niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział VIII

Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam do Krainy Morfeusza...


Odwróciłam się na drugi bok i uderzyłam w coś ręką. Nie w coś, ale w kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak blondyn słodko śpi obok mnie. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona, jak bym ujrzała co najmniej ducha. Złapałam się za głowę a po chwili zaczęłam się śmiać. Jak jestem głupia - pomyślałam i poszłam do łazienki. Dzisiaj już czułam się o niebo lepiej, to pewnie dzięki chłopakom. Co ja bym bez nich zrobiła..? Pewnie nic. Zdjęłam z siebie piżamę i wskoczyłam pod prysznic. Uwielbiam gdy po moim ciele spływał strumień ciepłej wody. Tylko wtedy czuję się taka wolna. Po mojej kąpieli owinęłam ciało ręcznikiem i z cichą nadzieją że Reus jeszcze śpi wyszłam z łazienki. Spojrzałam na łóżko, gdzie blondyn spał... podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania. Podeszłam do komody i wyjęłam bielizną, gdy miałam już wchodzić do toalety zerknęłam na łóżko.
- Udawałeś - spojrzałam na niego zła, widząc jak chłopak bacznie mi się przygląda
- Niee - zająknął się a ja tylko pokręciłam głową i weszłam do pomieszczenia. Po chwili wyszłam z łazienki ubranauczesana i pomalowana. Ku mojemu zdziwieniu w moim pokoju nikogo nie było. Zeszłam po schodach na dół i udałam się do kuchni, gdzie grasował Marco.
- I co zboczeńcu - dźgnęłam go palcem w bok
- Ja ? Zboczeniec ? - zdziwił się
- I kogo ty próbujesz oszukać ? - pokiwałam głową
- Nie gadaj tyle, tylko jedz - zmienił temat i postawił na stole jajecznicę
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje - pogroziłam mu palcem i wzięłam się za spożywanie posiłku. Po śniadaniu Reus pomógł mi posprzątać i poszedł do siebie. A ja poszłam po potrzebne rzeczy do pokoju. Do torebki spakowałam telefon, słuchawki, zeszyt i książkę. Tak spakowana wyszłam z domu i udałam się w stronę budynku, w którym uczę się języka niemieckiego. Muszę przyznać że robię postępy, a to wszystko dzięki Danielowi. Po 10 minutach byłam na miejscu, podeszłam do drzwi i tak jak zawsze delikatnie zapukałam.
- Zapraszam - usłyszałam głos mojego nauczyciela jak i kolegi
- Cześć - powitałam go lekko zachrypniętym głosem. Tym razem pomęczyłam się trochę dłużej na nauce, bo dopiero po 3 godzinach wyszłam z pokoju. Głowa lekko mnie zaczęła boleć, no bo 3 godziny na tej samej lekcji to jednak trochę długo. Bez chwili zastanowienia wyszłam na świeże powietrze i poszłam do parku. Doszłam po chwili i usiadłam na wolnej huśtawce. Z torebki wyjęłam telefon, bo wczesniej mialam 2 telefony i wybrałam numer do mamy.
- Halo
- Cześć mamo - przywitałam ją ciepłym głosem
- Jak choroba ?
- Już jestem praktycznie zdrowa, to dzięki chłopakom
- To dobrze
- A jak tam u was ?
- Powinniśmy wrócić za kilka dni
- Dobrze, to jak będziecie wracać to dzwońcie - zaśmiałam się
- Dobrze, ja kończę bo muszę obiad robić
- Ok, pozdrów Pana Kloppa. Paa - dodałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i poszłam w stronę domu. Po 15 minutach doszłam pod mieszkanie, a przed drzwiami stał Mario, Marco, Lewy i Piszczek.
- No w końcu jesteś - odetchnął Gotze
- Przecież byłam z Danielem, na lekcji niemieckiego - powiedziałam po czym się zaśmiałam
- Mamy do ciebie prośbę - wyskoczył Robert
- Może wejdziemy co ? - spojrzała na nich a ci zaczęli się śmiać. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka, rzuciłam torbę na komodę w korytarzu i powędrowałam za chłopakami do salonu.
- No więc - zaczął Łukasz
- Mówcie prosto z mostu - przewróciłam teatralnie oczami
- No bo chcieliśmy zrobić imprezę, a nie mamy gdzie - zaśmiał się Marco
- I mam rozumieć że ona ma być tutaj ?
- Noo - Lewy z Piszczkiem zaczęli klękać przede mną
- Po pierwsze to nie mój dom, a po drugie wstawać. Ale poczekajcie, zobaczę co się da zrobić - zaczęłam się z nich śmiać. Poszłam po telefon, który był w torebce i wyszłam na dwór. Wykręciłam numer partnera mojej mamy i czekałam aż odbierze.
- Halo - usłyszałam
- Przepraszam że przeszkadzam ale mam do Pana dyskretną sprawę
- Mów śmiało
- Bo chłopcy przyszli i proszą mnie o zrobienie imprezy w pana domu. Co pan na to ?
- W moim domu nie - powiedział stanowczo a mi się nogi ugięły - Ale w naszym domu owszem - zaśmiał się po chwili
- Na prawdę - pisnęłam - Dziękuje tato - palnęłam - Yyy... Przepraszam, dziękuje Panu
- Jeśli tylko chcesz to możesz tak mówić. Mi się podoba - dodał
- Dobrze... tato - zaczęłam się cicho śmiać - A może tak mama by nic nie wiedziała ?
- Ale o czym ? - i on zaczął się śmiać do telefonu
- Dobrze mieć takiego tatę jak ty - i znów palnęłam głupotę, a po chwili się rozłączyłam. Spokojnie włożyłam telefon do tylnej kieszeni i wróciłam do domu.
- I co ? - wyskoczył widać spragniony Robert
- Niestety... - zaczęłam, a oni spuścili głowy. Tak strasznie chciało mi się śmiać. Usiadłam na kanapie i zaciskałam zęby. Po chwili już nie wytrzymałam i wybuchał bardzo głośnym śmiechem.
- Wkręcałaś - krzyknął Mario
- No nie pozwoliliście mi dokończyć - tłumaczyłam się, a przy okazji trzymałam się za obolały brzuch
- No dobra, czyli możemy - podskoczył radosny Łukasz
- Tak możecie - odparłam z uśmiechem
- Dobra, kto jedzie ze mną po wódkę ? - krzyknął Robert. My spojrzeliśmy na niego krzywo, a ten od razu się poprawił - Znaczy się tylko po napoje i jedzenie
- Ja jadę - uśmiechnął się Piszczek i zrobił minę kota z " Shereka "
- No dobra, chodź - wyszedł Lewy a za nim Łukasz.
- No to co, wy organizujecie ludzi, a ja trochę posprzątam - zaproponowałam
- A może najpierw dzwonimy, a później sprzątamy - puścił mi oczko Reus
- I tak nie rozumiem niemieckiego, znaczy tylko trochę. Więc ja mogę sprzątać - dodałam i wzięłam się za pracę. Nim się obejrzałam cały dół był w miarę ogarnięty, a chłopacy nadal siedzieli na kanapie i wydzwaniali po znajomych.
- Skończyłaś ? - zdziwił się Mario
- Nie coś ty - powiedziałam ironicznie - Jak wy gracie w piłkę, gdy macie takie tempo ? - spojrzałam na nich ze zdziwieniem
- Odezwała się - powiedział Reus
- Dobra, więc którą mamy godzinę ? - zapytałam chłopców
- Jest 18 - stwierdził Gotze
- A ja chce jeść - westchnęłam i poszłam do kuchni - Chcecie coś ? - krzyknęłam
- A co robisz ? - zapytali
- Naleśniki ? - zaproponowałam
- Peffnie - krzyknęli równo i zaraz stali za mną
- O ludzie, skąd wy się wzięliście na tej ziemi ? - powiedziałam po polsku pod nosem
- Co powiedziałaś ? - zapytał Mario
- Ja ? Powiedziałam że was lubię - zaśmiałam się lekko, mieszając ciasto do naszego dania
- Kłamczuch - krzyknął Marco - Robert nas nauczył jak się mówi po polsku Lubię cię -pogroził mi palcem
- Więc jak się mówi ? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Lu-bim ciii - powiedział dumny blondyn a ja parsknęłam śmiechem
- Nawet dobrze - dodałam
- Wiem, wiem - poruszył seksownie brwiami chłopak, a ja znów zaczęłam się śmiać
- Nakryjcie do stołu - powiedziałam ocierając łzy od śmiechu i wzięłam się za smażenie naleśników
- Tak jest - zasalutowali i wzięli się do pracy. Po kilku minutach przyszłam do nich z wielkim talerzem naleśników, owocami i bitą śmietaną.
- Proszę bardzo - postawiłam wszystko na stole i usiadłam obok chłopaków. Każdy z nas nałożył sobie posiłek i zaczęliśmy się zajadać. Po naszym daniu posprzątałam, a chłopacy pojechali do swoich domów. Nim się obejrzałam na zegarku wybiła godzina 19, co oznaczało że pora się wziąć za siebie. Pobiegłam na górę i wskoczyłam pod prysznic. Po 15 minutach wyszłam i wytarłam swoje ciało miękkim, białym ręcznikiem. Następnie wybrałam ubrania na dzisiejszy wieczór i się w nie przebrałam. Chciałam dobrze wyglądać, przy tak znanych piłkarzach. Gdyby nie to, nigdy bym nie założyła szpilek. Nie nadaję się do noszenia tego typu obuwia, ale jak mus to mus. Do tego delikatny makijaż, co graniczyło u mnie z cudem. Nie maluję się, bo nie potrafię i nie lubię. Wolę siebie naturalną, a nie wytapetowaną. Na koniec wzięłam się za moje blond włosy. Po zrobieniu banalnej fryzury, nałożyłam na usta błyszczyk i przejrzałam się w lusterku ostatni raz...

______________________________________________________________

Prosze Bardzo rozdzial nr 8. :D
Przepraszam za jakiekolwiek bledy, ale nie mam klawiatury polskiej.
Bo jestem na krotkich wakacjach za granica.
No a tu nie ma laptopa z " normalna " klawiatura. :D
Wiec zostawiam was z tym rozdzialem, a ja ide odpoczywac.
Hahaha. <3 Ps. Holandia jest piekna. <3 <3 ;****
Wasze rozdzialy nadrobie po powrocie do domu. :)


Buzioleee ;**


/ Marta

8 komentarzy:

  1. ahaha rozdział cudowny :D
    Oj te nasze chłopaki tylko o wódzie myślą XD
    Czekam na kolejny
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie! :)
    Kocham Twojego bloga! :)
    Achh, a oni tylko o alko:DD
    Marco zboczeniec ^^
    Super,świetnie, bosko, dawaj szybko kolejny! :DD
    Pozdrawiam i całuję :***
    Mila :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hhaaahahha podoba mi się motyw Zboczeńca Reusa haha :)
    No proszę i impreza załatwiona:)
    Jestem ciekawa co się tam wydarzy! :)
    W końcu alkoholo robi swoje ;)

    Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w końcu!
    Świetny rozdział :)
    Jakie cwaniaki, sobie bibę zorganizowali! :)
    Marco jaki słodki ♥
    Już nie moge sie doczekać tej imprezy!
    Czekam na nn i wpadaj do mnie w wolnej chwili: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest cudowny. Naprawdę mega cudowny. Przepraszam że tak późno komentuje, ale wróciłam i czytam <3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział który zapowiada się strasznie ciekawy :*
    Reus w tym rozdziale jak zwykle najlepszy. Zboczeniec jeden <3
    POZDRAWIAM I CAŁUJE MOCNO <3 http://ja-dortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Reus= Zboczeniec? hahah Oh, God. :D
    I co Ci tu mam MOJA kochana napisać? No genialne, fenomenalne, cudowne, boskie itp. itd etc. <3 Kocham. ♥
    Czekam na następny. :) Więcej Reusa! Więceeeej! ♥
    Buziole. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hhhahahahahah... Marco zboczeniec..<3 Hahhaa..
    Ciekawy pomysł <3 Czekam na next'a <3 :*
    Buziaki.<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział. ^^
    Bardzo mi się podoba. ;)
    Lecę czytać dalej. :*
    Pozdrowionka <3

    OdpowiedzUsuń