piątek, 28 listopada 2014

Rozdział XXV

~*~

Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej i więcej. I chodź jeszcze nie wpadłaś w nałóg, to jednak poczułeś jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależna. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotowa na wszystko, by zdobyć miłość...
Przez wielkie okno, które prowadziło na balkon wpadały ciepłe promienie słońca, które obudziły dziewczynę. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się dookoła, nikogo nie było w zasięgu jej wzroku. Zwlokła się z ciepłego łóżka i bardzo zaspana powędrowała właśnie na balkon. Otworzyła po cichu drzwi i stanęła na zimnych płytkach. Słońce wstawało nad Dortmundem a ona była zachwycona tym widokiem. Nie chciała wychodzić z tego balkonu. Oparła się o barierkę i nadal wpatrywała się w słońce. Widziała w nim Marco, jego oczy. Usłyszała cichy śmiech za sobą, odwróciła się i spojrzała na chłopaka, który trzymał w swoich dłoniach dwa kubki z ciepłą herbatą.
- Już wstałaś ? - zapytał podając jej ciepły napój
- Nie mogłam zasnąć z powrotem - odpowiedziała biorąc łyk napoju
- Ja też nie - odparł przytulając się do niej od tyłu. Poczuła zapach jego perfum, który wprost uwielbiała. Uzależniała się od niego z każdą chwilą coraz bardziej, tak jak od narkotyku.
- Ładne masz widoki z tego balkonu - dodała
- Całkiem niezłe, ale są o wiele ładniejsze - odpowiedział całując ją w głowę
- Tak na przykład jakie ? - zapytała ciekawa odwracając się przodem
- Ty - odparł z uśmiechem i krótko ją pocałował
- Marco no - położyła swoją dłoń na jego klatce piersiowej
- Ibiza, to moje ukochane miejsce - odpowiedział
- Dlaczego ?
- Nie wiem, zawsze marzyłem żeby zobaczyć to miejsce i gdy tylko mogłem tam pojechać, bez wahania wziąłem pączusie i już.
- Uwielbiam jak opowiadasz - powiedziała lekko zawstydzona, chłopak lekko się uśmiechną i bardzo namiętnie ją pocałował. Oboje trochę zmarzli, stojąc na boso na zimnych płytkach przed 6 rano. Zeszli na dół, odłożyli kubki po herbacie i położyli się na kanapie. Przykrył ich dokładnie, aż pod samą szyję i znów zasnęli wtuleni w siebie. Obudziła się, gdy było po 10, Marco spał obok niej. Bezszelestnie wyszła spod koca i powędrowała do drzwi, do których ktoś bardzo mocno się dobijał.
- No w końcu ! - krzyknął Mario z uśmiechem widząc przed sobą Laurę
- Cicho pączusiu, Marco śpi - pouczyła go
- Gdzie, na kanapie ? - zapytał zdziwiony wchodząc do salonu
- Tak - odparła szeptem
- O jak on słodko śpi - zaśmiał się Goetze i podszedł do kanapy - szkoda by było, gdyby ktoś go obudził. - westchnął po chwili próbując powstrzymać się od śmiechu
- Nie waż się parówko - pokazała mu język i poszła do toalety. Po chwili w całej okolicy, gdzie mieszkał blondyn było słychać krzyki jego przyjaciela.
- Marco ! Wstawaj. Gramy w finale Ligi Mistrzów i to z Bayernem !!! Boże, wstawaj bo przegramy - chłopak zaczął wrzeszczeć, przy tym skacząc po Marco, który nie wiedział co się dzieje. Ze strachu spadł z kanapy prosto na podłogę, razem z Goetze.
- Matko, ty grubasie co ty tu robisz ? - powiedział zaspany rozglądając się dookoła. Po chwili zbiegła wystraszona dziewczyna z góry. Odetchnęła z ulgą widząc dwóch przyjaciół wygłupiających się wspólnie. Przypomniała sobie wówczas jak ona wygłupiała się ze swoich przyjacielem z Bartkiem. Dopadły ją ogromne wyrzuty sumienia. Jak mogła go tak po prostu zostawić bez wsparcia, przez całe dwa lata. I co pieniądze, cudowne życie robi z człowiekiem ? Na pewno nic dobrego. Przecież przez całe 17 lat tylko on się dla niej liczył, a teraz ? No właśnie, teraz o nim zupełnie zapomniała, skupiła się na sobie, była bardzo egoistyczna, ale tego nie zauważała. Najpierw skrzywdziła swojego przyjaciela, praktycznie brata, a wczoraj swoich najbliższych. Zaczęło się dziać właśnie to czego najbardziej obawiała się dwa lata temu, gdy tu przyjechała. Nie chciała się zmieniać, ale stało się. A swoje błędy jest najtrudniej naprawić. Zawsze zostanie blizna po tym co już się stało, możemy trochę je zniwelować ale ona i tak pozostaną.
- Halo Laura - usłyszała głos swojego ukochanego
- Tak ? - zapytała zapatrzona w pustą przestrzeń
- Co chcesz na śniadanie ? - zapytał blondyn
- Nic, muszę lecieć. Przepraszam - powiedziała, szybko go pocałowała i wybiegła z jego domu nie zwracając uwagi na otoczenie. Chciała zadzwonić do swojego przyjaciela ale nie odpierał. Zaczęła się martwić. Po chwili wchodziła do salonu, gdzie zastała swoją mamę.
- Mamo przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło, ale się stało. Ja nie myślę źle, przeciwnie ciesze się i to bardzo. Ale ja nie byłam gotowa na to wszystko i chyba nadal nie jestem, ale wiem że damy radę. Nigdy bym nie pomyślała że będę miała jakiekolwiek rodzeństwo, proszę... - spojrzała na nią i zaczęła wyjaśniać całą sytuację
- Już dobrze, nic się nie stało kochanie - wyszeptała jej tuż przy uchu, tuląc ją do siebie.
- Dziękuję - dodała zdyszana
- A właśnie - zaczęła odrywając się od córki
- Tak ? - zapytała zaskoczona
- Na komodzie w przedpokoju leży list dla Ciebie - odpowiedziała. Dziewczyna bardzo zdziwiona poszła w tym kierunku. Rzeczywiście, na ciemnobrązowym meblu leżała biała koperta. Z adresu, który widniał na niej nie mogła rozszyfrować kto jest nadawcą tego listu. Dopiero, gdy zamknęła drzwi od swojego pokoju na klucz i otworzyła list, siedząc na łóżku dowiedziała się wszystkiego. Ale nigdy nie spodziewałaby się, że może w nim być to co zobaczyła.

Droga Lauro,


Długo się nie odzywałem i ty też. Wiem wszystko, nareszcie jesteś szczęśliwa. Cieszę się jak nigdy, powiem ci tak prosto z serca, dobrze że nie jesteś ze mną. Nigdy nie dałbym Ci tyle szczęścia co on, co Marco. Spełniasz Swoje marzenia i masz to na co zasłużyłaś. A ze mną tego byś na pewno nie miała. Nigdy, przenigdy nie przestanę Cię kochać. Jedyną tajemnicę, którą przed Tobą miałem, to to że Kocham Cię od 1 klasy gimnazjum. Nie mogłem Ci tego powiedzieć bo Ty traktowałaś mnie jak przyjaciela, a ja nie byłem wstanie zniszczyć naszej przyjaźni tak po prostu. Dopiero tam w Niemczech odważyłem się, chociaż nie do końca bo napisałem to w liście. Pamiętasz te wszystkie chwile spędzone razem ? Cały rok razem, od rana do wieczora nierozłączni. Gra na plaży, na orliku, albo po prostu na trawie. Tęsknie za tym wszystkim, ale o wiele bardziej tęsknię za Tobą ! Może to zbieg okoliczności, przypadek, albo moja głupota. Ale ten list też jest listem pożegnalnym. Żegnam się z Tobą już na zawsze, bo odchodzę. Gdy wróciłem do domu dwa lata temu, źle się czułem i wylądowałem w szpitalu. Okazało się że rak tarczycy. Niby leczenia i tak dalej, ale to nic nie dało. Czuję że niedługo nadejdzie na mnie czas. Wiem, że nie mam prawa Cię o to prosić, ale moim marzeniem jest Cię ostatni raz zobaczyć, usłyszeć... Pamiętaj. Zawsze będę przy Tobie. Nie ważne czy na ziemi czy tam do góry. Po prostu będę. Trzymaj się tam, rozumiesz ?! Nie płacz, po prostu ciesz się tym co masz i nie rań Marco, bo na to nie zasłużył. Jest dla Ciebie idealnym chłopakiem. Pasujecie do siebie, jak nikt inny. I tak ma pozostać.! A ja będę zawsze razem z Tobą, gdy tylko o mnie pomyślisz. Proszę nie zapomnij o mnie.  KOCHAM CIĘ.

Twój Bartek!


~*~
No i nadszedł kryzys. Było na prawdę tak pięknie.
Tak wiele osób czytało i komentowało mojego bloga.
A teraz ? Aż szkoda gadać. Pod ostatnim rozdziałem tylko 4 komentarze.
Sama nie wiem czym może to być spowodowane.
Jakoś źle pisze?  Jeżeli tak to mówcie śmiało a postaram się to zmienić.
A co do rozdziału to dość tego spokoju.
Musi się coś dziać bo jest nudno nie ? :)
Pamiętam jak jeszcze kilka rozdziałów temu większość z Was bała się że Bartek narozrabia.
Na chwilę znikł, ale teraz powraca. Nie będzie sielanki. Jak dla mnie to najcięższe rozdziały są właśnie te gdzie jest pięknie, kolorowo. Wiem, wiem. Długo się nie nacieszyłyście tym spokojem, ale spokojnie on powinien tu jeszcze wrócić. Chociaż niczego nie obiecuję.!
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział i do następnego.

Pozdrawiam ;) :*****

środa, 19 listopada 2014

Rozdział XXIV

~*~

Z twardego snu wybudził ją dźwięk telefonu. Niewyspana, zmęczona, ale za to bardzo szczęśliwa usiadła na krawędzi swojego łóżka. Chwyciła za telefon i dopiero teraz spostrzegła się, że to tylko budzik, którego zapomniała wyłączyć. Gdy tylko wyciszyła urządzenie, znów położyła się do cieplutkiego łóżka, ale i tak nie zasnęła. Kręciła się z boku na bok, ale i to nie dawała efektów. Włączyła laptopa i zalogowała się na swojego facebook'a. Od razu pojawiło się mnóstwo zdjęć - jej i Marco. Jak rozmawiają, jak tańczą, ja się całują czy przytulają. Spodziewała się tego typu reakcji, ale i tak czuła się dość dziwnie. Musiała się przyzwyczaić do takiej sytuacji, jeżeli cały czas chciałaby być z Marco. A w tamtym momencie to właśnie blondyn był dla niej najważniejszy. Wyłączyła komputer i odłożyła go na swoje miejsce. Bardzo niechętnie podniosła się z łóżka i ruszyła wprost do łazienki. Wczoraj nie miała siły na prysznic, ponieważ praktycznie zasypiała w ramionach Reusa, więc dziś poszła prosto pod prysznic. Po porannej toalecie wybrała jakieś ubrania ze swojej szafy, w sam raz na upalne dni lata. Na koniec włożyła telefon do tylnej kieszeni u spodenek i zbiegła po schodach na dół.
- Cześć - powiedziała z uśmiechem 
- No cześć - odparła narzeczonych niemalże równo
- Jak samopoczucie ? - zapytała siadając przy stole
- Bardzo dobrze, a my też coś słyszeliśmy - dodała mama dziewczyny
- Tak, a co to takiego ? - odparła, udając że nie wie o co chodzi
- Para młodych ludzi, grasz naszej Borussi, młoda, piękna Polka, zakochani - powiedział Jurgen, na co obie Polki parsknęły śmiechem
- A tak coś tam kojarzę - dodała poważnie
- Szczęścia - odpowiedziała Ewa
- Dziękuję i nawzajem - uśmiechnęła się do zakochanych - Ale mam nadzieję, że więcej takich wielkich niespodzianek nie będzie - dodała pijąc szklankę zimnej wody
- No właśnie... - zaczęła matka dziewczyny
- Wychodzi na to że... - kontynuował Klopp
- No powiedzcie, bo zaczynam się martwić - wypaliła dziewczyna
- Będziesz miała braciszka - powiedzieli równo, na co dziewczyna zaczął się krztusić wodą
- Ale jak to ? - zajęczała
- Twoja mama jest w 3 miesiącu - odparł trener żółto-czarnych 
- Żartujecie prawda ? - zapytała ponownie
- Nie, za pół roku przyjdzie na świat twój braciszek - odparła mama
- Wow - tylko tyle zdołała z siebie wydusić
- Nie cieszysz się ? - zapytała przestraszona Ewa
- Nie, cieszę się i to bardzo. Ale nie spodziewałam się - odpowiedziała wstając od stołów - Przepraszam ale umówiłam się z Marco - dodała szybko i wszyła z domu. Od razu chwyciła za telefon i wykręciła numer do swojego chłopaka
- Aż tak się stęskniłaś ? - usłyszała radosny głos w słuchawce
- Tak, a nawet bardziej - odpowiedziała z uśmiechem - Mogę do Ciebie przyjść ? - zapytała
- A coś się stało ? - powiedział przestraszony
- A czy od razu musiało się coś stać ? Po prostu chcę odwiedzić mojego chłopaka, chyba że masz już inne plany to znajdę dla siebie nowe zajęcie - odpowiedziała smutnym głosem
- Chyba zwariowałaś - powiedział stanowczo - Mój dom jest twoim domem - dodał
- Zaraz będę - odparła
- Dobrze, czekam na ciebie - dodał i się rozłączył. Schowała telefon do kieszeni i pomaszerowała wprost pod drzwi. Po 10 minutach była już na miejscu, podeszła pod drzwi i delikatnie zapukała.
- Dzień dobry - powiedział blondyn stojący przed nią w samych spodenkach
- Cześć - uśmiechnęła się do niego delikatnie i weszła do środka.
- Wyspałaś się ? - zapytał ciągnąc ją do siebie
- Nie bardzo, a ty ? - uśmiechnęła się cwaniacko, obejmując go w pasie
- Też nie - powiedział po czym namiętnie ją pocałował
- A ubrać się to już nie łaska ? - zapytała przytulając się do jego nagiego torsu
- Po co jeżeli zaraz znów bym musiał się rozbierać ? - zaśmiał się
- Już byś chciał - wyciągnęła koniuszek języka i usiadła wygodnie na kanapie
- Nawet nie wiesz jak bardzo - znów na ich ustach zawitały uśmiechy
- Nie tak szybko mój kochaniutki - dodała pewnie i krótko pocałowała go w usta.
- Coś się stało, czuję to - powiedział obejmując dziewczynę
- Wydaje Ci się chyba coś - uśmiechnęła się do niego sztucznie. On od razu rozpoznał tą kwaśną minę. Wiedział i to bardzo dobrze, że jego dziewczyna kłamie. Widział jak bardzo przytłacza ją jakaś sprawa, a on bardzo, ale to bardzo chciał jej pomóc uporać się z tym problemem. Bo czy właśnie na tym nie polega związek ? Związek bez miłości nie przetrwa próby czasu. A jeżeli się kocha kogoś na prawdę zawsze będzie się przy drugiej osobie. I Marco dobrze wiedział że musi jej pomóc, chodź by nie wiadomo co.
- Nie okłamiesz mnie - odparł jeszcze bardziej przytulając do siebie dziewczynę
- Wczoraj się zaręczyli, a dzisiaj powiedzieli mi, że będę miała braciszka - wydusiła z siebie
- Twoja mama i Klopp ? - zapytał zaszokowany
- No a kto inny. Ja mam 19 lat i jak oni to sobie wyobrażają, że teraz nagle będę miała brata. Nie wierzę - westchnęła wściekła
- Ale spójrz na to z innej strony. Oni też chcą być szczęśliwi. Ty jesteś dorosła, masz swoje życie, będziesz skupiać się na naszym związku bynajmniej mam taką nadzieję - zaczął na co dziewczyna zaczęła się śmiać - A on też chcą mieć coś od życia. Mi się wydaje że wcale nie jest za późno na to by mieli teraz dziecko. Twoja mama wiele przeszłą, zresztą tak jak ty. A teraz jest szczęśliwa i nie odbieraj jej tego szczęścia, bo będzie brała całą winę na siebie, za to że Cię tu przywiozła. Rozumiesz co mam na myśli ? - dodał na koniec
- Że powinnam się cieszyć że mam to co mam, a nie narzekać. - powiedziała po nim
- Właśnie. Nie jesteś teraz szczęśliwa ? - zapytał patrząc jej w oczy
- Bardzo, dziękuję - wyszeptała i bardzo mocno wpiła się w jego usta - Gdyby nie ty, nie wiem co bym zrobiła - powiedziała po pocałunku
- Cieszę się, że mogłem Ci jakoś pomóc - odparł opierając swojego czoło o jej. Nie chcieli i nie musieli już rozmawiać. Cieszyli się swoją obecnością. Tak długo musieli udawać, że nic do siebie nie czują. A teraz są szczęśliwi.
- Chyba wrócę do domu i przeproszę ich - stwierdziła
- Nie, nie puszczę Cię ! Możesz zadzwonić i powiedzieć, a przy okazji, że zostajesz u mnie na noc - uśmiechnął się cwaniacko
- Głupi jesteś wiesz ? - zaśmiała się głośno i wyjęła telefon ze swoich spodenek, wybrała numer mamy i napisała krótkiego sms'a : " Przepraszam za moje zachowanie przy śniadaniu. Dziś zostaję u Marco na noc. Kocham Cię :) " i wysłała. Oparła głowę na torsie chłopaka i wsłuchiwała się w spokojne bicie jego serca. Uśmiechnęła się na samą myśl, o tym że to serce bije dla niej i tylko dla niej.
- O czym myślisz ? - przerwał ciszę, która panowała między nimi. Ale nie była to krępująca cisza, cieszyli się sobą nawet nic nie mówiąc. Złapał kosmyk jej długich blond włosów i zaczął się nim bawić.
- O Tobie, o nas - odparła spoglądając w jego piękne, niebieskie oczy
- I co wymyśliłaś ?
- Pamiętasz mojego przyjaciela Bartka ?
- Ten co przyjechał kiedyś na wakacje ?
- Dokładnie. Właśnie wtedy powiedział mi że mnie kocha. - odpowiedziała
- To dlaczego z nim nie jesteś ?
- Bo powiedziałam że to Ty jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym - dodała pewnie
- Dziękuję - wyszeptał i namiętnie ją pocałował. Cały dzień spędzili na rozmowie, wygłupach i spędzaniu czasu ze sobą. Kochali się i to bardzo, ale nie mówili tego za często, po prostu byli. Czuli swoją obecność na każdym kroku. Na wieczór położyli się oboje do łóżka, ale ona nie byłą jeszcze gotowa na to, żeby zrobić to tak od razu. Zasnęli wtuleni w siebie....



~*~


Znowu nuda .;/
Przepraszam !!!
Ale inne nie potrafię wymyślić.
Ale mam nadzieję że w najbliższym czacie będzie już tylko lepiej.
Wy też macie tyle nauki, sprawdzianów i kartkówek ?
Ja już powoli nie daję rady. :/
Ale trzeba optymistycznie myśleć !! :D
Buziaki, moje Kochane. <3  

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział XXIII

- Pięknie wyglądasz - powiedział Klopp przyglądając się jej
- Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie i razem poszli do samochodu. Bardzo denerwowała się tą sytuacją, nie wiedziała jak ma się zachowywać, co ma robić. A już po chwili byli na miejscu, wysiadła z pojazdu, poprawiła swoją sukienkę ostatni raz i były gotowa, przynajmniej fizycznie, żeby tam iść. Nogi trzęsły się jej jak z galaretki, ręce podobnie.
- Nie denerwuj się - szepnęła jej do ucha mama
- Pewnie - odpowiedziała sarkastycznie i ruszyła za dwójką zakochanych. Dookoła było widać mnóstwo fleszów i gwiazd Bundesligi. Westchnęła głośno i poszła prosto przed siebie. Z każdą chwilą jej serce waliło coraz mocnej, krew w żyłach pulsowała. Cała trójka dotarła do wejścia, za pozowała do kilku zdjęć i weszli na wielką salę balową. - Teraz nie ma już odwrotu - pomyślała i poszła dalej. Było mnóstwo par na sali, ale singli też nie brakowało takich jak oczy, Marco czy Durm. Od razu dostrzegła tego pierwszego z panów, w pięknym, granatowym garniturze. Był tak przystojny, że młoda polka nie mogła od niego oderwać wzroku. Reus zauważył, że blondynka mu się przygląda. Sam przyglądał się jej przez cały czas.
- Chodźcie do naszych chłopaków - zaproponował Klopp i we trójkę podeszli do drużyny z Dortmundu.
- Dzień dobry - powiedzieli równo i zaczęli się witać ze wszystkimi.
- Cześć słońce - zaśmiał się Mario i mocno przytulił swoją przyjaciółkę. Oboje w ręku z kieliszkiem szampana odeszli na bok.
- Cześć Mario - odpowiedziała
- Co Ci jest ? - zapytał zaskoczony nastrojem dziewczyny
- Nic, może stres - uśmiechnęła się delikatnie
- Nie masz się czym stresować będzie fajnie - odparł jak zwykle radosny
- Uwielbiam Cię - zaśmiała się dość głośno
- Wiem, Reus zaraz mnie zabije wzrokiem, więc radzę Ci do niego iść, jeżeli chcesz mnie jeszcze zobaczyć - spojrzał za jej plecy i lekko do siebie przytulił. Spojrzała na niego lekko zdenerwowana i odwróciła się powolnie, szukając wzrokiem Marco. Od razu go dostrzegła stał z chłopakami i się śmiał, tak jak zawsze. Gdy tylko zorientował się że dziewczyna powolnym krokiem zmierza w jego stronę, przeprosił swoich przyjaciół i powolnie ruszył do niej.
- Tęskniłaś ? - zapytał cicho na co dziewczyn tylko się uśmiechnęła
- A może tak cześć ? - odparła
- Cześć, tęskniłem za Tobą - powiedział z wielkim uśmiechem
- Cześć, ja chyba też - odpowiedziała niepewnie
- Chyba, chyba ktoś tu jest niemiły - odparł
- Nie prawda raczej szczera - wyciągnęła koniuszek języka i upiła łyk zimnego szampana
- Jaki Ci się  podoba bal ? - zapytał rozglądając się
- Nie podoba się, przyszłam tu bo musiałam - odpowiedziała
- Ja bardzo lubię ten bal, tylko szkoda że musi tu być też Thomas
- Myślałam że on jest miły, uśmiechał się i w ogóle
- Bo mu się podobasz - skwitował Reus z groźną miną na twarzy
- Ładnie wyglądasz jak się denerwujesz - stwierdziła z uśmiechem
- Cześć Wam - nagle obok nich zjawił się Erik - Reusik pozwól że porwę Ci Laurę do tańca - dodał i chwycił dziewczyną za rękę
- Pewnie, bierz - zaśmiał się lekko i spojrzał na parę tańczących na środku parkietu. Sam poszedł do swoich znajomych.  Zabawa trwała w najlepsze, a oboje świetnie się bawili. Dziewczyna co chwilę obracała się w innym towarzystwie, nie tylko piłkarzy Borussi. Jedną z osób, którą polubiła był Bastiana, który bardzo dużo się śmiał i wygłupiał.
- Co powiesz na spacer na dworze ? - zaproponował piłkarz Bayernu
- No jasne - uśmiechnęła się do niego i razem wyszli z pomieszczenia. Obok klubu, w którym wszyscy się bawili była drewniana huśtawka, na której usiedli.
- Jesteś z Marco ? - zapytał Bastian
- Co ? - zapytała z uśmiechem
- Widać że was coś łączy - dodał
- Nie, nie jesteśmy razem. Ale ta sytuacja jest dziwna - zaczęła mówić
- Pasowalibyście do siebie - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Dzięki Bastian, znam Cię zaledwie od kilku godzin, a mam wrażenie jakbyśmy się przyjaźnili od dziecka - wyznała
- Mam podobne odczucie - zaśmiał się głośno
- Bastian - usłyszeli - Mógłbyś na chwilę przyjść ? - zapytał Guardiola
- Oczywiście - odpowiedział - Przepraszam na chwilę - spojrzał na dziewczynę i wszedł do lokalu za swoim trenerem. Teraz Laura sama siedziała na dworze i wpatrywała się w piękne niebo pełne gwiazd. Cały czas myślała o nim, o Marco, który pewnie teraz dobrze bawi się na sali.
- Co ruda gwiazda Bundesligi Cię zostawiła ? - usłyszała za boku
- Słucham ? - podniosła się z huśtawki i spojrzała na osobę, która to powiedziała
- No co, ty tu sama siedzisz, a on obraca panienki na sali - dodał bez skrupułów
- Muller, napiłeś się to się zamknij - powiedziała wściekła
- Szkoda żeby taka ładna kobieta siedziała sama nie ? - zapytał z głupim uśmieszkiem, zmniejszając odległość między nimi. Dziewczyna zaczęła się odsuwać, z przerażeniem szukała dookoła jakiegoś wybawienia. - Nie uciekaj - znów się zaśmiał i złapał dziewczyną za rękę
- Puść to boli - krzyknęła cicho
- Nie krzycz bo będzie boleć jeszcze bardzo - dodał i wręcz rzucił się na dziewczynę, chcąc ją pocałować
- Muller, nie słyszałeś że ta Pani ma Cię dosyć - usłyszał za sobą i od razu się odwrócił - Trzymaj łapy przy sobie - dodał pewnie i skierował swoją pięść na jego twarz
- Marco - wyszeptała przestraszona
- Nic Ci nie zrobił ? - podbiegł do dziewczyny i mocno przytulił do swojego ciała


- Nie - odparła
- Laura ? - powiedział cicho
- Tak ? - zapytała zaskoczona odrywając się od jego ciała i patrząc w oczy
- Kocham Cię - dodał z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, spojrzała w jego oczy i namiętnie go pocałowała.
- A ja Ciebie Marco - powiedziała pewnie. Oboje w swoich brzuchach czuli ogromne stado motyli, które chciały je rozerwać.
- Czyli to oznacza, że już jesteś moja ? - zaśmiał się trzymając ją w swoich objęciach
- To zależy czy chcesz - odpowiedziała
- Nawet nie wiesz jak bardzo chce - dodał
- W takim razie tak - odparła z uśmiechem
- Laura ja jeszcze nigdy nie czułem nic takiego do dziewczyny, jak czuję do Ciebie - wyszeptał jej do ucha
- Nawet do Carolin ? - zapytała podejrzliwie
- Do niej tym bardziej - zaśmiał się lekko
- Cieszy mnie to bardzo - odpowiedziały mu tym samym
- Idziemy do środka ? - zapytał, na co dziewczyna przytaknęła głową. Objął ja mocno w pasie i oboje weszli do środka. Wszyscy stali w kółku, a pośrodku stała jakaś para. Z daleka nie było widać kto stoi na środku, lecz gdy zakochani podeszli bliżej od razu poznali dwie osoby. Pani Ewa stała, na samym środku, a przed nią klęczał Klopp z czerwonym pudełeczkiem w ręku. Laura patrzyła na swoją matkę ze łzami w oczach. Stanęła obok Marco i mocno do niego się przytuliła.
- Ewo, czy zechcesz uczynić ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi i zostaniem moją żoną ? - usłyszała cała sala, dojrzała polka nie zdołała nic z siebie wydusić, tylko przytaknęła głową. Trener żółto-czarnych podniósł się z podłogi i założył piękny pierścionek zaręczynowy na palec Polki. Na całej sali wszyscy zaczęli głośno bić brawo, gdy Laura podbiegła do pary i mocno ich uściskała. Nie bała się już tych wszystkich reporterów, dla niej teraz najważniejsze było szczęście jej mamy. Mocno wtuliła się w ciało swojej matki wyszeptała do ucha
- Gratuluję mamo
- Dziękuję kochanie - odpowiedziała, na koniec młoda Polka przytuliła się do jej przyszłego taty i zeszła z parkietu, żeby pozostawić parę samą. Poszła do swojego ukochanego chłopaka i chwyciła go za rękę.
- W końcu jest szczęśliwa - powiedziała cicho z ogromnym uśmiechem na twarzy
- A ty jesteś szczęśliwa ? - zapytał przyciągając ją do siebie
- Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa - wyszeptała tuż przy jego ustach i namiętnie go pocałowała...



~*~

Jest.! 
W końcu udało mi się uporać z tym rozdziałem. 
W końcu stworzyła się para nie ?
Kompletnie mi się nie podoba to coś...
I jak to mawia kochana Jagoda :
Ten rozdział jest jak flaki z olejem.
Przepraszam za dłuższą przerwę i za wszelkie błędy.
Życzę miłego weekendu.
Buziaki ! :) ;*****