- Wstajemy - krzyknął mi do ucha Klopp, przez co ja zleciałam z łóżka na twardą podłogę
- Co się dzieje ? - wynurzyłam głowę i spojrzałam zaspana na mężczyznę, który się śmieje
- Za godzinę trening - dodał i wyszedł
- Fajnie - powiedziałam sama do siebie i podniosłam się z podłogi. Chwyciłam się za tyłek, który strasznie bolał i zaczęłam się śmiać. Opadłam na łóżko nadal się śmiejąc, sama z siebie. Po chwili się opamiętałam i poszłam do szafy w garderobie. Wyjęłam ubrania i pomaszerowałam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę raz dwa i przebrałam się w mój strój na dzisiejszy dzień. Niby początek lata, ale dziś pogoda nie był cudowna. Włosy uczesałam w koka i zeszłam powoli na dół. Skierowałam się do kuchni i podciągnęłam rękawy na 3/4, bo nie lubię nosić normalnie.
- Przepraszam - powiedział Jurgen, gdy weszłam do kuchni
- Nic się nie stało - zaśmiałam się i wzięłam się za przygotowanie jakiegoś śniadania. Nie miałam na nic ochoty więc raz dwa zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Mama z trenerem pszczółek już jedli kanapki przy stole więc dołączyłam do nich i śmiejąc się zjedliśmy posiłek.
- Kochanie jest już 9.15 a za 15 minut trening - powiedziała moja mama. Usłyszałam to pierwszy raz gdy tak powiedziała i czułam się trochę dziwnie.
- Skarbie posprzątasz ? - podniósł się z krzesła mężczyzna i pocałował mamę w policzek
- Jasne - odpowiedziała i się uśmiechnęła
- Pa mam - podniosłam się szybko z krzesła i pobiegłam za Kloppem. Wsiedliśmy do jego samochodu i po 10 minutach drogi byliśmy na miejscu. Jurgen zamknął samochód i pobiegł jak poparzony do środka, a ja powoli kierowałam się na Idunę. Podziwiałam, jak ten piękny stadion tętni życiem. Gdy dotarłam na murawę chłopcy stali w dwuszeregu a ich trener coś tłumaczył. Po cichu poszłam na ławkę rezerwowych, tak że mnie nawet nie zauważyli. Usiadłam sobie na miejscu i wyjęłam telefon z kieszeni. Na moje szczęście, miałam w nim Skypa, więc się zalogowałam. Bartek był dostępny i odruchowo się z nim połączyłam.
- Bartuś - pisnęłam głośno spoglądając na mały ekran telefonu
- Siemka - uśmiechnął się do mnie - Co robisz ? - spojrzał zdziwiony
- Patrz - puściłam mu oczko i wstałam z miejsca. Podeszłam w stronę chłopaków i odwróciłam telefon na nich
- Iduna - krzyknął - Borussia - dodał a ja zaczęłam się śmiać
- Brawo. Bystry jesteś - dodałam z uśmiechem patrząc na ekran
- Tęsknie - odparł smutny
- Ja też. Cholernie tęsknie, za twoim uśmiechem, głosem, radością, smutkiem, wygłupami po prostu za Tobą - powiedziałam siadając na trawie. Poczułam jak moje oczy robią się wilgotne, a po policzkach lecą łzy
- Nie płacz - podniósł głos
- Mhm - mruknęłam pod nosem
- Proszę - szepnął na co ja zaczęłam wyć
- Nie potrafię. Kocham Cię i nie umiem tu bez Ciebie żyć. Jest grubasek ale on nie zastąpi mi Ciebie - mówiłam ocierając ogrom łez, które spływały po moich zaczerwienionych policzkach.
- Kto to grubasek ? - zapytał podejrzliwie poruszając seksownie brwiami
- Ale ty głupi jesteś - krzyknęłam i zaczęliśmy się śmiać - Grubasek to mój dobry kolega. Mario Gotze - odpowiedziałam podnosząc się z trawy
- Łoo. Już mnie zdradzasz - pogroził palcem i zaczął się chichrać Bartek - No ładnie
- Błagam zamknij się - mówiłam idąc po boisku
- Dobra koniec. Malutka nie płacz. A masz moją bransoletkę ? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy
- Pewnie że mam - odparłam i pokazałam bransoletkę - Jest moja - puściłam mu oczko, a on zaczął się śmiać. Praktycznie płakał, a ja nie wiedziałam co jest grane.
- Co ci jest ? - spojrzałam zdziwiona
- Obejrzyj się do tyłu - odparł i otarł łzy ze śmiechu. Zrobiłam tak jak mówił i odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam tańczących chłopaków : Marco, Lewy, Łukasz, Kuba, Mario i Milos
- Serio ? - wrzasnęłam na nich i zaczęłam się śmiać - Kochanie Moje idę sobie z nimi pogadać. Pogadamy później. Paa - pomachałam do ekranu i się rozłączyłam. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni i zerknęłam na chłopaków, którzy zaczęli uciekać. - Pojebało was ? - krzyknęłam po polsku i zaczęłam za nimi biec. No tak przecież to piłkarze i co ja sobie mogłam. Rozproszyli się i każdy biegł w swoją stronę, a ja stanęłam na środku i obejrzałam się dookoła. Najbliżej był Marco i to był mój cel. Najpierw powolnym krokiem poszłam w jego stronę, ale w pewnym momencie blondyn wyczuł sytuację i zaczął truchtać. Do wolnych osób nie należę więc ruszyłam za nim ile miałam sił w nogach.
- Potwór mnie goni - piszczał Reus
- Coś ty powiedział ?! - krzyknęłam na niego i zaczęłam jeszcze szybciej biec. Chwyciłam za jego koszulkę i zatrzymałam się w miejscu.
- Przepraszam - powiedział smutny i spuścił głowę w dół
- Oj - westchnęłam - Ja lepiej pójdę bo przecież słynny pan Marco Reus i nie gada z takimi potworami jak ja - dodałam ironicznie i odwróciłam się w napięcie.
- Nie obrażaj się - krzyknął za mną - To tylko żarty
- Tak ? - stanęłam i zwróciłam na niego wzrok - Rozumiem żarty Normalne - zaczęłam podkreślając słowo Normalne - Ale gdy chłopak obraża dziewczynę to nie są żarty - krzyknęłam i wyszłam z murawy. Nie zwracając na nikogo uwagi przepchałam się na zewnątrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłam na ławce przed stadionem i spoglądałam na niego. Słońce świeciło, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Wyglądał cudownie, wyjątkowo. Pomyślałam wówczas o Bartku, ten biedny siedzi w Polsce a ja spełniam marzenia bez niego. Otarłam kilka łez które popłynęły z moich oczu. Akurat wyszli wszyscy z SIP i stanęli przed stadionem. Chwyciłam za nadgarstek bo chciałam dotknąć mojej bransoletki od przyjaciela, ale jej tam nie było. - Cholera jasna - wrzasnęłam i wstałam szybko z ławki i rozglądałam się dookoła czy przypadkiem gdzieś nie leży. Szybkim krokiem podbiegłam do wszystkich, aby powiedzieć trenerowi że ja muszę zostać.
- Coś się stało ? - zapytał zmartwiony Jurgen
- Nie... nie wiem ... - zaczęłam się jąkać - Cholera jasna nie wiem - dodałam łapiąc się za głowę - Ja dojdę do domu na nogach. Musze coś znaleźć na stadionie - powiedziałam i poszłam do środka. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy, nie mogłam nic na to poradzić. Wiedziałam że muszę odnaleźć moją najcenniejszą rzecz, nawet gdybym miała szukać całą noc. Dotarłam na murawę i zaczęłam szukać. Spędzałam tam już 2 godziny ale nic nie znalazłam. Klęczałam na trawie i szukałam, ocierając strumienie łez, które mimowolnie leciały. Spojrzałam na cień na murawie i odwróciłam się za siebie i usiadłam na zielonej trawie łapiąc się za głowę - Czego chcesz ? - spojrzałam na Marco, który kucnął przede mną
- Przepraszam - powiedział cicho
- Spoko - odparłam załamana
- Czemu płaczesz ? - zapytał siadając na przeciwko mnie. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam to coś. Poczułam że mogę mu ufać.
- Zgubiłam moją bransoletkę, którą dostałam od przyjaciela. Najlepszego na świecie, który w Polce zawsze przy mnie był. Wspierał, szanował, pocieszał, rozśmieszał, po prostu był przy mnie. - odpowiedziałam ocierając łzy
- Wstań - powiedział krótko i się podniósł
- Co ? - spojrzałam na niego zaskoczona
- Wstań i stań do mnie tyłem - odparł i podał mi ręce. Bez słowa podniosłam się i tak jak kazał stanęłam do niego tyłem. Poczułam jego ręce na moim tyłku.
- Co ty cholera jasna robisz ? - wrzasnęłam waląc go delikatnie z liścia w twarz
- No poczekaj - uspokoił mnie i wyciągnął bransoletkę.
- Skąd to masz ? - zapytałam łapiąc ją w dłoń. Czułam jak moje policzki się czerwienią, a ręce lekko drżą.
- Zaczepiona była do twoich spodni z tyłu - odparł z uśmiechem
- Przepraszam, ja myślałam że... - zaczęłam gdy zakładałam bransoletkę na nadgarstek, lecz blondyn mi przerwał
- Masz siłę - zaśmiał się
- Dziękuje - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam. On objął mnie rękoma i też mocno przytulił. I wówczas poczułam szczęście. Przepełniało mnie od stóp do głów. W brzuchu czułam jak by stado motyli. Po prostu czułam, że przy nim jestem szczęśliwa. Czy to możliwe że po tak, krótkiej znajomości można poczuć coś takiego do osoby którą ledwo znasz ? Sama nie mogłam siebie zrozumieć. Ale przy nim czułam się inaczej, wyjątkowo. Zaraz się otrząsnęłam i oderwałam od ciepłego ciała Marco. - Jeszcze raz dziękuję - dodałam i powoli poszłam do wyjścia.
- Odwiozę Cię - przybiegł obok chłopak z blond czupryną na głowie
- Nie, nie będę robić kłopotu - odpowiedziałam spoglądając przed siebie
- To nie było pytanie, to było stwierdzenie - zaśmiał się i otworzył drzwi do swojego samochodu
- Nienormalny jesteś - odparłam i sama się zaśmiałam, po czym wsiadłam do samochodu blondyna.
- Dziękuje, ale ty za to taka miła - mówił prowadząc swój samochód
- Wiem, dziękuje. Uznam to za komplement - zaśmiałam się podziwiając Dortmund nocą
- No powiedzmy - mruknął pod nosem
- Słyszałam - podniosłam groźnie jedną brew i odpięłam pasy, bo byliśmy już pod domem. - Dziękuje jeszcze raz. Za wszystko - powiedziałam, pocałowałam go delikatnie w policzek i wysiadłam z samochodu. Marco czekał pod mieszkaniem, do momentu gdy nie weszłam do środka.
- Znalazłaś ? - zapytał Jurgen
- Znalazłam - zaśmiałam się i poszłam do siebie. Nie miałam ochoty na nic, a tym bardziej na jedzenie, dla tego od razu przebrałam się na łóżku i popadłam w sen...
____________________________________________________________________________
Proszę i jest to coś. Nie można tego nazwać rozdziałem. Bo jest taki o niczym... ;/
No ale humorek mi wraca więc jest coraz lepiej. I mam nadzieję że w końcu zaczną się tu pojawiać normalne rozdziały. A to zostawiam do waszej oceny. Nie mogę się doczekać już mundialu.
I znów zobaczymy Mario i Marco razem. <3 Cudowny widok... ;***
Dodałam bym go wcześniej, ale coś mi się dzieje z Google. Nie mogłam wejść na żadnego bloga. Ale teraz jest ok. Więc łapie ;* :D
Całuje, Marta ;****
czwartek, 22 maja 2014
piątek, 16 maja 2014
Rozdział III
Na oczy padały mi mocne promienie słońca, bo zapomniałam zasłonić rolet, a o zamknięciu okna nie wspomnę. Tak czy owak, musiałam się podnieść z łóżka. Przetarłam oczy i zeszłam powolnym krokiem na dół, cały czas ziewając.
- Hej - powiedziałam do mamy - Jeść - zaśmiałam się
- No cześć - pocałowała mnie delikatnie w policzek - Siadaj - dodała kładąc na stole naleśniki
- Czytasz w moich myślach - zaśmiałam się i zjadłam pyszne śniadanie. Później odłożyłam talerz do zmywarki i wróciłam do siebie do pokoju. Weszłam do łazienki i zerknęłam w lustro. Sama się przestraszyłam mojego odbicia. Od razu wskoczyłam pod prysznic, następnie wytarłam dokładnie swoje ciało białym ręcznikiem. Owinęłam się w niego i weszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i wybrałam pierwsze lepsze ubrania. Nigdy nie miałam problemu z wyborem ubrań, makijażem itp. Wskoczyłam w ubrania, zrobiłam koka i jeszcze wyszczotkowałam zęby. I tak zeszłam na dół. Przy okazji zgarnęłam do kieszeni telefon i słuchawki bez których się nie ruszam.
- Co robisz ? - wyszłam na taras i usiadłam na huśtawce obok mamy
- Odpoczywam
- A co dziś będziecie robić ?
- Nie wiem jeszcze, Jurgen chciał jechać na zakupy. Jedziesz z nami ?
- Właściwie to bardzo chętnie bo i tak się nudzę - odpowiedziałam - To o której ?
- Zaraz - dodała i poszła na górę
- Aha - powiedziałam pod nosem i zaczęłam się śmiać. Sama nie wiem z czego się śmiałam, ale cóż. Weszłam do domu i poszłam do korytarze, gdzie stali zakochani.
- To jedziemy ? - zapytał Klopp
- Jedziemy - odpowiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy trójką do samochodu i ruszyliśmy. Podziwiałam piękny Dortmund, który z każdą chwilą był dla mnie piękniejszy. Nim się obejrzałam byliśmy pod wielkim centrum handlowym. Skierowaliśmy się do wejścia.
- Idziemy do Kloppa - krzyknęłam
- Coo ? - Jurgen zaczął się śmiać
- O kurde - powiedziałam pod nosem - Przepraszam ale zawsze z moim przyjacielem tak mówiliśmy na Cropp - czułam jak rumieńce pojawiając się na moich policzkach
- Moi chłopcy też tak mówią - odpowiedział. I tak spędziliśmy 3 godziny w galerii. Każdy sobie coś kupił, oprócz mnie. Nie lubię gdy ktoś za mnie płaci, więc nic sobie nie kupowałam. Wyszliśmy zapakowani przed centrum handlowe, zakochani włożyli wszystko do bagażnika.
- Mamo ja się przejdę
- A nie zgubisz się ?
- Najwyżej będę dzwonić - puściłam jej oczko i poszłam przed siebie. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i słuchawki, tak szłam dalej. Cały czas zachwycałam się widokami miasta. Uwielbiam zwiedzać, więc chodziłam gdzie się da. Między czasie kupiłam sobie Pepsi z lodówki, bo słońce dawało o sobie znać i to nieźle. Dotarłam do parku, szłam powoli między drzewami które tworzyły cudowny cień.
- Cześć gówniarzu - usłyszałam krzyk z boku. Zerknęłam a tam siedzieli Lewy, Łukasz, Kuba, Mario, Marco, Erik, Mats, Milos, Nuri i Auba.
- Cześć grubasku - podeszłam do nich i zaśmiałam się z Gotze'go
- Ej, mówiłem ci już coś na ten temat - posmutniał
- Tak wiem , to są Mięśnie - zaakcentowałam ostatnie słowo a wszyscy wybuchli śmiechem, po czym zdjęłam okulary i słuchawki.
- Właśnie, a więc co tu robisz ? - zapytał Piszczek
- Spaceruję i podziwiam Dortmund, a wy ? - podniosłam prawą brew do góry i usiadłam na trawie
- Odpoczywamy i się nudzimy - odpowiedział Auba z uśmiechem na twarzy.
- Ćwiczysz ? - spojrzał Marco na mój brzuch
- Nie, kiedyś - odpowiedziałam biorąc łyka Pepsi
- Umiesz jakieś sztuczki czy coś ?
- Nie pamiętam za dużo. Dawno to było
- To sobie przypomnij
- Dzięki - odpowiedziałam ironicznie i spojrzałam na cienkie drzewo. - Trzymaj - rzuciłam do Marco butelkę i poszłam obok drzewa. Dawno tego nie robiłam, ale wielka pora spróbować. Objęłam drzewo rękoma i podniosłam nogi. Dało mi to, że tworzyłam kąt prosty z drzewem. Po chwili puściłam i usiadłam na swoim miejscu. Miny chłopaków były bardzo zabawne, myślałam że im gałki oczne wyskoczą.
- O kurde - stwierdził Kuba
- Dobra co im jest Mario ? - spojrzałam na kolegę siedzącego obok
- Podziwiają Cię - zaśmiał się
- Nie patrzcie się tak na mnie kurde - krzyknęłam z uśmiechem na twarzy
- Dobra ogar - stwierdził Lewy - Też tak umiem - zaśmiał się Robert
- To zademonstruj nam - podeszłam do Marco i wzięłam swoje picie
- Dobra - stwierdził i próbował odtworzyć moją sztuczkę. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam mu zrobić kilka zdjęć.
- Błagam litości - dodałam kładąc się na trawie
- Dobra nie umiem - odparł i położył się obok
- Patrz, widzisz tą chmurę ? - powiedziałam po polsku i wskazałam placem
- Ona przypomina mi kutasa - stwierdził a ja zaczęłam się śmiać
- Wcale nie, mi ona przypomina Łukasza fryzurę - i znów zaczęłam się śmiać
- To od kiedy moja fryzura przypomina kutasa ? - podniósł głos Piszczek i położył się obok Roberta
- Co wy mówicie ? - zapytał zły Reus
- Chodź to ci pokaże - spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął i przyszedł obok
- I co ? - spojrzał w moje oczy a ja mało zawału nie dostałam. Czułam jak się rumienie, ale nie mogłam przestać patrzeć w te zielona tęczówki.
- Widzisz tę chmurę ? - wskazałam placem
- Widzę, przypomina mi Aube, albo jego fryzurę - wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Robertowi przypomina kutasa, a ja tam widzę grzywkę Łukasza - uśmiechnęłam się i szukałam wzrokiem kolejnych chmur. Nagle wszyscy do nas przyszli i szukali kształtów w białych obłokach.
- Widzisz ? - wskazał blondyn na małą chmurkę w kształcie serca
- Mi ona przypomina serce - uśmiechnęłam się patrząc na nią
- A mi znowu kutasa - wtrącił się Lewy
- Ty wszędzie je widzisz - zaczął śmiać się Mario a ja razem z nim
- Ja też tam widzę serce - odpowiedział Blondyn, spojrzałam na nią jeszcze raz i zginęłam za drzewami
- Moja chmurka uciekła to ja też lece - powiedziałam i podniosłam się z trawy
- Nie idź jeszcze - powiedział Mario
- Za nim wrócę do domu miną 2 godziny - westchnęłam
- Czemu ? - zapytali chórem
- Nie wiem gdzie jestem - wybuchłam śmiechem
- To idziemy Cię odprowadzić - poderwał się Marco
- Nie chcę robić kłopotu - podrapałam się po głowie i zajrzałam do telefonu
- Nie gadaj tylko chodź - powiedział Kuba i wszyscy ruszyli na przód. Ja tylko zaśmiałam się poszłam powolnym krokiem za nimi. Szliśmy jakieś 30 minut a mnie nogi zaczęły boleć
- Daleko jeszcze ? - jęknęłam
- Chwila, a co ? - zapytał Mario
- A czy grubasek weźmie mnie na barana ? - zrobiłam słodką minkę
- Grubasek nie - odpowiedział - Ale umięśniony Mario tak - dodał a my wszyscy parsknęliśmy śmiechem
- Jeaa - krzyknęłam i wskoczyłam na plecy Gotze'go. Odwróciłam się do chłopaków na co oni zrobili głupią minę
- Siemka - usłyszałam jego miły głos
- Hej po raz drugi, po co ci torba. To nie trening na Idunie tylko wygłupy
- Oj tam oj tam, dalej chodź
- No idę, nie spinaj się tak bo cię guma w majtkach pęknie - zaczęłam się śmiać z niego
- Dzięki - dodał obrażony
- Przepraszam ? - uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam jedną brew ku górze
- Spoko - zaśmiał się i wskazał na policzek
- Nie ma tak dobrze - stwierdziłam - Ej coś jest nie tak z Marco. Nie znam go, ale na początku w parku był inny.
-Tęskni za Caroline - odparł Gotze
- Rozumiem - spojrzałam przed siebie - To tu ?
- No - dodał i pobiegł jako pierwszy
- Debil - krzyknęłam i pobiegłam za nim. Weszliśmy na kort, który był na prawdę ładny. Od razu przypomniały mi się wspólnie chwile z Bartkiem na orliku w Polsce. Poczułam jak do oczu zaczęły mi napływać łzy, ale uśmiech nadal widniał na mojej twarzy.
- Co jest ? - podszedł do mnie Mario i usiedliśmy na trawie
- Nic - uśmiechnęłam się szerzej i otarłam łzy
- Nie kłam - objął mnie ręką i mocno przytulił
- W Polsce zawsze wieczorem chodziłam na kort z przyjacielem. To on nauczył mnie tego czego nauczył. I pokazał mi jak to jest być prawdziwym kibicem. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego umięśnione ramiona
- Jak ma na imię ? - " odlepił się ode mnie "
- Bartek - powiedziałam i na samą myśl zaczęłam się uśmiechać
- Baltek ? - zapytał a ja zaczęłam się na cały głos śmiać
- Ba - zaczęłam
- Ba
- rtek - dokończyłam
- rtek... ? - Gotze też zaczął się śmiać bo nie wiedział co mówi
- No, Bartek
- Bartek - powtórzył
- Piątka, brawo - zaśmiałam się i przybiłam z nim piątkę - Jak wolisz może być Bartłomiej - spojrzałam na niego i widziałam w jego oczach przerażenie
- Żartujesz ? - dodał przerażony
- Nie, takie jest prawidłowe imię. Ale ja też mówię Bartek. Dobra koniec gramy ?
- Jeszcze się pytasz ? - zaśmiał się i zaczęliśmy. Mario mnie uczył. Czyli najpierw 30 minut rozgrzewki, po której już miałam dość ale trzymałam się. Później żonglowanie, karne, wolne, podania itp. Po 3 godzinach skończyliśmy nasz mały trening.
- Jejku ale się zmęczyłam. Ale wiesz co ci powiem, było warto - odparłam piorąc piłkę w ręce
- Kiedy kolejny trening ?
- Dogadamy się, a teraz pora lecieć do domu. - zaśmiałam się i oboje wyszliśmy z kortu.
- Odprowadzę Cię
- Nie, dam radę sama. Z resztą widać dom z daleka - wskazałam palcem
- Na pewno ?
- No jasne. Trzymaj się grubasie
- Pa gówniarzu - pocałowałam go delikatnie w policzek i powolnym krokiem poszłam w stronę domu. Po woli doszłam do celu. Otworzyłam drzwi i odłożyłam piłkę, a następnie weszłam do salonu.
- O jesteś - zaśmiał się Klopp
- Tak, a gdzie mama ? - zapytałam kierując się w stronę schodów
- Śpi, bo jest już 24 - odpowiedział z uśmiechem na twarzy
- Już ? - wytrzeszczyłam swoje oczy
- Spokojnie, nie powiem nic mamie - puścił mi oczko
- Dziękuje - dodałam również się uśmiechając
- Jedziesz ze mną na trening ?
- Jasne - odparłam i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę i od razu zasnęłam na łóżku z myślą o jutrzejszym dniu...
___________________________________________________________________________
Co do rozdziału to takie sobie... ;/
Nie wiem jak to coś napisałam, no ale jest.
Mam nadzieję że chociaż wam się spodoba ;**
Czytasz = Komentujesz
Zapraszam na drugi blog :D :
http://miloscjestwnaszychsercach.blogspot.com/
Nie mogę się doczekać soboty. <3
Fahren, fahren. Wir fahren nach Berlin <3 Aaaaaaa. :D
Nasze chłopaki lecą do Berlina już. Haha. ;))
- Hej - powiedziałam do mamy - Jeść - zaśmiałam się
- No cześć - pocałowała mnie delikatnie w policzek - Siadaj - dodała kładąc na stole naleśniki
- Czytasz w moich myślach - zaśmiałam się i zjadłam pyszne śniadanie. Później odłożyłam talerz do zmywarki i wróciłam do siebie do pokoju. Weszłam do łazienki i zerknęłam w lustro. Sama się przestraszyłam mojego odbicia. Od razu wskoczyłam pod prysznic, następnie wytarłam dokładnie swoje ciało białym ręcznikiem. Owinęłam się w niego i weszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i wybrałam pierwsze lepsze ubrania. Nigdy nie miałam problemu z wyborem ubrań, makijażem itp. Wskoczyłam w ubrania, zrobiłam koka i jeszcze wyszczotkowałam zęby. I tak zeszłam na dół. Przy okazji zgarnęłam do kieszeni telefon i słuchawki bez których się nie ruszam.
- Co robisz ? - wyszłam na taras i usiadłam na huśtawce obok mamy
- Odpoczywam
- A co dziś będziecie robić ?
- Nie wiem jeszcze, Jurgen chciał jechać na zakupy. Jedziesz z nami ?
- Właściwie to bardzo chętnie bo i tak się nudzę - odpowiedziałam - To o której ?
- Zaraz - dodała i poszła na górę
- Aha - powiedziałam pod nosem i zaczęłam się śmiać. Sama nie wiem z czego się śmiałam, ale cóż. Weszłam do domu i poszłam do korytarze, gdzie stali zakochani.
- To jedziemy ? - zapytał Klopp
- Jedziemy - odpowiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy trójką do samochodu i ruszyliśmy. Podziwiałam piękny Dortmund, który z każdą chwilą był dla mnie piękniejszy. Nim się obejrzałam byliśmy pod wielkim centrum handlowym. Skierowaliśmy się do wejścia.
- Idziemy do Kloppa - krzyknęłam
- Coo ? - Jurgen zaczął się śmiać
- O kurde - powiedziałam pod nosem - Przepraszam ale zawsze z moim przyjacielem tak mówiliśmy na Cropp - czułam jak rumieńce pojawiając się na moich policzkach
- Moi chłopcy też tak mówią - odpowiedział. I tak spędziliśmy 3 godziny w galerii. Każdy sobie coś kupił, oprócz mnie. Nie lubię gdy ktoś za mnie płaci, więc nic sobie nie kupowałam. Wyszliśmy zapakowani przed centrum handlowe, zakochani włożyli wszystko do bagażnika.
- Mamo ja się przejdę
- A nie zgubisz się ?
- Najwyżej będę dzwonić - puściłam jej oczko i poszłam przed siebie. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i słuchawki, tak szłam dalej. Cały czas zachwycałam się widokami miasta. Uwielbiam zwiedzać, więc chodziłam gdzie się da. Między czasie kupiłam sobie Pepsi z lodówki, bo słońce dawało o sobie znać i to nieźle. Dotarłam do parku, szłam powoli między drzewami które tworzyły cudowny cień.
- Cześć gówniarzu - usłyszałam krzyk z boku. Zerknęłam a tam siedzieli Lewy, Łukasz, Kuba, Mario, Marco, Erik, Mats, Milos, Nuri i Auba.
- Cześć grubasku - podeszłam do nich i zaśmiałam się z Gotze'go
- Ej, mówiłem ci już coś na ten temat - posmutniał
- Tak wiem , to są Mięśnie - zaakcentowałam ostatnie słowo a wszyscy wybuchli śmiechem, po czym zdjęłam okulary i słuchawki.
- Właśnie, a więc co tu robisz ? - zapytał Piszczek
- Spaceruję i podziwiam Dortmund, a wy ? - podniosłam prawą brew do góry i usiadłam na trawie
- Odpoczywamy i się nudzimy - odpowiedział Auba z uśmiechem na twarzy.
- Ćwiczysz ? - spojrzał Marco na mój brzuch
- Nie, kiedyś - odpowiedziałam biorąc łyka Pepsi
- Umiesz jakieś sztuczki czy coś ?
- Nie pamiętam za dużo. Dawno to było
- To sobie przypomnij
- Dzięki - odpowiedziałam ironicznie i spojrzałam na cienkie drzewo. - Trzymaj - rzuciłam do Marco butelkę i poszłam obok drzewa. Dawno tego nie robiłam, ale wielka pora spróbować. Objęłam drzewo rękoma i podniosłam nogi. Dało mi to, że tworzyłam kąt prosty z drzewem. Po chwili puściłam i usiadłam na swoim miejscu. Miny chłopaków były bardzo zabawne, myślałam że im gałki oczne wyskoczą.
- O kurde - stwierdził Kuba
- Dobra co im jest Mario ? - spojrzałam na kolegę siedzącego obok
- Podziwiają Cię - zaśmiał się
- Nie patrzcie się tak na mnie kurde - krzyknęłam z uśmiechem na twarzy
- Dobra ogar - stwierdził Lewy - Też tak umiem - zaśmiał się Robert
- To zademonstruj nam - podeszłam do Marco i wzięłam swoje picie
- Dobra - stwierdził i próbował odtworzyć moją sztuczkę. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam mu zrobić kilka zdjęć.
- Błagam litości - dodałam kładąc się na trawie
- Dobra nie umiem - odparł i położył się obok
- Patrz, widzisz tą chmurę ? - powiedziałam po polsku i wskazałam placem
- Ona przypomina mi kutasa - stwierdził a ja zaczęłam się śmiać
- Wcale nie, mi ona przypomina Łukasza fryzurę - i znów zaczęłam się śmiać
- To od kiedy moja fryzura przypomina kutasa ? - podniósł głos Piszczek i położył się obok Roberta
- Co wy mówicie ? - zapytał zły Reus
- Chodź to ci pokaże - spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął i przyszedł obok
- I co ? - spojrzał w moje oczy a ja mało zawału nie dostałam. Czułam jak się rumienie, ale nie mogłam przestać patrzeć w te zielona tęczówki.
- Widzisz tę chmurę ? - wskazałam placem
- Widzę, przypomina mi Aube, albo jego fryzurę - wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Robertowi przypomina kutasa, a ja tam widzę grzywkę Łukasza - uśmiechnęłam się i szukałam wzrokiem kolejnych chmur. Nagle wszyscy do nas przyszli i szukali kształtów w białych obłokach.
- Widzisz ? - wskazał blondyn na małą chmurkę w kształcie serca
- Mi ona przypomina serce - uśmiechnęłam się patrząc na nią
- A mi znowu kutasa - wtrącił się Lewy
- Ty wszędzie je widzisz - zaczął śmiać się Mario a ja razem z nim
- Ja też tam widzę serce - odpowiedział Blondyn, spojrzałam na nią jeszcze raz i zginęłam za drzewami
- Moja chmurka uciekła to ja też lece - powiedziałam i podniosłam się z trawy
- Nie idź jeszcze - powiedział Mario
- Za nim wrócę do domu miną 2 godziny - westchnęłam
- Czemu ? - zapytali chórem
- Nie wiem gdzie jestem - wybuchłam śmiechem
- To idziemy Cię odprowadzić - poderwał się Marco
- Nie chcę robić kłopotu - podrapałam się po głowie i zajrzałam do telefonu
- Nie gadaj tylko chodź - powiedział Kuba i wszyscy ruszyli na przód. Ja tylko zaśmiałam się poszłam powolnym krokiem za nimi. Szliśmy jakieś 30 minut a mnie nogi zaczęły boleć
- Daleko jeszcze ? - jęknęłam
- Chwila, a co ? - zapytał Mario
- A czy grubasek weźmie mnie na barana ? - zrobiłam słodką minkę
- Grubasek nie - odpowiedział - Ale umięśniony Mario tak - dodał a my wszyscy parsknęliśmy śmiechem
- Jeaa - krzyknęłam i wskoczyłam na plecy Gotze'go. Odwróciłam się do chłopaków na co oni zrobili głupią minę
Zaczęłam się tak śmiać, że Mario prawie mnie upuścił.
- Debile - stwierdziłam zeskakując z bruneta.
- Tak, też Cię lubimy - odpowiedział Auba
- Pewnie - puściłam mu oczko i poszłam na koniec naszej grupy. Szedł tam smutny Marco, nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. - Coś się stało ?
- Nie wszystko jest ok - wymusił uśmiech
- Po co kłamiesz co ? - zerknęłam w jego oczy. Od razu było widać że coś go gryzie.
- Wiesz niedawno zerwałem z Caroline i to przez to
- Nie martw się znajdziesz inną - poklepałam go po plecach i poszłam do przodu bo właśnie dotarliśmy pod dom. - Dziękuje wam - zaśmiałam się
- Polecamy się na przyszłość - Krzyknął Mats
- Na przyszłość to ja was wezmę do psychiatry - powiedziałam po polsku
- Dzięki - zaśmiało się polskie trio
- Spoczko, no dobra to miło było i jeszcze raz dziękuje. Paa - pomachałam im zniknęłam za ciemno-brązowymi drzwiami. - Jestem - krzyknęłam
- Dobrze - odpowiedziała mama, a ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wyjęłam telefon. Było na nim zdjęcie chłopaków z dzióbkami. Sama do telefonu zaczęłam się śmiać. Bardzo ich polubiłam, nie są takimi gwiazdeczkami. Są normalni. Uwielbiam ich. Nie zdążyłam odłożyć dobrze telefonu gdy dostałam sms'a od Misiek :*
* Fajnie się zapisałem co nie ? Mario :) :*
I znów zaczęłam się śmiać pod nosem. Odpisałam od razu na jego wiadomość
* Nie na długo, zaraz zmienię na Grubaska :) Hahaha :D
I znów dostałam SMSa od Gotze'go
* Nie, tylko nie to :( Co robisz ?
* Planuję iść pograć w piłkę na jakiś kort czy coś. A co pan " nabity " chce iść ze mną ? :D
* Pan Nabity idzie z panią. Za 10 minuta będę pod twoim domem. ;)
I tak skończyliśmy naszą jakże cudowną rozmowę. Podeszłam do szafy i przebrałam się szybko w dresy i bluzę bo na dworze robiło się ciemno.. Po chwili zeszłam na dół, gdzie na kanapie siedziała Mama i Klopp
- Idę z Mario pograć w piłkę. Na razie - krzyknęłam i wyszłam z piłką w ręce przed dom. Stał już tam brunet z torbą na ramieniu- Debile - stwierdziłam zeskakując z bruneta.
- Tak, też Cię lubimy - odpowiedział Auba
- Pewnie - puściłam mu oczko i poszłam na koniec naszej grupy. Szedł tam smutny Marco, nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. - Coś się stało ?
- Nie wszystko jest ok - wymusił uśmiech
- Po co kłamiesz co ? - zerknęłam w jego oczy. Od razu było widać że coś go gryzie.
- Wiesz niedawno zerwałem z Caroline i to przez to
- Nie martw się znajdziesz inną - poklepałam go po plecach i poszłam do przodu bo właśnie dotarliśmy pod dom. - Dziękuje wam - zaśmiałam się
- Polecamy się na przyszłość - Krzyknął Mats
- Na przyszłość to ja was wezmę do psychiatry - powiedziałam po polsku
- Dzięki - zaśmiało się polskie trio
- Spoczko, no dobra to miło było i jeszcze raz dziękuje. Paa - pomachałam im zniknęłam za ciemno-brązowymi drzwiami. - Jestem - krzyknęłam
- Dobrze - odpowiedziała mama, a ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wyjęłam telefon. Było na nim zdjęcie chłopaków z dzióbkami. Sama do telefonu zaczęłam się śmiać. Bardzo ich polubiłam, nie są takimi gwiazdeczkami. Są normalni. Uwielbiam ich. Nie zdążyłam odłożyć dobrze telefonu gdy dostałam sms'a od Misiek :*
* Fajnie się zapisałem co nie ? Mario :) :*
I znów zaczęłam się śmiać pod nosem. Odpisałam od razu na jego wiadomość
* Nie na długo, zaraz zmienię na Grubaska :) Hahaha :D
I znów dostałam SMSa od Gotze'go
* Nie, tylko nie to :( Co robisz ?
* Planuję iść pograć w piłkę na jakiś kort czy coś. A co pan " nabity " chce iść ze mną ? :D
* Pan Nabity idzie z panią. Za 10 minuta będę pod twoim domem. ;)
I tak skończyliśmy naszą jakże cudowną rozmowę. Podeszłam do szafy i przebrałam się szybko w dresy i bluzę bo na dworze robiło się ciemno.. Po chwili zeszłam na dół, gdzie na kanapie siedziała Mama i Klopp
- Siemka - usłyszałam jego miły głos
- Hej po raz drugi, po co ci torba. To nie trening na Idunie tylko wygłupy
- Oj tam oj tam, dalej chodź
- No idę, nie spinaj się tak bo cię guma w majtkach pęknie - zaczęłam się śmiać z niego
- Dzięki - dodał obrażony
- Przepraszam ? - uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam jedną brew ku górze
- Spoko - zaśmiał się i wskazał na policzek
- Nie ma tak dobrze - stwierdziłam - Ej coś jest nie tak z Marco. Nie znam go, ale na początku w parku był inny.
-Tęskni za Caroline - odparł Gotze
- Rozumiem - spojrzałam przed siebie - To tu ?
- No - dodał i pobiegł jako pierwszy
- Debil - krzyknęłam i pobiegłam za nim. Weszliśmy na kort, który był na prawdę ładny. Od razu przypomniały mi się wspólnie chwile z Bartkiem na orliku w Polsce. Poczułam jak do oczu zaczęły mi napływać łzy, ale uśmiech nadal widniał na mojej twarzy.
- Co jest ? - podszedł do mnie Mario i usiedliśmy na trawie
- Nic - uśmiechnęłam się szerzej i otarłam łzy
- Nie kłam - objął mnie ręką i mocno przytulił
- W Polsce zawsze wieczorem chodziłam na kort z przyjacielem. To on nauczył mnie tego czego nauczył. I pokazał mi jak to jest być prawdziwym kibicem. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego umięśnione ramiona
- Jak ma na imię ? - " odlepił się ode mnie "
- Bartek - powiedziałam i na samą myśl zaczęłam się uśmiechać
- Baltek ? - zapytał a ja zaczęłam się na cały głos śmiać
- Ba - zaczęłam
- Ba
- rtek - dokończyłam
- rtek... ? - Gotze też zaczął się śmiać bo nie wiedział co mówi
- No, Bartek
- Bartek - powtórzył
- Piątka, brawo - zaśmiałam się i przybiłam z nim piątkę - Jak wolisz może być Bartłomiej - spojrzałam na niego i widziałam w jego oczach przerażenie
- Żartujesz ? - dodał przerażony
- Nie, takie jest prawidłowe imię. Ale ja też mówię Bartek. Dobra koniec gramy ?
- Jeszcze się pytasz ? - zaśmiał się i zaczęliśmy. Mario mnie uczył. Czyli najpierw 30 minut rozgrzewki, po której już miałam dość ale trzymałam się. Później żonglowanie, karne, wolne, podania itp. Po 3 godzinach skończyliśmy nasz mały trening.
- Jejku ale się zmęczyłam. Ale wiesz co ci powiem, było warto - odparłam piorąc piłkę w ręce
- Kiedy kolejny trening ?
- Dogadamy się, a teraz pora lecieć do domu. - zaśmiałam się i oboje wyszliśmy z kortu.
- Odprowadzę Cię
- Nie, dam radę sama. Z resztą widać dom z daleka - wskazałam palcem
- Na pewno ?
- No jasne. Trzymaj się grubasie
- Pa gówniarzu - pocałowałam go delikatnie w policzek i powolnym krokiem poszłam w stronę domu. Po woli doszłam do celu. Otworzyłam drzwi i odłożyłam piłkę, a następnie weszłam do salonu.
- O jesteś - zaśmiał się Klopp
- Tak, a gdzie mama ? - zapytałam kierując się w stronę schodów
- Śpi, bo jest już 24 - odpowiedział z uśmiechem na twarzy
- Już ? - wytrzeszczyłam swoje oczy
- Spokojnie, nie powiem nic mamie - puścił mi oczko
- Dziękuje - dodałam również się uśmiechając
- Jedziesz ze mną na trening ?
- Jasne - odparłam i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę i od razu zasnęłam na łóżku z myślą o jutrzejszym dniu...
___________________________________________________________________________
Co do rozdziału to takie sobie... ;/
Nie wiem jak to coś napisałam, no ale jest.
Mam nadzieję że chociaż wam się spodoba ;**
Czytasz = Komentujesz
Zapraszam na drugi blog :D :
http://miloscjestwnaszychsercach.blogspot.com/
Nie mogę się doczekać soboty. <3
Fahren, fahren. Wir fahren nach Berlin <3 Aaaaaaa. :D
Nasze chłopaki lecą do Berlina już. Haha. ;))
sobota, 10 maja 2014
Rozdział II
Otworzyłam drzwi i ujrzałam mnóstwo butów. Mama nie mówiła że będziemy mieli gości. Cichutko na palcach poszłam w stronę salonu. Wychyliłam lekko głowę i spojrzałam na ludzi siedzących na kanapach. Byli to piłkarze Borussii. Byłam malutka wzrostem i wagą, ale nogi ugięły się pod moim ciężarem ciała. Schowałam głowę i czułam jak mocno serce mi wali. Czułam jakby miało mi zaraz pierś rozsadzić. Zostawiłam przy okazji buty w korytarzu bo uwielbiam latać na boso. Wyszłam bezszelestnie z domu, przeskoczyłam przez płot i już byłam w naszym wielkim ogrodzie. Podeszłam pod balkon i na moje szczęście okno było otwarte. Spojrzałam na stół który stał obok krzeseł. Tak, byłam mała ale siły miałam na prawdę dużo. Chwyciłam za drewniany stół i przeniosłam pod balkon. Weszłam na niego ale było za nisko. Zeskoczyłam i poszłam po krzesła. Chwyciłam za dwa i weszłam na stolik. Ułożyłam po kolei krzesła i ciężko westchnęłam. Od małego dziecka moimi przyjaciółmi byli chłopcy więc wiedziałam co to znaczy dobrze się bawić. Wdrapałam się jakoś na " drabinę " i chwyciłam za poręcze od balkonu. Podciągnęłam się na rękach i przeskoczyłam przez barierkę. O tak, udało się - pomyślałam i zaśmiałam się w duszy. Wychyliłam głowę po za balkon, a krzesła nagle spadły. Był to bardzo słychać, a okno tarasowe było otwarte. No to po mnie - powiedziałam cicho i weszłam do pokoju. Podrapałam się po głowie i modliłam się w duchu żeby nikt tego nie usłyszał. Nie miałam szczęścia, zerknęłam zza firanki na ogród. Stali tam wszyscy i dziwnie patrzyli na to wszystko. Zauważy jak z uśmiechem na twarzy patrzy w moje okno Klopp. Czułam że zaraz tu przyjdzie i da mi niezły ochrzan. Powiedział coś do mamy i wszedł do domu. Szybko usiadłam na łóżku i spuściłam głowę w dół. Usłyszałam pukanie do drzwi, serce waliło mi jak młot
- Proszę - powiedziałam cicho
- To twoja sprawka - zapytał uśmiechnięty Jurgen zamykając drzwi
- No tak przepraszam.. - zaczęłam
- Ale nic się nie stało. Tylko zastanawiam się dlaczego nie weszłaś normalnie - oparł się o śnieżno białe drzwi od mojego pokoju i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami
- No bo oni tam są. Uprzedzę pańskie pytanie. Uwielbiam ich i chyba bym już nie wstała gdybym miała im powiedzieć Cześć - odparłam na jednym wydechu, a na moich policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
- Mam rozumieć że fanka Borussii ? - zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Tak, taka mała moja obsesja - zachichotałam
- Tak wracając do tej sytuacji to jak taka malutka dziewczyna podciągnęła się na rękach tutaj ? - zapytał
- Przez 2 lata chodziłam na siłownię 3 razy w tygodniu - powiedziała dumnie
- Oo to nieźle - odparł z uśmiechem i wyszedł na balkon po czym powiedział coś po niemiecku. Jak zwykle nie wiedziałam co. Chciałabym bardzo nauczyć się tego języka ale jak.? Podeszłam do okna i zerknęłam na chłopaków z dziwnymi minami. Co oznaczały ? Smutek a zarazem zadość, zawód i nadzieję. Bardzo chciałam podejść do nich i powiedzieć jak ich uwielbiam. Ale moja nieśmiałość brała górę i nie potrafiłam tego zmienić. To po prostu było silniejsze ode mnie. Zaraz wrócił Klopp
- I co ? - uśmiechnęłam się do niego
- Już pewnie wyszli więc chodź na obiad - otworzył drzwi i wypuścił mnie pierwszą z mojego pokoju. Podziękowałam i wyszłam. Zeszłam powoli po schodach i stanęłam jak wryta na ostatnim stopniu. Stali tam uśmiechnięci gracze BVB. Bicie serca przyspieszyło dwukrotnie, ręce zaczęły mi się trząść i pocić. Spojrzałam na nich z zakłopotaniem, odwróciłam się i chciałam wbiec na górę co uniemożliwił mi Jurgen
- Dasz radę, nie pogryzą cię - uśmiechnął się i odwrócił mnie w ich stronę
- Nie nie dam - odrzekłam i pobiegłam za chłopaków. Chwyciłam moje Vansy w ręce i chciałam wyjść, a właściwie wybiec na zewnątrz.
- Kto zamknął te cholerne drzwi ? - krzyknęłam wściekła po polsku
- A no ja, a co przeszkadza ci to ? - odpowiedział Piszczek z uśmiechem na twarzy. Przedostałam się przez tłum chłopców i spojrzałam na drzwi otwarte na ogród. Bingo - powiedziałam pod nosem i wybiegłam z butami w rękach na zewnątrz, a wszyscy za mną. Czy oni nie mają co robić tylko biegać za biedną dziewczyną - mówiłam sobie w myślach, a w środku aż buzowałam. Spojrzałam na nich speszona i lekko się zaczerwieniłam, ale z uśmiechem na twarzy. Przerzuciłam buty za płot i sama przez niego przeskoczyłam, bo w ogrodzie nawet nie miałam kiedy ich założyć. Moje białe skarpetki nie były już białe, ale to nie moja wina. Oparłam się o płot i założyłam trampki. Zerknęłam ostatni raz na ich miny i tylko się zaśmiałam. Wyjęłam telefon i wybrałam buty.
- Halo
- Mamo idę się przejść
- Gdzie ?
- No bo pan Klopp mnie wkręcił i widziałam pszczółki
- No i ?
- No i prawie miałam zawał - zaśmiałam się i obejrzałam się za siebie. W ogrodzie stał sam Jurgen i wskazał palcem na chodnik. Odwróciłam się i ujrzałam znowu ich. - Aaa - pisnęłam - No dobra mamo to ja sobie teraz pobiegam. Paa
- Nie zgub się - dodała, a ja się rozłączyłam
- To jakieś żarty są czy wy jesteście powaleni ? - zapytałam samą siebie pod nosem, ale zapomniałam że jest tam 3 polaków
- Pewnie to 2 - zaśmiał się Kuba, a mi szczęka opadła.
- Boże czy ja w życiu muszę trafiać na samych debili - spojrzałam w niebo i zaczęłam uciekać. No ja głupia z nadzieją że nie podbiegną za mną. No ale cóż, szczęścia nie miałam i ruszyli za mną. Biegłam po pięknych ulicach Dortmundu nie wiedząc gdzie ja jestem i co w ogóle robię. Byłam przerażona, ale miałam nadzieją że zaraz przestaną biegać za mną. Wkroczyłam w park, leciałam po między drzewami i zaczęłam się męczyć. Wbiegłam w jakieś krzaki i wyregulowałam oddech. Nabrali się i pobiegli dalej. Po 10 minutach spokojnie wyszłam z mojej kryjówki i poszłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie mam iść, więc podeszłam do kiosku i kupiłam mapę Dortmundu. Mapa - moje zbawienie - zaśmiałam się i poszłam w stronę domu. Po 20 minutach byłam przed domem. Spokojnie weszłam do środka i zdjęłam buty.
- Cześć - powiedziałam do mamy
- Jesteś niemożliwa - zaczął się śmiać Jurgen
- Dlaczego ? - zaczęłam sama się śmiać - Albo wolę nie wiedzieć tej opowiedz, tak czy inaczej mały trening im się przydał - usiadłam do stołu gdzie siedziała polka i trener pszczółek
- Tak pewnie. A ty mnie coraz bardziej zadziwiasz - dodał z uśmiechem a mi mama podała obiad
- Mamo a co z nauką języka niemieckiego ? - skierowałam się do rodzicielki konsumując obiad
- A tak, jutro masz pierwszą lekcję - odpowiedziała
- W końcu, a o której ?
- O 11, pojedziesz z Jurgenem bo on jedzie na trening
- Dobrze dziękuje - dokończyłam posiłek i poszłam odnieść naczynia - A więc o której wyjeżdżamy ? - skierowałam się do Kloppa
- O 10.30 - odparł
- Dobra, ja idę do siebie - dodałam i poszłam na górę. Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do laptopa. Wzięłam go w dłonie i usiadłam na łóżku. Zalogowałam się na wszystkie portale społecznościowe, a także na Skypa. Akurat był dostępny Bartek, bardzo mi go brakowało. Spędziłam z nim całe życie, a teraz muszę się nauczyć żyć bez niego. Połączyłam się z nim i już po chwili widziałam jego śliczną buźkę.
- Dzień dobry - pomachałam do niego
- Laura .! - krzyknął, na co ja się zaśmiałam
- Tak to ja - odpowiedziałam - A właśnie coś miałam ci udowodnić - podniosłam się z łóżka i wyszłam na balkon, w ogrodzie siedzieli Jurgen i Mama. Skierowałam kamerę na nich
- Mówiłaś prawdę - powiedział zaskoczony, a ja wróciłam do pokoju
- No co ty.? - zaśmiałam się ironicznie
- To co dziś robiłaś .? - zapytał ciekawy, a ja mu opowiedziałam całą moją historię. Bartek śmiał się ze mnie a ja z niego. Rozmawialiśmy na prawdę długo. Po 23 wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, a po 20 minutach byłam przebrana w strój do spania. Umyłam zęby i weszłam do łóżka. Po dniu pełnym wrażeń od razu zasnęłam..
- Kochanie wstawaj - usłyszałam głos mamy
- Która godzina .? - zapytałam zaspana
- 9.30, za godzinę jedziecie już - dodała i wyszła. Podniosłam się powoli z łóżka, na chude nogi założyłam łapcie i zeszłam powoli na dół.
- Dzień dobry - przywitałam Klopa
- Cześć - odpowiedział z uśmiechem. Poszłam do kuchni i przygotowałam sobie pyszne tosty. Zjadłam posiłek i wróciłam do siebie. Wybrałam czyste ciuchy i weszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz, a później przebrałam się w strój.. Włosy uczesałam w wysoki kucyki i wróciłam do pokoju. Do kieszeni włożyłam telefon i słuchawki, a na dekolt od bluzki zawiesiłam okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół.
- Gotowa .?
- Myślę że tak - złapałam się za kieszenie i kiwnęłam głową twierdząco
- To jedziemy - zaśmiał się i poszedł do drzwi
- To jedziemy - powiedziałam - Pa mamuś - krzyknęłam i wyszłam za Kloppem. Oboje wsiedliśmy do srebrnego Audi i ruszyliśmy. Podziwiałam cudowne widoki za szybą i uśmiechałam się sama do siebie. Dlaczego ? Sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Jesteśmy - przerwał ciszę trener Borussii - Dasz radę sama ?
- A mógłby pan pójść za mną ? - poprosiłam z lekkim strachem w głosie.
- Pewnie, a później przyjechać po ciebie ?
- Nie, daleko chyba nie ma na Idunę więc dojdę - odpowiedziałam uśmiechem
- Dobrze - odpowiedział i wyszedł a ja za nim. Weszliśmy do kremowego budynku, przez obrotowe drzwi. Podeszliśmy do któryś drzwi i Jurgen zapukał. Usłyszałam po niemiecku - Proszę, po czym weszliśmy do środka. Za biurkiem siedział młody chłopak, blondyn o cudownym uśmiechu.
- Dasz radę, trzymaj się - uśmiechnął się do mnie Klopp i wyszedł.
- Cześć jestem Daniel i przez całe wakacje będziemy uczyć się języka niemieckiego - powiedział po polsku, co mnie bardzo zdziwiło, po czym podał mi dłoń
- Cześć, mam na imię Laura - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam przy biurku
- Opowiesz mi coś o sobie - zapytał siadając naprzeciwko
- Pewnie, jestem Laura mam 17 lat nie mam rodzeństwa. Pochodzę z Polski z Gdańska i uwielbiam język niemiecki. - odpowiedziałam zakładając nogę na nogę - Teraz twoja kolej
- Jestem Daniel i mam 23 lata, mam starszą siostrę Julię, pochodzę z Wrocławia. Uczę tu języka niemieckiego bo też go uwielbiam - uśmiechnął się do mnie
- Ciekawie nie powiem - odpowiedziałam tym samym
- No to bierzemy się za lekcje - dodał i tak minęło nam 2 godziny kursu. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. - To widzimy się za 4 dni - dodał na koniec
- Dokładnie - wstałam z krzesła i wyszłam. Uśmiechałam się cały czas, tak miło uczyć się to jeszcze nie miałam okazji. Wyszłam z budynku, czułam jak na słońce mocno praży. Na nos założyłam okulary, do uszu włożyłam słuchawki z których płynęła muzyka i poszłam przed siebie. SIP było widać z daleka więc bez problemów dotarłam na wyznaczone miejsce. Znów zaparło mi dech w piersiach na sam widok, a nie mówię już o tym że zaraz miałam tam wejść. Poszłam do ochroniarzy, lecz nie chcieli mnie wpuścić. Dobrze że z odsieczą przyszedł Mario Gotze
- Ona jest ze mną - zawołał zza ochroniarzy
- Na pewno ? - zapytali wielcy mężczyźni
- Tak, ona może zawsze tu przychodzić i macie ją wpuszczać - dodał łapiąc mnie za dłoń i pociągając za sobą
- Dzięki - powiedziałam nieśmiało, gdy szliśmy przez " wnętrze " stadionu
- Jestem Mario - podał mi dłoń
- Wiem kim jesteś - zaśmiałam się - Laura miło mi - uścisnęłam jego dłoń
- Ile masz lat ? - zapytał zmierzając mnie od góry do dołu
- Nie długo kończę 18 - odpowiedziałam
- Mam do ciebie przezwisko Gówniarz - krzyknął
- Grubas - krzyknęłam i wybuchliśmy śmiechem
- Dzięki, że wczoraj urządziłaś nam trening - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Nie ma problemu, ale nie musieliście za mną biegać - odpowiedziałam mrużąc oczy
- To Marco chciał - dodał oprowadzając mnie po stadionie
- Reus ? - zapytałam zaskoczona
- No - odpowiedział
- Lubię go - powiedziałam patrząc na gablotę ze zdjęciami
- A mnie ? - zaczął się śmiać brunet
- Nie w tym sensie głupku - walnęłam go lekko w ramie rozglądając się po stadionie - Lubię jego grę, jest dla mnie autorytetem - poprawiłam się
- A moja grę lubisz ? - dalej się śmiać prowadząc mnie po pięknej Idunie
- Ale ty jesteś powalony - zaczęłam się śmiać - Lubie, bardzo lubię.
