sobota, 10 maja 2014

Rozdział II

Otworzyłam drzwi i ujrzałam mnóstwo butów. Mama nie mówiła że będziemy mieli gości. Cichutko na palcach poszłam w stronę salonu. Wychyliłam lekko głowę i spojrzałam na ludzi siedzących na kanapach. Byli to piłkarze Borussii. Byłam malutka wzrostem i wagą, ale nogi ugięły się pod moim ciężarem ciała. Schowałam głowę i czułam jak mocno serce mi wali. Czułam jakby miało mi zaraz pierś rozsadzić. Zostawiłam przy okazji buty w korytarzu bo uwielbiam latać na boso. Wyszłam bezszelestnie z domu, przeskoczyłam przez płot i już byłam w naszym wielkim ogrodzie. Podeszłam pod balkon i na moje szczęście okno było otwarte. Spojrzałam na stół który stał obok krzeseł. Tak, byłam mała ale siły miałam na prawdę dużo. Chwyciłam za drewniany stół i przeniosłam pod balkon. Weszłam na niego ale było za nisko. Zeskoczyłam i poszłam po krzesła. Chwyciłam za dwa i weszłam na stolik. Ułożyłam po kolei krzesła i ciężko westchnęłam. Od małego dziecka moimi przyjaciółmi byli chłopcy więc wiedziałam co to znaczy dobrze się bawić. Wdrapałam się jakoś na " drabinę " i chwyciłam za poręcze od balkonu. Podciągnęłam się na rękach i przeskoczyłam przez barierkę. O tak, udało się - pomyślałam i zaśmiałam się w duszy. Wychyliłam głowę po za balkon, a krzesła nagle spadły. Był to bardzo słychać, a okno tarasowe było otwarte. No to po mnie - powiedziałam cicho i weszłam do pokoju. Podrapałam się po głowie i modliłam się w duchu żeby nikt tego nie usłyszał. Nie miałam szczęścia, zerknęłam zza firanki na ogród. Stali tam wszyscy i dziwnie patrzyli na to wszystko. Zauważy jak z uśmiechem na twarzy patrzy w moje okno Klopp. Czułam że zaraz tu przyjdzie i da mi niezły ochrzan. Powiedział coś do mamy i wszedł do domu. Szybko usiadłam na łóżku i spuściłam głowę w dół. Usłyszałam pukanie do drzwi, serce waliło mi jak młot
- Proszę - powiedziałam cicho
- To twoja sprawka - zapytał uśmiechnięty Jurgen zamykając drzwi
- No tak przepraszam.. - zaczęłam
- Ale nic się nie stało. Tylko zastanawiam się dlaczego nie weszłaś normalnie - oparł się o śnieżno białe drzwi od mojego pokoju i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami
- No bo oni tam są. Uprzedzę pańskie pytanie. Uwielbiam ich i chyba bym już nie wstała gdybym miała im powiedzieć Cześć - odparłam na jednym wydechu, a na moich policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
- Mam rozumieć że fanka Borussii ? - zaśmiał się krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Tak, taka mała moja obsesja - zachichotałam
- Tak wracając do tej sytuacji to jak taka malutka dziewczyna podciągnęła się na rękach tutaj ? - zapytał
- Przez 2 lata chodziłam na siłownię 3 razy w tygodniu - powiedziała dumnie
- Oo to nieźle - odparł z uśmiechem i wyszedł na balkon po czym powiedział coś po niemiecku. Jak zwykle nie wiedziałam co. Chciałabym bardzo nauczyć się tego języka ale jak.? Podeszłam do okna i zerknęłam na chłopaków z dziwnymi minami. Co oznaczały ? Smutek a zarazem zadość, zawód i nadzieję. Bardzo chciałam podejść do nich i powiedzieć jak ich uwielbiam. Ale moja nieśmiałość brała górę i nie potrafiłam tego zmienić. To po prostu było silniejsze ode mnie. Zaraz wrócił Klopp
- I co ? - uśmiechnęłam się do niego
- Już pewnie wyszli więc chodź na obiad - otworzył drzwi i wypuścił mnie pierwszą z mojego pokoju. Podziękowałam i wyszłam. Zeszłam powoli po schodach i stanęłam jak wryta na ostatnim stopniu. Stali tam uśmiechnięci gracze BVB. Bicie serca przyspieszyło dwukrotnie, ręce zaczęły mi się trząść i pocić. Spojrzałam na nich z zakłopotaniem, odwróciłam się i chciałam wbiec na górę co uniemożliwił mi Jurgen
- Dasz radę, nie pogryzą cię - uśmiechnął się i odwrócił mnie w ich stronę
- Nie nie dam - odrzekłam i pobiegłam za chłopaków. Chwyciłam moje Vansy w ręce i chciałam wyjść, a właściwie wybiec na zewnątrz.
- Kto zamknął te cholerne drzwi ? - krzyknęłam wściekła po polsku
- A no ja, a co przeszkadza ci to ? - odpowiedział Piszczek z uśmiechem na twarzy. Przedostałam się przez tłum chłopców i spojrzałam na drzwi otwarte na ogród. Bingo - powiedziałam pod nosem i wybiegłam z butami w rękach na zewnątrz, a wszyscy za mną. Czy oni nie mają co robić tylko biegać za biedną dziewczyną - mówiłam sobie w myślach, a w środku aż buzowałam. Spojrzałam na nich speszona i lekko się zaczerwieniłam, ale z uśmiechem na twarzy. Przerzuciłam buty za płot i sama przez niego przeskoczyłam, bo w ogrodzie nawet nie miałam kiedy ich założyć. Moje białe skarpetki nie były już białe, ale to nie moja wina. Oparłam się o płot i założyłam trampki. Zerknęłam ostatni raz na ich miny i tylko się zaśmiałam. Wyjęłam telefon i wybrałam buty.
- Halo
- Mamo idę się przejść
- Gdzie ?
- No bo pan Klopp mnie wkręcił i widziałam pszczółki
- No i ?
- No i prawie miałam zawał - zaśmiałam się i obejrzałam się za siebie. W ogrodzie stał sam Jurgen i wskazał palcem na chodnik. Odwróciłam się i ujrzałam znowu ich. - Aaa - pisnęłam - No dobra mamo to ja sobie teraz pobiegam. Paa
- Nie zgub się - dodała, a ja się rozłączyłam
- To jakieś żarty są czy wy jesteście powaleni ? - zapytałam samą siebie pod nosem, ale zapomniałam że jest tam 3 polaków
- Pewnie to 2 - zaśmiał się Kuba, a mi szczęka opadła.
- Boże czy ja w życiu muszę trafiać na samych debili - spojrzałam w niebo i zaczęłam uciekać. No ja głupia z nadzieją że nie podbiegną za mną. No ale cóż, szczęścia nie miałam i ruszyli za mną. Biegłam po pięknych ulicach Dortmundu nie wiedząc gdzie ja jestem i co w ogóle robię. Byłam przerażona, ale miałam nadzieją że zaraz przestaną biegać za mną. Wkroczyłam w park, leciałam po między drzewami i zaczęłam się męczyć. Wbiegłam w jakieś krzaki i wyregulowałam oddech. Nabrali się i pobiegli dalej. Po 10 minutach spokojnie wyszłam z mojej kryjówki i poszłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie mam iść, więc podeszłam do kiosku i kupiłam mapę Dortmundu. Mapa - moje zbawienie - zaśmiałam się i poszłam w stronę domu. Po 20 minutach byłam przed domem. Spokojnie weszłam do środka i zdjęłam buty.
- Cześć - powiedziałam do mamy
- Jesteś niemożliwa - zaczął się śmiać Jurgen
- Dlaczego ? - zaczęłam sama się śmiać - Albo wolę nie wiedzieć tej opowiedz, tak czy inaczej mały trening im się przydał - usiadłam do stołu gdzie siedziała polka i trener pszczółek
- Tak pewnie. A ty mnie coraz bardziej zadziwiasz - dodał z uśmiechem a mi mama podała obiad
- Mamo a co z nauką języka niemieckiego ? - skierowałam się do rodzicielki konsumując obiad
- A tak, jutro masz pierwszą lekcję - odpowiedziała
- W końcu, a o której ?
- O 11, pojedziesz z Jurgenem bo on jedzie na trening
- Dobrze dziękuje - dokończyłam posiłek i poszłam odnieść naczynia - A więc o której wyjeżdżamy ? - skierowałam się do Kloppa
- O 10.30 - odparł
- Dobra, ja idę do siebie - dodałam i poszłam na górę. Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do laptopa. Wzięłam go w dłonie i usiadłam na łóżku. Zalogowałam się na wszystkie portale społecznościowe, a także na Skypa. Akurat był dostępny Bartek, bardzo mi go brakowało. Spędziłam z nim całe życie, a teraz muszę się nauczyć żyć bez niego. Połączyłam się z nim i już po chwili widziałam jego śliczną buźkę.
- Dzień dobry - pomachałam do niego
- Laura .! - krzyknął, na co ja się zaśmiałam
- Tak to ja - odpowiedziałam - A właśnie coś miałam ci udowodnić - podniosłam się z łóżka i wyszłam na balkon, w ogrodzie siedzieli Jurgen i Mama. Skierowałam kamerę na nich
- Mówiłaś prawdę - powiedział zaskoczony, a ja wróciłam do pokoju
- No co ty.? - zaśmiałam się ironicznie
- To co dziś robiłaś .? - zapytał ciekawy, a ja mu opowiedziałam całą moją historię. Bartek śmiał się ze mnie a ja z niego. Rozmawialiśmy na prawdę długo. Po 23  wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, a po 20 minutach byłam przebrana w strój do spania. Umyłam zęby i weszłam do łóżka.  Po dniu pełnym wrażeń od razu zasnęłam..

& Następnego dnia &


- Kochanie wstawaj - usłyszałam głos mamy
- Która godzina .? - zapytałam zaspana
- 9.30, za godzinę jedziecie już - dodała i wyszła. Podniosłam się powoli z łóżka, na chude nogi założyłam łapcie i zeszłam powoli na dół.
- Dzień dobry - przywitałam Klopa
- Cześć - odpowiedział z uśmiechem. Poszłam do kuchni i przygotowałam sobie pyszne tosty. Zjadłam posiłek i wróciłam do siebie. Wybrałam czyste ciuchy i weszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz, a później przebrałam się w strój.. Włosy uczesałam w wysoki kucyki i wróciłam do pokoju. Do kieszeni włożyłam telefon i słuchawki, a na dekolt od bluzki zawiesiłam okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół.
- Gotowa .?
- Myślę że tak - złapałam się za kieszenie i kiwnęłam głową twierdząco
- To jedziemy - zaśmiał się i poszedł do drzwi
- To jedziemy - powiedziałam - Pa mamuś - krzyknęłam i wyszłam za Kloppem. Oboje wsiedliśmy do srebrnego Audi i ruszyliśmy. Podziwiałam cudowne widoki za szybą i uśmiechałam się sama do siebie. Dlaczego ? Sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Jesteśmy - przerwał ciszę trener Borussii - Dasz radę sama ?
- A mógłby pan pójść za mną ? - poprosiłam z lekkim strachem w głosie.
- Pewnie, a później przyjechać po ciebie ?
- Nie, daleko chyba nie ma na Idunę więc dojdę - odpowiedziałam uśmiechem
- Dobrze - odpowiedział i wyszedł a ja za nim. Weszliśmy do kremowego budynku, przez obrotowe drzwi. Podeszliśmy do któryś drzwi i Jurgen zapukał. Usłyszałam po niemiecku - Proszę, po czym weszliśmy do środka. Za biurkiem siedział młody chłopak, blondyn o cudownym uśmiechu.
- Dasz radę, trzymaj się - uśmiechnął się do mnie Klopp i wyszedł.
- Cześć jestem Daniel i przez całe wakacje będziemy uczyć się języka niemieckiego - powiedział po polsku, co mnie bardzo zdziwiło, po czym podał mi dłoń
- Cześć, mam na imię Laura - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam przy biurku
- Opowiesz mi coś o sobie - zapytał siadając naprzeciwko
- Pewnie, jestem Laura mam 17 lat nie mam rodzeństwa. Pochodzę z Polski z Gdańska i uwielbiam język niemiecki. - odpowiedziałam zakładając nogę na nogę - Teraz twoja kolej
- Jestem Daniel i mam 23 lata, mam starszą siostrę Julię, pochodzę z Wrocławia. Uczę tu języka niemieckiego bo też go uwielbiam - uśmiechnął się do mnie
- Ciekawie nie powiem - odpowiedziałam tym samym
- No to bierzemy się za lekcje - dodał i tak minęło nam 2 godziny kursu. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. - To widzimy się za 4 dni - dodał na koniec
- Dokładnie - wstałam z krzesła i wyszłam. Uśmiechałam się cały czas, tak miło uczyć się to jeszcze nie miałam okazji. Wyszłam z budynku, czułam jak na słońce mocno praży. Na nos założyłam okulary, do uszu włożyłam słuchawki z których płynęła muzyka i poszłam przed siebie. SIP było widać z daleka więc bez problemów dotarłam na wyznaczone miejsce. Znów zaparło mi dech w piersiach na sam widok, a nie mówię już o tym że zaraz miałam tam wejść. Poszłam do ochroniarzy, lecz nie chcieli mnie wpuścić. Dobrze że z odsieczą przyszedł Mario Gotze
- Ona jest ze mną - zawołał zza ochroniarzy
- Na pewno ? - zapytali wielcy mężczyźni
- Tak, ona może zawsze tu przychodzić i macie ją wpuszczać - dodał łapiąc mnie za dłoń i pociągając za sobą
- Dzięki - powiedziałam nieśmiało, gdy szliśmy przez " wnętrze " stadionu
- Jestem Mario - podał mi dłoń
- Wiem kim jesteś - zaśmiałam się - Laura miło mi - uścisnęłam jego dłoń
- Ile masz lat ? - zapytał zmierzając mnie od góry do dołu
- Nie długo kończę 18 - odpowiedziałam
- Mam do ciebie przezwisko Gówniarz - krzyknął
- Grubas - krzyknęłam i wybuchliśmy śmiechem
- Dzięki, że wczoraj urządziłaś nam trening - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Nie ma problemu, ale nie musieliście za mną biegać - odpowiedziałam mrużąc oczy
- To Marco chciał - dodał oprowadzając mnie po stadionie
- Reus ? - zapytałam zaskoczona
- No - odpowiedział
- Lubię go - powiedziałam patrząc na gablotę ze zdjęciami
- A mnie ? - zaczął się śmiać brunet
- Nie w tym sensie głupku - walnęłam go lekko w ramie rozglądając się po stadionie - Lubię jego grę, jest dla mnie autorytetem - poprawiłam się
- A moja grę lubisz ? - dalej się śmiać prowadząc mnie po pięknej Idunie
- Ale ty jesteś powalony - zaczęłam się śmiać - Lubie, bardzo lubię.
- O to już Cię polubiłem wiesz - oboje zaczęliśmy się śmiać. Lecz ja przestałam gdy wyszliśmy na murawę czyli w " samo serce " stadionu. Ledwo oddychałam, czułam że zaraz zemdleję. - Ej głęboko oddychaj - stanął przede mną Gotze
- Dobra już chyba - z tego wszystkiego upuściłam wszystko co miałam w rękach. Podniosłam wszystko z trawy i obróciłam się w okół własnej osi. - Dzięki grubasie - dźgnęłam go palcem w umięśnione ciało
- Ej nie jestem gruby - zrobił smutną minę
- Dobra, jesteś nabity - zaczęłam się śmiać
- Tak jestem nabity - on również zaczął się śmiać - Ej wiesz co to spalony ? - zapytał prowadząc mnie na środek boiska
- No nie żartuj sobie ze mnie - wybuchłam głośnym śmiechem i położyłam się na trawie - Błagam powiedz że to był żart
- Nie to nie był żart, żadna normalna dziewczyna nie wie co to jest spalony. - odpowiedział siadając obok
- No wiem co to jest - odpowiedziałam parskając śmiechem, zaczął mnie boleć brzuch
- To jeszcze bardziej cię lubię - dodał i podniósł mnie z murawy
- Debilu boli mnie brzuch przez ciebie - kopnęłam go w tyłek
- Dzięki, chodź przedstawię cię chłopakom - wskazał palcem na gromadę chłopaków biegnących w naszą stronę
- Nie, nie dziś. Jeszcze nie - poprosiłam go
- Nie ma nie, idziesz ze mną - chwycił mnie za rękę i poszliśmy do wszystkich. Chłopcy otaczali Jurgena a mi się chciało śmiać. Serce waliło mi jak młotem, a nogi się uginały. To samo uczucie gdy ich zobaczyłam.
- O dotarłaś - zawołał Klopp
- Tak, a na kursie było świetnie - odpowiedziałam spoglądając na wszystkich
- Cieszę się - odparł - Widzę że Mario już poznałaś
- Grubasa a tak - zaczęłam się śmiać i spojrzałam na Mario
- Gówniarzu cicho siedź, jestem nabity - spuścił głowę
- Oj tak, jesteś nabity - podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Lepiej - zaśmiał się i przedstawił mi wszystkich
- Mówiłam Ci że wiem jak się nazywając - pacnęłam go w czoło
- Zapomniałem że jesteś wyjątkiem, to jest Laura - przedstawił mnie
- Cześć - zająknęłam się
- Jesteś Borussen ? - zapytał Lewy
- Skąd wiesz ? - zapytałam zaskoczona, a on złapał mnie nadgarstek gdzie widniał tatuaż : Echte Liebe - Zapomniałam - dodałam chowając swoją dłoń
- Miło poznać - krzyknęli
- Mnie również - zaśmiałam się i głęboko oddychałam
- Ona wie co to spalony - krzyknął Mario a wszyscy pokładali się ze śmiechu
- Powiedz że jeszcze grasz to się z tobą ożenię - zaśmiał się Marco
- Tak, gram ale amatorsko - na moich policzkach pojawiły się dwa małe rumieńce
- Zagraj z nami - powiedział Piszczek
- Ty to się do mnie nie odzywaj bo mi drzwi zamknąłeś - pogroziłam palcem
- Przepraszam - spuścił głowę i zaczął się śmiać
- Jak się nauczę to z wami zagram - odparłam
- Dobra koniec pogaduszek, idzie się wykąpać bo was czuć - krzyknął Klopp a ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy poszli a ja dorwałam piłkę. Moje największe marzenie właśnie się spełnia. Wzięłam piłkę i zaczęłam sobie kopać. Żonglowałam, biegałam po całym boisku z wielkim " bananem " na twarzy.
- Kłamczuch - usłyszałam czyjś głos za plecami
- Coo ?  - oburzyłam się i zobaczyłam Reusa
- I ty nie umiesz grać ? - podszedł bliżej - Od ilu grasz ? - zapytał
- Od 7 lat na pewno - podeszłam do niego
- Zagraj ze mną - chwycił piłkę i zaczął się wygłupiać
- Innym razem co ? - zapytałam
- Dalej - krzyknął - Gówniarzu boisz się ?
- Ja się boję ? Ja się boję farbowanego blondyna ? - krzyknęłam i pobiegłam do niego
- Co powiedziałaś ? - Marco udał focha kiwając mnie
- Ja nic nie mówiłam - zaczęłam się śmiać i kopnęłam w piłkę. Dzięki czemu podcięłam Reusa i już leżał na mnie. - Złaź tłuściochu - krzyknęłam
- Bo co ? - zaśmiał się patrząc w moje oczy. Zerknęłam w jego, były o wiele ładniejsze od tych co są w internecie. Były żywe, prawdziwe, wesołe. Miał to coś w sobie.
