- Cześć - uśmiechnęłam się do domowników
- Hej, siadaj - przywitała mnie mama śniadaniem. Usiadłam przy stole i spojrzałam na jedzenie.
- Nie chce mi się chyba jeść - stwierdziłam podpierając głowę ręką
- Nie żartuj sobie. - podniosła głos moje rodzicielka - wczoraj cały dzień żyłaś na marnym śniadaniu. Więc pora wziąć się za Ciebie - pogroziła mi palcem i nałożyła jajecznicy na talerz
- Twoja mama ma rację - wtrącił się Klopp - Każdy sportowiec musi jeść w odpowiednich ilościach i czasie - odparł konsumując kanapkę
- Tak wiem. Ale ja po porostu jak na to patrzę to nie chce mi się jeść - stwierdziłam jedząc posiłek
- Przełamiesz się kilka dni i będziesz jadała normalnie - powiedział trener pszczółek
- No dobra - zaśmiałam się i o dziwo z wielkim apetytem zjadłam posiłek. Spędziłam jeszcze chwilę czasu z zakochanymi na dole i gdy na zegarku pojawiła się godzina dziesiąta poszłam do siebie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam pod prysznic, który postawił mnie na nogi. Wytarłam ciało białym ręcznikiem, a następnie się w niego owinęłam i weszłam do garderoby. Rozejrzałam się w " swojej kolekcji " ubrań i wybrałam strój odpowiedni do dzisiejszej pogody. Zdążyłam zobaczyć że o 9.30 rano już na dworze było 25 stopni. Wróciłam z powrotem to toalety. Ubrałam przygotowane ciuchy i umyłam dokładnie zęby. Na koniec przeciągnęłam delikatnie moje rzęsy czarnym tuszem i weszłam do swojego pokoju. Podłączyłam słuchawki do telefonu i na czoło założyłam okulary. Do torby spakowałam zeszyt, który był konieczny na kursie. Tak przygotowana zeszłam na dół.
- Mam ja lecę na kurs - powiedziałam zakładając buty
- Dobrze, masz butelkę wody bo jest strasznie gorąco - podała mi 0.5 l schłodzonej wody i ucałowała w czoło
- Dzięki pa - krzyknęłam i powoli wyszłam z domu. Muzyka, która leciała w moich słuchawkach bardzo mnie rozluźniła. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i powolnym krokiem kierowałam się do wyznaczonego miejsca. Podziwiałam wszystko co dookoła mnie się ruszało. Ludzi biegających i jeżdżących na rowerze po parku, zakochanych na spacerze i tłumy ludzi, którzy spieszyli się do pracy po lanchu. Po 15 minutach stałam przed jasnym budynkiem. Schowałam do torebki telefon, słuchawki, okulary i weszłam do środka. Przywitałam się z miłą pani na recepcji i udałam się pod odpowiednie drzwi. Lekko zapukałam i usłyszałam miły głos polaka
- Proszę
- Cześć - przywitałam się za Danielem
- Cześć - odpowiedział uśmiechem - Mam pomysł na dzisiejszą lekcję - zaśmiał się i wstał od biurka
- Jaki ? - zapytałam zaskoczona
- Co powiedz na lekcje w terenie ?
- Świetny pomysł - uśmiechnęłam się wyszliśmy z budynku. Oboje mieliśmy okulary przeciw słoneczne i kierowaliśmy się do pobliskiego parku.
- Siadamy tu ? - wskazał palcem na wolną ławkę
- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam. Coraz więcej umiem z niemieckiego, lecz Daniel dał mi książkę z której mam się uczyć. Nie mam wyjścia, przecież zawsze chciałam mówić w tym języku.
- No to na dziś koniec - powiedział podnosząc się z brązowej ławki
- Dokładnie - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Może dasz się zaprosić na lody dziś koło 17 - zaproponował na odchodne
- Mam bardzo napięty grafik, ale może znajdę dzisiaj czas dla Ciebie - powiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać
- To o 17 w parku - pocałował mnie w policzek i odszedł. Wyjęłam telefon, na ekranie widniała wiadomość do Mario
* Siemka. :) Co dziś robisz ? *
Nacisnęłam na przycisk odpowiedz
* Dziś idę na lody z kolegą. A wieczorem nic ciekawego ;D *
* O 19 jestem koło Ciebie i jedziemy na rowerki.. Paa :) *
Nic już nie odpisałam lecz schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do domu. Było tak gorąco że ledwo szłam. Wyjęłam butelkę wody z torebki i napiłam się trochę. Od razu poczułam się lepiej i czym prędzej pomaszerowałam do domu. Po chwili byłam już na miejscu, weszłam cicho do domu i odłożyłam torbę na szafkę w korytarzu. Do tego zdjęłam buty i weszłam na boska do środka. Nie wiem czemu ale uwielbiam chodzić bez skarpetek.
- Jak kurs ? - zapytał Klopp
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam po niemiecku i się zaśmiałam
- Widzę postępy są - odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać
- No jasne - odparłam - Jemy coś ? - spojrzałam na zakochanych
- Oj ja ty chcesz jeść to już robimy - zaczęła się śmiać mama i powędrowała do kuchni a ja z nią. - Więc na co masz ochotę ?
- Na spaghetti
- No to robimy. Ty makaron a ja resztę - zaśmiała się i obie wzięłyśmy się do pracy. Ugotowałam makaron a moja rodzicielka przygotowała sos. Było przy tym mnóstwo śmiechu, ale obiad zrobiłyśmy. Nałożyłyśmy każdemu porcję i zaniosłyśmy na stół. Sobie i Trenerowi mama starła ser, ale ja niestety nie lubię więc bez.
- Co dziś będziesz robić ? - zapytał Klopp
- Najpierw idę na lody, a później jadę się przejechać rowerem z Mario - odpowiedziałam i dopiero wtedy się zastanowiłam co powiedziałam. Wybuchłam śmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. A zakochani śmiali się ze mnie.
- Co Ci się stało ? - zapytała mama odnosząc naczynia
- Jadę na rowery z Mario, ale bez roweru - odpowiedziałam i znów zaczęłam się śmiać
- Damy Ci jakiś - puścił mi oczko Jurgen
- Na prawdę ? - od razu się uśmiechnęłam
- No jasne. A kiedyś przy okazji kupimy mamie i tobie - zaśmiał się, a mama usiadła mu na kolanach.
- Dziękuje - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek. Była 16, więc poszłam do góry. Wzięłam błyskawiczny prysznic, nie mocząc włosów. Wyszłam, przebrałam się w świeże ubrania i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam z moim stałym zestawem na dół i założyłam buty na nogi.
- Lece pa - poinformowałam domowników i poszłam w stronę parku. Gdy doszłam na umówione miejsce Daniel już czekał
- Hej - przywitałam się z chłopakiem
- No hej - odparł
- Błagam chodźmy na te lody bo zaraz się spale - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać
- Dokładnie chodźmy - potwierdził i ruszyliśmy w stronę lodziarni. Po chwili rozmowy byliśmy na miejscu. - Na jakie lody masz ochotę ?
- Truskawka - odparłam i spojrzałam na chłopaka
- Dobrze - uśmiechnął się i poszedł kupić. Bacznie wsłuchiwałam się jak płynnie mówi po niemiecku, na prawdę zrobił na mnie wrażenie. Nim się obejrzałam stał już przede mną z lodami
- Dziękuje - powiedziałam i wzięłam swojego loda. - Dobry
- Wiem - zaśmiał się - Może plac zabaw
- No jasne - uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę parku. Nim się obejrzałam była już 18.30 więc powoli musiałam się zbierać. - Przepraszam, ale ja już muszę iść - powiedziałam i wstałam z ławki
- Już ? - zapytał zasmucony
- Niestety - odparłam i pomachałam mu - Paa - dodałam i skierowałam się w stronę domu. Po 20 minutach weszłam do mieszkania i odszukałam Kloppa.
- O już jesteś ? - zapytała mama
- Tak, bo muszę rower wziąć - zaśmiałam się a Jurgen wstał z kanapy i poszedł do garażu, a ja za nim. Wyprowadziłam rower na dwór i powoli na niego wsiadłam. Zaraz podjechał Mario
- Siemka - usłyszałam jego głos
- Cześć - odparłam - Poczekaj chwilę ok ? - zaśmiałam się i wbiegłam do garażu. Rozejrzałam się i znalazłam odpowiedni klucz, żeby opuścić siodełko
- Co robisz ? - zapytał zaskoczony brunet
- Siedzenie opuszczam ? - zaśmiałam się i odkręciłam śrubkę
- Ale ty umiesz obsługiwać się tym ? - wskazał na klucz
- To coś to grzechotka mośku - parsknęłam śmiechem i pobiegłam odłożyć klucz i zaraz wróciłam do roweru
- No ja wiem, ale że ty wiesz ? - nadal nie mógł uwierzyć w to co widzi
- Bardzo dużo o mnie jeszcze nie wiesz - zaśmiałam się i wsiadłam na rower - Jedziemy ?
- Jasne - odparł i ruszyliśmy - Jedziemy jeszcze po chłopaków
- Spoko - uśmiechnęłam się i pojechaliśmy. - Jaki ten rower jest fajny - powiedziałam pod nosem
- Coś mówiłaś ?
- Nie - odparłam
- Są tam - wskazał na grupkę chłopaków
- Nie widzę ich - odpowiedziałam ironicznie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Siemka - przywitali nas Lewy, Kuba, Łukasz, Marco, Milos i Erik
- No hej - pomachałam im zsiadając z roweru
- Chłopaki słuchajcie - krzyknął Mario
- No co tam ? - zapytał Marco i spojrzał kątem oka na mnie
- Ona wie co to grzechotka i umie się nią obsługiwać - dodał a wszyscy wybuchli śmiechem. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Z koszyka przy rowerze wyjęłam chusteczki i otarłam łzy.
- Nie płacz - zaśmiał się blondyn
- On jest niemożliwy - wskazałam placem i próbowałam przestać się śmiać
- Wiemy coś o tym - dodał Lewy
- Dobra jedziemy. Znaczy wy jedziecie pierwsi, a ja z tyłu - powiedziałam wsiadając na rower
- Czemu ? - zapytał Humi
- Bo nie wiem jakim tempem zamierzacie jechać ? - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Tak jak powiedziałam jechałam z tyłu a ze mną Piszczek, Błaszczykowski i Lewy. Myślałam ze chłopacy pojadą szybciej, ku mojemu zdziwieniu jechali na prawdę wolno. W pewnym momencie Robert wyjął swój telefon i włączył piosenkę " Ona tańczy dla mnie "
- Śpiewamy - krzyknął Kuba i zaczęli wyć
- " Jaa, uwielbiam ją ... " - zaczął Łukasz
- Serio ? - spojrzałam na nich i znowu ocierałam łzy ze śmiechu.
- No dalej - dodał Lewy i zaczął znów śpiewać. Popatrzałam do przodu gdzie wszyscy się z nas śmiali i ja zaczęłam śpiewać. Było przy tym mnóstwo śmiechu.
- Nie śpiewajcie - powiedziałam trzymając się za brzuch
- Nie gadaj - pokazał mi język Jakub i śpiewał dalej. Nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu i pojechałam do przodu. Jako pierwsi jechali Marco i Mats więc i ja do nich dołączyłam.
- Nie za szybko jedziemy ? - zapytał Reus
- Nie, właśnie jakoś tak wolno. Myślałam że szybciej pojedziecie. Ja jakoś nie bardzo lubię tak jeździć - uśmiechnęłam się do nich i włożyłam telefon do koszyka.
- Serio ? - zdziwił się Hummels
- No serio serio.
- To pokaż nam z jaką szybkością ty jeździsz - zaproponował Erik
- Ok, ale ja za tych śpiewaków nie odpowiadam - uśmiechnęłam się i przyspieszyłam niemal dwukrotnie. Właśnie podjeżdżaliśmy pod górę i widziałam że chłopcy jakoś się trzymali więc nie zwalniałam. Od dziecka moim środkiem transportu był rower, uwielbiam jeździć na rowerze i mogę na nim jechać wszędzie. Przez te kilkanaście lat nauczyłam się jak dobrze jeździć rowerem.
- Błagam zwolnij - krzyknął Lewy
- Nie marudź - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. - Co powiecie na park ?
- Takk ! - krzyknęli równo zmęczeni zawodnicy Borussii
- Oj słabo z wami - zaśmiałam się i wjechaliśmy do parku. Jak tylko dotarliśmy pod fontannę, wszyscy prócz mnie i Marco wskoczyli do wody, a ja z Blondynem poszłam na ławkę.
- Gorzej jak dzieci - zaśmiał się
- I mnie to mówisz. Z ciebie też taki dzieciaczek - walnęłam go lekko w bok
- Oj - westchnął - Przeproś
- Za co ? - zdziwiłam się
- Za dziecko - oburzył się
- A co prawda boli ? - zaśmiałam się
- Ale śmieszne - podniósł się Marco z ławki i przerzucił mnie przez ramie
- Co robisz ? - pisnęłam
- A nudzę się - odparł i podszedł do fontanny
- Serio ? Nawet się nie waż - krzyknęłam i objęłam go rękoma w pasie
- Cicho - dodał i wrzucił mnie do lodowatej wody...
_______________________________________________________________________
O i to jest. Kolejny rozdział :)
Dawno mnie tu nie było...
Za co bardzo przepraszam. ;c
Ale miałam malutkie problemy.
Ale co najważniejsze jestem i piszę dalej.
Zastanawiałam się czy nie zawiesić, ale te kilka dni przez które nie pisałam to było coś takiego dziwnego.
I teraz wiem że na pewno nie będę zawieszać. Bo nie umiem bez was wytrzymać ;D
Jutro, albo jeszcze dziś pojawi się rozdział na drugim blogu :
Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym. Największym szczęściem jest kochać.
I najważniejsza rzecz. 31 maj... :D Urodziny obchodził Marco. Więc spóźnione Alles Gute.!! <3
A dziś mamy 3 czerwiec. I swoje 29 urodziny obchodzi nasz cudowny Łukasz Piszczek.! <3 Wszystkiego Najlepszego.! ;**
I jeszcze jedna rzecz na dziś. Dzisiaj swoje 22 urodzinki obchodzi Mario Gotze. Jemu również chcę życzyć Wszystkiego Najlepszego. :) I życzę mu żeby wrócił do Borussii jak najszybciej. <3
/ Marta ;**
Jak zawsze genialny. Czekam z niecierpliwością na nexta i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńEkhem. W życiu nadchodzą momenty, kiedy człowiek na ochotę kiedyś kogoś strzelić. I taki w moim życiu nadszedł. 'Zastanawiałam się czy nie zawiesić...'. A spróbowałabyś tylko! Znalazłabym i stała przy Tobie póki nie napisałabyś nowego! A uwierz, że niektóre moje sposoby są dosyć... hm... Brutalne? :P
OdpowiedzUsuńAle mi ciśnienie podniosłaś! No normalnie, szok. Zginęłaby, wraz z opowiadaniem o moim Marco. ;c No wiesz co? Cios poniżej pasa. :(
Teraz to nawet nie napiszę nic na temat rozdziału. ;c
Ty masz tylko szczęście, że jednak postanowiłaś dalej pisać! Bo chwilowe nie dodawanie rozdziałów jest jeszcze dopuszczalne, ale zawieszenie? Grrr...
Ojj, Marta. Gdybym Cię tak nie kochała, to byłby foch. haha
Buziaki. ;*
Nadrobiłam dzisiaj wszystkie rozdziały i to jest genialne! :**
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie! ;**
I tylko spróbuj zawiesić ! :D
Będę tu wpadać teraz często :)
Buziakii ;**
Hahaha Lewy nie mogący dotrzymać szybkości :D moja wyobraźnia działa i jakimś cudem widzę go gdy wystawia język jak pies i dysze :D
OdpowiedzUsuńhahha nie nic :D
Rozdział cudowny xd
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Hahaha leje :) Widać, ze chłopaki coś słabo z kondycją mają! :)
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale teksty Mario to mnie rozwalają! ;)
Rozdział po prostu jest cudowny! ;D Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Ach ten Marco!
OdpowiedzUsuńJak mógł Ją wrzucić do lodowatej wody?
Ech, zemsta powinna być słodka *o*
Ohoho kondycji na rowerze zabrakło?
Padłam z dialogów pomiędzy nimi wszystkimi haha :D
Czekam na nn
i zapraszam do siebie :)
<3
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuń