poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział XLV

~*~

- Wierzę Ci - odpowiedziała wydobywając jedną rękę z jego dłoni i przeczesała delikatnie mu włosy - Nie jest mi łatwo tego mówić, bo nigdy się jeszcze tak nie czułam. A teraz ta przerwa dobrze nam zrobi. Odpoczniemy od siebie i mam nadzieję, że za sobą zatęsknimy.
- Ja będę na pewno tęsknił - odparł pewny swego. Patrzył w jej błękitne jak ocena oczy i zastanawiał się, czy może ją pocałować. Cały czas klęczał przed nią trzymając jej dłoń. - Nie chce wyjeżdżać, nie chcę Cię zostawiać samej - wychrypiał.
- To nam dobrze zrobi, zobaczysz - uśmiechnęła się delikatnie i znów przejechała ręką po jego blond włosach. - A po za tym możesz tak przede mną nie klęczeć, dziwnie się czuję - powiedziała po chwili, na co oboje zaczęli się śmiać. Podniósł się z podłogi, biorąc przy tym dziewczyną na swoje silne ręce co wywołało głośny śmiech ze strony Polki - Co robisz wariacie ? - zapytała przerażona, a zarazem mocno rozbawiona.
- Jeśli nie mogę być blisko Ciebie, klęczeć przed Tobą, to biorę Cię na kolana - odpowiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy. Bardzo się ucieszył, że Laura mu wierzy i że wywołał uśmiech na jej twarzy. Dziś sobie coś postanowił. Nigdy więcej nie może jej zranić. Ta dziewczyna ma tak ogromne serce, cały czas przebacza mu te wszystkie głupoty. Ale jak długo ona może jeszcze wytrzymać ? Bardzo rzadko daje jej jakiekolwiek prezenty, nie pokazuje jej ile dla niego znaczy w żadnej inny sposób niż przez słowa. Musi to zmienić, bo dziewczyna w końcu nie wytrzyma i go zostawi dla innego, a tego na pewno by nie przeżył. Już teraz nie potrafi sobie wyobrazić co by czuł, gdyby Laurę dotykał inny mężczyzna.

- Do zobaczenia za trzy tygodnie Marco - wyszeptała dotykając jego twarzy, tak jakby starała zapamiętać każdy szczegół. Nie chciała się z nim rozstawać, nie teraz, gdy nosi ich dziecko w swoim brzuchu. Odwiozła go na lotnisko, gdzie wszyscy zawodnicy mieli się stawić na ustaloną godzinę.
- Aż trzy tygodnie - wychrypiał przed jej ustami
- Tylko 21 jeden dni - przytuliła się do niego mocno, jakby bała się, że więcej go nie ujrzy. Było jej bardzo przykro, że musi go zostawić, ale takie jest życie.
- Kocham Cię - powiedział bardzo cicho i namiętnie pocałował ją w usta. Wcześniej tego nie zrobił, chociaż miał wielką ochotę.  
- A ja Ciebie rudzielcu mój - zaśmiała się cicho, tak żeby nikt nie słyszał
- Nie jestem rudy - powiedział obrażony 
- Marco, chodź już - usłyszał głos Piszczka, który cały czas przyglądał się zakochanym
- Mój blondynie - wyszeptała
- Lepiej - przyznał z uśmiechem na ustach, a ze smutkiem w sercu. Nie chciał jej pokazywać, że jest mu ciężko rozstać się.
- Uciekaj już - pocałowała go szybko i odepchnęła od siebie - Trenować mi tam chłopacy, wszyscy - pogroziła im palcem i wszyscy zaczęli się śmiać. - Zwłaszcza ty Mats, bo chyba Cathy dawała Ci za dużo jeść - dodała po chwili, a zawodnicy Borussi wybuchli głośnym śmiechem.
- Dzięki - powiedział obrażony
- Żartowałam Matsik, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz - podeszła do niego i mocno uścisnęła
- Gniewam - odparł obrażony, chociaż ją przytulił i sam zaczął się śmiać.
- No dalej chłopcy, odsunąć się, też chce pożegnać się z moją córką - klasnął energicznie trener żółto-czarnych w dłonie i podszedł do Polki - Pilnuj mamy i Leonka, na siebie też uważaj - powiedział tak, żeby tylko ona słyszała i mocno ją przytulił
- Jasna sprawa - uśmiechnęła się delikatnie - A ty tamtym daj porządny wycisk - wskazała delikatnie głową, tak żeby nikt poza nimi nie zauważył
- Jasna sprawa - powtórzy słowa dziewczyny i po raz kolejny ją przytulił.
~*~

- Co robisz Marianek ? - powiedziała leżąc na łóżku do telefonu
- Właściwie to nic - odparł głośno się śmiejąc na słowa dziewczyny
- Może przyjedziesz do mnie ? Nudzi mi się. Obejrzymy jakiś film. - zapytała z nadzieją w głosie. Cały tydzień siedziała na tyłku w domu. Rozmawiała z mamą i bawiła się z braciszkiem, ale ile można. Cały czas utrzymywała kontakt z Marco, dużo rozmawiali przez telefon, albo na Skypie. Ale to nie to samo. Tęskni za jego namiętnym pocałunkiem, za jego silnym uściskiem, po prostu brakuje jej jego obecności.
- Już lecę, włączaj Szklaną Pułapkę
- Zwariowałeś ?
- Nie, dlaczego ?
- Nie chcę tego oglądać
- To znak, że te Humorki Ciążowe Ci się załączyły. Wcześniej lubiłaś ten film - powiedział po czym zaczął głośno się śmiać - Włącz to na co masz ochotę - dodał po chwili
- Grabisz sobie mój przyjacielu - odpowiedziała i sama zaczęła się śmiać. Rozłączyła połączenie i zaczęła szukać jakiegoś ciekawego filmu. Nim zdążyła wybrać coś interesującego Goetze był w jej pokoju z lodami i czymś do picia. - Jesteś jednak mądrzejszy niż mogłoby się wydawać - zaśmiała się głośno.
- Grabisz sobie mój przyjacielu - powtórzy słowa, które usłyszał od dziewczyny i oboje zaczęli się śmiać. Oboje ułożyli się wygodnie na łóżku dziewczyny i zaczęli rozmowę. - Jaki film wybrałaś ? - zapytał zerkając na dziewczynę, która pałaszowała lody o ulubionym smaku.
- Nie wybrałam, może obejrzymy polski film ? - zaproponowała
- Nie umiem czytać po polsku, a co dopiero film oglądać. - odparł
- Włączymy napisy - dopowiedziała
- Więc co to za film ?
- Listy do M. taki świąteczny
- Świąteczny film na koniec lipca, pewnie - powiedział i znów zaczęli się śmiać. Właśnie to uwielbiała w Mario, zawsze potrafił ją rozśmieszyć. Cieszyła się, że ma w nim przyjaciela. Bez niego świat byłby szary i nudny.
- Spodoba Ci się, obiecuję - podniosła do góry dwa palce, na wzór harcerza z powagą na twarzy.

~*~

Mario wrócił do Bayernu, więc tym bardziej dziewczynie nie było łatwo. Czuła się samotna, miała właściwie tylko Mamę przy sobie, ale to i tak nie to samo co Marco, Mario, Erik czy Kuba. Bo to czwórka osób, którym ufała bezgranicznie. O każdej porze dnia i nocy wiedziała, że może do nich zadzwonić i prosić o pomoc. I właśnie za to była im bardzo wdzięczna. Dni mijały jej bardzo wolno, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Najwięcej czasu poświęcała Leonkowi, który był dla niej oczkiem w głowie. Właśnie siedziała na tarasie ze szklanką wody, a jej brat leżał obok w swoim wózku. Ewa poszła na zakupy.
- Co powiesz na spacer brzdącu ? - zapytała zaglądając do małego - Może przejdziemy się na Idunę ? - znów na niego zerknęła - Tam Cię chyba jeszcze nie było - dodała na koniec i delikatnie się uśmiechnęła. Miała na sobie shorty, koszulkę, więc na stopy założyła trampki i oboje wyszli z domu. Z ich domu było 15 minut spaceru na stadion, więc chwila moment i byli na miejscu. Pogoda była idealna, nie było bardzo gorąco. Słońce świeciło, ale zawiewał przyjemny, chłodny wiatr, który umilał każdemu ten dzień. Będąc już na miejscu dziewczyna wzięła małego chłopca na swoje ręce i oboje weszli na stadion. Będąc na Żółtej Ścianie Laura usiadła na jednym z miejsc i wzięła brata na kolana. Iduna wyglądała dziś niesamowicie, promienie słońca padała wprost na murawę. To miejsce miało swój charakter, każdy fan piłki nożnej powinien odwiedzić to miejsce. - Wiedziałam, że Ci się spodoba - powiedziała cicho widząc uśmiech na twarzy chłopczyka. - Mam nadzieję, że kiedyś będziesz tutaj grał - dodała po chwili i delikatnie ucałowała go w policzek

~*~ 

- Otworzysz mamo ? - zapytała siedząc przed laptopem w salonie. Leonek zasnął przed chwilą, więc miała chwilę czasu dla siebie. Usiadła przed monitorem i weszła na różne portale społecznościowe. Nie lubiła odwiedzać takich miejsc, ale dawno jej tam nie było. Dowiedziała się kilku interesujących faktów np. że dwójka znajomych z jej klasy, z liceum, którzy się wprost nienawidzili są razem. Tęskniła z Polską, za Gdańskiem. Zerknęła na ogromny obraz Borussi Dortmund na ścianie i sama się do siebie uśmiechnęła. Była dumna, że ma wokół siebie tak wspaniałe osoby. Dziś miał wrócić Marco, na samą myśl o nim uśmiech wkradł się na jej twarz. Chociaż z drugiej strony była przestraszona faktem, że musi mu powiedzieć o dziecku. Mario wielokrotnie zapewniał ją, że Reus na pewno będzie chciał tego dziecka. A co jeśli nie ? Co wtedy zrobi ? Przecież dziecko mogłoby zrujnować jego karierę, która z każdym dniem coraz bardziej się rozwijała. Mogłoby być dla niego jakimś obciążeniem, jakimś hamulcem na dalsze plany.
- Ktoś do Ciebie - usłyszała głos swojej mamy i
zerknęła przez ramie na osoby stojące za nią.
Jej rodzicielka przytulała się do swojego
ukochanego. Uśmiechnęła się na ich widok, ale
jeszcze bardziej ucieszyła się na widok Marco.
Stał z nieułożonymi włosami, w luźniej koszulce, z uśmiechem na twarzy. Był wyraźnie
zmęczony,ale nawet to nie zniechęcało go do
zobaczenia młodej Polki. Od razu podbiegła do niego, a on chwycił ją w swoje silne ramiona. Poczuła się kochana, poczuła się bezpieczna. Spojrzała w jego zielone tęczówki, które świeciły się jak dwa małe lampioniki, były przepełnione miłością i szczęściem. Zbliżyła swoje usta do jego i złożyła na nich pocałunek. Pocałunek, który wyrażał więcej niż tysiąc słów, wyrażał przede wszystkim miłość i tęsknotę.
- Marco - wyszeptała odrywając się od jego malinowych ust.
- Chodźmy do mnie, chce się Tobą nacieszyć - uśmiechnął się delikatnie odstawiając dziewczynę na podłogę. Nic nie odpowiedziała, tylko z uśmiechem pokiwała głową.
- Cześć tato - podeszła do trenera żółto-czarnych i mocno go przytuliła. Jego też jej brakowało, w domu nie było już tak dużo śmiechu bez niego. Dobrze, że już jest - pomyślała.
- Cześć słoneczko - ucałował ją w głowę jak małą dziewczynkę. Chociaż nie był jej biologicznym ojcem, kochał ją jak swoją córkę.
- Jadę do Marco - powiedziała wychodząc za rękę z chłopakiem. Wsiedli do samochodu i odjechali. - Jesteś pewnie bardzo zmęczony, niepotrzebnie jadę do Ciebie. Powinieneś odpocząć - powiedziała trzymając kurczowo jego dłoń. Siedzieli w samochodzie, który prowadził blondyn.
- Nawet nie żartuj. Chcę się Tobą nacieszyć - odpowiedział i delikatnie pocałował ją w usta.

Usiedli wtuleni w siebie na kanapie. Chłopak wziął prysznic, przebrał się w dresy i przyszedł do dziewczyny. To prawda był trochę zmęczony podróżą i treningami, ale najważniejsze dla niego było to, żeby zobaczyć i być z ukochaną, która siedziała w salonie i jak się okazało jadła ogórki konserwowe. Widząc młodą Polkę zaczął się głośno śmiać.
- Z czego się śmiejesz ? - zapytała obrażona odwracając głowę w drugą stronę
- Z Ciebie, głuptasie. Aż taka głodna byłaś ? - zapytał siadając obok.
- Nie po prostu złapała mnie ochota na ogórki, masz z tym jakiś problem ? - odpowiedziała z pełnymi ustami. Oboje zaczęli się śmiać. - Marco, a czy Ty chciałbyś mieć kiedyś dzieci ? - zapytała trzymając jego dłoń, a głowę opierając o klatkę piersiową.
- Pewnie, że bym chciał. A dlaczego pytasz ?
- Tak po prostu, byłam ciekawa - odpowiedziała
- A ty chciałabyś mieć ze mną dzieci ? - spojrzał na nią z uśmiechem na ustach. Dziewczyna podniosła się z kanapy i stanęła na przeciwko chłopaka. Serce jej drżało jak szalone, nie wiedziała co ma zrobić i jak to powiedzieć. Bała się, że Marco nie będzie chciał tego dziecka i nie będzie chciał jej.
- Pewnie, że chcę - odpowiedziała i poszła do kuchni. Spanikowała, nie mogła z siebie tego wydusić. Próbowała, ale brakło jej słów, nie miała pojęcia co powiedzieć. - Chcesz coś do pica ? - krzyknęła z kuchni nalewając do szklani wody.
- Wody - odpowiedział głośno
- Wiedziałam - powiedziała pod nosem i uśmiechnęła się delikatnie. Wzięła z zamrażarki lody, sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Przyniosła dwie szklanki wody i całe pudełko lodów, oczywiście truskawkowych. 
- Dobrze się czujesz ? - zapytał na widok dziewczyny - Może ty jesteś chora. Najpierw ogórki teraz lody, co następne ? - spojrzał na jej minę i zaczął się śmiać
- Ty wiesz - odpowiedziała - Zaraz Ciebie zjem - uśmiechnęła się delikatnie, chociaż tak na prawdę nie było jej do śmiechu.
- Co się dzieje ? - zapytał - Jesteś jakaś inna - podszedł do niej i spojrzał w jej oczy, obejmując ją w pasie
- Nic - odparła patrząc w podłogę
- Nie kłam mnie, proszę - odpowiedział smutny siadając na kanapie. Usiadła obok niego i złapała się za brzuch. Poczuła, że jeśli nie teraz to nigdy. Pogłaskała swój jeszcze płaski brzuch i delikatnie się uśmiechnęła. Reus siedział z głową w swoich dłoniach.
- Nic się nie stało, po prostu - urwała na chwilę by wziąć głęboki wdech powietrza do swoich płuc - Po prostu będziesz tatą - dodała po chwili z uśmiechem patrząc na reakcję chłopaka, który na te słowa podniósł gwałtownie głowę do góry...

~*~

Witam Was serdecznie w Nowym roku.! :) 
I od razu przepraszam za to, że się nie wyrobiłam.
Ale ten weekend był dla mnie i dla bliskiej mi osoby jednym z ważniejszych w życiu.
Nie miałam czasu na nic. Wybaczcie mi ! <3
Dopiero w następnym rozdziale dowiecie się jak zareaguje Marco.
Do następnego.

Buziaki ! :* 

4 komentarze:

  1. Jak mogłaś zakończyć w takim momencie? Czy Ty serca nie masz? :(
    Rozdział jak zawsze bez zastrzeżeń! :D
    W tym rozdziale jest absolutnie wszystko... rozstania, powroty, nwsy, a nwet "Listy do M". :D Swoją drogą świetny film, zarówno jedynka jak i dwójka. ;)
    Ta dwójka do siebie tak idealnie pasuje, a teraz jeszcze pojawi się owoc tej miłości. Swoisty fundament ich związku...
    Laura powiedziała to Maco tak spontanicznie... Podobało mi się to. :) Nie ma co obijać w bawełnę. Głęboki wdech i z grubej rury. Przecież jest facetem, a podobno oni zniosą wiele, zatem taka informacja nie powinna zwalić go z nóg. ;)
    Jednakże ciekawość mnie zżera od środka! Czy będzie się cieszył? Jak zareaguje? Wpadnie w szał radości, a może popłacze się ze szczęścia? Negatywnych zachowań nie biorę pod uwagę, bo Marco nie jest dupkiem. ♥
    Jestem taka ciekawa, że do następnego rozdziału chyba umrę z ciekawości! :D
    Czekam!
    Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak można przerwać w takim momencie toż to się w głowie nie mieści! Marco na pewno się ucieszy. Tak myślę. Zapraszam do siebie i liczę na komentarze od ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jak zwykle komentuję z opóźnieniem!
    ...Ale wiesz co... KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE!!!
    Rozdział tak idealny..skłamałabym mówiąc, że zakończenie jest okropne, bo jest wspaniałe jak cały rozdział tylko...urwane!
    Zżera mnie ciekawość jak zareaguje Marco na tę informację. No i muszę czekać..Błagam wstaw jak najszybciej!!<3
    Dużo dużo weny i czasu na pisanie!:)
    Buźka!:**

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Naprawdę musiałaś urwać w takim momencie?! Naprawdę?! Jestem bardzo ciekawa reakcji Marco. No ale musi się ucieszyć. Przecież on kocha dzieci.
    Rozdział jest bardzo, ale to bardzo ciekawy. Serio. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. O jejusiu.. xd
    Życzę duuuuużo, duuuuużo weny!

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 1 rozdział mysteryff.blogspot.com !! ;d ;*

    OdpowiedzUsuń