- Proszę - posmutniałam i próbowałam wziąć oddech
- Wszystko ok ? - zapytał podnosząc mnie
- Tak - dodałam łapiąc się za brzuch - Ja już pójdę bo Klopp - spojrzałam na trenera
- Ok, a spotkamy się jeszcze ? - spojrzał znów na mnie swoimi oczami łapiąc mnie za rękę
- Może - szepnęłam mu do ucha i pobiegłam. Bez słowa szłam za Jurgenem do auta. Po 10 minutach byliśmy pod jego willą.
- Dziękuje - powiedziałam wychodząc z samochodu - A czy mama może nic nie wiedzieć ? - zaśmiałam sie
- Ja o niczym nie wiem - oboje zaczęliśmy się chichrać i weszliśmy do domu. Od razu poszłam bez słowa do siebie. Odłożyłam okulary i zeszłam na dół.
- Jak było ? - zapytała wesoła mama
- Cudownie - odpowiedziałam uśmiechem i usiadłam do stołu, na którym był pyszny obiad.
- To dobrze - dodała i usieli z trenerem pszczółek do stołu. Zjedliśmy obiad śmiejąc się i żartując. Byliśmy wówczas taką prawdziwą rodziną, której ja nigdy nie miałam. Później usiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy komedię. Mama zasnęłam pod koniec, wiec Jurgen zaniósł ją do sypialni. Ja również poszłam do siebie. Chwyciłam za laptopa i położyłam go na łóżku. Otworzyłam okno balkonowe bo był strasznie gorąco. Wróciłam na swoje łóżko i włączyłam wszystkie portale Insta, Twitta, Fb itp. Wstawiłam kilka wspólnych zdjęć z chłopakami i nagle zdziwienie. Po 10 minutach na Fb miałam 245 lajków przy zdjęciu ze wszystkimi, a do tego mnóstwo komentarzy typu : Kiedy się spotkamy ? Pisały te komentarze puste panienki które lecą na kasę. Aż chce się płakać na samą myśl że na tym świecie żyją tacy ludzie. Wyłączyłam laptopa i poszłam się przebrać w piżamę. Nie chciało mi się już iść kąpać więc od razu udałam się do krainy Morfeusza...



______________________________________________________________________________


Moje stwierdzenie na dziś ?
Nie będę dodawała regularnie postów bo to nie ma sensu.
Jak nie będę miała weny to co ja napisze.? No właśnie :D
Więc będę pisać tak jak będę mogła i już. :D
Humor mi się od razu poprawił po meczu... <33
Moim zdaniem to nie była ta sama Borussia, grali tak dziwnie.
Ale koniec końców wygrali a nasz Lewy jest Królem Strzelców. :D
Duma rozpiera mnie od środka. Należy mu się .!!! :)
A co sądzicie o poście. ?
Mam nadzieję że wam się spodoba.
Dziękuje każdemu z osobna za komentarze. Dziękuje. <3
A najbardziej chciałabym podziękować mojemu debilowi Klaudii :D <3
I Kasi, która postawiła mnie na nogi. Dziękuje ;******

Pozdrawiam Marta ;**


Nasz Lewusek <3 Haha. :D



5 komentarzy:

  1. Wariacie, to ja powinnam Tobie dziękować! Miło jest być twoim debilem. :D hah ♥
    Uwielbiam te ich dopiekanie, wieeeesz? Mimowolnie śmiałam się jak idiotka do monitora. ^^ Łe, ale teraz to aż mi się płakać chce... Jakie ta dziewczyna ma szczęście! Czemu mnie cholera coś takiego nie spotka? ;c
    Dobra, to teraz mogę usychać dalej w oczekiwaniu na następny rozdział. :) Także pisz szybciutko, kochana. ;*
    Ściska, kochająca najbardziej, Klaudia. ♥ ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny i ten tekst Reusa "Powiedz, że jeszcze grasz to się z tobą ożenię." to było świetne i że Mario jest nabity OMG kocham tego bloga!!! Czekam z niecierpliwością na nexta, a przy okazji zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaakie to jest świetne :D
    Rechotałam się jak głupia :D
    Marco i Mario tacy słodcy <3
    A Piszczu brzydal drzwi zamyka :P
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń