~*~
Ból i strach paraliżowały go. Nie mógł normalnie funkcjonować, przez kilka pierwszych dni przychodził do szpitala codziennie. Nie obudziła się nadal. Teraz wyjechał na obóz przygotowawczy. Piłka zawsze poprawiała mu humor, dawała nadzieję że będzie lepiej. Ale nie tym razem, na dodatek czuł się bardzo samotny po odejściu Mario do Bayernu. Z Erikiem jeszcze nie rozmawiał, nie chciał, a zarazem bał się. Bał się każdego kolnego dnia, każdej kolejnej godziny i minuty, a nawet sekundy. Bał się, że Laura już się nie obudzi. A Klopp jest prawdziwym ojcem tej drużyny. Widział stan Marco, sam nie potrafił mu pomóc, ale umieścił go w pokoju z Erikiem.
- Marco ja już dłużej tak nie potrafię, porozmawiaj ze mną - mówił zdenerwowany Durm siedząc na swoim łóżku hotelowym
- O czym chcesz rozmawiać ? Bo na pewno nie o tym, że przez naszą głupotę Laura leży teraz sama w szpitalu, a ja jej nie mogę pomóc. Nawet nie mogę być przy niej. A ja ją na prawdę kocham, miałeś rację zachowałem się jak idiota. Jak mogłem nie uwierzyć osobie, w której się zakochałem od pierwszego wejrzenia, no jak powiedz mi ! - krzyknął Reus, nie miał już sił. Ta sytuacja wyssała z niego całą energię i chęć do życia. Nie wyobrażał sobie tego jak mógłby żyć bez Polki.
- Nie mów tak. Ona z tego wyjdzie, najlepiej wiesz jaka jest silna - odpowiedział młody obrońca podchodząc do przyjaciela i mocno go ściskając - Jestem z Tobą Bracie - dodał
- Wiem i ja też przepraszam - odpowiedział, a po jego policzku poleciała jedna, samotna łza
- Spokojnie, Laura została przeniesiona do innego sali - usłyszał zza pleców głos pielęgniarki
- Do której ? - odparł łapiąc powietrze do płuc
- Proszę iść do sali 21 - rzekła starsza kobieta po czym odeszła.
- Marco ja już dłużej tak nie potrafię, porozmawiaj ze mną - mówił zdenerwowany Durm siedząc na swoim łóżku hotelowym
- O czym chcesz rozmawiać ? Bo na pewno nie o tym, że przez naszą głupotę Laura leży teraz sama w szpitalu, a ja jej nie mogę pomóc. Nawet nie mogę być przy niej. A ja ją na prawdę kocham, miałeś rację zachowałem się jak idiota. Jak mogłem nie uwierzyć osobie, w której się zakochałem od pierwszego wejrzenia, no jak powiedz mi ! - krzyknął Reus, nie miał już sił. Ta sytuacja wyssała z niego całą energię i chęć do życia. Nie wyobrażał sobie tego jak mógłby żyć bez Polki.
- Nie mów tak. Ona z tego wyjdzie, najlepiej wiesz jaka jest silna - odpowiedział młody obrońca podchodząc do przyjaciela i mocno go ściskając - Jestem z Tobą Bracie - dodał
- Wiem i ja też przepraszam - odpowiedział, a po jego policzku poleciała jedna, samotna łza
~*~
Od tego felernego dnia minęły już 2 miesiące. Przeszedł wrzesień, na dworze jest jeszcze ciepło ale to nie to samo co lipiec czy sierpień. Liście an drzewach zaczęły zmieniać kolory na czerwony czy pomarańczowy. Wszystko się zmieniło. Pani Ewa lada moment rodzi, a właśnie we wrześniu chcieli wspólnie z Kloppem się pobrać. A teraz nici, codziennie przychodzą do szpitala siedzą po kolei przy łóżku Laury. Marco już prawie tam zamieszkał. Od miesiąca jego życie wygląda tak samo. Trening, kąpiel i szpital, a międzyczasie coś do jedzenie czy picia. Siedział i bez przerwy mówił do niej, tak jakby go słyszała. Opowiadał co się dzieje na treningach, o meczach przegranych i wygranych i o Nico, który bardzo się stęsknił za dziewczyną. Dzisiaj miał ten sam plan, wstał po siódmej, zjadł śniadanie i o 8 był na treningu. Dziś czuł się jakby lepiej, miał przeczucie, że może się coś wydarzyć. Telefon miał wyciszony więc nic nie słyszał. Po ciężkim treningu poczuł się o niebo lepiej. Wziął błyskawiczny prysznic i wystartował prosto do szpitala. Spojrzał w drodze do szpitala na telefon, 9 nieodebranych połączeń od pani Ewy. Życie stanęło mu przed oczami, nie oddzwaniał bo był już na miejscu. Wybiegł z samochodu nie zważając na nic, bał się że to koniec. Wjechał windą na 8 piętro i pobiegł pod pokój ukochanej. Wszedł do sali, a łóżko było już puste. Serce zaczęło walić mu jak szalone, nie wiedział co się dzieje wokół niego.
- Spokojnie, Laura została przeniesiona do innego sali - usłyszał zza pleców głos pielęgniarki
- Do której ? - odparł łapiąc powietrze do płuc
- Proszę iść do sali 21 - rzekła starsza kobieta po czym odeszła.
Ulżyło mu i to bardzo, Laura żyje i to było najważniejsze, ale nie wiedział o bardzo istotnej sprawie. Podszedł do drzwi i tak jak zawsze po cichu je otworzył, po czym równie bezszelestnie zamknął je za sobą. Odwrócił wzrok na łóżko i zamarł. Młoda Polka się wybudziła. Na jego usta od razu wkradł się ogromny uśmiech, ale bał się podejść. Bał się cokolwiek powiedzieć po tym co zrobił i usłyszał od ukochanej.
- Nie wierzę - powiedział jakby sam do siebie
- Najwyraźniej tak łatwo nie da się mnie pozbyć - odparła cicho, nie miała jeszcze sił. Przez 2 miesiące leżała w śpiączce, a teraz się wybudziła. Chłopak nie marzy o niczym innym jak właśnie o tym dniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że widzę Cię żywą - rzekł siadając na krześle tuż przy łóżku
- Nie myśl sobie że o wszystkim zapomniałam, bo spałam przez 2 miesiące - mówiła lekko zachrypniętym głosem.
- Ja chcę Ci tylko powiedzieć przepraszam. Sam nie rozumiem jak mogłem być takim idiotą, żeby uwierzyć jej a nie tobie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie i wiem że to co się stało to tylko i wyłącznie moja wina. - powiedział nerwowo bawiąc się palcami i patrząc w podłogę
- Chyba musimy trochę odpocząć o tego wszystkiego od siebie. Bez dwóch zdań czuję coś do Ciebie, ale nie wiem czy mogę Ci ufać. Z każdą chwilą boję się że dłużej nie wytrzymam tego wszystkiego. Wiem, że to co zrobiłam było głupie i nigdy więcej tego nie zrobię. Ale na prawdę dało mi to dużo do myślenia. Powinniśmy zwolnić z tym wszystkich i trochę się uspokoić - mówiła mu to co myśli, tak jak najlepszej przyjaciółce, a on bardzo uważnie słuchał i przetwarzał każdą część jaką usłyszał. Z jednej strony było mu w głębi serca przykro, ale z drugiej strony wiedział że ma racje .
- W porządku, ale wiedz, że ja się tak łatwo nie poddam. Za bardzo Cię kocham - odpowiedział po dłuższej chwili. Spojrzał w jej piękne niebieskie tęczówki, delikatnie się pochylił i ucałował się w skroń, po czym wyszedł z szpitalnej sali.
- Mamo zostaw to, ja to zrobię - krzyknęła dziewczyna schodząc po schodach
- Nie możesz się przemęczać - odparła przesuwając ciężką kanapę
- Przestań no, przecież może się coś dziecku stać. Zaraz zadzwonię po Kloppa - rzekła z podniesionym tonem
- W prządku - odparła siadając na kanapie
- Nie może teraz przyjechać, ma jakieś ważne spotkanie w Klubie - powiedziała dziewczyna siadając na kanapie. Pani Ewa poszła do kuchni po zimne napoje, a on siedziała i się zastanawiała. Od dawna mówiła na trenera Borussi "tato", ale po całym zdarzeniu unikała tego. Straciła zaufanie, nie tylko do przystojnego blondyna, ale do wszystkich osób w najbliższym otoczeniu. Nie mówiła nikomu o swoich uczuciach, dusiła je w sobie. Miała też wielki żal do Mario, który dowiedział się o całym zdarzeniu, ale nawet nie zdzwonił. - Zrobimy to później - odparła popijając chłodną wodę, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka - Siedź ja otworzę - dodała po czym podeszła do drzwi
- Cześć - usłyszała na powitanie od Marco, już chciała odpowiedzieć, gdy z salonu dobiegł głośny krzyk jej mamy. Przerażonym wzrokiem spojrzała na chłopaka po czym oboje pobiegli do miejsca zdarzenia. - Mamo - krzyknęła dziewczyna widząc jak kobieta trzyma się za brzuch
- Ja chyba rodzę - rzekła szybko czując skurcze
- Karetka może przyjechać najwcześniej za 45 minut - wtrącił się chłopak z telefonem w dłoni
- Pomożesz mi ? - zapytała patrząc w jego oczy
- Pewnie - mówił bez zastanowienia. Oboje przewieźli kobietę do szpitala, międzyczasie dzwoniąc do jej przyszłego męża żeby przyjechał jak najszybciej. Lekarze zabrali ją już na salę porodową, a dwójka młodych ludzi siedziała obok siebie w poczekalni
- Dziękuję - powiedziała cicho opierając głowę o jego ramię
- Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się delikatnie obejmując ją ramieniem...
- Najwyraźniej tak łatwo nie da się mnie pozbyć - odparła cicho, nie miała jeszcze sił. Przez 2 miesiące leżała w śpiączce, a teraz się wybudziła. Chłopak nie marzy o niczym innym jak właśnie o tym dniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że widzę Cię żywą - rzekł siadając na krześle tuż przy łóżku
- Nie myśl sobie że o wszystkim zapomniałam, bo spałam przez 2 miesiące - mówiła lekko zachrypniętym głosem.
- Ja chcę Ci tylko powiedzieć przepraszam. Sam nie rozumiem jak mogłem być takim idiotą, żeby uwierzyć jej a nie tobie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie i wiem że to co się stało to tylko i wyłącznie moja wina. - powiedział nerwowo bawiąc się palcami i patrząc w podłogę
- Chyba musimy trochę odpocząć o tego wszystkiego od siebie. Bez dwóch zdań czuję coś do Ciebie, ale nie wiem czy mogę Ci ufać. Z każdą chwilą boję się że dłużej nie wytrzymam tego wszystkiego. Wiem, że to co zrobiłam było głupie i nigdy więcej tego nie zrobię. Ale na prawdę dało mi to dużo do myślenia. Powinniśmy zwolnić z tym wszystkich i trochę się uspokoić - mówiła mu to co myśli, tak jak najlepszej przyjaciółce, a on bardzo uważnie słuchał i przetwarzał każdą część jaką usłyszał. Z jednej strony było mu w głębi serca przykro, ale z drugiej strony wiedział że ma racje .
- W porządku, ale wiedz, że ja się tak łatwo nie poddam. Za bardzo Cię kocham - odpowiedział po dłuższej chwili. Spojrzał w jej piękne niebieskie tęczówki, delikatnie się pochylił i ucałował się w skroń, po czym wyszedł z szpitalnej sali.
~*~
Badanie nie wykazały żadnych niepokojeń, dziewczyna mogła po trzech dniach wyjść ze szpitala. Nie była w pełni sił, właściwie to cały czas jej organizm był osłabiony. Ale walczyła z tym, była twarda i chciała jak najszybciej wyjść z tego. Pomóc w przygotowaniach do ślubu, pomagać mamie, która niedługo urodzi.
- Mamo zostaw to, ja to zrobię - krzyknęła dziewczyna schodząc po schodach
- Nie możesz się przemęczać - odparła przesuwając ciężką kanapę
- Przestań no, przecież może się coś dziecku stać. Zaraz zadzwonię po Kloppa - rzekła z podniesionym tonem
- W prządku - odparła siadając na kanapie
- Nie może teraz przyjechać, ma jakieś ważne spotkanie w Klubie - powiedziała dziewczyna siadając na kanapie. Pani Ewa poszła do kuchni po zimne napoje, a on siedziała i się zastanawiała. Od dawna mówiła na trenera Borussi "tato", ale po całym zdarzeniu unikała tego. Straciła zaufanie, nie tylko do przystojnego blondyna, ale do wszystkich osób w najbliższym otoczeniu. Nie mówiła nikomu o swoich uczuciach, dusiła je w sobie. Miała też wielki żal do Mario, który dowiedział się o całym zdarzeniu, ale nawet nie zdzwonił. - Zrobimy to później - odparła popijając chłodną wodę, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka - Siedź ja otworzę - dodała po czym podeszła do drzwi
- Cześć - usłyszała na powitanie od Marco, już chciała odpowiedzieć, gdy z salonu dobiegł głośny krzyk jej mamy. Przerażonym wzrokiem spojrzała na chłopaka po czym oboje pobiegli do miejsca zdarzenia. - Mamo - krzyknęła dziewczyna widząc jak kobieta trzyma się za brzuch
- Ja chyba rodzę - rzekła szybko czując skurcze
- Karetka może przyjechać najwcześniej za 45 minut - wtrącił się chłopak z telefonem w dłoni
- Pomożesz mi ? - zapytała patrząc w jego oczy
- Pewnie - mówił bez zastanowienia. Oboje przewieźli kobietę do szpitala, międzyczasie dzwoniąc do jej przyszłego męża żeby przyjechał jak najszybciej. Lekarze zabrali ją już na salę porodową, a dwójka młodych ludzi siedziała obok siebie w poczekalni
- Dziękuję - powiedziała cicho opierając głowę o jego ramię
- Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się delikatnie obejmując ją ramieniem...
~*~
Cześć moje kochane Kobietki !
Nie wierzę sama w to co zobaczyłam pod ostatnim rozdziałem.
Kocham Was, po prostu Was kocham ! <3
Miałam wrażenie, że wasze komentarze są pisane prosto z serca i mam nadzieję że tak było :)
Dziś kolejny rozdział. Troszeczkę problemów.
Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
I jeszcze raz KOCHAM WAS :*
Nie wierzę sama w to co zobaczyłam pod ostatnim rozdziałem.
Kocham Was, po prostu Was kocham ! <3
Miałam wrażenie, że wasze komentarze są pisane prosto z serca i mam nadzieję że tak było :)
Dziś kolejny rozdział. Troszeczkę problemów.
Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
I jeszcze raz KOCHAM WAS :*
Buziaki ! ;*
My też cię kochamy! <3 :))
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny. Czy ty umiesz napisać cokolwiek źle? Jesteś za perfekcyjna, moja droga! :D Żartuję oczywiście-zazdroszczę meega talentu <3 Zawsze mam ogromy uśmiech, kiedy tylko widzę, że wstawiłaś następną część, a potem przez całe czytanie rozdziału szczerzę się jak idiotka do monitora :D
Ho,ho, ho! Coś mi mówi, że w następnej części powitamy małe Kloppiątko (hahha, jak to brzmi ;D )
No i Marco-Laura. Dobrze zrobiła, że poprosiła o czas. Marco się będzie wykazywać! ^^ :D W jaki ty potrafisz człowieka dobry humor wpędzić! :)) Nie mogę się doczekać kolejnego!!! :***
Buziaki!:***
Żebyś Ty wiedziała ile razy tu przychodziłam żeby zobaczyć czy jest nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńCo do Reusa no cóż...nie sądziłam, że tak szybko zrozumie swój błąd, ale bardzo się cieszę, że tak się stało.
Jak przeczytałam, że minęły 2 miesiące a Laura nadal w śpiączce o mało co nie zeszłam na zawał. Serio! Ale na szczęście już jest ok. Mam tylko nadzieję,że z Marco będzie jak dawniej:)
Czekam na nn :)
Kochamy i to może jeszcze bardziej! ♥
OdpowiedzUsuńKochana! Będzie kolejny bohater, którego malutkie stópki zmienią życie jednych z bohaterów? Ojeeej. ;* Jak uroczo!
Stoję także murem za Laurą. Zrobiła to, co najlepsze. Podjęła najlepszą decyzję, prosząc Marco o czas.
Teraz niech on pokaże na co go stać! Panie Reus, siedząc bezczynnie na tyłku, niczego Pan nie ugra. Do walki! O Laurę. O miłość. O szczęście. ;D
Buziaki. ;*
Kochana! Rewelacja! ♥
OdpowiedzUsuńMoże to dziecko znów połączy Laurę i Marco? Bardzo bym tego chciała. Dziewczyna przeszła wiele. Jej psychika osłabiła się na tyle, że była w stanie zrobić to, co najgorsze i niestety zrobiła to. Na całe szczęście, ktoś nad nią czuwa i nie pozwolił jej odejść bez wyjaśnienia sobie kilku spraw z piłkarzem. Reus w końcu zaczął rozmawiać. Myślę, że powinni na spokojnie ze sobą porozmawiać, powinni dojść do jakiegoś kompromisu, zwłaszcza jeśli tak jak mówią, zależy in na sobie. ;)
Czekam na kolejny i przepraszam za spóźnienie. :*
Buziole! :*
Świetny.
OdpowiedzUsuńO jak dobrze, że się w końcu obudziła. Dwa miesiące to szmat czasu i mam nadzieję, że Marco zrozumiał że nie umie funkcjonować bez Laury.
Oby im się udało, trzymam kciuki!