkę. 

Nie miałam pojęcia jak mam się zachować. Piszczeć, krzyczeć, śmiać się czy płakać, więc migiem wyszłam z pokoju. Poczułam obrzydzenie do Marco, gdy ostatnio się zaprzyjaźniliśmy to od momentu gdy go widziałam co robi z tą kobietą. Baa, żeby to była jeszcze kobieta. Wyglądała jak jakiś plastik, który wyciągnął ze śmietnika. Nie myślałam o niej, w sensie obrazy. Tylko zastanawiał mnie fakt gdzie on zgubił oczy.? Chyba w swoich majtkach... Jeżeli miał na coś ochotę to mógł przynajmniej wziąć jakąś ładną dziewczynę. I co najważniejsze, nie musiał jej bzykać w Moim domu i w Moim łóżku. Od dziś śpię na kanapie !!! Zdezorientowana zeszłam na dół i bawiłam się dalej, do końca imprezy nie widziałam ani Reusa ani jego plastiku co bardzo mnie cieszyło. Wszyscy byli pijani jak co najmniej alkoholicy. Został Lewy, który spał na stoliku w salonie, Piszczek, który wygadywał głupoty leżąc z połówką w wannie. Do tego Kuba tulący Gotze'go pod komodą. Resztę wyprowadziłam z mojego mieszkania i każdy pojechał do swoich domów. Wyciągnęłam koce jakie tylko były i przykryłam każdego głupka. Na końcu sama ułożyłam się na kanapie i przykryłam ciepłym kocem. Od razu, gdy zamknęłam oczy zasnęłam...

& Kolejny dzień &
Obudziłam się jako pierwsza. Podniosłam się z kanapy i rozejrzałam dookoła. Wszyscy spali tak jak widziałam to w nocy. Nie mogłam iść do swojego pokoju, bo był tam pewnie Reus, więc poszłam do kuchni. Zerknęłam na zegarek i wskazywał godzinę 11.49. No to sobie pospaliśmy - pomyślałam. Postanowiłam zrobić coś chłopakom, bo na 100 % będą mieli takiego kaca jak stąd do Australii. Do 5 szklanek nalałam soku pomarańczowego i wzięłam się za przygotowanie jajecznicy. Do tego koło napojów położyłam leki, które im chodź trochę pomogą. No tak jajecznica dla pięciu facetów... lepiej być nie mogło. Po skończeniu posiłku poszłam do Lewego.
- Robert wstawaj - mówiłam do niego, lecz ten nie reagował. - Lewy, jak nie wstaniesz dzwonię do Ani że w nocy ją zdradziłeś - krzyknęłam
- Ale ja jej nie zdradziłem - migiem się podniósł się ze swojego " łóżka ". Rozejrzał się dookoła a ja zaczęłam się śmiać. - Nie fair - pokazał mi język
- Nie chciałeś wstać, więc coś musiałam wymyślić - wyjaśniłam - Idź do jadalni, śniadanie masz - dodałam i poszłam dalej. - Piszczek, Ewa po ciebie przyjechała - wrzasnęłam do ucha Łukasza
- Kochanie, ja dużo nie piłem - odparł i spojrzał na mnie - Dzięki - dodał i oboje zaczęliśmy się śmiać
- Spoko, zapraszam do jadalni - puściłam mu oko i poszłam do Mario i Kuby.
- Nie krzycz - powiedzieli równo oboje trzymając się za głowy
- Dobrze, już dobrze. Kuba idź do jadalni, zjedz śniadanie - powiedziałam wesoło
- A ja ? - oburzył się Mario
- A ty mi musisz pomóc - przewróciłam oczami i chwyciłam go za rękę
- No dobra - westchnął i poszedł za mną. Dotarliśmy pod mój pokój i po cichu oboje weszliśmy. Tak jak myślałam, no może nie do końca. Marco spał na łóżku, a jego przyjaciółka na podłodze. Gdy tylko to zobaczyłam wybuchłam śmiechem - Cicho - zatkał mi usta swoją ręką
- Już dobra - opanowałam się, a teraz Gotze zaczął się śmiać - No weź - kopnęłam go lekko w tyłek.
- Reus - podszedł do łóżka i zaczął trząść
- Co chcesz ? - powiedział głośno
- Chodź debilu - dodał i we trójkę poszliśmy do kuchni. Każdy zajadał się moim śniadaniem i od razu było widać, że lepiej się czują.
- Boże, dzięki Laura - zaśmiał się Robert
- Spoko - puściłam mu oczko - A i nie myślcie że ja będę to wszystko sprzątać - dodałam
- Pomożemy Ci - odparł Reus zajadając się śniadaniem
- O nie mój drogi - pogroziłam mu palcem - dla Ciebie mam wyjątkowe zadanie - powiedziałam z szyderczym uśmiechem na twarzy
- Jakie ? - zapytał przestraszony
- Najpierw wytargasz ten plastik z mojego domu, który śpi na podłodze w moim pokoju. A później posprzątasz mój pokój na błysk - powiedziałam zła
- Czemu ? - zdziwił się Łukasz
- Bo cudowny Reus przeleciał to coś, co kobietą nazwać nie można na moim łóżku - odparłam z obrzydzeniem
- Uuu, jak zwykle zamoczył ! - krzyknęli chłopacy śmiejąc się, ale mi do śmiechu nie było.
- Koniec dobrego do roboty - pogoniłam ich i wszyscy zaczęli sprzątać. Po około 2 godzinach wszystko na prawdę było dokładnie wyczyszczone. Dziś wieczorem wrócili zakochani czyli Mama i Jurgen. Zjedliśmy wspólnie kolację, porozmawialiśmy i ja poszłam do siebie. Weszłam pod prysznic, następnie przebrałam się w piżamę i poszłam spać...




____________________________________________________________


Proszę bardzo jest 10...
Jakiś taki krótki, za co przepraszam.
Ale następny już powinien być normalny :D Haha. :D

Jak wam wakacje mijają ? :D
Bo mi nawet ok. <3


Buziaki, Marta ;****