~*~
Zaczęłam płakać, bo kocham fantastycznego chłopaka, którego tak cholernie skrzywdziłam, tylko dlaczego zdaję sobie z tego sprawę dopiero teraz ? Płakałam przez dłuższy czas, aż w końcu zasnęłam...
~*~
Pobiegłam do szpitala, dowiedziałam się tylko tyle że mój ukochany Reus jest w szpitalu. Nie miałam bladego pojęcia co mu się stało. Leżał podpięty do różnych maszyn, które wydawały okropny głos. Siedziałam przy nim i trzymałam jego dłoń, a on leżał nie przytomny.
- On się chyba budzi - powiedziałam sama do siebie
- Co się stało ? - zapytał nie otwierając oczy
- Samochód Cię potrącił - odparłam
- A gdzie ja jestem ? - pytał dalej nie otwierając swoich oczu
- W szpitalu - znów odpowiedziałam
- A ty kim jesteś ?
- Laura nie pamiętasz ?
- Pamiętam, to ty przespałaś się z moim przyjacielem
- Byłam pijana, na prawdę przepraszam - chciałam ścisnąć jego dłoń lecz szybko wyrwał ją z mojego uścisku
- Pewnie, uważaj bo ci jeszcze uwierzę - dodał a moje policzki zrobiły się wilgotne
- Kocham Cię Marco - szepnęłam
- Ja Ciebie już nie - dodał stanowczo
- Ale jak... to ? - jęknęłam
- Normalnie - powiedział bez skrupułów, tka jak by nigdy mu na mnie nie zależało
- Jesteś dla mnie wszystkim, proszę nie mów tak - odparłam zapłakana
- Ty też byłam dla mnie wszystkim, ale teraz po tym co zrobiliście, nic już się dla mnie nie liczy
- Marco - podniosłam lekko głos
- Powinnaś już iść - dodał pewnie
- Pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie najważniejszy - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi...
Pobiegłam do szpitala, dowiedziałam się tylko tyle że mój ukochany Reus jest w szpitalu. Nie miałam bladego pojęcia co mu się stało. Leżał podpięty do różnych maszyn, które wydawały okropny głos. Siedziałam przy nim i trzymałam jego dłoń, a on leżał nie przytomny.
- On się chyba budzi - powiedziałam sama do siebie
- Co się stało ? - zapytał nie otwierając oczy
- Samochód Cię potrącił - odparłam
- A gdzie ja jestem ? - pytał dalej nie otwierając swoich oczu
- W szpitalu - znów odpowiedziałam
- A ty kim jesteś ?
- Laura nie pamiętasz ?
- Pamiętam, to ty przespałaś się z moim przyjacielem
- Byłam pijana, na prawdę przepraszam - chciałam ścisnąć jego dłoń lecz szybko wyrwał ją z mojego uścisku
- Pewnie, uważaj bo ci jeszcze uwierzę - dodał a moje policzki zrobiły się wilgotne
- Kocham Cię Marco - szepnęłam
- Ja Ciebie już nie - dodał stanowczo
- Ale jak... to ? - jęknęłam
- Normalnie - powiedział bez skrupułów, tka jak by nigdy mu na mnie nie zależało
- Jesteś dla mnie wszystkim, proszę nie mów tak - odparłam zapłakana
- Ty też byłam dla mnie wszystkim, ale teraz po tym co zrobiliście, nic już się dla mnie nie liczy
- Marco - podniosłam lekko głos
- Powinnaś już iść - dodał pewnie
- Pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie najważniejszy - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi...
~*~
Zaczęłam krzyczeć, na cały głos aż do mojego pokoju wpadła wystraszona mama.
- Boże kochanie co się stało ? - podbiegła do mnie i mocno do siebie przytuliła
- To był tylko sen - powiedziałam cicho
- Już dobrze - ucałowała mnie delikatnie w głowę
- Tęskniłam - powiedziałam zdyszana
- Ja też - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco
- Która jest godzina ? - zapytałam
- Po 11, chodźmy coś zjeść - dodała z uśmiechem
- Zaraz zejdę - odparłam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, wystraszona i wpatrywałam się w swoje odbicie. Czułam, że coś jest nie tak, coś musiało się wydarzyć, ale jeszcze nie wiedziałam co. Przemyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół, żeby razem z rodziną zjeść śniadanie przy stole.
- Co robiłaś gdy nas nie było ? - zapytał Klopp
- Nic ciekawego. Najczęściej byłam z chłopakami - odparłam
- Mam nadzieję że dobrze się bawiłaś - uśmiechnęła się mama
- Pewnie, a wam jak minął czas ? - zapytałam
- Bardzo dobrze - odpowiedziała moja rodzicielka
- Za kilka dni, będzie spóźniony bal na zakończenie Bundesligi. Mam nadzieję że pójdziesz razem z nami - spojrzał na mnie Jurgen
- To nie jest chyba najlepszy pomysł - odparłam bez przekonania
- A to czemu ? Proszę, to ważne wydarzenie - uśmiechnął się do mnie przekonująco
- Zastanowię się, ale dlaczego spóźnione ? - zapytałam ciekawa
- Prosiłem o przełożenie bo Marco w nocy wylądował w szpitalu - odpowiedział wtedy gdy ja piłam sok, po czym się zakrztusiłam
- Jak to w szpitalu ?! - mało co nie krzyknęłam
- Nie wiem, nie byłem jeszcze u niego. Zaraz po śniadaniu mam zamiar tam jechać - odparł, pokiwałam głową że rozumiem i natychmiast pobiegłam na górę. Ubrałam luźną bluzkę na krótki rękaw, do tego shorty i zbiegłam niczym strzała na dół. Tam założyłam trampki i wybiegłam z domu krzycząc krótkie : Wychodzę. Wsiadłam w samochód i pojechałam prosto pod szpital. Byłam przerażona, cała roztrzęsiona i nie wiedziałam co mam teraz myśleć. Czy on żyje ? Co mu się stało ? Miałam pełno myśli w głowie, ale żadna nie miała najmniejszego sensu. Nie zważając na fotoradary czy ograniczniki prędkości, jechałam jak najszybciej mogłam. Po chwili byłam już pod wielkim budynkiem, w którym leżał Marco. Podbiegłam do recepcji i zapytałam
- Przepraszam, na którym oddziale leży Marco Reus ?
- A kim Pani dla Pana Reusa jest ?
- Ja.. jestem jego dziewczyną - palnęłam
- Na pewno ? - zapytała starsza pani
- Tak, na pewno - potwierdziłam
- Na piętrze 10, a sala numer 11 - dodała
- Dziękuję Pani bardzo - uśmiechnęłam się i pobiegłam do winy, a po chwili byłam już na miejscu. Podeszłam do sali numer 11 i przez szybę od drzwi zauważyłam, że na łóżku leży Marco, a obok jest prawie cała Borussia. Opadłam na plastikowe krzesło, wzdychając głośno. Po jakich 15 minutach wyszło kilku chłopaków
- Laura - uśmiechnął się Łukasz
- Hej - odparłam zrezygnowana
- Co jest ? - zapytał Kuba
- Szkoda gadać, a co z Marco ? - spojrzałam na nich
- Niech sam ci powie - uśmiechnął się Mario
- Mogę tam wejść ?
- Jasne - pocałował mnie delikatnie w czoło po czym wszyscy opuścili korytarz. Rozejrzałam się dookoła i bardzo wystraszona weszłam do sali numer 11. Marco leżał na łóżku widocznie blady i zmęczony, podeszłam niepewnie do łóżka i usiadłam obok na krześle.
- Laura ? - zapytał zdziwiony
- Chyba od wczoraj aż tak bardzo się nie zmieniłam - spojrzałam na niego ze łzami w oczach
- Dlaczego płaczesz ?
- Bo się o Ciebie boję głupku - walnęłam go w ramie z lekki uśmiechem na twarzy
- Przepraszam - blondyn chwycił mnie delikatnie za dłoń
- Marco, to ja przepraszam - dodałam ściskając jego rękę
- Zależy mi na Tobie
- Mi na Tobie też, ale nie teraz nie będzie tak łatwo odbudować nasze relacje - powiedziałam zrezygnowana
- Wiem, ale jestem pewien że damy radę - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Co ci się tak właściwie stało ? - zapytałam
- Gdy wczoraj poszedłem od Ciebie, wiesz byłem bardzo zdenerwowany i ... - zaciął się lekko
- Potrącił Cię samochód ? - zapytałam nagle
- Skąd wiesz ? - zdziwił się blondyn
- To może głupio zabrzmieć - spojrzałam w podłogę
- No mów - zaśmiał się
- Śniło mi się to - wypaliłam
- Oo, śnisz o mnie - zachichotał głośno
- Idź ty głupku. Dla mnie nie był to taki przyjemny sen - wychyliłam język
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony
- Bo powiedziałeś, że Ci już nie zależy i że mam Sobie wyjść. Ale nie gadajmy już o tym - zaśmiałam się cicho
- Mówisz i masz - dodał na co oboje znów zaczęliśmy się śmiać
- Kiedy stąd wychodzisz ? - spojrzałam na niego
- Jutro lub pojutrze - uśmiechnął się lekko
- To dobrze - odparłam
- No pewnie, bo w końcu musimy się wybawić na balu no nie ? - puścił mi oczko
- Jakoś mi nie bardzo chce się tam iść - jęknęłam
- Dlaczego ? Nie gadaj głupot fajnie będzie
- Jasne - westchnęłam a drzwi od szpitalnej sali się otworzyły. Stał między nimi nie kto inny jak sam Trener.
- Wiedziałem, że Cię tu zastanę - zaśmiał się tato
- Oj tam oj tam - odparłam tym samym - Odwiedzę Cię później, trzymaj się - powiedziałam do Marco po czym złożyłam na jego policzku delikatny lecz bardzo subtelny pocałunek i wyszłam z sali. Udałam się prosto do domu, żeby w końcu coś zjeść. Spojrzałam na zegarek i doznałam szoku, było już po 14 co oznaczało, że siedziałam u Marco ponad dwie godziny. Jadąc do domu, byłam już o wiele spokojniejsza. Blondynowi nic nie grozi, a ja mogę spać spokojnie. Cały czas myślałam o nim. O jego czarującym spojrzeniu, o pięknym i szczerym uśmiechu, o jego czułym dotyku. - Boże, ja jestem zakochana po uszy - zaśmiałam się sama do siebie i zaparkowałam samochód pod domem. Wysiadłam spokojnie i potruchtałam do domu. Było wszędzie czuć, zapachy obiadku, który przygotowywała moja mamusia. Co jak co, ale mamusinego obiadku nic nie pobije, a zwłaszcza te fast-foody których mam już szczerze dosyć.
- Jestem - krzyknęłam zdejmując buty
- Dobrze - odparła mama
- Co robisz ? - zapytałam wchodząc do kuchni
- Zapiekankę makaronową - powiedziała podejrzliwie się do mnie uśmiechając
- Co jest ? - spojrzałam na nią zdziwiona
- Czy ty coś z tym Marco ? - zapytała prosto z mostu, a mi szczęka opadła
- Mamo, jesteśmy tylko przyjaciółmi - westchnęłam głośno, nalewając sobie do szklanki wody
- A z mojej perspektywy wygląda to nieco inaczej - dodała
- Nie przesadzasz ? - oburzyłam się
- Po prostu się martwię
- To szybko zaczęłaś się martwić - powiedziałam wściekła i wyszłam z domu zakładając torebkę na ramię. Słońce pięknie świeciło, a mój brzuszek dawał o sobie znać. Poszłam do pierwszej lepszej knajpki i zamówiłam sobie frytki do tego colę. Zjadłam w pośpiechu i poszłam prosto do szpitala. Może to dziwne, ale już tęskniłam za Marco. Zaszłam pod jego pokój i nie usłyszałam żadnego głosu, więc cicho weszłam do pokoju. Piłkarz spał na szpitalnym łóżku z wielkim uśmiechem na twarzy. Usiadłam obok niego i chwyciłam za jego rękę, na co jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Siedziałam przy nim do samego wieczora, a on wiecznie spał. Wyjęła karteczkę z torebki i długopis.
- Boże kochanie co się stało ? - podbiegła do mnie i mocno do siebie przytuliła
- To był tylko sen - powiedziałam cicho
- Już dobrze - ucałowała mnie delikatnie w głowę
- Tęskniłam - powiedziałam zdyszana
- Ja też - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco
- Która jest godzina ? - zapytałam
- Po 11, chodźmy coś zjeść - dodała z uśmiechem
- Zaraz zejdę - odparłam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, wystraszona i wpatrywałam się w swoje odbicie. Czułam, że coś jest nie tak, coś musiało się wydarzyć, ale jeszcze nie wiedziałam co. Przemyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół, żeby razem z rodziną zjeść śniadanie przy stole.
- Co robiłaś gdy nas nie było ? - zapytał Klopp
- Nic ciekawego. Najczęściej byłam z chłopakami - odparłam
- Mam nadzieję że dobrze się bawiłaś - uśmiechnęła się mama
- Pewnie, a wam jak minął czas ? - zapytałam
- Bardzo dobrze - odpowiedziała moja rodzicielka
- Za kilka dni, będzie spóźniony bal na zakończenie Bundesligi. Mam nadzieję że pójdziesz razem z nami - spojrzał na mnie Jurgen
- To nie jest chyba najlepszy pomysł - odparłam bez przekonania
- A to czemu ? Proszę, to ważne wydarzenie - uśmiechnął się do mnie przekonująco
- Zastanowię się, ale dlaczego spóźnione ? - zapytałam ciekawa
- Prosiłem o przełożenie bo Marco w nocy wylądował w szpitalu - odpowiedział wtedy gdy ja piłam sok, po czym się zakrztusiłam
- Jak to w szpitalu ?! - mało co nie krzyknęłam
- Nie wiem, nie byłem jeszcze u niego. Zaraz po śniadaniu mam zamiar tam jechać - odparł, pokiwałam głową że rozumiem i natychmiast pobiegłam na górę. Ubrałam luźną bluzkę na krótki rękaw, do tego shorty i zbiegłam niczym strzała na dół. Tam założyłam trampki i wybiegłam z domu krzycząc krótkie : Wychodzę. Wsiadłam w samochód i pojechałam prosto pod szpital. Byłam przerażona, cała roztrzęsiona i nie wiedziałam co mam teraz myśleć. Czy on żyje ? Co mu się stało ? Miałam pełno myśli w głowie, ale żadna nie miała najmniejszego sensu. Nie zważając na fotoradary czy ograniczniki prędkości, jechałam jak najszybciej mogłam. Po chwili byłam już pod wielkim budynkiem, w którym leżał Marco. Podbiegłam do recepcji i zapytałam
- Przepraszam, na którym oddziale leży Marco Reus ?
- A kim Pani dla Pana Reusa jest ?
- Ja.. jestem jego dziewczyną - palnęłam
- Na pewno ? - zapytała starsza pani
- Tak, na pewno - potwierdziłam
- Na piętrze 10, a sala numer 11 - dodała
- Dziękuję Pani bardzo - uśmiechnęłam się i pobiegłam do winy, a po chwili byłam już na miejscu. Podeszłam do sali numer 11 i przez szybę od drzwi zauważyłam, że na łóżku leży Marco, a obok jest prawie cała Borussia. Opadłam na plastikowe krzesło, wzdychając głośno. Po jakich 15 minutach wyszło kilku chłopaków
- Laura - uśmiechnął się Łukasz
- Hej - odparłam zrezygnowana
- Co jest ? - zapytał Kuba
- Szkoda gadać, a co z Marco ? - spojrzałam na nich
- Niech sam ci powie - uśmiechnął się Mario
- Mogę tam wejść ?
- Jasne - pocałował mnie delikatnie w czoło po czym wszyscy opuścili korytarz. Rozejrzałam się dookoła i bardzo wystraszona weszłam do sali numer 11. Marco leżał na łóżku widocznie blady i zmęczony, podeszłam niepewnie do łóżka i usiadłam obok na krześle.
- Laura ? - zapytał zdziwiony
- Chyba od wczoraj aż tak bardzo się nie zmieniłam - spojrzałam na niego ze łzami w oczach
- Dlaczego płaczesz ?
- Bo się o Ciebie boję głupku - walnęłam go w ramie z lekki uśmiechem na twarzy
- Przepraszam - blondyn chwycił mnie delikatnie za dłoń
- Marco, to ja przepraszam - dodałam ściskając jego rękę
- Zależy mi na Tobie
- Mi na Tobie też, ale nie teraz nie będzie tak łatwo odbudować nasze relacje - powiedziałam zrezygnowana
- Wiem, ale jestem pewien że damy radę - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Co ci się tak właściwie stało ? - zapytałam
- Gdy wczoraj poszedłem od Ciebie, wiesz byłem bardzo zdenerwowany i ... - zaciął się lekko
- Potrącił Cię samochód ? - zapytałam nagle
- Skąd wiesz ? - zdziwił się blondyn
- To może głupio zabrzmieć - spojrzałam w podłogę
- No mów - zaśmiał się
- Śniło mi się to - wypaliłam
- Oo, śnisz o mnie - zachichotał głośno
- Idź ty głupku. Dla mnie nie był to taki przyjemny sen - wychyliłam język
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony
- Bo powiedziałeś, że Ci już nie zależy i że mam Sobie wyjść. Ale nie gadajmy już o tym - zaśmiałam się cicho
- Mówisz i masz - dodał na co oboje znów zaczęliśmy się śmiać
- Kiedy stąd wychodzisz ? - spojrzałam na niego
- Jutro lub pojutrze - uśmiechnął się lekko
- To dobrze - odparłam
- No pewnie, bo w końcu musimy się wybawić na balu no nie ? - puścił mi oczko
- Jakoś mi nie bardzo chce się tam iść - jęknęłam
- Dlaczego ? Nie gadaj głupot fajnie będzie
- Jasne - westchnęłam a drzwi od szpitalnej sali się otworzyły. Stał między nimi nie kto inny jak sam Trener.
- Wiedziałem, że Cię tu zastanę - zaśmiał się tato
- Oj tam oj tam - odparłam tym samym - Odwiedzę Cię później, trzymaj się - powiedziałam do Marco po czym złożyłam na jego policzku delikatny lecz bardzo subtelny pocałunek i wyszłam z sali. Udałam się prosto do domu, żeby w końcu coś zjeść. Spojrzałam na zegarek i doznałam szoku, było już po 14 co oznaczało, że siedziałam u Marco ponad dwie godziny. Jadąc do domu, byłam już o wiele spokojniejsza. Blondynowi nic nie grozi, a ja mogę spać spokojnie. Cały czas myślałam o nim. O jego czarującym spojrzeniu, o pięknym i szczerym uśmiechu, o jego czułym dotyku. - Boże, ja jestem zakochana po uszy - zaśmiałam się sama do siebie i zaparkowałam samochód pod domem. Wysiadłam spokojnie i potruchtałam do domu. Było wszędzie czuć, zapachy obiadku, który przygotowywała moja mamusia. Co jak co, ale mamusinego obiadku nic nie pobije, a zwłaszcza te fast-foody których mam już szczerze dosyć.
- Jestem - krzyknęłam zdejmując buty
- Dobrze - odparła mama
- Co robisz ? - zapytałam wchodząc do kuchni
- Zapiekankę makaronową - powiedziała podejrzliwie się do mnie uśmiechając
- Co jest ? - spojrzałam na nią zdziwiona
- Czy ty coś z tym Marco ? - zapytała prosto z mostu, a mi szczęka opadła
- Mamo, jesteśmy tylko przyjaciółmi - westchnęłam głośno, nalewając sobie do szklanki wody
- A z mojej perspektywy wygląda to nieco inaczej - dodała
- Nie przesadzasz ? - oburzyłam się
- Po prostu się martwię
- To szybko zaczęłaś się martwić - powiedziałam wściekła i wyszłam z domu zakładając torebkę na ramię. Słońce pięknie świeciło, a mój brzuszek dawał o sobie znać. Poszłam do pierwszej lepszej knajpki i zamówiłam sobie frytki do tego colę. Zjadłam w pośpiechu i poszłam prosto do szpitala. Może to dziwne, ale już tęskniłam za Marco. Zaszłam pod jego pokój i nie usłyszałam żadnego głosu, więc cicho weszłam do pokoju. Piłkarz spał na szpitalnym łóżku z wielkim uśmiechem na twarzy. Usiadłam obok niego i chwyciłam za jego rękę, na co jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Siedziałam przy nim do samego wieczora, a on wiecznie spał. Wyjęła karteczkę z torebki i długopis.
Ja Cię odwiedzam a ty cały czas śpisz.
Nie wiem czy mogę Ci to wybaczyć :)
Nie wiem czy mogę Ci to wybaczyć :)
Nie miałam serca Cię obudzić.
Przyjdę do Ciebie jutro.
Dobranoc. ;***
Odłożyłam na szafkę obok łóżka, pocałowałam delikatnie jego policzek i wyszłam. Skierowałam się prosto do domu, gdy weszłam do salonu na kanapie siedział tylko Jurgen, a mamy o dziwo nie było.
- A gdzie mama ? - zapytałam z lekkim uśmiechem
- A gdzie mama ? - zapytałam z lekkim uśmiechem
- Źle się poczuła i poszła się położyć - odparł tym samym
- Dobranoc - dodałam i powędrowałam na górę. Miałam wyrzuty sumienia, że tak a nie inaczej potraktowałam mamę. Musiałam ją przeprosić, więc poszłam do jej sypialni, leżała na łóżku i czytała książkę
- Mogę ? - zapytałam cicho
- Jasne - odpowiedziała
- Mamo, przepraszam za to co powiedziałam, ja tak nie myślę.
- Wiem - uśmiechnęła się i mocno mnie do siebie przytulił
- Kocham Cię - wyszeptałam
- Ja Ciebie też - dodała - W końcu co z tym Marco ? - zaśmiała się
- Dobranoc - dodałam i powędrowałam na górę. Miałam wyrzuty sumienia, że tak a nie inaczej potraktowałam mamę. Musiałam ją przeprosić, więc poszłam do jej sypialni, leżała na łóżku i czytała książkę
- Mogę ? - zapytałam cicho
- Jasne - odpowiedziała
- Mamo, przepraszam za to co powiedziałam, ja tak nie myślę.
- Wiem - uśmiechnęła się i mocno mnie do siebie przytulił
- Kocham Cię - wyszeptałam
- Ja Ciebie też - dodała - W końcu co z tym Marco ? - zaśmiała się
- Na razie nic - pokazałam jej język i obie zaczęłyśmy się śmiać - dobranoc - dodałam i wyszłam. Poszłam do siebie, wzięłam szybko prysznic, a następnie przebrałam się w piżamę. Gdy tylko położyłam się na łóżku, od razu zasnęłam...
~*~
Odzyskałam laptopa i od teraz rozdziały powinny być częściej. :)
No o ile mi wena dopisze, bo to różnie bywa. ;/
Trochę to takie zagmatwane, ale tyle z was mnie prosiło,
żeby w końcu było dobrze. Więc nie miałam serca,
dalej kłócić tej dwójki.
Małymi kroczkami zbliżamy się do tego żeby byli w końcu razem.
Ale nie powiem wam jeszcze kiedy. :)
Pozdrawiam. <3
Odzyskałam laptopa i od teraz rozdziały powinny być częściej. :)
No o ile mi wena dopisze, bo to różnie bywa. ;/
Trochę to takie zagmatwane, ale tyle z was mnie prosiło,
żeby w końcu było dobrze. Więc nie miałam serca,
dalej kłócić tej dwójki.
Małymi kroczkami zbliżamy się do tego żeby byli w końcu razem.
Ale nie powiem wam jeszcze kiedy. :)
Pozdrawiam. <3
Kurcze, bardzo mnie urzekł ten rozdział. :)
OdpowiedzUsuńSen proroczy... skąd ja to znam? :)
Cieszę się, że ta dwójka jest już w miarę możliwości szczęśliwa.
Mam też szczerą nadzieję, że wszystko im się poukłada i przez najbliższy czas będzie sielankowo. <3
Kocham! Pozdrawiam i życzę weny. :3
Buziaki :*
zapraszam do siebie <3
Ha! Ja to bym na miejscu Laury ze skóry wyskoczyła, gdyby coś mi się takiego przytrafiło.
OdpowiedzUsuńBo kurcze...
Najpierw mam koszmar. Dobra, w tym może nie ma nic dziwnego, ale potem nagle dowiaduję się, że część tego koszmaru ziściła się!
No ludu!
A w szpitalu...
Schemat zaczyna się niby tak samo, ale naszczęście wszystko inaczej się skończyło.
I dobrze. Nawet im się szczęście należy, ale...
Hm, powiem, że przeczuwam, iż tak kolorowo, bezproblemowo to u nich pewnie nie będzie...
Czekam, wariacie. Czekam na nexta. :D
Buziole. ♥
Kocham. <3
Ojej jak fajnie, że się pogodzili.
OdpowiedzUsuńDobrze, że z Marco nic nie jest.
Gdy Laurze śnił się ten sen byłam bardzo przerażona. Gdy okazało się, że to był tylko zły sen jak mi ulżyłooo ;)
Rozdział jak zawsze rewelacja, nie mogę doczekać się nn.
Buziaczki ;****
W wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
http://jestesdlamniecalymzyciem.blogspot.com/?m=1
O i tak ma być :)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze i wszystko się ułoży :)
Marco jak zawsze cudowny <3
Czekam na nexta i pozdrawiam :***
Jest w końcu normalnie rozmawiają ;)
OdpowiedzUsuńfajnie się czytało szkoda że taki krótki
pozdrawiam :*
Tak czekałam na ten rozdział:)
OdpowiedzUsuńNa początku nie mogłam skojarzyć że to na początku to sen:) Tak czytam i czytam i mówię no co Ona znów w tym szpitalu?
Ale rozdział bardzo przypadł mi do gustu, cieszę się że Marco przebaczył Laurze.
Na pewno będzie im ciężko ale wierzę że się uda:)
Buziaki:**
Zapraszam na jedyneczkę----> http://zakazany-romans.blogspot.com/
Tak!! tak!! tak!! nareszcie <333333
OdpowiedzUsuńAwww jejciuuuu <3 Kocham cię, uwielbiam, ubóstwiam no <3
W końcu będą razem ♥
Rozdział cudowny
Czekam na kolejny
Buziaki ;******
Ale narobiłaś tym snem! Myślałam, że to prawda! Niedobra Ty! :P
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Marco nic poważnego się nie stało i się pogodzili! :)
Już nie mogę się doczekać, aż będą razem! :D
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Na początek.. Bardzo przepraszam, że nie komentowałam tak długo, ale brak czasu.. :/ Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału..
Boże, gdy czytałam to o śnie.. myślałam, że to na prawdę, że on nie chce jej już znać, ale na całe szczęście to nie prawda.. Mam ogromną nadzieję, że między nimi będzie już dobrze i będą razem szczęśliwi .. :D
Czekam na następny !;*
Zapraszam : http://dlugi-sen-diany.blogspot.com/
Pozdrawiam. <3