- O to już Cię polubiłem wiesz - oboje zaczęliśmy się śmiać. Lecz ja przestałam gdy wyszliśmy na murawę czyli w " samo serce " stadionu. Ledwo oddychałam, czułam że zaraz zemdleję. - Ej głęboko oddychaj - stanął przede mną Gotze
- Dobra już chyba - z tego wszystkiego upuściłam wszystko co miałam w rękach. Podniosłam wszystko z trawy i obróciłam się w okół własnej osi. - Dzięki grubasie - dźgnęłam go palcem w umięśnione ciało
- Ej nie jestem gruby - zrobił smutną minę
- Dobra, jesteś nabity - zaczęłam się śmiać
- Tak jestem nabity - on również zaczął się śmiać - Ej wiesz co to spalony ? - zapytał prowadząc mnie na środek boiska
- No nie żartuj sobie ze mnie - wybuchłam głośnym śmiechem i położyłam się na trawie - Błagam powiedz że to był żart
- Nie to nie był żart, żadna normalna dziewczyna nie wie co to jest spalony. - odpowiedział siadając obok
- No wiem co to jest - odpowiedziałam parskając śmiechem, zaczął mnie boleć brzuch
- To jeszcze bardziej cię lubię - dodał i podniósł mnie z murawy
- Debilu boli mnie brzuch przez ciebie - kopnęłam go w tyłek
- Dzięki, chodź przedstawię cię chłopakom - wskazał palcem na gromadę chłopaków biegnących w naszą stronę
- Nie, nie dziś. Jeszcze nie - poprosiłam go
- Nie ma nie, idziesz ze mną - chwycił mnie za rękę i poszliśmy do wszystkich. Chłopcy otaczali Jurgena a mi się chciało śmiać. Serce waliło mi jak młotem, a nogi się uginały. To samo uczucie gdy ich zobaczyłam.
- O dotarłaś - zawołał Klopp
- Tak, a na kursie było świetnie - odpowiedziałam spoglądając na wszystkich
- Cieszę się - odparł - Widzę że Mario już poznałaś
- Grubasa a tak - zaczęłam się śmiać i spojrzałam na Mario
- Gówniarzu cicho siedź, jestem nabity - spuścił głowę
- Oj tak, jesteś nabity - podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Lepiej - zaśmiał się i przedstawił mi wszystkich
- Mówiłam Ci że wiem jak się nazywając - pacnęłam go w czoło
- Zapomniałem że jesteś wyjątkiem, to jest Laura - przedstawił mnie
- Cześć - zająknęłam się
- Jesteś Borussen ? - zapytał Lewy
- Skąd wiesz ? - zapytałam zaskoczona, a on złapał mnie nadgarstek gdzie widniał tatuaż : Echte Liebe - Zapomniałam - dodałam chowając swoją dłoń
- Miło poznać - krzyknęli
- Mnie również - zaśmiałam się i głęboko oddychałam
- Ona wie co to spalony - krzyknął Mario a wszyscy pokładali się ze śmiechu
- Powiedz że jeszcze grasz to się z tobą ożenię - zaśmiał się Marco
- Tak, gram ale amatorsko - na moich policzkach pojawiły się dwa małe rumieńce
- Zagraj z nami - powiedział Piszczek
- Ty to się do mnie nie odzywaj bo mi drzwi zamknąłeś - pogroziłam palcem
- Przepraszam - spuścił głowę i zaczął się śmiać
- Jak się nauczę to z wami zagram - odparłam
- Dobra koniec pogaduszek, idzie się wykąpać bo was czuć - krzyknął Klopp a ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy poszli a ja dorwałam piłkę. Moje największe marzenie właśnie się spełnia. Wzięłam piłkę i zaczęłam sobie kopać. Żonglowałam, biegałam po całym boisku z wielkim " bananem " na twarzy.
- Kłamczuch - usłyszałam czyjś głos za plecami
- Coo ? - oburzyłam się i zobaczyłam Reusa
- I ty nie umiesz grać ? - podszedł bliżej - Od ilu grasz ? - zapytał
- Od 7 lat na pewno - podeszłam do niego
- Zagraj ze mną - chwycił piłkę i zaczął się wygłupiać
- Innym razem co ? - zapytałam
- Dalej - krzyknął - Gówniarzu boisz się ?
- Ja się boję ? Ja się boję farbowanego blondyna ? - krzyknęłam i pobiegłam do niego
- Co powiedziałaś ? - Marco udał focha kiwając mnie
- Ja nic nie mówiłam - zaczęłam się śmiać i kopnęłam w piłkę. Dzięki czemu podcięłam Reusa i już leżał na mnie. - Złaź tłuściochu - krzyknęłam
- Bo co ? - zaśmiał się patrząc w moje oczy. Zerknęłam w jego, były o wiele ładniejsze od tych co są w internecie. Były żywe, prawdziwe, wesołe. Miał to coś w sobie.
- Proszę - posmutniałam i próbowałam wziąć oddech
- Wszystko ok ? - zapytał podnosząc mnie
- Tak - dodałam łapiąc się za brzuch - Ja już pójdę bo Klopp - spojrzałam na trenera
- Ok, a spotkamy się jeszcze ? - spojrzał znów na mnie swoimi oczami łapiąc mnie za rękę
- Może - szepnęłam mu do ucha i pobiegłam. Bez słowa szłam za Jurgenem do auta. Po 10 minutach byliśmy pod jego willą.
- Dziękuje - powiedziałam wychodząc z samochodu - A czy mama może nic nie wiedzieć ? - zaśmiałam sie
- Ja o niczym nie wiem - oboje zaczęliśmy się chichrać i weszliśmy do domu. Od razu poszłam bez słowa do siebie. Odłożyłam okulary i zeszłam na dół.
- Jak było ? - zapytała wesoła mama
- Cudownie - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam do stołu, na którym był pyszny obiad.
- To dobrze - dodała i usieli z trenerem pszczółek do stołu. Zjedliśmy obiad śmiejąc się i żartując. Byliśmy wówczas taką prawdziwą rodziną, której ja nigdy nie miałam. Później usiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy komedię. Mama zasnęłam pod koniec, wiec Jurgen zaniósł ją do sypialni. Ja również poszłam do siebie. Chwyciłam za laptopa i położyłam go na łóżku. Otworzyłam okno balkonowe bo był strasznie gorąco. Wróciłam na swoje łóżko i włączyłam wszystkie portale Insta, Twitta, Fb itp. Wstawiłam kilka wspólnych zdjęć z chłopakami i nagle zdziwienie. Po 10 minutach na Fb miałam 245 lajków przy zdjęciu ze wszystkimi, a do tego mnóstwo komentarzy typu : Kiedy się spotkamy ? Pisały te komentarze puste panienki które lecą na kasę. Aż chce się płakać na samą myśl że na tym świecie żyją tacy ludzie. Wyłączyłam laptopa i poszłam się przebrać w piżamę. Nie chciało mi się już iść kąpać więc od razu udałam się do krainy Morfeusza...
______________________________________________________________________________
Moje stwierdzenie na dziś ?
Nie będę dodawała regularnie postów bo to nie ma sensu.
Jak nie będę miała weny to co ja napisze.? No właśnie :D
Więc będę pisać tak jak będę mogła i już. :D
Humor mi się od razu poprawił po meczu... <33
Moim zdaniem to nie była ta sama Borussia, grali tak dziwnie.
Ale koniec końców wygrali a nasz Lewy jest Królem Strzelców. :D
Duma rozpiera mnie od środka. Należy mu się .!!! :)
A co sądzicie o poście. ?
Mam nadzieję że wam się spodoba.
Dziękuje każdemu z osobna za komentarze. Dziękuje. <3
A najbardziej chciałabym podziękować mojemu debilowi Klaudii :D <3
I Kasi, która postawiła mnie na nogi. Dziękuje ;******
Pozdrawiam Marta ;**
Nasz Lewusek <3 Haha. :D
- Proszę - powiedziałam cicho
- To twoja sprawka - zapytał uśmiechnięty Jurgen zamykając drzwi
- No tak przepraszam.. - zaczęłam
- Ale nic się nie stało. Tylko zastanawiam się dlaczego nie weszłaś normalnie - oparł się o śnieżno białe drzwi od mojego pokoju i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami
- No bo oni tam są. Uprzedzę pańskie pytanie. Uwielbiam ich i chyba bym już nie wstała gdybym miała im powiedzieć Cześć - odparłam na jednym wydechu, a na moich policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
- Mam rozumieć że fanka Borussii ? - zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Tak, taka mała moja obsesja - zachichotałam
- Tak wracając do tej sytuacji to jak taka malutka dziewczyna podciągnęła się na rękach tutaj ? - zapytał
- Przez 2 lata chodziłam na siłownię 3 razy w tygodniu - powiedziała dumnie
- Oo to nieźle - odparł z uśmiechem i wyszedł na balkon po czym powiedział coś po niemiecku. Jak zwykle nie wiedziałam co. Chciałabym bardzo nauczyć się tego języka ale jak.? Podeszłam do okna i zerknęłam na chłopaków z dziwnymi minami. Co oznaczały ? Smutek a zarazem zadość, zawód i nadzieję. Bardzo chciałam podejść do nich i powiedzieć jak ich uwielbiam. Ale moja nieśmiałość brała górę i nie potrafiłam tego zmienić. To po prostu było silniejsze ode mnie. Zaraz wrócił Klopp
- I co ? - uśmiechnęłam się do niego
- Już pewnie wyszli więc chodź na obiad - otworzył drzwi i wypuścił mnie pierwszą z mojego pokoju. Podziękowałam i wyszłam. Zeszłam powoli po schodach i stanęłam jak wryta na ostatnim stopniu. Stali tam uśmiechnięci gracze BVB. Bicie serca przyspieszyło dwukrotnie, ręce zaczęły mi się trząść i pocić. Spojrzałam na nich z zakłopotaniem, odwróciłam się i chciałam wbiec na górę co uniemożliwił mi Jurgen
- Dasz radę, nie pogryzą cię - uśmiechnął się i odwrócił mnie w ich stronę
- Nie nie dam - odrzekłam i pobiegłam za chłopaków. Chwyciłam moje Vansy w ręce i chciałam wyjść, a właściwie wybiec na zewnątrz.
- Kto zamknął te cholerne drzwi ? - krzyknęłam wściekła po polsku
- A no ja, a co przeszkadza ci to ? - odpowiedział Piszczek z uśmiechem na twarzy. Przedostałam się przez tłum chłopców i spojrzałam na drzwi otwarte na ogród. Bingo - powiedziałam pod nosem i wybiegłam z butami w rękach na zewnątrz, a wszyscy za mną. Czy oni nie mają co robić tylko biegać za biedną dziewczyną - mówiłam sobie w myślach, a w środku aż buzowałam. Spojrzałam na nich speszona i lekko się zaczerwieniłam, ale z uśmiechem na twarzy. Przerzuciłam buty za płot i sama przez niego przeskoczyłam, bo w ogrodzie nawet nie miałam kiedy ich założyć. Moje białe skarpetki nie były już białe, ale to nie moja wina. Oparłam się o płot i założyłam trampki. Zerknęłam ostatni raz na ich miny i tylko się zaśmiałam. Wyjęłam telefon i wybrałam buty.
- Halo
- Mamo idę się przejść
- Gdzie ?
- No bo pan Klopp mnie wkręcił i widziałam pszczółki
- No i ?
- No i prawie miałam zawał - zaśmiałam się i obejrzałam się za siebie. W ogrodzie stał sam Jurgen i wskazał palcem na chodnik. Odwróciłam się i ujrzałam znowu ich. - Aaa - pisnęłam - No dobra mamo to ja sobie teraz pobiegam. Paa
- Nie zgub się - dodała, a ja się rozłączyłam
- To jakieś żarty są czy wy jesteście powaleni ? - zapytałam samą siebie pod nosem, ale zapomniałam że jest tam 3 polaków
- Pewnie to 2 - zaśmiał się Kuba, a mi szczęka opadła.
- Boże czy ja w życiu muszę trafiać na samych debili - spojrzałam w niebo i zaczęłam uciekać. No ja głupia z nadzieją że nie podbiegną za mną. No ale cóż, szczęścia nie miałam i ruszyli za mną. Biegłam po pięknych ulicach Dortmundu nie wiedząc gdzie ja jestem i co w ogóle robię. Byłam przerażona, ale miałam nadzieją że zaraz przestaną biegać za mną. Wkroczyłam w park, leciałam po między drzewami i zaczęłam się męczyć. Wbiegłam w jakieś krzaki i wyregulowałam oddech. Nabrali się i pobiegli dalej. Po 10 minutach spokojnie wyszłam z mojej kryjówki i poszłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie mam iść, więc podeszłam do kiosku i kupiłam mapę Dortmundu. Mapa - moje zbawienie - zaśmiałam się i poszłam w stronę domu. Po 20 minutach byłam przed domem. Spokojnie weszłam do środka i zdjęłam buty.
- Cześć - powiedziałam do mamy
- Jesteś niemożliwa - zaczął się śmiać Jurgen
- Dlaczego ? - zaczęłam sama się śmiać - Albo wolę nie wiedzieć tej opowiedz, tak czy inaczej mały trening im się przydał - usiadłam do stołu gdzie siedziała polka i trener pszczółek
- Tak pewnie. A ty mnie coraz bardziej zadziwiasz - dodał z uśmiechem a mi mama podała obiad
- Mamo a co z nauką języka niemieckiego ? - skierowałam się do rodzicielki konsumując obiad
- A tak, jutro masz pierwszą lekcję - odpowiedziała
- W końcu, a o której ?
- O 11, pojedziesz z Jurgenem bo on jedzie na trening
- Dobrze dziękuje - dokończyłam posiłek i poszłam odnieść naczynia - A więc o której wyjeżdżamy ? - skierowałam się do Kloppa
- O 10.30 - odparł
- Dobra, ja idę do siebie - dodałam i poszłam na górę. Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do laptopa. Wzięłam go w dłonie i usiadłam na łóżku. Zalogowałam się na wszystkie portale społecznościowe, a także na Skypa. Akurat był dostępny Bartek, bardzo mi go brakowało. Spędziłam z nim całe życie, a teraz muszę się nauczyć żyć bez niego. Połączyłam się z nim i już po chwili widziałam jego śliczną buźkę.
- Dzień dobry - pomachałam do niego
- Laura .! - krzyknął, na co ja się zaśmiałam
- Tak to ja - odpowiedziałam - A właśnie coś miałam ci udowodnić - podniosłam się z łóżka i wyszłam na balkon, w ogrodzie siedzieli Jurgen i Mama. Skierowałam kamerę na nich
- Mówiłaś prawdę - powiedział zaskoczony, a ja wróciłam do pokoju
- No co ty.? - zaśmiałam się ironicznie
- To co dziś robiłaś .? - zapytał ciekawy, a ja mu opowiedziałam całą moją historię. Bartek śmiał się ze mnie a ja z niego. Rozmawialiśmy na prawdę długo. Po 23 wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, a po 20 minutach byłam przebrana w strój do spania. Umyłam zęby i weszłam do łóżka. Po dniu pełnym wrażeń od razu zasnęłam..
& Następnego dnia &
- Kochanie wstawaj - usłyszałam głos mamy
- Która godzina .? - zapytałam zaspana
- 9.30, za godzinę jedziecie już - dodała i wyszła. Podniosłam się powoli z łóżka, na chude nogi założyłam łapcie i zeszłam powoli na dół.
- Dzień dobry - przywitałam Klopa
- Cześć - odpowiedział z uśmiechem. Poszłam do kuchni i przygotowałam sobie pyszne tosty. Zjadłam posiłek i wróciłam do siebie. Wybrałam czyste ciuchy i weszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz, a później przebrałam się w strój.. Włosy uczesałam w wysoki kucyki i wróciłam do pokoju. Do kieszeni włożyłam telefon i słuchawki, a na dekolt od bluzki zawiesiłam okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół.
- Gotowa .?
- Myślę że tak - złapałam się za kieszenie i kiwnęłam głową twierdząco
- To jedziemy - zaśmiał się i poszedł do drzwi
- To jedziemy - powiedziałam - Pa mamuś - krzyknęłam i wyszłam za Kloppem. Oboje wsiedliśmy do srebrnego Audi i ruszyliśmy. Podziwiałam cudowne widoki za szybą i uśmiechałam się sama do siebie. Dlaczego ? Sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Jesteśmy - przerwał ciszę trener Borussii - Dasz radę sama ?
- A mógłby pan pójść za mną ? - poprosiłam z lekkim strachem w głosie.
- Pewnie, a później przyjechać po ciebie ?
- Nie, daleko chyba nie ma na Idunę więc dojdę - odpowiedziałam uśmiechem
- Dobrze - odpowiedział i wyszedł a ja za nim. Weszliśmy do kremowego budynku, przez obrotowe drzwi. Podeszliśmy do któryś drzwi i Jurgen zapukał. Usłyszałam po niemiecku - Proszę, po czym weszliśmy do środka. Za biurkiem siedział młody chłopak, blondyn o cudownym uśmiechu.
- Dasz radę, trzymaj się - uśmiechnął się do mnie Klopp i wyszedł.
- Cześć jestem Daniel i przez całe wakacje będziemy uczyć się języka niemieckiego - powiedział po polsku, co mnie bardzo zdziwiło, po czym podał mi dłoń
- Cześć, mam na imię Laura - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam przy biurku
- Opowiesz mi coś o sobie - zapytał siadając naprzeciwko
- Pewnie, jestem Laura mam 17 lat nie mam rodzeństwa. Pochodzę z Polski z Gdańska i uwielbiam język niemiecki. - odpowiedziałam zakładając nogę na nogę - Teraz twoja kolej
- Jestem Daniel i mam 23 lata, mam starszą siostrę Julię, pochodzę z Wrocławia. Uczę tu języka niemieckiego bo też go uwielbiam - uśmiechnął się do mnie
- Ciekawie nie powiem - odpowiedziałam tym samym
- No to bierzemy się za lekcje - dodał i tak minęło nam 2 godziny kursu. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. - To widzimy się za 4 dni - dodał na koniec
- Dokładnie - wstałam z krzesła i wyszłam. Uśmiechałam się cały czas, tak miło uczyć się to jeszcze nie miałam okazji. Wyszłam z budynku, czułam jak na słońce mocno praży. Na nos założyłam okulary, do uszu włożyłam słuchawki z których płynęła muzyka i poszłam przed siebie. SIP było widać z daleka więc bez problemów dotarłam na wyznaczone miejsce. Znów zaparło mi dech w piersiach na sam widok, a nie mówię już o tym że zaraz miałam tam wejść. Poszłam do ochroniarzy, lecz nie chcieli mnie wpuścić. Dobrze że z odsieczą przyszedł Mario Gotze
- Ona jest ze mną - zawołał zza ochroniarzy
- Na pewno ? - zapytali wielcy mężczyźni
- Tak, ona może zawsze tu przychodzić i macie ją wpuszczać - dodał łapiąc mnie za dłoń i pociągając za sobą
- Dzięki - powiedziałam nieśmiało, gdy szliśmy przez " wnętrze " stadionu
- Jestem Mario - podał mi dłoń
- Wiem kim jesteś - zaśmiałam się - Laura miło mi - uścisnęłam jego dłoń
- Ile masz lat ? - zapytał zmierzając mnie od góry do dołu
- Nie długo kończę 18 - odpowiedziałam
- Mam do ciebie przezwisko Gówniarz - krzyknął
- Grubas - krzyknęłam i wybuchliśmy śmiechem
- Dzięki, że wczoraj urządziłaś nam trening - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Nie ma problemu, ale nie musieliście za mną biegać - odpowiedziałam mrużąc oczy
- To Marco chciał - dodał oprowadzając mnie po stadionie
- Reus ? - zapytałam zaskoczona
- No - odpowiedział
- Lubię go - powiedziałam patrząc na gablotę ze zdjęciami
- A mnie ? - zaczął się śmiać brunet
- Nie w tym sensie głupku - walnęłam go lekko w ramie rozglądając się po stadionie - Lubię jego grę, jest dla mnie autorytetem - poprawiłam się
- A moja grę lubisz ? - dalej się śmiać prowadząc mnie po pięknej Idunie
- Ale ty jesteś powalony - zaczęłam się śmiać - Lubie, bardzo lubię.
- O to już Cię polubiłem wiesz - oboje zaczęliśmy się śmiać. Lecz ja przestałam gdy wyszliśmy na murawę czyli w " samo serce " stadionu. Ledwo oddychałam, czułam że zaraz zemdleję. - Ej głęboko oddychaj - stanął przede mną Gotze
- Dobra już chyba - z tego wszystkiego upuściłam wszystko co miałam w rękach. Podniosłam wszystko z trawy i obróciłam się w okół własnej osi. - Dzięki grubasie - dźgnęłam go palcem w umięśnione ciało
- Ej nie jestem gruby - zrobił smutną minę
- Dobra, jesteś nabity - zaczęłam się śmiać
- Tak jestem nabity - on również zaczął się śmiać - Ej wiesz co to spalony ? - zapytał prowadząc mnie na środek boiska
- No nie żartuj sobie ze mnie - wybuchłam głośnym śmiechem i położyłam się na trawie - Błagam powiedz że to był żart
- Nie to nie był żart, żadna normalna dziewczyna nie wie co to jest spalony. - odpowiedział siadając obok
- No wiem co to jest - odpowiedziałam parskając śmiechem, zaczął mnie boleć brzuch
- To jeszcze bardziej cię lubię - dodał i podniósł mnie z murawy
- Debilu boli mnie brzuch przez ciebie - kopnęłam go w tyłek
- Dzięki, chodź przedstawię cię chłopakom - wskazał palcem na gromadę chłopaków biegnących w naszą stronę
- Nie, nie dziś. Jeszcze nie - poprosiłam go
- Nie ma nie, idziesz ze mną - chwycił mnie za rękę i poszliśmy do wszystkich. Chłopcy otaczali Jurgena a mi się chciało śmiać. Serce waliło mi jak młotem, a nogi się uginały. To samo uczucie gdy ich zobaczyłam.
- O dotarłaś - zawołał Klopp
- Tak, a na kursie było świetnie - odpowiedziałam spoglądając na wszystkich
- Cieszę się - odparł - Widzę że Mario już poznałaś
- Grubasa a tak - zaczęłam się śmiać i spojrzałam na Mario
- Gówniarzu cicho siedź, jestem nabity - spuścił głowę
- Oj tak, jesteś nabity - podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Lepiej - zaśmiał się i przedstawił mi wszystkich
- Mówiłam Ci że wiem jak się nazywając - pacnęłam go w czoło
- Zapomniałem że jesteś wyjątkiem, to jest Laura - przedstawił mnie
- Cześć - zająknęłam się
- Jesteś Borussen ? - zapytał Lewy
- Skąd wiesz ? - zapytałam zaskoczona, a on złapał mnie nadgarstek gdzie widniał tatuaż : Echte Liebe - Zapomniałam - dodałam chowając swoją dłoń
- Miło poznać - krzyknęli
- Mnie również - zaśmiałam się i głęboko oddychałam
- Ona wie co to spalony - krzyknął Mario a wszyscy pokładali się ze śmiechu
- Powiedz że jeszcze grasz to się z tobą ożenię - zaśmiał się Marco
- Tak, gram ale amatorsko - na moich policzkach pojawiły się dwa małe rumieńce
- Zagraj z nami - powiedział Piszczek
- Ty to się do mnie nie odzywaj bo mi drzwi zamknąłeś - pogroziłam palcem
- Przepraszam - spuścił głowę i zaczął się śmiać
- Jak się nauczę to z wami zagram - odparłam
- Dobra koniec pogaduszek, idzie się wykąpać bo was czuć - krzyknął Klopp a ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy poszli a ja dorwałam piłkę. Moje największe marzenie właśnie się spełnia. Wzięłam piłkę i zaczęłam sobie kopać. Żonglowałam, biegałam po całym boisku z wielkim " bananem " na twarzy.
- Kłamczuch - usłyszałam czyjś głos za plecami
- Coo ? - oburzyłam się i zobaczyłam Reusa
- I ty nie umiesz grać ? - podszedł bliżej - Od ilu grasz ? - zapytał
- Od 7 lat na pewno - podeszłam do niego
- Zagraj ze mną - chwycił piłkę i zaczął się wygłupiać
- Innym razem co ? - zapytałam
- Dalej - krzyknął - Gówniarzu boisz się ?
- Ja się boję ? Ja się boję farbowanego blondyna ? - krzyknęłam i pobiegłam do niego
- Co powiedziałaś ? - Marco udał focha kiwając mnie
- Ja nic nie mówiłam - zaczęłam się śmiać i kopnęłam w piłkę. Dzięki czemu podcięłam Reusa i już leżał na mnie. - Złaź tłuściochu - krzyknęłam
- Bo co ? - zaśmiał się patrząc w moje oczy. Zerknęłam w jego, były o wiele ładniejsze od tych co są w internecie. Były żywe, prawdziwe, wesołe. Miał to coś w sobie.
- Proszę - posmutniałam i próbowałam wziąć oddech
- Wszystko ok ? - zapytał podnosząc mnie
- Tak - dodałam łapiąc się za brzuch - Ja już pójdę bo Klopp - spojrzałam na trenera
- Ok, a spotkamy się jeszcze ? - spojrzał znów na mnie swoimi oczami łapiąc mnie za rękę
- Może - szepnęłam mu do ucha i pobiegłam. Bez słowa szłam za Jurgenem do auta. Po 10 minutach byliśmy pod jego willą.
- Dziękuje - powiedziałam wychodząc z samochodu - A czy mama może nic nie wiedzieć ? - zaśmiałam sie
- Ja o niczym nie wiem - oboje zaczęliśmy się chichrać i weszliśmy do domu. Od razu poszłam bez słowa do siebie. Odłożyłam okulary i zeszłam na dół.
- Jak było ? - zapytała wesoła mama
- Cudownie - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam do stołu, na którym był pyszny obiad.
- To dobrze - dodała i usieli z trenerem pszczółek do stołu. Zjedliśmy obiad śmiejąc się i żartując. Byliśmy wówczas taką prawdziwą rodziną, której ja nigdy nie miałam. Później usiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy komedię. Mama zasnęłam pod koniec, wiec Jurgen zaniósł ją do sypialni. Ja również poszłam do siebie. Chwyciłam za laptopa i położyłam go na łóżku. Otworzyłam okno balkonowe bo był strasznie gorąco. Wróciłam na swoje łóżko i włączyłam wszystkie portale Insta, Twitta, Fb itp. Wstawiłam kilka wspólnych zdjęć z chłopakami i nagle zdziwienie. Po 10 minutach na Fb miałam 245 lajków przy zdjęciu ze wszystkimi, a do tego mnóstwo komentarzy typu : Kiedy się spotkamy ? Pisały te komentarze puste panienki które lecą na kasę. Aż chce się płakać na samą myśl że na tym świecie żyją tacy ludzie. Wyłączyłam laptopa i poszłam się przebrać w piżamę. Nie chciało mi się już iść kąpać więc od razu udałam się do krainy Morfeusza...
______________________________________________________________________________
Moje stwierdzenie na dziś ?
Nie będę dodawała regularnie postów bo to nie ma sensu.
Jak nie będę miała weny to co ja napisze.? No właśnie :D
Więc będę pisać tak jak będę mogła i już. :D
Humor mi się od razu poprawił po meczu... <33
Moim zdaniem to nie była ta sama Borussia, grali tak dziwnie.
Ale koniec końców wygrali a nasz Lewy jest Królem Strzelców. :D
Duma rozpiera mnie od środka. Należy mu się .!!! :)
A co sądzicie o poście. ?
Mam nadzieję że wam się spodoba.
Dziękuje każdemu z osobna za komentarze. Dziękuje. <3
A najbardziej chciałabym podziękować mojemu debilowi Klaudii :D <3
I Kasi, która postawiła mnie na nogi. Dziękuje ;******
Pozdrawiam Marta ;**
Nasz Lewusek <3 Haha. :D
wtorek, 6 maja 2014
Rozdział I
Weszłam po cichu do domu i na kanapie ujrzałam moją Mamę...
- Mama ? - zapytałam zaskoczona ale jaka szczęśliwa
- Cześć córuś - podeszła do mnie piękna polka
- Co ty tu robisz ? - przytuliłam ją mocno
- Mam do ciebie propozycje - pociągnęłam mnie za rękę i usiadłyśmy na kanapie
- No jaką ? - zapytałam szczęśliwa
- Wiesz kochanie, bo ja się zakochałam. I chcieliśmy razem zamieszkać w Niemczech. Pojedź ze mną - pogłaskała mnie po włosach rodzicielka
- Co ? - krzyknęłam - Ja mam jechać do Niemiec. Po pierwsze języka w ogóle nie znam a po drugie nie zostawię tu Bartka - schowałam moją twarz w zimnych dłoniach
- Ale Laura, będziemy miały spokój. I jak zobaczysz to miasto to uwierz mi że nie pożałujesz. - uśmiechnęła się podejrzanie moja mam
- Jakie niby to miasto ? - spojrzałam w jej oczy
- Jak pojedziesz to się przekonasz - przytuliła mnie Ewa
- Mamo, ledwo zaczęłam szkołę i mam ją kończyć. Nie chcę - oparłam głowę na jej ramieniu
- Wiem, ale tam będzie nam się żyło dużo lepiej. Angielski znasz perfekcyjnie a niemieckiego nauczysz się na kursie. - pocałowała mnie delikatnie mama w policzek
- Nie mam wyjścia nie ? - zerknęłam na nią
- Zaufaj mi, nie będziesz żałować - podniosła się z kanapy
- Spakujesz mnie ? - zapytała podnosząc się z kanapy - Ja idę do Bartka
- Jasne, a Bartek będzie nas odwiedzał - dodała
- Mam nadzieje - przytuliłam mamę i napisałam SMSa do przyjaciela " Potrzebuje Cię .! " Wyszłam z domu i poszłam na orlika, tam właśnie mój przyjaciel nauczył mnie gry w piłkę. Nim doszłam minęło 10 minut. Weszłam na obiekt, gdzie siedział już chłopak. Usiadłam obok i podkuliłam nogi
- Co jest ? - objął mnie ramieniem brunet
- Wyprowadzam się do Niemiec - z moich oczu zaczęły spływać strumienie łez
- Kiedy ? - oparł swoją głowę o moje ramie
- Jutro rano - wtuliłam się w jego ciepłe ciało
- To dobrze - powiedział ze sztucznym uśmiechem
- Co ?
- Będziesz miała spokój, nie będziesz się męczyć z ojcem
- Tak, ale nie będę miała tam Ciebie - krzyknęłam śmiejąc się i płacząc na raz
- Damy radę - wstał i wyjął piłkę - Nasz przyjaźń przetrwa wszystko, nawet III wojnę światową - zażartował i podał mi piłkę którą dostał ode mnie na urodziny
- Właśnie masz racie - podniosłam swoje cztery litery z ławki i zaczęliśmy grać na orliku. O 3 w nocy Bartek odprowadził mnie do domu, a sam udał się do swojego. Weszłam do pokoju i poczułam żal w sercu. Na środku pomieszczenia stały 3 wielkie walizki, ściany były puste, bo bez zdjęć i żółto-czarnych plakatów. Poszłam do łazienki, wzięłam szybko prysznic a po chwili odpłynęłam...
- Wstawaj kochanie
- Wakacje są nie idę do szkoły - powiedziałam pod nosem i przekręciłam się na drugi bok
- Za godzinę mamy samolot
- Coo ? - poderwałam się gwałtownie z łóżka. Wbiegłam do łazienki przy okazji pisząc SMSa do Bartka żeby o 8.45 był na lotnisku. Zrobiłam co miałam zrobić w łazience. Wskoczyłam w naszykowane wieczorem ubrania i zeszłam do kuchni. Spojrzałam na mamę z przerażeniem w oczach i byłam gotowa. Nigdy nie jadłam śniadania. Nie lubiłam, w ogóle bardzo mało jadałam. Taksówka stała już przed domem. Zapakowałyśmy nasze toboły i ruszyłyśmy. O 8.45 byłyśmy już na lotnisku.
- Hej - poszedł do nas radony Bartek
- No cześć - powiedziałam ze łzami w oczach
- Zaraz odprawa - pospieszyła nas mama
- Już idę - odparłam
- No to słońce moje jedyne. Trzymaj się mocno. Kocham cię nad życie. Zawsze będziesz w moim sercu. Przecież to nie koniec świata nie ? Będę Cię odwiedzał a ty mnie. Masz nie płakać bo wiesz że jesteś dla mnie wszystkim - powiedział mój przyjaciel i wyciągnął bransoletkę. Była na czarnym pasku, a na niej zawieszone były literki imienia Bartka. Łzy zaczęły mi lecieć strumieniami.
- Jesteś najlepszą rzeczką jak mnie w życiu spotkała - schowałam się w ramionach mojego ukochanego przyjaciela. - Muszę iść - Oderwałam się od niego i złożyłam na policzku delikatny pocałunek.
- Kocham cię - krzyknął, gdy ja odchodziłam
- Ja ciebie też - ułożyłam serce z rąk i powędrowałam za mamą. Odprawa nie trwała długo. Po 30 minutach byłyśmy z mamą w samolocie. Usłyszałam miły głos pilota : Prosimy o zapięcie pasów, zaraz startujemy. Zrobiłam to co kazał i zacisnęłam pięści. Nigdy nie leciałam samolotem i nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Wielka maszyna poderwała się do góry i ja już miałam dosyć. Do uszy włożyłam moje żółte słuchawki i co chwilę ocierałam łzy. Byłam tak wyczerpana, a powieki były tak ciężkie że zasnęłam.
- Córuś wstawaj - szturchnęłam mnie mama.
- Nie śpię - powiedziałam przecierając moje czerwone i zaspane oczy. Po chwili wylądowaliśmy bez jakiś większych turbulencji. Wysiadłyśmy i ruszyłyśmy po nasze tobołki. Mama zatrzymała taksówkę i podała adres. Oparłam głowę o szybę i podziwiałam to miasto gdzie byłyśmy. Bo do tej pory nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Nie było to dla mnie ważne. Wysiadłyśmy przed ogromnym domem. Stanęłam jak słup soli
- Nie pomyliłaś adresu ?
- Nie - odpowiedziała i poszła - Masz zamiar spać na ulicy ?
- Nie, już idę. - weszłam do willi. Była cudowna taka wielka.
- Ładnie nie ? - zapytała mama idąc gdzieś. Powoli poszłam za nią i stanęłam przed zdjęciem całej Borussii nad telewizorem
- Aaaa.! - krzyknęłam
- Co ? - przybiegła przestraszona mama
- Fan Borussii Dortmund ? Mojej Borussii ? - spojrzałam na rodzicielkę z iskierkami w oczach
- Nawet nie wiesz jaki - odpowiedziała oprowadzając mnie pod domu. - A to twój pokój - otworzyła białe drzwi i weszłyśmy do pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła i zaniemówiłam.
- Serio ? - wywaliłam oczy na wierzch
- Tak. - zaśmiała się - Rozpakuj się i za godzinę obiad, przy którym poznasz mojego nowego partnera - dodała i wyszła. Zamknęłam za nią drzwi i rzuciłam się na miękkie łóżko. Złapałam się za głowę, a po mojej głowie krążyło tysiące a nawet miliony myśli na sekundę. Co ja tu robię ? Kim ja tak na prawdę jestem ? Gdzie jestem ? Podniosłam się z wygodnego łóżka i poszłam do pierwszych drzwi. I kolejny szok piękna łazienka. Wyszłam i weszłam w drzwi obok. Moim oczom ukazała się rewelacyjna garderoba. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Wzięłam się za wielkie walizki. Po pewnym czasie uporałam się z rozpakowaniem moich rzeczy. Zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę 16. Zeszłam niechętnie na dół.
- Mam gdzie jesteś ? - zapytałam wystraszona i speszona
- Kuchnia - krzyknęła radośnie
- Czy jest już ...? - spojrzałam na mamę
- Nie ale chyba właśnie przyjechał - usłyszałyśmy dźwięk otwierających się drzwi. Moja rodzicielka poszła do salonu, a ja wystraszona stałam w kuchni.
- Córuś chodź - zawołała polka
- Boje się - odpowiedziałam cicho
- No dalej chodź - zaśmiała się
- No dobra. - powiedziałam - Amen - dodałam pod nosem i weszłam do salonu. Spojrzałam na mamę, która przytula się do Jurgena Kloppa.
- Żyjesz ?
- Ehem - tylko tyle zdołałam odpowiedzieć
- To jest mój partner Jurgen Klopp - powiedziała po polsku, a później coś po niemiecku.
- Cześć - powiedział, a ja nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zemdlałam. Otworzyłam oczy i leżałam na kanapie.
- Ale miałam sen - zaczęłam
- To nie sen - zaczęła się śmiać. Podniosłam się kanapy i rozejrzałam dookoła. Trener pszczółek stał i się uśmiechnęłam. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego.
- Przepraszam, ale mam mnie nie uprzedziła. Tak zareagowałam bo jest pan moim autorytetem - powiedziałam z wielkim uśmiechem
- Nic się nie stało - odpowiedział i też się zaśmiał
- Ja pójdę się przejść - spojrzałam na mamę
- Nie idź daleko, bo miasta nie znasz - pouczyła mnie rodzicielka
- Wiem gdzie jest Iduna i to mi wystarczy - pisnęłam i wyszłam.Szłam po prostu tam gdzie mnie oczy i nogi zaniosły. Prawda była taka że nawet nie wiedziałam gdzie jest SIP. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Bartka. Po 3 sygnałach usłyszałam jego ciepły głos w telefonie
- Już się bałem że coś jest nie tak - powiedział radośnie
- Nie jest ok - odpowiedziała uradowana
- Co robisz ?
- O kurde, ja ja właśnie stoję przed Singal Iduna Park - krzyknęłam do telefonu
- Bardzo śmieszna
- Na prawdę, a i moim ojczymem jest sam... - zaśmiałam się
- No mów a nie
- Jurgen Klopp - odpowiedziałam i usiadłam na ławce przed stadionem. Usta mi się nie zamykały, a uśmiech nie znikał z twarzy. Tak jak to było zawsze w Polsce.
- No ty to umiesz mnie dobić - zaśmiał się sarkastycznie
- Przyjdę do domu to włączymy Skypa i ci udowodnię - powiedziała i spojrzałam na jakiś kolesi
- Żyjesz ? - zapytał Bartek podnosząc głos
- Noo. Powiedzieć ci coś jeszcze ? W moją stronę idą pszczółki - krzyknęłam tak że pewnie to usłyszeli.
- To pogadaj z nimi
- Jasne - powiedziałam zdyszana
- Uciekasz ? - zaśmiał się mój przyjaciel
- Nie - zaczęłam się śmiać - Robię sobie mały trening, kończę paa - dodałam i biegłam. Wbiegłam w jakąś uliczkę. No i pytanie było jedno : Gdzie ja jestem ? Posiedziałam trochę na chodniku mając nadzieję że piłkarzy nie napotkam. Po jakiś 30 minutach podniosłam się i znalazłam tabliczkę z napisem Blumestrase. Tak to tam - pomyślałam się zaśmiałaś. Znalazłam dom chodź nie było to łatwe. Otwarłam drzwi i ujrzałam...
__________________________________________________________________
No to proszę was. :D
To jest właśnie pierwszy rozdział.
Tak wiem że nie za ciekawy, no ale to dopiero początek co nie ? ;D
Jejku dziękuje wam za komentarze. Było ich aż 6. I co najważniejsze prawie same nowe osoby.
Cudownie .!!! Kocham was i nawet nie wiecie ile przyjemności sprawiają mi wasze miłe słowa.
Po 3 komentarzach chodziłam jak na jarana. Znajomi się pytali co mi jest :D hahaha. To cała ja. :)
Kocham was . <3
Marta :*
- Mama ? - zapytałam zaskoczona ale jaka szczęśliwa
- Cześć córuś - podeszła do mnie piękna polka
- Co ty tu robisz ? - przytuliłam ją mocno
- Mam do ciebie propozycje - pociągnęłam mnie za rękę i usiadłyśmy na kanapie
- No jaką ? - zapytałam szczęśliwa
- Wiesz kochanie, bo ja się zakochałam. I chcieliśmy razem zamieszkać w Niemczech. Pojedź ze mną - pogłaskała mnie po włosach rodzicielka
- Co ? - krzyknęłam - Ja mam jechać do Niemiec. Po pierwsze języka w ogóle nie znam a po drugie nie zostawię tu Bartka - schowałam moją twarz w zimnych dłoniach
- Ale Laura, będziemy miały spokój. I jak zobaczysz to miasto to uwierz mi że nie pożałujesz. - uśmiechnęła się podejrzanie moja mam
- Jakie niby to miasto ? - spojrzałam w jej oczy
- Jak pojedziesz to się przekonasz - przytuliła mnie Ewa
- Mamo, ledwo zaczęłam szkołę i mam ją kończyć. Nie chcę - oparłam głowę na jej ramieniu
- Wiem, ale tam będzie nam się żyło dużo lepiej. Angielski znasz perfekcyjnie a niemieckiego nauczysz się na kursie. - pocałowała mnie delikatnie mama w policzek
- Nie mam wyjścia nie ? - zerknęłam na nią
- Zaufaj mi, nie będziesz żałować - podniosła się z kanapy
- Spakujesz mnie ? - zapytała podnosząc się z kanapy - Ja idę do Bartka
- Jasne, a Bartek będzie nas odwiedzał - dodała
- Mam nadzieje - przytuliłam mamę i napisałam SMSa do przyjaciela " Potrzebuje Cię .! " Wyszłam z domu i poszłam na orlika, tam właśnie mój przyjaciel nauczył mnie gry w piłkę. Nim doszłam minęło 10 minut. Weszłam na obiekt, gdzie siedział już chłopak. Usiadłam obok i podkuliłam nogi
- Co jest ? - objął mnie ramieniem brunet
- Wyprowadzam się do Niemiec - z moich oczu zaczęły spływać strumienie łez
- Kiedy ? - oparł swoją głowę o moje ramie
- Jutro rano - wtuliłam się w jego ciepłe ciało
- To dobrze - powiedział ze sztucznym uśmiechem
- Co ?
- Będziesz miała spokój, nie będziesz się męczyć z ojcem
- Tak, ale nie będę miała tam Ciebie - krzyknęłam śmiejąc się i płacząc na raz
- Damy radę - wstał i wyjął piłkę - Nasz przyjaźń przetrwa wszystko, nawet III wojnę światową - zażartował i podał mi piłkę którą dostał ode mnie na urodziny
- Właśnie masz racie - podniosłam swoje cztery litery z ławki i zaczęliśmy grać na orliku. O 3 w nocy Bartek odprowadził mnie do domu, a sam udał się do swojego. Weszłam do pokoju i poczułam żal w sercu. Na środku pomieszczenia stały 3 wielkie walizki, ściany były puste, bo bez zdjęć i żółto-czarnych plakatów. Poszłam do łazienki, wzięłam szybko prysznic a po chwili odpłynęłam...
- Wstawaj kochanie
- Wakacje są nie idę do szkoły - powiedziałam pod nosem i przekręciłam się na drugi bok
- Za godzinę mamy samolot
- Coo ? - poderwałam się gwałtownie z łóżka. Wbiegłam do łazienki przy okazji pisząc SMSa do Bartka żeby o 8.45 był na lotnisku. Zrobiłam co miałam zrobić w łazience. Wskoczyłam w naszykowane wieczorem ubrania i zeszłam do kuchni. Spojrzałam na mamę z przerażeniem w oczach i byłam gotowa. Nigdy nie jadłam śniadania. Nie lubiłam, w ogóle bardzo mało jadałam. Taksówka stała już przed domem. Zapakowałyśmy nasze toboły i ruszyłyśmy. O 8.45 byłyśmy już na lotnisku.
- Hej - poszedł do nas radony Bartek
- No cześć - powiedziałam ze łzami w oczach
- Zaraz odprawa - pospieszyła nas mama
- Już idę - odparłam
- No to słońce moje jedyne. Trzymaj się mocno. Kocham cię nad życie. Zawsze będziesz w moim sercu. Przecież to nie koniec świata nie ? Będę Cię odwiedzał a ty mnie. Masz nie płakać bo wiesz że jesteś dla mnie wszystkim - powiedział mój przyjaciel i wyciągnął bransoletkę. Była na czarnym pasku, a na niej zawieszone były literki imienia Bartka. Łzy zaczęły mi lecieć strumieniami.
- Jesteś najlepszą rzeczką jak mnie w życiu spotkała - schowałam się w ramionach mojego ukochanego przyjaciela. - Muszę iść - Oderwałam się od niego i złożyłam na policzku delikatny pocałunek.
- Kocham cię - krzyknął, gdy ja odchodziłam
- Ja ciebie też - ułożyłam serce z rąk i powędrowałam za mamą. Odprawa nie trwała długo. Po 30 minutach byłyśmy z mamą w samolocie. Usłyszałam miły głos pilota : Prosimy o zapięcie pasów, zaraz startujemy. Zrobiłam to co kazał i zacisnęłam pięści. Nigdy nie leciałam samolotem i nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Wielka maszyna poderwała się do góry i ja już miałam dosyć. Do uszy włożyłam moje żółte słuchawki i co chwilę ocierałam łzy. Byłam tak wyczerpana, a powieki były tak ciężkie że zasnęłam.
- Córuś wstawaj - szturchnęłam mnie mama.
- Nie śpię - powiedziałam przecierając moje czerwone i zaspane oczy. Po chwili wylądowaliśmy bez jakiś większych turbulencji. Wysiadłyśmy i ruszyłyśmy po nasze tobołki. Mama zatrzymała taksówkę i podała adres. Oparłam głowę o szybę i podziwiałam to miasto gdzie byłyśmy. Bo do tej pory nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Nie było to dla mnie ważne. Wysiadłyśmy przed ogromnym domem. Stanęłam jak słup soli
- Nie pomyliłaś adresu ?
- Nie - odpowiedziała i poszła - Masz zamiar spać na ulicy ?
- Nie, już idę. - weszłam do willi. Była cudowna taka wielka.
- Ładnie nie ? - zapytała mama idąc gdzieś. Powoli poszłam za nią i stanęłam przed zdjęciem całej Borussii nad telewizorem
- Aaaa.! - krzyknęłam
- Co ? - przybiegła przestraszona mama
- Fan Borussii Dortmund ? Mojej Borussii ? - spojrzałam na rodzicielkę z iskierkami w oczach
- Nawet nie wiesz jaki - odpowiedziała oprowadzając mnie pod domu. - A to twój pokój - otworzyła białe drzwi i weszłyśmy do pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła i zaniemówiłam.
- Serio ? - wywaliłam oczy na wierzch
- Tak. - zaśmiała się - Rozpakuj się i za godzinę obiad, przy którym poznasz mojego nowego partnera - dodała i wyszła. Zamknęłam za nią drzwi i rzuciłam się na miękkie łóżko. Złapałam się za głowę, a po mojej głowie krążyło tysiące a nawet miliony myśli na sekundę. Co ja tu robię ? Kim ja tak na prawdę jestem ? Gdzie jestem ? Podniosłam się z wygodnego łóżka i poszłam do pierwszych drzwi. I kolejny szok piękna łazienka. Wyszłam i weszłam w drzwi obok. Moim oczom ukazała się rewelacyjna garderoba. Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Wzięłam się za wielkie walizki. Po pewnym czasie uporałam się z rozpakowaniem moich rzeczy. Zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę 16. Zeszłam niechętnie na dół.
- Mam gdzie jesteś ? - zapytałam wystraszona i speszona
- Kuchnia - krzyknęła radośnie
- Czy jest już ...? - spojrzałam na mamę
- Nie ale chyba właśnie przyjechał - usłyszałyśmy dźwięk otwierających się drzwi. Moja rodzicielka poszła do salonu, a ja wystraszona stałam w kuchni.
- Córuś chodź - zawołała polka
- Boje się - odpowiedziałam cicho
- No dalej chodź - zaśmiała się
- No dobra. - powiedziałam - Amen - dodałam pod nosem i weszłam do salonu. Spojrzałam na mamę, która przytula się do Jurgena Kloppa.
- Żyjesz ?
- Ehem - tylko tyle zdołałam odpowiedzieć
- To jest mój partner Jurgen Klopp - powiedziała po polsku, a później coś po niemiecku.
- Cześć - powiedział, a ja nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zemdlałam. Otworzyłam oczy i leżałam na kanapie.
- Ale miałam sen - zaczęłam
- To nie sen - zaczęła się śmiać. Podniosłam się kanapy i rozejrzałam dookoła. Trener pszczółek stał i się uśmiechnęłam. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego.
- Przepraszam, ale mam mnie nie uprzedziła. Tak zareagowałam bo jest pan moim autorytetem - powiedziałam z wielkim uśmiechem
- Nic się nie stało - odpowiedział i też się zaśmiał
- Ja pójdę się przejść - spojrzałam na mamę
- Nie idź daleko, bo miasta nie znasz - pouczyła mnie rodzicielka
- Wiem gdzie jest Iduna i to mi wystarczy - pisnęłam i wyszłam.Szłam po prostu tam gdzie mnie oczy i nogi zaniosły. Prawda była taka że nawet nie wiedziałam gdzie jest SIP. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Bartka. Po 3 sygnałach usłyszałam jego ciepły głos w telefonie
- Już się bałem że coś jest nie tak - powiedział radośnie
- Nie jest ok - odpowiedziała uradowana
- Co robisz ?
- O kurde, ja ja właśnie stoję przed Singal Iduna Park - krzyknęłam do telefonu
- Bardzo śmieszna
- Na prawdę, a i moim ojczymem jest sam... - zaśmiałam się
- No mów a nie
- Jurgen Klopp - odpowiedziałam i usiadłam na ławce przed stadionem. Usta mi się nie zamykały, a uśmiech nie znikał z twarzy. Tak jak to było zawsze w Polsce.
- No ty to umiesz mnie dobić - zaśmiał się sarkastycznie
- Przyjdę do domu to włączymy Skypa i ci udowodnię - powiedziała i spojrzałam na jakiś kolesi
- Żyjesz ? - zapytał Bartek podnosząc głos
- Noo. Powiedzieć ci coś jeszcze ? W moją stronę idą pszczółki - krzyknęłam tak że pewnie to usłyszeli.
- To pogadaj z nimi
- Jasne - powiedziałam zdyszana
- Uciekasz ? - zaśmiał się mój przyjaciel
- Nie - zaczęłam się śmiać - Robię sobie mały trening, kończę paa - dodałam i biegłam. Wbiegłam w jakąś uliczkę. No i pytanie było jedno : Gdzie ja jestem ? Posiedziałam trochę na chodniku mając nadzieję że piłkarzy nie napotkam. Po jakiś 30 minutach podniosłam się i znalazłam tabliczkę z napisem Blumestrase. Tak to tam - pomyślałam się zaśmiałaś. Znalazłam dom chodź nie było to łatwe. Otwarłam drzwi i ujrzałam...
__________________________________________________________________
No to proszę was. :D
To jest właśnie pierwszy rozdział.
Tak wiem że nie za ciekawy, no ale to dopiero początek co nie ? ;D
Jejku dziękuje wam za komentarze. Było ich aż 6. I co najważniejsze prawie same nowe osoby.
Cudownie .!!! Kocham was i nawet nie wiecie ile przyjemności sprawiają mi wasze miłe słowa.
Po 3 komentarzach chodziłam jak na jarana. Znajomi się pytali co mi jest :D hahaha. To cała ja. :)
Kocham was . <3
Marta :*
niedziela, 4 maja 2014
Prolog
Obudziłam się rano, wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, która była tuż obok salonu. Weszłam do kuchni, do szklanki nalałam soku i poszłam do salonu. Moim oczom ukazał się pijany ojciec, który spał na kanapie. Nie zdziwiło mnie to, byłam przyzwyczajona to tego typu sytuacji. Mamy nie było, ponieważ pracuje gdzieś w Niemczech. Dlaczego ? Bo mój ojciec alkoholik miał wypadek 3 lata temu., oczywiście przez alkohol. Kocham ją najbardziej na świecie i tęsknota czasami doprowadza mnie do płaczu. Moją kochaną Ewe widuje kilka razy do roku. I od 2 lat wychowuj się sama. Nie mam sił na to wszystko. Wypiłam sok i poszłam do pokoju. Ruszyłam po jakieś ubrania i po chwili byłam już w nie przebrana. Na palcach wyszłam z domu, żeby nie obudzić pijanego taty. W uszy włożyłam moje słuchawki i skierowałam się nad morze. Kochałam nasze, polskie morze. Usiadłam na pomoście po turecku, całymi dniami tak siedziałam. Patrzyłam na fale które były na całym morzu. Zastanawiałam się dlaczego życie jest takie nie sprawiedliwe? Nie znosiłam mojego liceum, dlaczego ? Bo było w nim pełno wytapetowanych panienek, które nie wiadomo co robią po szkole. Mój ojciec wiecznie pijany a ja muszę sobie z tym sama radzić. Mojej mamy przy mnie nie ma, bo ciężko pracuje. Tak bynajmniej mi się wydaje. Chociaż zauważyłam że z każdym przyjazdem do domu jest szczęśliwsza. Rzadko się użalałam nad sobą, przez życie szłam z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy, a buzia nigdy mi się nie zamykała. Uwielbiam rozmawiać ale tylko ze znajomymi. Do tych których nie znam to tylko się uśmiecham i jestem wówczas bardzo nie śmiała. Myślałam dużo, tak zleciał mój cały dzień. Nie chętnie wróciłam do domu. Weszłam po cichu do domu i na kanapie ujrzałam moją Mamę...
________________________________________________________________________
No to jest i prolog. Jak mi się uda to może dodam jeszcze pierwszy rozdział dziś. :)
Posty będę dodawała co tydzień w sobotę. :D
Mam nadzieje że wam się spodoba. Liczę na wasze komentarze :D
I oczywiście oczekuje szczerych opinii :D <3
Ściskam :D
________________________________________________________________________
No to jest i prolog. Jak mi się uda to może dodam jeszcze pierwszy rozdział dziś. :)
Posty będę dodawała co tydzień w sobotę. :D
Mam nadzieje że wam się spodoba. Liczę na wasze komentarze :D
I oczywiście oczekuje szczerych opinii :D <3
Ściskam :D
Bohaterowie ;)
Laura Trzcińska - 17-letnie polka. Mieszkanka gdańska. Nie ma łatwego życia, które utrudnia jest ojciec. Uwielbia piłkę nożną przez co ma tylko kolegów.Kocha ponad życie Borussię Dortmund. Jej najlepszym przyjacielem jest Bartek. Zawsze może na niego liczyć. Niestety dopiero skończyłam pierwszy rok liceum i musi się wyprowadzić do Dortmundu. W tym cudownym mieście doznaje szoku...
Bartek Nowak - również 17-letni polak. Kocha piłkę najbardziej na świecie. Swoją pasją zaraził swoją najlepszą przyjaciółkę Laurę. Zrobiłby dla niej wszystko. Wspiera dziewczynę we wszystkim i zawsze jest obok. Na zewnątrz się cieszy że Laura wyjeżdża, lecz w środku jest załamany.
Ewa Trzcińska - piękna 35-letnie polka. Dla niej całym życiem jest jej córka Laura. Urodziła ją w bardzo młodym wieku, ale się nie poddała. Niestety musi wyjeżdżać do Niemiec do pracy. Tam poznaję swoją prawdziwą miłość. Wkrótce zostawia męża, z którym miała tylko ślub cywilny i wyprowadza się z córką do Dortmundu.
Jurgen Klopp - Jest zakochany od 2 lat w pięknej polce, jest również trenerem Borussii Dortmund. Wraz ze swoją wybranką postanawiają razem zamieszkać, lecz boją się reakcji córki Ewy. Od zawsze chciał mieć dzieci, nie ważne że to nie jest jego biologiczna córka. Z czasem pokocha ją jak swoją.
Marco Reus - 22-letni piłkarz Borussii Dortmund ( trochę go odmłodziłam na potrzeby bloga :D ) Bardzo utalentowany piłkarz. Przyjaźni się z Mario, a także z polskim trio : Łukaszem, Kubą i Robertem. Ma wielki szacunek do dziewczyn. Jego życie się zmienia gdy poznaje młodą polkę.
Mario Gotze - 22 letni piłkarz Borussii Dortmund ( znów na potrzeby bloga :D ) Najlepszy przyjaciel Marco Reusa. Są wręcz nie rozłączni. Ma cudowną dziewczynę Ann, którą kocha. Gdy spotyka Laurę, od razu się zaprzyjaźniają.
Pozostali zawodnicy Borussii Dortmund, ich partnerki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)