Otworzyłam lekko zaspane oczy i zerknęłam na szafkę nocną, na której stał dzwoniący budzik. Wybiła godzina 9, więc musiałam się powoli podnosić z łóżka. Bardzo mi się nie chciało wstawać, ale na myśl że mam iść uczyć się niemieckiego od razu podniosłam swoje cztery litery. Na nogi założyłam kapcie i zdążyłam chwycić gumkę do włosów. Powolnym krokiem udałam się na dół, między czasie wiążąc moje włosy.
- Cześć - uśmiechnęłam się do domowników
- Hej, siadaj - przywitała mnie mama śniadaniem. Usiadłam przy stole i spojrzałam na jedzenie.
- Nie chce mi się chyba jeść - stwierdziłam podpierając głowę ręką
- Nie żartuj sobie. - podniosła głos moje rodzicielka - wczoraj cały dzień żyłaś na marnym śniadaniu. Więc pora wziąć się za Ciebie - pogroziła mi palcem i nałożyła jajecznicy na talerz
- Twoja mama ma rację - wtrącił się Klopp - Każdy sportowiec musi jeść w odpowiednich ilościach i czasie - odparł konsumując kanapkę
- Tak wiem. Ale ja po porostu jak na to patrzę to nie chce mi się jeść - stwierdziłam jedząc posiłek
- Przełamiesz się kilka dni i będziesz jadała normalnie - powiedział trener pszczółek
- No dobra - zaśmiałam się i o dziwo z wielkim apetytem zjadłam posiłek. Spędziłam jeszcze chwilę czasu z zakochanymi na dole i gdy na zegarku pojawiła się godzina dziesiąta poszłam do siebie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam pod prysznic, który postawił mnie na nogi. Wytarłam ciało białym ręcznikiem, a następnie się w niego owinęłam i weszłam do garderoby. Rozejrzałam się w " swojej kolekcji " ubrań i wybrałam strój odpowiedni do dzisiejszej pogody. Zdążyłam zobaczyć że o 9.30 rano już na dworze było 25 stopni. Wróciłam z powrotem to toalety. Ubrałam przygotowane
ciuchy i umyłam dokładnie zęby. Na koniec przeciągnęłam delikatnie moje rzęsy czarnym tuszem i weszłam do swojego pokoju. Podłączyłam słuchawki do telefonu i na czoło założyłam okulary. Do torby spakowałam zeszyt, który był konieczny na kursie. Tak przygotowana zeszłam na dół.
- Mam ja lecę na kurs - powiedziałam zakładając buty
- Dobrze, masz butelkę wody bo jest strasznie gorąco - podała mi 0.5 l schłodzonej wody i ucałowała w czoło
- Dzięki pa - krzyknęłam i powoli wyszłam z domu. Muzyka, która leciała w moich słuchawkach bardzo mnie rozluźniła. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i powolnym krokiem kierowałam się do wyznaczonego miejsca. Podziwiałam wszystko co dookoła mnie się ruszało. Ludzi biegających i jeżdżących na rowerze po parku, zakochanych na spacerze i tłumy ludzi, którzy spieszyli się do pracy po lanchu. Po 15 minutach stałam przed jasnym budynkiem. Schowałam do torebki telefon, słuchawki, okulary i weszłam do środka. Przywitałam się z miłą pani na recepcji i udałam się pod odpowiednie drzwi. Lekko zapukałam i usłyszałam miły głos polaka
- Proszę
- Cześć - przywitałam się za Danielem
- Cześć - odpowiedział uśmiechem - Mam pomysł na dzisiejszą lekcję - zaśmiał się i wstał od biurka
- Jaki ? - zapytałam zaskoczona
- Co powiedz na lekcje w terenie ?
- Świetny pomysł - uśmiechnęłam się wyszliśmy z budynku. Oboje mieliśmy okulary przeciw słoneczne i kierowaliśmy się do pobliskiego parku.
- Siadamy tu ? - wskazał palcem na wolną ławkę
- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam. Coraz więcej umiem z niemieckiego, lecz Daniel dał mi książkę z której mam się uczyć. Nie mam wyjścia, przecież zawsze chciałam mówić w tym języku.
- No to na dziś koniec - powiedział podnosząc się z brązowej ławki
- Dokładnie - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Może dasz się zaprosić na lody dziś koło 17 - zaproponował na odchodne
- Mam bardzo napięty grafik, ale może znajdę dzisiaj czas dla Ciebie - powiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać
- To o 17 w parku - pocałował mnie w policzek i odszedł. Wyjęłam telefon, na ekranie widniała wiadomość do Mario
* Siemka. :) Co dziś robisz ? *
Nacisnęłam na przycisk odpowiedz
* Dziś idę na lody z kolegą. A wieczorem nic ciekawego ;D *
* O 19 jestem koło Ciebie i jedziemy na rowerki.. Paa :) *
Nic już nie odpisałam lecz schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do domu. Było tak gorąco że ledwo szłam. Wyjęłam butelkę wody z torebki i napiłam się trochę. Od razu poczułam się lepiej i czym prędzej pomaszerowałam do domu. Po chwili byłam już na miejscu, weszłam cicho do domu i odłożyłam torbę na szafkę w korytarzu. Do tego zdjęłam buty i weszłam na boska do środka. Nie wiem czemu ale uwielbiam chodzić bez skarpetek.
- Jak kurs ? - zapytał Klopp
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam po niemiecku i się zaśmiałam
- Widzę postępy są - odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać
- No jasne - odparłam - Jemy coś ? - spojrzałam na zakochanych
- Oj ja ty chcesz jeść to już robimy - zaczęła się śmiać mama i powędrowała do kuchni a ja z nią. - Więc na co masz ochotę ?
- Na spaghetti
- No to robimy. Ty makaron a ja resztę - zaśmiała się i obie wzięłyśmy się do pracy. Ugotowałam makaron a moja rodzicielka przygotowała sos. Było przy tym mnóstwo śmiechu, ale obiad zrobiłyśmy. Nałożyłyśmy każdemu porcję i zaniosłyśmy na stół. Sobie i Trenerowi mama starła ser, ale ja niestety nie lubię więc bez.
- Co dziś będziesz robić ? - zapytał Klopp
- Najpierw idę na lody, a później jadę się przejechać rowerem z Mario - odpowiedziałam i dopiero wtedy się zastanowiłam co powiedziałam. Wybuchłam śmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. A zakochani śmiali się ze mnie.
- Co Ci się stało ? - zapytała mama odnosząc naczynia
- Jadę na rowery z Mario, ale bez roweru - odpowiedziałam i znów zaczęłam się śmiać
- Damy Ci jakiś - puścił mi oczko Jurgen
- Na prawdę ? - od razu się uśmiechnęłam
- No jasne. A kiedyś przy okazji kupimy mamie i tobie - zaśmiał się, a mama usiadła mu na kolanach.
- Dziękuje - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek. Była 16, więc poszłam do góry. Wzięłam błyskawiczny prysznic, nie mocząc włosów. Wyszłam, przebrałam się w świeże
ubrania i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam z moim stałym zestawem na dół i założyłam buty na nogi.
- Lece pa - poinformowałam domowników i poszłam w stronę parku. Gdy doszłam na umówione miejsce Daniel już czekał
- Hej - przywitałam się z chłopakiem
- No hej - odparł
- Błagam chodźmy na te lody bo zaraz się spale - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać
- Dokładnie chodźmy - potwierdził i ruszyliśmy w stronę lodziarni. Po chwili rozmowy byliśmy na miejscu. - Na jakie lody masz ochotę ?
- Truskawka - odparłam i spojrzałam na chłopaka
- Dobrze - uśmiechnął się i poszedł kupić. Bacznie wsłuchiwałam się jak płynnie mówi po niemiecku, na prawdę zrobił na mnie wrażenie. Nim się obejrzałam stał już przede mną z lodami
- Dziękuje - powiedziałam i wzięłam swojego loda. - Dobry
- Wiem - zaśmiał się - Może plac zabaw
- No jasne - uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę parku. Nim się obejrzałam była już 18.30 więc powoli musiałam się zbierać. - Przepraszam, ale ja już muszę iść - powiedziałam i wstałam z ławki
- Już ? - zapytał zasmucony
- Niestety - odparłam i pomachałam mu - Paa - dodałam i skierowałam się w stronę domu. Po 20 minutach weszłam do mieszkania i odszukałam Kloppa.
- O już jesteś ? - zapytała mama
- Tak, bo muszę rower wziąć - zaśmiałam się a Jurgen wstał z kanapy i poszedł do garażu, a ja za nim. Wyprowadziłam rower na dwór i powoli na niego wsiadłam. Zaraz podjechał Mario
- Siemka - usłyszałam jego głos
- Cześć - odparłam - Poczekaj chwilę ok ? - zaśmiałam się i wbiegłam do garażu. Rozejrzałam się i znalazłam odpowiedni klucz, żeby opuścić siodełko
- Co robisz ? - zapytał zaskoczony brunet
- Siedzenie opuszczam ? - zaśmiałam się i odkręciłam śrubkę
- Ale ty umiesz obsługiwać się tym ? - wskazał na klucz
- To coś to grzechotka mośku - parsknęłam śmiechem i pobiegłam odłożyć klucz i zaraz wróciłam do roweru
- No ja wiem, ale że ty wiesz ? - nadal nie mógł uwierzyć w to co widzi
- Bardzo dużo o mnie jeszcze nie wiesz - zaśmiałam się i wsiadłam na rower - Jedziemy ?
- Jasne - odparł i ruszyliśmy - Jedziemy jeszcze po chłopaków
- Spoko - uśmiechnęłam się i pojechaliśmy. - Jaki ten rower jest fajny - powiedziałam pod nosem
- Coś mówiłaś ?
- Nie - odparłam
- Są tam - wskazał na grupkę chłopaków
- Nie widzę ich - odpowiedziałam ironicznie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Siemka - przywitali nas Lewy, Kuba, Łukasz, Marco, Milos i Erik
- No hej - pomachałam im zsiadając z roweru
- Chłopaki słuchajcie - krzyknął Mario
- No co tam ? - zapytał Marco i spojrzał kątem oka na mnie
- Ona wie co to grzechotka i umie się nią obsługiwać - dodał a wszyscy wybuchli śmiechem. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Z koszyka przy rowerze wyjęłam chusteczki i otarłam łzy.
- Nie płacz - zaśmiał się blondyn
- On jest niemożliwy - wskazałam placem i próbowałam przestać się śmiać
- Wiemy coś o tym - dodał Lewy
- Dobra jedziemy. Znaczy wy jedziecie pierwsi, a ja z tyłu - powiedziałam wsiadając na rower
- Czemu ? - zapytał Humi
- Bo nie wiem jakim tempem zamierzacie jechać ? - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Tak jak powiedziałam jechałam z tyłu a ze mną Piszczek, Błaszczykowski i Lewy. Myślałam ze chłopacy pojadą szybciej, ku mojemu zdziwieniu jechali na prawdę wolno. W pewnym momencie Robert wyjął swój telefon i włączył piosenkę " Ona tańczy dla mnie "
- Śpiewamy - krzyknął Kuba i zaczęli wyć
- " Jaa, uwielbiam ją ... " - zaczął Łukasz
- Serio ? - spojrzałam na nich i znowu ocierałam łzy ze śmiechu.
- No dalej - dodał Lewy i zaczął znów śpiewać. Popatrzałam do przodu gdzie wszyscy się z nas śmiali i ja zaczęłam śpiewać. Było przy tym mnóstwo śmiechu.
- Nie śpiewajcie - powiedziałam trzymając się za brzuch
- Nie gadaj - pokazał mi język Jakub i śpiewał dalej. Nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu i pojechałam do przodu. Jako pierwsi jechali Marco i Mats więc i ja do nich dołączyłam.
- Nie za szybko jedziemy ? - zapytał Reus
- Nie, właśnie jakoś tak wolno. Myślałam że szybciej pojedziecie. Ja jakoś nie bardzo lubię tak jeździć - uśmiechnęłam się do nich i włożyłam telefon do koszyka.
- Serio ? - zdziwił się Hummels
- No serio serio.
- To pokaż nam z jaką szybkością ty jeździsz - zaproponował Erik
- Ok, ale ja za tych śpiewaków nie odpowiadam - uśmiechnęłam się i przyspieszyłam niemal dwukrotnie. Właśnie podjeżdżaliśmy pod górę i widziałam że chłopcy jakoś się trzymali więc nie zwalniałam. Od dziecka moim środkiem transportu był rower, uwielbiam jeździć na rowerze i mogę na nim jechać wszędzie. Przez te kilkanaście lat nauczyłam się jak dobrze jeździć rowerem.
- Błagam zwolnij - krzyknął Lewy
- Nie marudź - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. - Co powiecie na park ?
- Takk ! - krzyknęli równo zmęczeni zawodnicy Borussii
- Oj słabo z wami - zaśmiałam się i wjechaliśmy do parku. Jak tylko dotarliśmy pod fontannę, wszyscy prócz mnie i Marco wskoczyli do wody, a ja z Blondynem poszłam na ławkę.
- Gorzej jak dzieci - zaśmiał się
- I mnie to mówisz. Z ciebie też taki dzieciaczek - walnęłam go lekko w bok
- Oj - westchnął - Przeproś
- Za co ? - zdziwiłam się
- Za dziecko - oburzył się
- A co prawda boli ? - zaśmiałam się
- Ale śmieszne - podniósł się Marco z ławki i przerzucił mnie przez ramie
- Co robisz ? - pisnęłam
- A nudzę się - odparł i podszedł do fontanny
- Serio ? Nawet się nie waż - krzyknęłam i objęłam go rękoma w pasie
- Cicho - dodał i wrzucił mnie do lodowatej wody...
_______________________________________________________________________
O i to jest. Kolejny rozdział :)
Dawno mnie tu nie było...
Za co bardzo przepraszam. ;c
Ale miałam malutkie problemy.
Ale co najważniejsze jestem i piszę dalej.
Zastanawiałam się czy nie zawiesić, ale te kilka dni przez które nie pisałam to było coś takiego dziwnego.
I teraz wiem że na pewno nie będę zawieszać. Bo nie umiem bez was wytrzymać ;D
Jutro, albo jeszcze dziś pojawi się rozdział na drugim blogu :
Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym. Największym szczęściem jest kochać.I najważniejsza rzecz. 31 maj... :D Urodziny obchodził Marco. Więc spóźnione Alles Gute.!! <3
A dziś mamy 3 czerwiec. I swoje 29 urodziny obchodzi nasz cudowny Łukasz Piszczek.! <3 Wszystkiego Najlepszego.! ;**
I jeszcze jedna rzecz na dziś. Dzisiaj swoje 22 urodzinki obchodzi Mario Gotze. Jemu również chcę życzyć Wszystkiego Najlepszego. :) I życzę mu żeby wrócił do Borussii jak najszybciej. <3
/ Marta ;**