niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział XLVI

- Nic się nie stało, po prostu - urwała na chwilę by wziąć głęboki wdech powietrza do swoich płuc - Po prostu będziesz tatą - dodała po chwili z uśmiechem patrząc na reakcję chłopaka, który na te słowa podniósł gwałtownie głowę do góry...


~*~

- Powtórz - powiedział szybko wstając i patrząc na dziewczynę, jakby kogoś zabiła. Miał wrażenie, ze się przesłyszał. Co w tamtym momencie czuł nie dało się opisać.
- Będziesz tatą, noszę w brzuchu Twoje dziecko - wyszeptała. Była przerażona widząc zachowanie chłopaka. Teraz była pewna, że on nie chce tego dziecka. Po policzkach poleciały jej łzy, głowę opuściła w dół i zakryła twarz w dłoniach. Miała ochotę zapaść się pod ziemie, nie wiedziała co ma robić. Co dalej będzie ? Co zrobi samotna matka z dzieckiem ? Jak sobie poradzi w dalszym życiu ? Tylko te pytania kłębiły się w jej głowie.
- Dlaczego płaczesz ? - podszedł do niej i uklęknął. Oboje nie wiedzieli co się dzieje, oboje byli przerażeni. Nie byli pewnie swoich uczuć, nie wiedzieli co tak na prawdę w tym momencie czują.
- Bo Ty nie chcesz tego dziecka, prawda ? - zapytała zapłakana
- Co ty wygadujesz głuptasie ? - usiadł na kanapie i wziął ją na kolana, jak małą dziewczynkę. Mocno przytulił Ją do siebie i uśmiechnął się na samą myśl, że będzie miał potomka - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę tatą. To moje marzenie, od kiedy tylko z Tobą jestem. Błagam nie płacz. Bardzo chcę tego dziecka i już nie mogę się doczekać kiedy będę mógł wziąć je na ręce. - mówił jak najęty. Sam nie był pewien co czuje. Na pewno był przepełniony szczęściem, ale też strachem. Rola Ojca nie jest łatwa, ale już nie mógł się doczekać kiedy będzie mógł wziąć swoje dziecko w ręce.
- Mówisz poważnie ? - zapytała przerywając szlochanie - Bałam się, że nie będziesz chciał tego dziecka - dopowiedziała patrząc prosto w jego oczy. Z twarzy nie schodził mu uśmiech, Mario miał racje - pomyślała.
- Nawet tak nie mów. - odpowiedział i mocno ją do siebie przytulił. - Będę ojcem - wyszeptał, tak jakby dopiero teraz to do niego dotarło. - Będę miał dziecko - urwał na chwilę, by wziąć głęboki oddech -  z Tobą - znów powiedział bardzo cicho i patrzył na Laurę jak na Boga. - Nie mogę w to uwierzyć - uśmiechnął się na samą myśl. To najpiękniejsza chwila, jaką przeżył kiedykolwiek w swoim życiu. - Kiedy się dowiedziałaś ? - zapytał  ciekawy głaszcząc jej włosy
- W ten, kiedy Cię zobaczyłam z Carolina - odpowiedziała
- Dlaczego nie powiedziałaś mi przed wyjazdem ? - wyraźnie był zasmucony tym faktem. Poczuł się zdradzony, chociaż doskonale wiedziała, że dziewczyna musiała mieć jakiś konkretny powód.
- Bo chciałam, żebyś skupił się na piłce, na treningach. Nie chciałam, żebyś myślał, że jestem tu sama, bez Ciebie i to w dodatku w ciąży - odparła zgodnie z prawdą - Nie gniewaj się na mnie, zrobiłam to dla Ciebie. - odpowiedziała podnosząc głowę i patrząc uważnie w jego oczy.
- Wiem, wiem że zrobiłaś to dla mnie - kolejny raz tego dnia uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nigdy nie był tak szczęśliwy jak dziś. - Cały czas myślisz o innych, nigdy o sobie. Laura wielka pora to zmienić, bo już nie jesteś sama. Musisz teraz troszczyć się tylko i wyłącznie o Siebie i o naszego dzidziusia - wyszeptał dotykając delikatnie jej policzka. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Już nie była sama, najważniejsze jest teraz dziecko. Ale ona nie potrafiła tak po prostu zmienić swojego charakteru. Nigdy nie potrafiła myśleć o sobie, od zawsze dawała sobie radę sama, a innym chciała po prostu pomóc. Marco ma racje, wiedziała o tym. Pora się zmieć, pora zacząć troszczyć się o dziecko.
- Postaram się - uśmiech mimowolnie wkradł się na jej twarz.
- Obiecujesz ? - uniósł brew do góry patrząc w jej oczy podejrzliwie
- Obiecuję - odpowiedziała i namiętnie pocałowała go w usta. - Będziemy musieli powiedzieć rodzicom i to jak najszybciej - dodała po chwili zastanowienia. Prawda jest taka, że panicznie bała się reakcji rodziców Marco, głównie mamy. Zdążyły się już poznać, ale Laura czuła, że rodzicielka jej ukochanego nie jest jej wielbicielkom. Za to jego ojciec jest po prostu wspaniałą osobą, zawsze radosny i pełen energii, od razu go polubiła.
- Boisz się prawda ?
- A ty się nie boisz ? Doskonale wiesz, że Twoja mama za mną nie przepada, jak dowie się o dziecku to mnie znienawidzi.
- Pewnie że się boję - westchnął głośno i jeszcze mocniej przytulił do siebie swoją ukochaną - To chyba normalne, że się boimy. Ale mamy siebie tak ? - spojrzał głęboko w jej oczy - To dla nas nowa sytuacja, ale jestem pewien, że rodzice się ucieszą. - ucałował delikatnie jej głowę.
- Mam nadzieję - głośno wypuściła powietrze ze swoich płuc.
- Uspokój się kochanie

~*~

- Jakie jest Twoje marzenie ? - usłyszała z ust chłopaka, leżąc wtulona w jego ramiona. Zegarek wskazywał godzinę 22, a oni oboje byli już bardzo zmęczeni dniem. Poza tym jutro bardzo ważny dzień, na który koniecznie musieli być wypoczęci.
- Wszystkie moje marzenia się spełniły. Mam wspaniałych rodziców, mam Ciebie i niedługo będziemy mieli dziecko. Nic więcej nie potrzebuje - odpowiedziała podnosząc głowę do góry
- Na pewno masz jakieś marzenie - odparł
- Zawsze chciałam polecieć do USA. Zobaczyć Nowy Jork, albo Miami. Ale nie myślę o tym jak o moim marzeniu, jeśli kiedyś się uda to super, a jeśli nie to trudno i już. - odpowiedziała zgodnie z prawdą opierają głowę o klatkę piersiową Reusa. Lewą ręką głaskała delikatnie jego umięśniony brzuch. - A jakie jest Twoje marzenie ?  - zapytała z uśmiechem
- Moim marzeniem jest, żeby nasze dziecko było zdrowe, a później chciałbym wygrać Ligę Mistrzów  - odpowiedział, a dziewczynie po policzku spłynęła łza, a na ustach pojawił się uśmiech.
- Kocham Cię blondasie - ucałowała go w usta i oboje udali się do krainy Morfeusza.

Laura nie spała już od 6 rano. Krzątała się po kuchni, na blacie stał duży kubek z zieloną herbatą na uspokojenie. Bała się, bardzo się bała reakcji bliskich jej osób. Co jeśli nie zaakceptują ich dziecka, co prawda ma jeszcze Marco, ale życie bez przyjaciół będzie nudne. Usiadła na jednym z krzeseł trzymając oburącz ciepły kubek. Westchnęła głośno i spuściła głowę w dół.
- Zaraz będziesz chora - usłyszała i gwałtownie podniosła głowę. Przed nią stał Marco w niewyjściowej fryzurze i z nieciekawą miną na twarzy.
- Musiałam napić się herbaty - odpowiedziała bawiąc się nerwowo palcami
- Jeszcze wczoraj obiecałaś mi, że będziesz o siebie dbać, a dziś siedzisz w samej piżamie o 6 rano w kuchni. Laura nie bądź nieodpowiedzialna - usłyszała i mało krew jej nie zalała. Właśnie tego w nim nie lubiła. On wie najlepiej i koniec, a w dodatku jest strasznie przemądrzały. Nie miała ochoty na kłótnie, wolała odpuścić.
- Masz rację, przepraszam już idę do łóżka - odpowiedziała odkładając kubek do zmywarki, omijając łukiem chłopaka poszła prosto do sypialni. Ułożyła się na boku i okryła dokładnie pościelą. Zaraz obok niej znalazł się Marco, który zrobił dokładnie to samo. Leżała do niego plecami zastanawiając się nad zdarzeniem sprzed chwili.
- Przepraszam, zbyt mocno zareagowałem
- Masz racje, przesadziłeś
- Wybaczysz mi ?
- A mam inne wyjście ? - odpowiedziała i przewróciła się na drugi bok patrząc w jego oczy. - W końcu będziesz ojcem naszego dziecka - dodała i delikatnie się uśmiechnęła. Ucałowała go w usta i mocno przywarła swoich ciałem do jego.
- Kocham Cię i dla tego tak się o Ciebie troszczę
- Wiem, doskonale o tym wiem. Tylko czasami traktujesz mnie jak małą dziewczynkę, a to jest bardzo męczące.
- Spróbuję się zmienić
- Ta sytuacja od obojgu nas wymaga wielkiego poświęcenia i wielu zmian.
- Mówiłem Ci już, że jesteś wspaniała ? - od razu uśmiech wkradł się na twarz dziewczyny
- Może raz czy dwa - odparła i znów go namiętnie pocałowała - A i jest jeszcze jedna sprawa, a właściwie to dwie
- A więc słucham
- Jutro mam wizytę u lekarza, jeśli chcesz możesz iść ze mną. A po drugie muszę zacząć chodzić na siłownie.
- Po pierwsze z przyjemnością pójdę z Tobą do lekarza, ale po co chcesz iść na tą siłownię ? - zapytał zdziwiony. Miała nienaganną figurę i to bez ćwiczeń. Wiele dziewczyn mogła jej zazdrościć, a ona chce iść na siłownię ?
- Zauważyłeś ile jem ? Po porodzie będę wyglądać jak balon. Nie chce być gruba, a ty będziesz chodził ze mną na tą siłownię - wskazała na niego palcem i zaczęła się śmiać.
- Nie liczy się dla mnie wygląd. Kocham Cię za to jaka jesteś, nie znam drugiej takiej osoby jak ty. Urzekłaś mnie swoją delikatnością, troską o innych i miłością, która od Ciebie bije.
- To piękne co powiedziałeś - wzruszona po słowach chłopaka otarła policzki z łez i ostro wpiła się w jego usta. - Wstawaj zaraz będziemy musieli się zbierać - dodała po chwili zrywając pościel z mężczyzny
- Ale ja nie chce - zajęczał na co oboje zaczęli się głośno śmiać

- Dzień dobry - powiedziała cicho przekraczając próg rodzinnego domu Marco. Od razu poczuła się słabo, ale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli nie dziś to kiedy ?
- Laura, jak miło Ci widzieć - usłyszała z ust taty Reusa. Uśmiechnęła się do niego serdecznie i mocno przytuliła
- Pana również
- Co u Ciebie synku ? - zapytała gospodyni domu. Krew się gotowała w żyłach dziewczyny, ale nie może się teraz denerwować.
- Mamo, tato - zawołał  siedząc już na sofie w salonie - Mamy Wam coś ważnego do powiedzenia - dodał, a młoda Polka ścisnęła mocniej dłoń Marco.
- Coś się stało ? - ponownie zabrała głos rodzicielka Niemca
- Będziemy mieli dziecko, a wy będziecie dziadkami - wziął głęboki oddech i wypowiedział głośno i wyraźnie te słowa...

~*~
Dzień Dobry !
Jak zwykle to u mnie bywa przychodzę z opóźnieniem.
Wybaczcie mi to, proszę ! :)
Nadal cała drżę po meczu Polka - Niemcy.
Nie mogę w to uwierzyć, że nasi chłopcy pojadą do Tokio. 
Też miałyście takie emocje, jak ja ?

Do następnego ! :) 

3 komentarze:

  1. Dzień Dobry!:D
    Cały mecz Polska-Niemcy robiłam refresh na Bloggerze, czy nie dodałaś tego rozdziału przypadkiem, serio!:))
    Oczywiście, że się cieszę. Widząc tę radość trenera, chłopaków... Oh..Nie do opisania...
    Teraz tylko czekam na mecz piłki nożnej Polska-Niemcy(choć do niego jeszcze hen daleko), w którym (stety lub niestety jak kto woli) będę kibicowała całym serduchem Reprezentacji Niemiec. (oczywiście, są też inne mecze z Niemcami, ale obawiam się, że nie będzie ich transmisji..
    A co do rozdziału! Jest cudowny! Reakcja Marco..w ogóle ten fragment był wzruszający..:)
    Pozostawiać w takim momencie? No wiesz...dzięki.
    Ojciec Marco z pewnością się ucieszy, gorzej to może znieść matka. No ale cóż. Postawili ją przed faktem dokonanym, o zgodę nie pytają!:D
    Znowu będę czekać na kolejny...choć może nie tak "intensywnie"-nauczyciele już o to zadbają:P
    Dużo weny!<3
    Do następnego!
    Ps.Zapraszam do mnie na 41:)
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze wspaniały, ale dlaczego przerywasz w takim momencie? Czekam z niecierpliwością na kolejny, serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór! Oho, coś czuję, że mama Marco nie zareaguje zbyt dobrze. Nie wiem czemu, ale mam takie przeczucia. Może mylne? Mam nadzieję.
    Marco jest taki sweet. Widać, że baaaaardzo kocha Laurę i dlatego tak się o nią troszczy.

    W wolnej chwili zapraszam na swój rozdział, który pojawił się chwilę temu! http://mysteryff.blogspot.com/2016/01/03.html

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń