sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział XLVII

~*~
- Będziemy mieli dziecko, a wy będziecie dziadkami - wziął głęboki oddech i wypowiedział głośno i wyraźnie te słowa 

- Gratuluję ! - od razu z wielkim uśmiechem na ustach podszedł ojciec Marco. Obojgu z nich uścisnął mocno - A Ty masz o siebie dbać - zaśmiał się u puścił oczko w stronę Laury. Przez chwilę poczuła ulgę, dopiero gdy spojrzała na rodzicielkę Reusa znów odczuła ogromny przypływ strachu.
- Mamo powiedz coś - rzekł Marco przytulając jeszcze mocniej dziewczynę. Czuł, że zaraz coś się wydarzy.
- Marco, przed Tobą cała kariera, a Ty wyskakujesz teraz z dzieckiem ? Powinniście je usnąć - powiedziała bardzo zdenerwowanym głosem. Polce od razu popłynęły łzy po policzkach. Nie mogła zrozumieć jak Pani Reus w ogóle może tak mówić, to ich dziecko mieliby je zabić ?
- Mamo ! - Wrzasnął głośno Marco. Sam nie czuł się dobrze w tej sytuacji. Jego rodzicielka prosi, żeby zabił własne dziecko - przecież to niedorzeczne !
- Manuelo, proszę nie mów tak - wtrącił się ojciec
- Coś Pani powiem - poważnym lecz zachrypniętym głosem odezwała się Laura. - Będąc z Marco w ciąży, byłaby Pani wstanie usunąć ją? - zapytała, lecz nie czekała na odpowiedź. Już dawno puściły jej wszystkie hamulce. Nie obchodziło ją już uważanie ze strony rodzicielki ukochanego. - Jestem pewna, że nie ! Prawdziwa Matka nie zrobi nigdy tego i doskonale Pani wie co ja teraz czuję. Nie usunę tego dziecka, chyba, że miałoby umrzeć razem ze mną. Jeśli nie akceptuje tego Pani, to bardzo mi przykro. Kocham Marco i zamierzam wychować z nim nasze dziecko
- Synku, a jesteś pewien, że to Twoje dziecko ? - Młoda Polka nie była pewna, czy dobrze usłyszała. Czuła, że kolejna fala łez zalewa jej oczy. Nie mogła w to uwierzyć, w końcu była szczęśliwa. A jedna jedyna osoba w tak krótkim czasie potrafiła to zrujnować. Wciągnęła głęboko powietrze do płuc i chciała się odezwać, ale wyprzedził ją ukochany
- Nie wierzę, nie wierzę mamo. Jak możesz tak mówić ? - Reus już nie chodził a latał po salonie. Dawno ani Laura ani jego tata nie widzieli go w takim stanie. Sama miała już dosyć, spojrzała na każdego po kolei i wybiegła z domu. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem. Wyszła na chodnik i skierowała się w stronę domu. Musiała chodź przez chwilę pobyć sama.
- Cześć córeczko ! - usłyszała wesoły głos. Serce podeszło jej do gardła, przerażenie paraliżowało ją od góry do dołu. Powoli odwróciła się za siebie i spojrzała na twarz ojca. Miała dość wrażeń na dzisiejszy dzień, tylko tego brakowało.
- Co ty tutaj robisz ?! - wrzasnęła. Bała się i to cholernie. Ten człowiek był zdolny do każdego czynu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli tutaj jest to coś jest nie tak.
- Przyszedłem do Ciebie. Stęskniłem się za Tobą - zaśmiał się ironicznie doprowadzającym tym samym swoją córkę do szału.
- Daj mi spokój ! - odwróciła się i miała zamiar odejść, ale coś jej to uniemożliwiło. Poczuła ogromny ból w okolicach głowy i karku. Upadła na ziemie, chciała się podnieść, lecz ktoś ją przytrzymał. Po chwili już nie wiedziała co się dzieje. Zemdlała z bólu i ze strachu, ale nie o siebie lecz o swoje dziecko.

Obudził ją ogromny ból głowy, chciała się poruszyć ale nie mogła. Rozejrzała się dookoła i zamarła. Nogi miała związane sznurem, tak samo jak ręce. Na ustach plaster, siedziała na niewygodnym krześle, dookoła nikogo nie było. Miejsce z resztą też było nieciekawe, najprawdopodobniej jakaś fabryka na obrzeżach miasta. Siedziała tam długo i nikt nie przychodził. W dodatku jej brzuch domagał się czegoś do zjedzenia. Do środka weszła grupka składająca się z 3 mężczyzn, jednym z nich był jej ojciec, a pozostałych kompletnie nie znała. Już chciała coś powiedzieć, lecz plaster na ustach wszystko uniemożliwiał.
- Coś mówiłaś ? - zaśmiał się ironicznie Polak, po czym gwałtownie zerwał taśmę z ust dziewczyny. Aż zapiszczała z bólu, a on tylko się uśmiechnął, jakby sprawiało mu to przyjemność.
- Co Ty wyprawiasz człowieku ? - krzyknęła i to był błąd. Od razu dostała siarczysty cios w policzek. Pożałowała swojej decyzji.
- Słuchaj mnie smarkulo ! - zawołał. Uśmiech od razu zniknął z jego twarzy. - Twój panicz i nowy ojciec mają mi zapłacić za Ciebie pół miliona euro.
- Nie wiedziałam, że jestem aż tyle warta - powiedziała pod nosem i kolejny raz tego pożałowała. Tym razem to nie był tylko przysłowiowy "liść". Poczuła jak jeden z wielkich mężczyzn uderza ją najpierw w szczękę, a później w okolice łuku brwiowego. Znów zawyła z bólu, a łzy zleciały po jej policzkach.
- Matka nie potrafiła Cię wychować to ja to zaraz zrobię ! - oburzony sam poprawił dokonania kolegi. I już nie aż tak mocno dostała z drugiej strony. Krew z wargi i łuku brwiowego łączyły się z słonymi łzami. - Jeśli nie dadzą mi tej forsy to będzie po Tobie rozumiesz ? - spojrzał na nią. Nie odpowiedziała nic, spuściła głowę w dół, pozwoliła żeby łzy swobodnie moczyły jej spodnie. - Spójrz na mnie ! - warknął i chwycił za podbródek podnosząc tym samy głowę do góry. Dziewczyna błagalnym wzrokiem szukała pomocy, ale dwójka osiłków tylko się śmiała.
- Nie wierzę, że możesz tak traktować własną córkę - powiedziała cicho patrząc prosto w jego oczy, który nie miały w sobie ani grama jakiegokolwiek uczucia.
- A ja nie wierzę, że jesteś moją córką - powiedział oschle i puścił podbródek. - Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał - pogroził palcem i oddalił się. - Gdzie masz telefon ? - zapytał. Chwycił krzesło i ustawił je przed dziewczyną.  Usiadł na nim, z kieszeni wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego po czym założył ręce na klatce piersiowej.
- Nie mam telefonu - odpowiedziała tak samo oschle jak on przed chwilą. Starała się nie pokazywać żadnych emocji, chociaż w środku poczuła zadowolenie. W spodniach nie miała kieszeni, więc będąc przed domem rodziców Marco włożyła go do biustonosza, wcześniej wyciszając. Jeśli stąd pójdą może w jakiś sposób uda jej się skontaktować z Marco.
- Kłamiesz - powiedział wypuszczając dym z ust.
- Przeszukaj mnie, nie mam telefonu, zostawiłam w domu ! - odpowiedziała podniosłym tonem. Tym razem już nic nie powiedział. Wstał z krzesła i kiwnął głową do swoich "kolegów", którzy na chwilę wyszli. Po chwili wrócili z jakimiś torbami.
- Tam masz materac - wskazał palcem. - Przykro mi, ale będziesz musiała tutaj kilka dni przenocować - zaśmiał się głośno. Podszedł do niej i znów poczuła strach, bała się że kolejny raz oberwie, ale tak nie było. Wyjął nóż, kolejna fala strachu przepełniła jej ciało. Przeciął sznur na jej rękach, co wywołało zdziwienie w oczach dziewczyny. Następnie przeciął sznur, który oplatał nogi - Jedzenie i wodę też tam znajdziesz - dodał i skierował się w stronę wyjścia. Już miał zamiar opuścić pomieszczenie, ale się cofnął. - Spróbuj coś wykombinować to obiecuję Ci, że więcej nie ujrzysz swojego kochasia - warknął i wyszedł. Usłyszała tylko dźwięk zamykanych drzwi.

~*~

- Mamo, to wszystko Twoja wina ! - krzyknął załamany. Siedział na kanapie trzymając się za głowę, był przerażony. Szukał wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Coś musiało się stać - czuł to. Nie odbierała telefonu, nie odpowiadała na smsy. W dorosłym życiu jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się płakać, aż do dziś. Łzy same mu poleciały po policzkach. Myśl, że ktoś mógł Laurę i jego dziecko skrzywdzić powodowało paraliż całego ciała.
- Marco, przepraszam. Nie sądziłam, że przez moje słowa może się coś takiego zdarzyć - dopiero po zniknięciu młodej Polki zdała sobie sprawę, że to co zrobiła było straszne. Usiadła obok swojego syna i przytuliła się do niego. Nie czuła się dobrze z tym co zaszło.
- Synu byliście na policji ? - wtrącił się ojciec
- Byliśmy
- I co wam powiedzieli ?
- Że nie mogą nic zrobić, dopiero po 24 godzinach będą wszczynać poszukiwania - wyszeptał ocierając słone krople z policzków.
- A co na to rodzice Laury ? - zapytała tym razem matka Reusa
- Jadą tu, sami byli na policji. Powinni niedługo być - westchnął i spojrzał na telefon, który zaczął wibrować w jego dłoni.

~*~

Nigdy, ale to nigdy nie napisałam tak szybko rozdziału jak tego.
Na prawdę ! Aż jestem z siebie dumna. :D
Pewnie większość z Was była przekonana, że kłótnia z Mamą Marco, Laura wybiega i bum!
Potrącił ją samochód...
A jednak nie.
Czytałam wiele opowiadań i w większości było dokładnie tak jak napisałam.
Ja chciałam, żeby moje było wyjątkowe.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się mój pomysł.
A i nie zabijajcie mnie za to zakończenie.
Uwielbiam tak kończyć rozdział ! hahaha :D
Tak wiem jestem okropna. Ale też Was Kocham <3

Zapraszam Wszystkich na drugiego bloga, niedługo rozdział nr 2 :
http://czarno-bialy-obraz-nowego-swiata.blogspot.com

4 komentarze:

  1. Wiesz co...
    Mogłabym teraz wymieniać kolejno sposoby jak mogłabym cię zabić, kiedyś oglądałam Śmierć na 1000 sposobów, więc myślę, że kilka nietuzinkowych pomysłów by się znalazło...
    Kończąc w takich momentach pisz kochana lepiej testament.. Jak to ostatnio powiedziała do mnie starsza pani, kiedy stanęłam na białej linii na przystanku tramwajowym "Lepiej się odsuń, w każdej chwili nawet cegła może spaść na głowę." Wyślę poleconym cały wór cegieł, żeby latał nad Twoją głową, a jak ci znowu taki pomysł przyjdzie niech po jednej spadają.:D
    Dobra, chyba napisałam co mi na sercu leży.
    A co do rozdziału..<3 :)))
    Matka Marco-wiedziałam! Mam nadzieję, że szybko ją znajdzie i nic jej się nie stanie, i że nie poroni.. (a znając Ciebie...na ten worek z cegłami nakleję pięć priorytetów:D )
    Czekam czekam...I cóż..Czekam!
    Nie dajesz mi innego wyboru, choćbym nie wiem ile pogróżek tu napisała.
    Wiedz, że uwielbiam ciebie i tego bloga..ale...mam focha hahah<3
    Zapraszam też do siebie na 42
    http://mr11-bvb.blogspot.com/2016/01/czterdziesci-dwa.html
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dwa zastrzeżenia co do rozdziału. Uno: czemu w takim momencie przerwałaś?! Dos: szkoda, że taki krótki. Ogółem rozdział fenomenalny, jak każdy na tym blogu, zazdroszczę talentu. Czekam na kolejny, mam nadzieję, że szybko go dodasz, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę cię udusić. Jak tak mogłaś? Rozumiem.. Mogłaś napisać, że mama Marco się nie ucieszy, że nawet powie takie słowa. To jestem w stanie zrozumieć. Ale, że Laurę porwie jej własny ojciec? Czyś Ty dziewczyno do reszty powariowała?
    Rozdział jest najlepszy ever! Tylko trochę krótki ;/ No ale nic.. Ja już zmykam, kończę ten badziewny komentarz, bo dzisiaj w ogóle nie mam weny!

    Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na 4 rozdział! ;d
    http://mysteryff.blogspot.com/2016/01/04.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział, czekamy :)

    OdpowiedzUsuń