- Wstajemy - krzyknął mi do ucha Klopp, przez co ja zleciałam z łóżka na twardą podłogę
- Co się dzieje ? - wynurzyłam głowę i spojrzałam zaspana na mężczyznę, który się śmieje
- Za godzinę trening - dodał i wyszedł
- Fajnie - powiedziałam sama do siebie i podniosłam się z podłogi. Chwyciłam się za tyłek, który strasznie bolał i zaczęłam się śmiać. Opadłam na łóżko nadal się śmiejąc, sama z siebie. Po chwili się opamiętałam i poszłam do szafy w garderobie. Wyjęłam ubrania i pomaszerowałam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę raz dwa i przebrałam się w mój strój na dzisiejszy dzień. Niby początek lata, ale dziś pogoda nie był cudowna. Włosy uczesałam w koka i zeszłam powoli na dół. Skierowałam się do kuchni i podciągnęłam rękawy na 3/4, bo nie lubię nosić normalnie.
- Przepraszam - powiedział Jurgen, gdy weszłam do kuchni
- Nic się nie stało - zaśmiałam się i wzięłam się za przygotowanie jakiegoś śniadania. Nie miałam na nic ochoty więc raz dwa zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Mama z trenerem pszczółek już jedli kanapki przy stole więc dołączyłam do nich i śmiejąc się zjedliśmy posiłek.
- Kochanie jest już 9.15 a za 15 minut trening - powiedziała moja mama. Usłyszałam to pierwszy raz gdy tak powiedziała i czułam się trochę dziwnie.
- Skarbie posprzątasz ? - podniósł się z krzesła mężczyzna i pocałował mamę w policzek
- Jasne - odpowiedziała i się uśmiechnęła
- Pa mam - podniosłam się szybko z krzesła i pobiegłam za Kloppem. Wsiedliśmy do jego samochodu i po 10 minutach drogi byliśmy na miejscu. Jurgen zamknął samochód i pobiegł jak poparzony do środka, a ja powoli kierowałam się na Idunę. Podziwiałam, jak ten piękny stadion tętni życiem. Gdy dotarłam na murawę chłopcy stali w dwuszeregu a ich trener coś tłumaczył. Po cichu poszłam na ławkę rezerwowych, tak że mnie nawet nie zauważyli. Usiadłam sobie na miejscu i wyjęłam telefon z kieszeni. Na moje szczęście, miałam w nim Skypa, więc się zalogowałam. Bartek był dostępny i odruchowo się z nim połączyłam.
- Bartuś - pisnęłam głośno spoglądając na mały ekran telefonu
- Siemka - uśmiechnął się do mnie - Co robisz ? - spojrzał zdziwiony
- Patrz - puściłam mu oczko i wstałam z miejsca. Podeszłam w stronę chłopaków i odwróciłam telefon na nich
- Iduna - krzyknął - Borussia - dodał a ja zaczęłam się śmiać
- Brawo. Bystry jesteś - dodałam z uśmiechem patrząc na ekran
- Tęsknie - odparł smutny
- Ja też. Cholernie tęsknie, za twoim uśmiechem, głosem, radością, smutkiem, wygłupami po prostu za Tobą - powiedziałam siadając na trawie. Poczułam jak moje oczy robią się wilgotne, a po policzkach lecą łzy
- Nie płacz - podniósł głos
- Mhm - mruknęłam pod nosem
- Proszę - szepnął na co ja zaczęłam wyć
- Nie potrafię. Kocham Cię i nie umiem tu bez Ciebie żyć. Jest grubasek ale on nie zastąpi mi Ciebie - mówiłam ocierając ogrom łez, które spływały po moich zaczerwienionych policzkach.
- Kto to grubasek ? - zapytał podejrzliwie poruszając seksownie brwiami
- Ale ty głupi jesteś - krzyknęłam i zaczęliśmy się śmiać - Grubasek to mój dobry kolega. Mario Gotze - odpowiedziałam podnosząc się z trawy
- Łoo. Już mnie zdradzasz - pogroził palcem i zaczął się chichrać Bartek - No ładnie
- Błagam zamknij się - mówiłam idąc po boisku
- Dobra koniec. Malutka nie płacz. A masz moją bransoletkę ? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy
- Pewnie że mam - odparłam i pokazałam bransoletkę - Jest moja - puściłam mu oczko, a on zaczął się śmiać. Praktycznie płakał, a ja nie wiedziałam co jest grane.
- Co ci jest ? - spojrzałam zdziwiona
- Obejrzyj się do tyłu - odparł i otarł łzy ze śmiechu. Zrobiłam tak jak mówił i odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam tańczących chłopaków : Marco, Lewy, Łukasz, Kuba, Mario i Milos
- Serio ? - wrzasnęłam na nich i zaczęłam się śmiać - Kochanie Moje idę sobie z nimi pogadać. Pogadamy później. Paa - pomachałam do ekranu i się rozłączyłam. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni i zerknęłam na chłopaków, którzy zaczęli uciekać. - Pojebało was ? - krzyknęłam po polsku i zaczęłam za nimi biec. No tak przecież to piłkarze i co ja sobie mogłam. Rozproszyli się i każdy biegł w swoją stronę, a ja stanęłam na środku i obejrzałam się dookoła. Najbliżej był Marco i to był mój cel. Najpierw powolnym krokiem poszłam w jego stronę, ale w pewnym momencie blondyn wyczuł sytuację i zaczął truchtać. Do wolnych osób nie należę więc ruszyłam za nim ile miałam sił w nogach.
- Potwór mnie goni - piszczał Reus
- Coś ty powiedział ?! - krzyknęłam na niego i zaczęłam jeszcze szybciej biec. Chwyciłam za jego koszulkę i zatrzymałam się w miejscu.
- Przepraszam - powiedział smutny i spuścił głowę w dół
- Oj - westchnęłam - Ja lepiej pójdę bo przecież słynny pan Marco Reus i nie gada z takimi potworami jak ja - dodałam ironicznie i odwróciłam się w napięcie.
- Nie obrażaj się - krzyknął za mną - To tylko żarty
- Tak ? - stanęłam i zwróciłam na niego wzrok - Rozumiem żarty Normalne - zaczęłam podkreślając słowo Normalne - Ale gdy chłopak obraża dziewczynę to nie są żarty - krzyknęłam i wyszłam z murawy. Nie zwracając na nikogo uwagi przepchałam się na zewnątrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłam na ławce przed stadionem i spoglądałam na niego. Słońce świeciło, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Wyglądał cudownie, wyjątkowo. Pomyślałam wówczas o Bartku, ten biedny siedzi w Polsce a ja spełniam marzenia bez niego. Otarłam kilka łez które popłynęły z moich oczu. Akurat wyszli wszyscy z SIP i stanęli przed stadionem. Chwyciłam za nadgarstek bo chciałam dotknąć mojej bransoletki od przyjaciela, ale jej tam nie było. - Cholera jasna - wrzasnęłam i wstałam szybko z ławki i rozglądałam się dookoła czy przypadkiem gdzieś nie leży. Szybkim krokiem podbiegłam do wszystkich, aby powiedzieć trenerowi że ja muszę zostać.
- Coś się stało ? - zapytał zmartwiony Jurgen
- Nie... nie wiem ... - zaczęłam się jąkać - Cholera jasna nie wiem - dodałam łapiąc się za głowę - Ja dojdę do domu na nogach. Musze coś znaleźć na stadionie - powiedziałam i poszłam do środka. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy, nie mogłam nic na to poradzić. Wiedziałam że muszę odnaleźć moją najcenniejszą rzecz, nawet gdybym miała szukać całą noc. Dotarłam na murawę i zaczęłam szukać. Spędzałam tam już 2 godziny ale nic nie znalazłam. Klęczałam na trawie i szukałam, ocierając strumienie łez, które mimowolnie leciały. Spojrzałam na cień na murawie i odwróciłam się za siebie i usiadłam na zielonej trawie łapiąc się za głowę - Czego chcesz ? - spojrzałam na Marco, który kucnął przede mną
- Przepraszam - powiedział cicho
- Spoko - odparłam załamana
- Czemu płaczesz ? - zapytał siadając na przeciwko mnie. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam to coś. Poczułam że mogę mu ufać.
- Zgubiłam moją bransoletkę, którą dostałam od przyjaciela. Najlepszego na świecie, który w Polce zawsze przy mnie był. Wspierał, szanował, pocieszał, rozśmieszał, po prostu był przy mnie. - odpowiedziałam ocierając łzy
- Wstań - powiedział krótko i się podniósł
- Co ? - spojrzałam na niego zaskoczona
- Wstań i stań do mnie tyłem - odparł i podał mi ręce. Bez słowa podniosłam się i tak jak kazał stanęłam do niego tyłem. Poczułam jego ręce na moim tyłku.
- Co ty cholera jasna robisz ? - wrzasnęłam waląc go delikatnie z liścia w twarz
- No poczekaj - uspokoił mnie i wyciągnął bransoletkę.
- Skąd to masz ? - zapytałam łapiąc ją w dłoń. Czułam jak moje policzki się czerwienią, a ręce lekko drżą.
- Zaczepiona była do twoich spodni z tyłu - odparł z uśmiechem
- Przepraszam, ja myślałam że... - zaczęłam gdy zakładałam bransoletkę na nadgarstek, lecz blondyn mi przerwał
- Masz siłę - zaśmiał się
- Dziękuje - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam. On objął mnie rękoma i też mocno przytulił. I wówczas poczułam szczęście. Przepełniało mnie od stóp do głów. W brzuchu czułam jak by stado motyli. Po prostu czułam, że przy nim jestem szczęśliwa. Czy to możliwe że po tak, krótkiej znajomości można poczuć coś takiego do osoby którą ledwo znasz ? Sama nie mogłam siebie zrozumieć. Ale przy nim czułam się inaczej, wyjątkowo. Zaraz się otrząsnęłam i oderwałam od ciepłego ciała Marco. - Jeszcze raz dziękuję - dodałam i powoli poszłam do wyjścia.
- Odwiozę Cię - przybiegł obok chłopak z blond czupryną na głowie
- Nie, nie będę robić kłopotu - odpowiedziałam spoglądając przed siebie
- To nie było pytanie, to było stwierdzenie - zaśmiał się i otworzył drzwi do swojego samochodu
- Nienormalny jesteś - odparłam i sama się zaśmiałam, po czym wsiadłam do samochodu blondyna.
- Dziękuje, ale ty za to taka miła - mówił prowadząc swój samochód
- Wiem, dziękuje. Uznam to za komplement - zaśmiałam się podziwiając Dortmund nocą
- No powiedzmy - mruknął pod nosem
- Słyszałam - podniosłam groźnie jedną brew i odpięłam pasy, bo byliśmy już pod domem. - Dziękuje jeszcze raz. Za wszystko - powiedziałam, pocałowałam go delikatnie w policzek i wysiadłam z samochodu. Marco czekał pod mieszkaniem, do momentu gdy nie weszłam do środka.
- Znalazłaś ? - zapytał Jurgen
- Znalazłam - zaśmiałam się i poszłam do siebie. Nie miałam ochoty na nic, a tym bardziej na jedzenie, dla tego od razu przebrałam się na łóżku i popadłam w sen...
____________________________________________________________________________
Proszę i jest to coś. Nie można tego nazwać rozdziałem. Bo jest taki o niczym... ;/
No ale humorek mi wraca więc jest coraz lepiej. I mam nadzieję że w końcu zaczną się tu pojawiać normalne rozdziały. A to zostawiam do waszej oceny. Nie mogę się doczekać już mundialu.
I znów zobaczymy Mario i Marco razem. <3 Cudowny widok... ;***
Dodałam bym go wcześniej, ale coś mi się dzieje z Google. Nie mogłam wejść na żadnego bloga. Ale teraz jest ok. Więc łapie ;* :D
Całuje, Marta ;****
Oooo, ja też już żyję mundialem! :D Tak strasznie nie mogę się doczekać, że ojejku! :)
OdpowiedzUsuńOk, rozdział. Bo znowu się rozpiszę nie na temat. ^^
Marco jest przekochany. :D *.*
Jak Ona mogła nie chcieć, żeby Marco Ją odwiózł? :D No jak? Ale nieźle Ją zażył. :D haha Ta parka jest taka urocza, że brak słów po prostu. :)
Czekam na następny. :)
Buziole. ;*
Jeju jakie cudo <333
OdpowiedzUsuńMarco mmm ;D
Szkoda tego Bartka ;/
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Kochan! To coś jest genialne! ;))
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga trafiłam całkiem przypadkiem, ale nie żałuję tego wcale! Bo jak zobaczyłam, że w bohaterach jest Marco i Mario to już mnie miałaś! ;D Jak ja jej zazdroszczę, że mieszka pod jednym dachem z Jurgenem i do tego zaprzyjaźniła z chłopakami BVB! ;))
Marco! Aww *.* Słodziak ♥ Jak ona nie chciała jechać z tym sławnym Marco ?! Ja to chyba bym na jej miejscu z radości skakała! :))
Czekam na nn <3
Buziaki ;**
Zapeszam do mnie: http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-miloscii.blogspot.com/
Ps. Byłabym Ci wdzięczna, jeżeli byś informowała mnie na asku o nowych rozdziałach! :) http://ask.fm/Maikkaa
Kto teraz nie żyje mundialem? XD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny <3
Informuj mnie :)
I przy okazji zapraszam do mnie :)
Liczę na komentarz ;)
http://shakira-gerard-pique.blogspot.com/2014/04/prolog.html#comment-form
Hejka :**
OdpowiedzUsuńJaki świetny rozdział:)
Taniec rozwalił system, już zaczęłam sobie wyobrazac ich dzikie pląsy. Dobrze, że bransoletka się znalazła. Swoją drogą też myślałam, że jak położył Jej dłonie na tyłku to cos teges szmeges:)
A tu tylko jej chciał pomóc.
I podwózka darmowa. Słodziak z Niego poczekal aż wejdzie.
Czekam na kolejny i zpraszam do siebie:http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Buziaki:*
Szkoda mi, że potrzebna była ta rozłąka z Bartkiem. Tęsknią za sobą strasznie.
OdpowiedzUsuńJaki miała fuks z tą bransoletką, że Jej się zaczepiła.
Reus jaki słoooodki.
Czekam za kolejnym :)
Zapraszam na prolog nowego opowiadania: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Buziaki:**
Też już oczekuję mundialu ♥
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to cudowny :)
Taniec przebił wszystko hahha jakie swiry :)
Dobrze, że bransoletka się znalazła.
I koniec jaki słoooodki
<3
http://powrotyirozstania.blogspot.com/